Plastik-Kardinal
(...) zawsze usiłowałem zachować wierność Vaticanum II, temu «dzisiaj» Kościoła, bez nostalgii za wczoraj bezpowrotnie minionym i bez niecierpliwej tęsknoty do jutra, które nie jest nasze
kard. Józef Ratzinger
Nazywany przez liberalnych dziennikarzy „Panzer-Kardinalem”, kardynał Józef Ratzinger jest przedstawiany jako filar konserwatywnej polityki Watykanu, postrach liberalizmu oraz jedna z najpotężniejszych figur Kurii Rzymskiej. Istotnie, kard. Ratzinger należał i należy do tych najbardziej wpływowych postaci polityki watykańskiej, co pośrednio wiąże się z piastowaną przez niego godnością przewodniczącego Kongregacji Nauki Wiary. W tym roku, kończąc 75 lat, złożył rezygnację z pełnionej funkcji zgodnie z nowym prawem kanonicznym, rezygnacja nie została jednak przyjęta przez Jana Pawła II. Rzeczywisty autor deklaracji Dominus Iesus dla liberalnych dziennikarzy jest osobą, która jak żaden inny Niemiec od czasów Marcina Lutra nie odcisnęła tak trwałego piętna na Kościele katolickim. Dla wielu katolików jest „nieustraszonym diagnostykiem obecnej godziny Kościoła: żadne roztopione żelazo nie jest dla niego za gorące, żadna teologiczna dżungla – zbyt gęsta i powikłana”1. Przez część tradycyjnych katolików spod znaku Bractwa Św. Piotra jest uważany za gwaranta ich pozostającego na łasce modernistycznych hierarchów bytu oraz za pewny azymut w czasach ciemności ogarniającej dzisiejszy Kościół. Kim jest kard. Józef Ratzinger?
Celem krytycznej analizy wypowiedzi i działań Kardynała nie jest prezentowanie jego jednoznacznie dobrych opinii – takich jak np. odważny głos w obronie dzieci nienarodzonych czy krytyka eutanazji, ale ukazanie liberalnych, modernistycznych podstaw jego licznych wystąpień.
Współczesny liberał to „partyzant wolności”, akceptujący subiektywistyczny, ewolucjonistyczny wymiar Prawdy, która według niego nie tyle istnieje, co „staje się”. Neguje tym samym obiektywne, niezależne od podmiotu postrzegającego istnienie Prawdy – przenosząc ją w wymiar społeczny, przekreśla obiektywne istnienie autorytetu, o ile ten wypowiedzi tego autorytet nie pokrywają się ze zdaniem liberała... Dla liberalnego dziennikarza, którego subiektywistyczna etyka ogranicza się do prozaicznego „osiągnięcia sukcesu”, większość wypowiedzi kard. Ratzingera jest klasyfikowana jako konserwatywna, ale konfrontacja ich z obiektywnym i niezmiennym autorytetem Magisterium Kościoła ujawnia ich podwójne dno – możliwość różnorakiej interpretacji, często modernistycznej.
Jak hartowała się stal
Niewątpliwie najważniejszym wydarzeniem w życiu kard. Ratzingera było uczestnictwo w pracach Soboru Watykańskiego II, w którym jako peritus kardynała Fringsa wspierał działalność modernistów. Po pierwszej sesji Soboru, która zakończyła się odrzuceniem przygotowywanych przed Soborem konserwatywnych schematów, ks. Ratzinger stwierdził euforycznie, że ten „brak zgody na z góry przygotowane teksty świadczy o epokowym charakterze” zmian, a niezatwierdzenie żadnego z projektów jest „zadziwiającym i prawdziwie pozytywnym rezultatem pierwszej części Soboru”. W swojej niedawnej autobiografii stwierdza natomiast: „Oczywiście niektóre rzeczy kwestionowałem, ale nie znalazłem podstaw do całkowitego ich (tj. schematów – przyp. R. M.) odrzucenia, czego domagało się potem wielu w czasie obrad, niekiedy całkiem skutecznie”2. Dziś kard. Ratzinger wypiera się swojego wpływu na kształt licznych dokumentów soborowych, pomimo tego, że będąc „osobistym teologiem” kard. Fringsa posiadał wraz z ks. Karolem Rahnerem SI największą możliwość wprowadzania zmian do przygotowywanych dokumentów3. O. Wiltgen SVD pisze:
Prawie nikt wśród wielkiego zgromadzenia Ojców, poza Papieżem, nie miał większego wpływu na uchwalanie dokumentów soborowych niż kard. Frings. Oprócz faktu, iż prowadził oraz inspirował działanie wielu organizacji, trzeba stwierdzić jasno, że ogólna efektywność prac Soboru w dużym stopniu opierała się na nim4.
Biorąc pod uwagę umiarkowane wykorzystywanie swojego wpływu przez Papieża i zakulisowe oddziaływanie kard. Fringsa, który nie posiadał teologicznych zdolności, całość przygotowań dokumentów spoczywała na tandemie Rahner-Ratzinger. Można powiedzieć, że stanowili oni „bijące źródło Renu” w czasie Soboru.
Duża część komentatorów zajmująca się działalnością i publikacjami kard. Ratzingera twierdzi, że konsekwencje Soboru Watykańskiego II wpłynęły na zmianę poglądów Kardynała. Zgodnie uważa się, że Ratzinger przeszedł po Vaticanum II z „szeregów progresistów do umiarkowanego skrzydła katolickich teologów”5. Kardynał jednoznacznie ignoruje lub wręcz neguje te interpretacje, stwierdzając, że jego poglądy nie uległy zmianom; uważa że jest konsekwentny w swoich przekonaniach – „To nie ja się zmieniłem, to oni się zmienili”6. Analizując jego wypowiedzi, trudno Kardynałowi nie przyznać racji odnośnie do konsekwencji w poglądach teologicznych. Dla kard. Ratzingera Sobór Watykański II stanowi w dalszym ciągu jedno z najważniejszych wydarzeń w dziejach Kościoła katolickiego; bynajmniej nie chodzi o „soborowe dzieło destrukcji”, jak moglibyśmy odczytać to z kart autobiografii, ale o pozytywną doniosłość Vaticanum II. Kardynał porównuje ostatni Sobór do Soboru Trydenckiego i Vaticanum I, stwierdzając, że jest on kontynuacją tych poprzednich, „będąc w swych rozważaniach wiernym najważniejszej i zasadniczej ich nauce”7. Ratzingerowska krytyka „ducha Soboru” jest jedynie zmianą interpretacji „dzieła Soboru”, nie zaś – jak chcieliby niektórzy „katolicy Ecclesia Dei” – krytyką Soboru. Kardynał z „modernistycznego jakobina” stał się „żyrondystą”. W dalszym ciągu popiera konsekwentnie „rewolucję w Kościele”, ale nie zgadza się na jej radykalny charakter, który postulują dzisiejsi moderniści.
Ręce precz od Vaticanum II
Kardynał Ratzinger zauważa katastrofalny stan Kościoła katolickiego po Soborze Watykańskim II, nazywając czasy posoborowe „niefortunnymi”, a nawet przytaczając mocne słowa Pawła VI, iż „autokrytyka przerodziła się w autodestrukcję”. Stwierdza jednak, że dokumentów i deklaracji Vaticanum II nie można „obciążać odpowiedzialnością za ewolucję posoborową”. Szkody poniesione przez Kościół spowodowane były przez „nieodpowiedzialne siły”, „naiwne w swym optymizmie”, oraz „rewolucję kulturalno-obyczajową średniego mieszczaństwa”, z czym nie można się zgodzić chociażby po lekturze pracy o. Wiltgena SVD8. Kardynał zdaje się zauważać dzisiejszy kryzys, na który są ślepi liczni hierarchowie, ale twierdzi, że można go wyleczyć poprzez akceptację „w całości” Soboru Watykańskiego II9. Odrzucić należy jedynie „pewne typy euforii posoborowej”, natomiast ponowne odczytanie „litery dokumentów” umożliwi „odtworzenie prawdziwego ducha Soboru”. Kardynał głęboko wierzy, że „szkody poniesione przez Kościół z winy późniejszych deformacji Soboru Watykańskiego II” można naprawić odczytując i reinterpretując sam sobór. Trucizna miałaby stać się zbawienną odtrutką... „Bronić dzisiaj prawdziwej Tradycji Kościoła oznacza bronić Soboru” – twierdzi kard. Ratzinger10. Realizm wymaga od chrześcijan zaakceptowania „znaków czasu”: należy odrzucić nierealną możliwość przekreślenia Vaticanum II11. Gdyby katolicyzm był tak konsekwentnie „realistyczny”, jak tego chce kard. Ratzinger, zapewne nigdy nie otrząsnąłby się z błędów ariańskich...
Poglądy Kardynała dotyczące Soboru wynikają z przyjętej przez niego wcześniej subiektywistycznej koncepcji Objawienia, w której dokonuje on rozdzielenia aktu Objawienia od obiektywnego wyniku Objawienia12. Przyjęcie tej absurdalnej filozoficznej spekulacji stoi w oczywistej sprzeczności ze słowami Chrystusa:
Tak wszelkie drzewo dobre rodzi owoce dobre, a złe drzewo rodzi owoce złe. Nie może drzewo dobre rodzić owoców złych, ani drzewo złe rodzić owoców dobrych. Wszelkie drzewo, które nie rodzi owocu dobrego, będzie wycięte i w ogień wrzucone. A przeto z owoców ich poznacie ich (Mt 7, 17–20).
Również w ten sposób należy odczytywać zauważane przez Kardynała fatalne skutki ostatniego „Soboru pastoralnego”, które niewątpliwie wynikają ze złych założeń, to znaczy liberalizmu i kolegializmu.
„Modernizm TAK, wypaczenia NIE”
Kard. Ratzinger jest traktowany jako konserwatysta najczęściej w związku ze swoim pozytywnym stosunkiem do Mszy św. trydenckiej. Stanowi to największe źródło nieporozumień. Niejednokrotnie kard. Ratzinger w swoich wypowiedziach posuwa się do ostrej krytyki posoborowej destrukcji Mszy, powodującej „wyłom w historii liturgii” o tragicznych następstwach. W autobiografii pisze o „burzeniu starożytnej budowli”, „przeciwstawianej tej, która uformowała się przez wieki historii”13. Nazywa NOM w swojej karykaturalnej formie „nieczytelnym lub nudnym z powodu umiłowania przerażającego banału i przeciętności”14. Wzywa do zaprzestania deprecjonowania Starej Mszy i otoczenia należnym jej szacunkiem w posoborowym Kościele15. Niemniej wypowiedzi Kardynała należy rozpatrywać w szerszym kontekście, który ujawnia konsekwentne stanowisko oparte na specyficznej „ratzingerowskiej” interpretacji Vaticanum II. Odpowiedzialnością za fatalny stan liturgii Kardynał obciąża za daleko posunięte posoborowe zmiany, oparte na błędnej interpretacji przyjętych na Soborze dokumentów. Kard. Ratzinger zwraca uwagę na rażący kontrast pomiędzy zaleceniami Soboru Watykańskiego II a ich późniejszą realizacją16. Intencje Soboru w subiektywnej opinii kard. Ratzingera były inne, opierały się na koncepcji rozwoju starej liturgii, nie zaś jej niszczeniu. Wypaczenia, zdaniem Kardynała, polegały na
przedstawianiu nowej konstrukcji, przeciwstawianej tej, która uformowała się przez wieki historii, że zabraniano używania starego i w pewien sposób sprawiano wrażenie, że liturgia nie jest już żywym procesem, lecz produktem specjalistycznej erudycji i jurysdykcyjnej kompetencji17.
Zdaniem kard. Ratzingera prawowierna liturgia „nigdy nie jest kompilacją wytworzoną według kryteriów pragmatycznych, związanych z różnymi ceremoniami, które można by kształtować na sposób pozytywistyczny i arbitralny – dzisiaj tak, a jutro inaczej”18. W liście do księży z miasta Linz Kardynał zwraca uwagę, że liturgia orientująca się na człowieka jest „w swoim rdzeniu schorzała”, a liturgia „stająca się własnym wyobrażeniem grupy” jest „karykaturą liturgii”. Nikt nie może liturgii tworzyć sam, „ani specjaliści, ani urzędy, ani celebrant, ani krąg liturgiczny”, ponieważ jest ona dawana przez „jedność całego Kościoła”19. Wszystkie te piękne słowa są prawdą, jednak w żaden sposób nie przystają one do stworzonego w konsekwencji Soboru Novus Ordo Missae, który został stworzony przy pomocy arbitralnej decyzji, z pogwałceniem tradycji liturgicznej Kościoła. Stworzono Nowa Mszę, stanowiącą kompilację obrządku katolickiego z żydowskimi modlitwami i anglikańską „mszą Cranmera”, zorientowaną na wspólnotowe przeżywanie posiłku wspominającego śmierć Zbawiciela... Pomimo pełnej świadomości, że za starą i nową koncepcją liturgiczną „kryją się różne koncepcje Kościoła, a zatem Boga i związku człowieka z Nim”20, Kardynał wychodzi z założenia, że nauczanie Soboru dotyczące liturgii pozostaje w ścisłej łączności z Tradycją Kościoła. Fakty jednak są takie, iż tzw. „msza normatywna” powstała nie jako „kukułcze jajo Soboru”, ale jako legalne dziecko Vaticanum II, postulującego, by „otworzyć drogę do uprawnionego postępu” i nadać liturgii „nową żywotność, stosownie do współczesnych warunków i potrzeb”21. Prawdą jest, że dokument soborowy Sacrosanctum Concilium należał do jednego z bardziej umiarkowanych, niemniej warto pamiętać, że ten sam dokument dał możliwość utworzenia Concilium ad exequendam Constitutionem de Sacra Liturgia (Komisji ds. Realizacji Soborowej Konstytucji o Liturgii), która pracując przy czynnym udziale „obserwatorów” protestanckich opracowała „nową mszę”, to znaczy dokonała destrukcji liturgii katolickiej22. Również w tym przypadku kard. Ratzinger widzi remedium w przylgnięciu do Vaticanum II, który należy traktować „nie jako wyłom, ale moment ewolucyjny”23. Negując soborowy dokument „dokonywalibyśmy gwałtu na posłuszeństwie względem Soboru!”24. Opowiadając się za akceptacją i tolerancją względem Mszy św. trydenckiej, widzi jej miejsce w „indultowych rezerwatach” dla niewielkich grup, korzystających z posoborowego pluralizmu liturgicznego. O powrocie do łaciny, do „Starej Mszy”, Kardynał nakazuje zapomnieć25. Nie ma mowy o należnym miejscu klasycznej liturgii rzymskiej, pozostała nostalgia i polityczne wyrachowanie...
Pragmatyk?
Dla licznych katolików kard. Józef Ratzinger jest osobą potrafiącą łączyć roztropność z bezkompromisowością – ale jak w istocie wygląda ta bezkompromisowość Kardynała?
Wizja Kościoła prezentowana przez Kardynała opiera się w dużym stopniu na posoborowym kolegializmie oraz przyjętych jeszcze przed Soborem Watykańskim II modernistycznych poglądach dotyczących ewolucji prawdy, które Kardynał streszcza w z pozoru niegroźnym zdaniu: „wiele z tego, co w dzisiejszych czasach nazywamy katolickim sposobem myślenia, nie ma ponadczasowego i niezmiennego charakteru”26. Osią ewolucjonizmu kard. Ratzingera jest sięgająca lat ’50 fascynacja XII-wiecznym heterodoksyjnym teologiem Joachimem z Fiore.
Ten pobożny i uczony zakonnik uważał, że z Pisma świętego można wywnioskować, iż dzieje świata ulegają ewolucji od silnego i surowego królestwa Ojca (Stary Testament) poprzez królestwo Syna (obecny Kościół) do trzeciego królestwa – „królestwa Ducha”, w którym spełnią się wreszcie obietnice proroków i rządzić będzie tylko wolność i miłość – pisze Kardynał27.
Nastanie „Kościoła Ducha” przyniesie pojednanie Wschodu z Zachodem, pojednanie żydów z chrześcijanami, prawdziwą wolność od Prawa28. Zdaniem Ratzingera warto propagować postać opata Joachima, ponieważ jego nowatorska konstrukcja historii ukazała Boga Trójjedynego „jako zasadę postępu w dziejach”, bowiem „historia stanowi posuwający się naprzód proces, w którym człowiek przyczynia się aktywnie do swego zbawienia”29. Oczywiście Kardynał nie przenosi czystej idei joachimiańskiej do swojej koncepcji ewolucjonistycznej, odrzucając trójfazowość historii na rzecz przyjęcia Trójcy Świętej za motor postępu dziejowego30. Zwolennikiem rehabilitacji Joachima z Fiore i rozpoczęcia przygotowań do jego beatyfikacji jest w Watykanie właśnie kard. Ratzinger.
W ten sposób rodzi się ratzingerowska koncepcja, którą moglibyśmy nazwać „Kościołem kroczącym”: dialektyczna koncepcja Kościoła takiego samego, a jednak innego związanego z „historyczną dynamiką Kościoła”. Kard. Ratzinger w pracy Kościół – Ekumenizm – Polityka wyjaśnia, co należy przez to rozumieć:
Kto (...) trzyma się uporczywie tylko tekstu Pisma św. lub form, jakie nadali Kościołowi jego Ojcowie, ten skazuje Chrystusa na wygnanie w przeszłość. (...) Rzeczywista tożsamość z praźródłem istnieje bowiem tylko wtedy, gdy istnieje jednocześnie żywa ciągłość zapewniająca rozwój, a przez to – trwanie30.
Ewolucjonizm kard. Ratzingera opiera się na subiektywistycznym pojęciu prawdy i zakłada, że Kościół, tak jak przechowywany przezeń depozyt Objawienia, zmienia się wraz z warunkami historycznymi32. Aby nie pozostawić czytelnikowi wątpliwości, warto rozpatrzyć stosunek Kardynała do np. prymatu papieskiego, za którego konserwatywnego obrońcę on uchodzi. Kardynał eksponuje historyczny aspekt prymatu Piotra, spychając na plan dalszy jego nadprzyrodzony charakter33. Prymat nie może być z tego powodu „nigdy całkowicie zrealizowany”34. Narzędziem zmian dawnego prymatu jest wyrosły z koncepcji międzywojennego ruchu liturgicznego, zakotwiczony w nowej liturgii i soborowej eklezjologii kolegializm. Według Kardynała jego znaczenie opiera się na doniosłej roli „odrytualizowanych i ukonkretnionych” wizyt ad limina oraz rosnącej roli decentralistycznych Konferencji Biskupów, przejmujących część kompetencji Watykanu35. W świecie demokracji i republikańskiego systemu świadomość historyczna domaga się zmiany prymatu Piotra.
„Konserwatywny zakamarek” Kardynała
Trudno jednoznacznie określić, czy kard. Ratzinger jest nostalgicznym konserwatystą przywiązanym do estetycznej formy przedsoborowego Kościoła, czy jedynie pragmatykiem o rozbudowanym „konserwatywnym zakamarku”. Analiza rozdziału poświęconego przyszłości Kościoła w wywiadzie-rzece, udzielonym niemieckiemu dziennikarzowi Piotrowi Seewaldowi, wskazuje raczej na tę drugą ewentualność. Odpowiadając na pytanie dotyczące przyszłości Kościoła przeżywającego kryzys, wypieranego przez liberalizm z życia społeczeństw na świecie, Kardynał wyraża przekonanie, że wymagana jest od Kościoła zdolność przystosowawcza do nowych czasów. Dzisiejsze czasy pokazują jednoznacznie, że odszedł w przeszłość ideał masowego Kościoła narodowego podporządkowanego papieżowi, natomiast model przyszłościowy jest oparty na wzorcu Kościoła-mniejszości.
Obecna sytuacja potwierdza zdanie Kardynała, jednak skomplikowana sytuacja dnia dzisiejszego i brak jasnych perspektyw nie powodują u Kardynała postulowania powrotu do zdrowej nauki katolickiej, ale utopijną „ucieczkę w przyszłość”. Ratzinger nie poszukuje inspiracji w gminach wczesnochrześcijańskich ani we wspólnotach katolickich istniejących w państwach protestanckich w wiekach przeszłych – inspiracji poszukuje natomiast w „Synagodze bogobojnych”, istniejącej w cesarstwie rzymskim i łączącej partykularyzm z „otwartością”35. Model ten jest bliski modelowi wypracowanemu przez Neokatechumenat i inne wspólnoty działające w posoborowym Kościele37:
To, co budzi nadzieję Kościoła powszechnego, a co płynie z samego kryzysu w Kościele świata zachodniego, to powstawanie nowych ruchów, przez nikogo nie projektowanych, spontanicznych, będących wyrazem żywotności samej wiary. Manifestuje się w nich, choć jeszcze w sposób przyciszony, coś w rodzaju Zielonych Świąt w Kościele
– twierdzi prefekt Kongregacji Nauki Wiary38. Według kard. Ratzingera z nowych ruchów wyłania się „nowe pokolenie Kościoła”, na które Kardynał patrzy z wielką nadzieją39. W Kościele, dzięki bogactwu wiary, jest „wiele mieszkań w jednym domostwie”. Można by rzec, że wśród pstrokatych pokoików pełnych charyzmatyków i salonu zajętego przez establishmentowych modernistów znajdzie się również jakiś „konserwatywny zakamarek”, jakieś ciepłe poddasze dla Opus Dei, czy zapomniana suterena dla Bractwa Św. Piotra. „Dynamiczna otwartość” jest, zdaniem kard. Ratzingera, skarbcem przyszłości40. Wizja Kardynała wpisuje się wyśmienicie w modernistyczne koncepcje „Kościoła pluralistycznego”, akceptującego heterodoksyjną odmienność różnych środowisk. Jest to koncepcja bliska demokratycznemu liberalizmowi, pojmująca rzeczywistość społeczną, czy polityczną – w tym przypadku Kościół – w kategoriach „supermarketu”, zaspakajającego materialne i duchowe potrzeby konsumentów. Akceptowany jest każdy, wyrażający zgodę na wpisanie siebie w taką rzeczywistość.
Ekumeniści wszystkich religii – łączcie się!
Z modernistyczną eklezjologią kard. Ratzingera w doskonały sposób korespondują jego poglądy dotyczące ekumenizmu. Również one zasadzają się na „ucieczce do przodu” (Kardynał pisze: „musimy iść do przodu”), kontynuują ewolucjonistyczny punkt widzenia, wedle którego apostolstwo przynależy do „Kościoła przeszłości”. Poprzez działalność ekumeniczną, rozumianą przez Kardynała często w sposób polityczny, Kościół katolicki „staje się na nowo”, ulega rozwojowi. Kard. Ratzinger wykłada swoje poglądy w następujący sposób:
Nie chodzi o przyłączenie – mamy nadzieję, że Nasz Pan wszędzie obudzi wiarę tak, iż dojdzie do połączenia i będzie jeden Kościół. Jako katolicy jesteśmy przekonani, że podstawową formę tego jednego Kościoła stanowi Kościół katolicki, ale że również ten Kościół będzie się dalej rozwijać, że pozwoli, by Nasz Pan go wychowywał i prowadził. W tym sensie można powiedzieć, że nie myślimy o jakimkolwiek modelu przyłączenia, lecz o dalszym rozwoju pod przewodnictwem Pana – który zna drogę41.
Kard. Ratzinger przyjmuje ekumeniczną tezę Oskara Cullmanna o jedności przez wielość, stwierdzając: „Również podzieleni możemy być jednym”42. Bolesna wielość, tragiczne herezje i schizmy mają być przezwyciężone nie tyle dzięki misyjności Kościoła, która poprzez działanie Ducha Świętego spowoduje odejście błądzących od ich błędów, ale poprzez utopijną wizję „pozbawiania rozłamu trucizny wrogości” (?!), oraz „wzajemną akceptację różnorodności”, która stanie się „tylko polaryzacją pozbawioną sprzeczności”43! Taki punkt widzenia wynika z postrzegania przez ekumenistów, w tym przez kard. Ratzingera, rozłamów religijnych nie w kategoriach grzechu, ale w kategoriach ludzkich wpisanych w kontekst historyczny, które nastąpiły za sprawą Bożego przyzwolenia44. Pomija się w tym przypadku współgrający z ludzką słabością element szatański – to tak, jakby pierwsi rodzice w raju zgrzeszyli przez swoją ludzką naturę za Bożym przyzwoleniem... Z tego powodu Kardynał akceptuje w pełni i popiera koncepcję „apostolstwa negocjacyjnego”, w którym „chodzi (...) o to, żeby innych wciąż na nowo odbierać jako innych i podchodzić do nich z poszanowaniem ich inności”45. Ta postawa powoduje pełną akceptację wszelkich przedsięwzięć ekumenicznych Watykanu, takich jak np. ostatnie spotkanie w Asyżu, po którym Kardynał w jednej ze swoich wypowiedzi usiłował uczynić św. Franciszka z Asyżu prekursorem ekumenicznego synkretyzmu46. Przyjęta koncepcja „apostolstwa negocjacyjnego” powoduje rezygnację z nawracania, Kardynał pisze o „nieuleganiu presji osiągnięcia sukcesu w postaci celu ostatecznego”46. Z tego wynika prosta konsekwencja, protestanci nie powinni nakłaniać katolików do interkomunii, katolicy nie powinni nakłaniać protestantów do uznania papiestwa48. Jest to ratzingerowska, bardziej umiarkowana wersja wypowiedzi abpa Nossola mówiąca o tym, że nie ważne, kto jest katolikiem, a kto protestantem – ważne jest, by być dobrym katolikiem i dobrym protestantem.
Kardynał Ratzinger w typowo naiwny dla ekumenistów sposób stwierdza:
Liczba mieszkańców Indii, którzy czczą i miłują Jezusa, jest ogromna, znacznie większa od liczby indyjskich chrześcijan – nawet jeśli Chrystus jest tam zaliczany do szeregu innych zbawicieli49.
„Konserwatywny modernista”?
Analiza wypowiedzi kard. Józefa Ratzingera ukazuje kogoś zgoła odmiennego od tego, który prezentowany jest przez media... Porównanie poglądów przewodniczącego Kongregacji Nauki Wiary z zasadami modernistów, przed którymi przestrzega papież św. Pius X, wskazuje na ich wyraźne podobieństwo. Zauważalny racjonalistyczny subiektywizm poglądów Kardynała, np. w interpretacji dokumentów Vaticanum II, utożsamianie Objawienia ze samoświadomością, pojmowanie Tradycji Kościoła jako „płynnej”, a Kościoła jako wspólnoty ewoluującej, tłumaczenie dziejów Kościoła przyczynami czysto naturalistycznymi i wynikający z tego ewolucjonizm w pojmowaniu jego działań – to tylko niektóre z modernistycznych poglądów, zawartych w pracach i wypowiedziach kardynała Ratzingera, a które Teodoryk von Hildebrand nazwał „niebezpieczeństwami naszej epoki”50. Przykładem dobrze ilustrującym ewolucjonistyczne podejście kard. Ratzingera do nauczania Kościoła jest jego opinia na temat możliwości uzyskania zbawienia przez osoby, które nie mogły otrzymać sakramentów. (Opinia ta jest sprzeczna z nieomylnym nauczaniem Kościoła dotyczącym grzechu pierworodnego i sakramentu chrztu i została potępiona przez papieża św. Piusa X51.) Według „konserwatywnego” teologa, dawna koncepcja miejsca nazywanego „limbusem” jest „niezbyt oświeconą nauką”, która w naszym wieku „stała się problematyczna”. Wedle niej dzieci, które z jakiś przyczyn nie otrzymały chrztu przed śmiercią – choć nie posiadały własnych grzechów, w związku z czym nie mogły zostać potępione – nie mogły także uzyskać łaski oglądania Boga ze względu na niezmazany chrztem grzech pierworodny. Dla kard. Ratzingera dawna koncepcja posiadała jedynie wymiar historyczny, broniła kiedyś konieczności jak najwcześniejszego chrztu, a dziś przestała mieć jakiekolwiek znaczenie, nie przystając do ducha dzisiejszych czasów, zawartych w pontyfikacie Jana Pawła II i nowym Katechizmie Kościoła Katolickiego52.
Kardynał Józef Ratzinger to człowiek o wielu twarzach: dla katolików Ecclesia Dei konserwatysta, dla charyzmatyków postępowiec, marzący o ewolucji Kościoła, dla modernistów nowoczesny teolog i zaangażowany naukowiec. Tradycjonaliści powinni pamiętać, że poza mile brzmiącymi wypowiedziami Kardynała nie uczynił on nic dla powrotu Tradycji. Warto przypomnieć, że w najbardziej krytycznym momencie w historii Bractwa Św. Piotra, kiedy ks. Bisiga zmuszono do rezygnacji z zajmowanego przezeń stanowiska przełożonego, a księży tego Bractwa zmuszono do birytualizmu i do zaakceptowania NOM, kard. Ratzinger nie uczynił nic, by ratować tradycjonalistyczną tożsamość Bractwa Św. Piotra53. Udał się na bliżej nieokreślone spotkanie. „Konserwatywny zakamarek” kard. Ratzingera, o którym z lubością rozprawia dziennikarzom, musi być bardzo mały... Ω
Przypisy
- ↑Ks. L. Balter SAC, Teolog i mąż stanu, [w:] kard. J. Ratzinger Kościół – ekumenizm – polityka, Poznań-Warszawa 1990, s. 7.
- ↑Zob. o. R. M. Wiltgen SVD, Ren wpada do Tybru. Historia Soboru Watykańskiego II, Poznań 2001, s. 73; kard. J. Ratzinger, Moje życie. Wspomnienia z lat 1927–1977, Częstochowa 1998, s. 100.
- ↑Zob. kard. J. Ratzinger, Moje..., s. 99–109, 113–117.
- ↑O. R. M. Wiltgen SVD, Ren..., s. 370–371.
- ↑Cyt. zaczerpnięty z omówienia autobiografii Ratzingera ks. W. Wiśniowskiego SSP; „Rzeczpospolita” 16 IV 2002, s. A2 w notatce zamieszcza zbliżony pogląd: „Dzisiaj uważany za konserwatystę, w czasach Soboru Watykańskiego II wspierał radami grupę kardynałów, która nadała kształt wielu soborowym dokumentom, wówczas uważanym za rewolucyjne”.
- ↑Raport o stanie wiary. Z ks. kard. Josephem Ratzingerem rozmawia Vittorio Messori. Kraków-Warszawa 1986, s. 15.
- ↑Ibid., s. 24.
- ↑Ibid., s. 25–26.
- ↑Ibid., s. 28-29.
- ↑Ibid., s. 26.
- ↑Ibid., s. 33.
- ↑Więcej na ten temat w artykule Kard. Józef Ratzinger – bard Soboru, s. 8 w tym numerze Zawsze wierni.
- ↑Kard. J. Ratzinger, Moje..., s. 132.
- ↑Raport..., s. 105.
- ↑Ibid., s. 106–107; Bóg i świat. Z kardynałem Josephem Ratzingerem rozmawia Peter Seewald. Kraków 2001, s. 383.
- ↑Raport..., s. 105-106.
- ↑Moje..., s. 132.
- ↑Kard. J. Ratzinger, Rozproszyć obawy przed dawną liturgią. Wykład wygłoszony w Rzymie w dniu 24 X 1998 do uczestników pielgrzymki z okazji dziesięciolecia motu proprio „Ecclesia Dei”, „Christianitas” nr 1–2/1999, s. 16.
- ↑Wszystkie cytaty za: kard. J. Ratzinger, Liturgia jako „Opus Dei” – zadanie na dziś. List do kręgu księży z miasta Linz, „Nova et Vetera” nr 1–2/1998, s. 228–229.
- ↑Kard. J. Ratzinger, Raport..., s. 103.
- ↑Konstytucja o Liturgii św. „Sacrosanctum concilium”, Wstęp, 4; Rozdz. I, III, 23. Zob. rozdz. II pt. Misterium Eucharystii, 49–51 [w:] Sobór Watykański II. Konstytucje, dekrety, deklaracje, wyd. III. Poznań b.r.w.
- ↑Ibid., rozdz. I, V, 43–45.
- ↑Kard. J. Ratzinger, Moje..., s. 133; Ewolucja Vaticanum II postępuje dalej, „konserwatywny” kardynał w swojej książce z końca lat ’80 przychyla się do wprowadzenia związanych z liturgią zmian w szafowaniu Najświętszym Sakramentem, popierając postulat Cullmanna wprowadzenia „kolekty ekumenicznej” zapożyczonej z prawosławia, która „znosi cierń inności” dla tych, którzy nie mogą przyjąć Ciała i Krwi Pańskiej. Zob. Kard. J. Ratzinger, Kościół..., s. 193; za tym idzie akceptacja („określone warunki dopuszczenia”) w pewnych przypadkach Sakramentu Ołtarza dla osób rozwiedzionych, które „zawarły nowy związek małżeński”. Zob. Bóg..., s. 379; Kardynał nie widzi również nic złego w przyjmowaniu Komunii na rękę: „Nie chciałbym tu być małostkowy. Obie formy występowały już we wczesnym Kościele. Pełne szacunku przyjęcie Komunii na rękę uważam za dopuszczalną formę”. Bóg..., s. 378.
- ↑Kard. J. Ratzinger, Rozproszyć..., s. 16.
- ↑Bóg..., s. 384.
- ↑Ibid., s. 324.
- ↑Kard. J. Ratzinger, Moje..., s. 87–88.
- ↑Bóg..., s. 334–335.
- ↑Kard. J. Ratzinger, Kościół..., s. 283.
- ↑Bóg..., s. 334–335.
- ↑Kard. J. Ratzinger, Kościół..., s. 16.
- ↑Więcej na ten temat w artykule Kard. Józef Ratzinger – bard Soboru, s. 10 w tym numerze Zawsze wierni.
- ↑„Naturalnie sposób sprawowania urzędu papieskiego może się zmieniać”; „Twierdzę wręcz, że prymat Rzymu mógł się wykształcić jedynie dlatego, że za Konstantyna ośrodek cesarstwa przesunął się w kierunku Bizancjum”. Bóg..., s. 352–353.
- ↑Kard. J. Ratzinger, Kościół..., s. 47.
- ↑Bóg..., s. 353–356.
- ↑Bóg..., s. 407.
- ↑Ibid., s. 408.
- ↑Kard. J. Ratzinger, Raport..., s. 36. Kardynał wymienia prócz Neokatechumenatu również Cursillos, Focolari, Comunione e Liberazione oraz ruch charyzmatyczny. Zob. również Bóg..., s. 419-420.
- ↑Kard. J. Ratzinger, Raport..., s. 37.
- ↑Bóg..., s. 419.
- ↑Ibid., s. 416–417.
- ↑Kard. J. Ratzinger, Kościół..., s. 193.
- ↑Ibid., s. 191, 192.
- ↑Ibid., s. 192. „Oznacza to jednak, że jeśli nawet rozdarcia, rozłamy są przede wszystkim dziełem człowieka i jego winą, to istnieje w nich przecież wymiar zrządzenia boskiego. Dlatego też możemy się z nimi uporać (przez pokutę i nawrócenie się) tylko do pewnego punktu – o tym wszakże, kiedy to rozdarcie nie będzie nam już potrzebne i odpadnie ów mus, zadecyduje sam Bóg, który sądzi i przebacza”. Kard. Ratzinger przyjmuje również ten punkt widzenia względem żydów, odrzucając tezę o utracie wybraństwa przez żydów winnych śmierci Chrystusa. Ratzinger popiera tezę o pozytywnej misji żydów po śmierci Zbawiciela. Zob. Bóg..., s. 135–137.
- ↑Kard. J. Ratzinger, Kościół..., s. 193.
- ↑Zob. ks. K. Stehlin, Franciszkanie krytykują kardynała Ratzingera [w:] Zawsze wierni nr 3/2002 (46), s. 81.
- ↑Kard. J. Ratzinger, Kościół..., s. 193.
- ↑Ibid., s. 193–194. Kardynał popiera w myśl swoich koncepcji wzajemne zbliżanie, zacieranie różnic, poszukiwanie kręgów jedności. Z tego powodu jest gorącym zwolennikiem podpisanej w październiku 1999 roku katolicko-protestanckiej deklaracji o usprawiedliwieniu. Zob. Kard. Ratzinger z uznaniem o „Wspólnej Deklaracji” [w:] Zawsze wierni nr 30/1999, s. 116; Bóg..., s. 416. Prawdopodobnie z powodów ekumenicznych kardynał Ratzinger, z lubością odwołujący się do czci Matki Boskiej, neguje potrzebę ogłoszenia dogmatu maryjnego o Matce Boskiej Współodkupicielce: „Jako Kongregacja Nauki Wiary odpowiadamy w tej sprawie, że inne tytuły Maryi lepiej wyrażają jej znaczenie, podczas gdy formuła «Współodkupicielka» mocno odbiega od języka Biblii i Ojców Kościoła, przez co rodzi nieporozumienia”. Bóg..., s. 281. Warto w tym miejscu przypomnieć, że kard. Ratzinger w czasie Soboru Watykańskiego II był współautorem notatki wzywającej do odrzucenia dokumentu O Najświętszej Maryi Pannie, Matce Kościoła. Czytamy w notatce: „Może spowodować niewyobrażalną szkodę z ekumenicznego punktu widzenia, zarówno wobec Kościołów Wschodnich jak i protestantów”. Zob. o. R. M. Wiltgen SVD, Ren..., s. 113.
- ↑Bóg..., s. 347.
- ↑Por. św. Pius X, Pascendi Dominici gregis (racjonalistyczny subiektywizm) I, 12; (równoznaczność samouświadomienia i Objawienia) I, 8; (Tradycja jako przekazywanie doświadczenia religijnego) I, 17; (Kościół ewoluujący) I, 27; I, 43; (tłumaczenie dziejów Kościoła immanencją życiową) I, 42. Zob. D. von Hildebrand, Koń trojański w mieście Boga, Warszawa 2000, s. 71–88.
- ↑Zob. XVI synod w Kartaginie (418 r.), kan. 2.; Sobór Trydencki (V sesja i sesja VII) (1546, 1547), kan. 4, kan. 12–14.; List Innocentego III do arcybiskupa w Arles (1201); Wyznanie wiary przedłożone waldensom (1208); dekret Św. Officium Lamentabili (1907) [w:] Breviarium Fidei. Wybór doktrynalnych wypowiedzi Kościoła, Poznań 2000, V, 41; V, 49; VII, 251–253; VII, 237; VII, 239; VII, 255.
- ↑Zob. Bóg..., s. 370. Podobnej ekwilibrystyki Kardynał dokonuje odnośnie do sakramentu ostatniego namaszczenia, próbując nadać mu nowe, „nowocześniejsze” znaczenie. Ibid., s. 398–399.
- ↑Zob. T. Kubiak, Rzym dzieli Bractwo Św. Piotra [w:] Zawsze wierni nr 30/1999, s. 57.