Nowy różaniec
cz. II: Różaniec ekumenicznie przeorientowany
Spadkobiercy Bugniniego po czterdziestu latach dobrali się w końcu do różańca. Wraz z opublikowaniem encykliki «Rosarium Virginis Mariae» tradycyjna forma różańca, kanonizowana przez św. Piusa V w bulli «Consueverunt», została obalona.
W odpowiedzi na wymogi ekumenizmu, o którym katolicy nic słyszeli przez 1962 lata przez Vaticanum II, Rosarium Virginis Mariae (dalej RVM) podejmuje kwestię „zastrzeżeń wobec różańca”. Wedle RVM, „być może są jeszcze tacy, którzy żywią obawę, że różaniec może okazać się mało ekumeniczny ze względu na swój wyraźnie maryjny charakter”. Innymi słowy, różaniec postrzegany jest jako nieekumeniczny, ponieważ jest maryjny. Cóż za wyznanie! Potwierdza to pośrednio tezę o ewidentnie antymaryjnym charakterze ekumenizmu. Tłumaczy też, dlaczego nigdzie w RVM nie napotykamy wzmianki o roli Matki Bożej jako Pośredniczki wszelkich łask i dlaczego ta wybitnie katolicka doktryna ignorowana jest od czasu II Soboru Watykańskiego.
Jak już pisałem, pomimo że RVM zawiera wiele pochwał pod adresem Maryi i Jej różańca, żadna z tych pochwał nie odnosi się do kluczowych elementów tradycyjnego nauczania o tym nabożeństwie, o których pisał wielokrotnie Leon XIII. Chociaż RVM wychwala Leona XIII jako „papieża różańca”, nie przedstawia jednak jego nauczania, poza krótkim wspomnieniem jego zalecenia odmawiania różańca, jako środka do walki „ze złem toczącym społeczeństwo”. Przypomnijmy więc te prawdy, których nauczał Leon XIII i wielu żyjących wcześniej papieży, cytowanych w jego encyklikach:
- Różaniec (w swej tradycyjnej postaci, jako 150 Zdrowaś Maryjo odpowiadających 150 psalmom) został Kościołowi przekazany przez św. Dominika, który z kolei został pouczony o tym nabożeństwie przez samą Matkę Bożą.
- Różaniec jest środkiem służącym do walki duchowej przeciwko herezji i wrogom Kościoła oraz do uśmierzania gniewu Bożego.
- Różaniec zawdzięcza swą skuteczność nadzwyczajnemu statusowi Matki Bożej jako Pośredniczki wszelkich łask. Z tego powodu jest Ona wywyższona w niebie ponad wszystkich aniołów i świętych pod względem władzy danej Jej przez Boga.
W zgodzie z ekumenicznym trendem RVM napomyka jedynie niejasno o władzy Matki Bożej jako Pośredniczki wszelkich łask, pisząc, że „Jest Ona «wszechmocna z łaski», jak – używając śmiałego wyrażenia, które należy właściwie rozumieć – określił to bł. Bartłomiej Longo w swej Suplice do Królowej różańca świętego. To przekonanie, począwszy od Ewangelii, umacniało się w ludzie chrześcijańskim na drodze doświadczenia”. Jednomyślne świadectwo świętych, doktorów Kościoła i Magisterium niemal XX wieków zignorowano i zastąpiono jednym „śmiałym wyrażeniem” nieznanego maltańskiego księdza, którego Jan Paweł II beatyfikował w 1980 roku. Twierdzi się ponadto, że to „śmiałe wyrażenie” oddaje jedynie „przekonanie” zakorzenione w „ludzie chrześcijańskim na drodze doświadczenia”, bez najmniejszego odniesienia do stałego nauczania Kościoła w tej kwestii, prezentowanego m.in. tak jasno przez Leona XIII. RVM stwierdza dalej, że to „śmiałe wyrażenie” musi być „właściwie rozumiane”, jednak owej „właściwej” interpretacji nie podaje. W żadnym przypadku „śmiałe wyrażenie” Bartłomieja Longo nie jest tak „śmiałe”, jak nauczanie Magisterium stwierdzające, że jedynie Najświętsza Maryja Panna cieszy się wyjątkowym i wzniosłym statusem Pośredniczki wszelkich łask – które to nauczanie RVM całkowicie ignoruje.
W pierwszej części tej analizy stwierdziłem, że doktryna o Matce Bożej jako Pośredniczce wszelkich łask jest pomijana ze względu na antymaryjne tendencje ekumenizmu. Jak się to już stało zwyczajem, sami przedstawiciele Watykanu dostarczają argumentów potwierdzających podejrzenia tradycjonalistów. W tym przypadku neokatolicka agencja informacyjna Zenit.org przytoczyła (21 października 2002) uwagi ks. Stefana de Fiores, reprezentanta „odnowionej mariologii” i członka Międzynarodowego Papieskiego Uniwersytetu Maryjnego, „doradzającego papieżowi we wszystkich kwestiach teologicznych odnoszących się do osoby Maryi”. Odnosząc się szczególnie do roli Matki Bożej jako Współodkupicielki, ks. De Fiores stwierdził:
Z soborowego i ekumenicznego punktu widzenia nie jest z pewnością aktualnie właściwe ogłoszenie tego dogmatu. Odłączeni bracia, protestanci i prawosławni, czynili nam wyrzuty, że nie konsultowaliśmy się z nimi odnośnie do ostatnich dogmatów maryjnych. Dlatego, jak myślę, ogłoszenie dogmatu tego rodzaju musiałoby obejmować ich udział.
Tak więc, dzięki ekumenizmowi, Magisterium Kościoła zmuszone jest do konsultowania się z obiektywnymi heretykami i schizmatykami i naradzania się z nimi przed ogłoszeniem dogmatu maryjnego! Ks. de Fiores otwarcie stwierdza, że jest to wynik przyjęcia „soborowego i ekumenicznego punktu widzenia”, najwyraźniej odmiennego od stanowiska katolickiego. W ten sposób członek administracji watykańskiej stwierdza jasno, że Vaticanum II i ekumenizm stoją na przeszkodzie oddaniu Matce Bożej tego, co się Jej należy. Jednak RVM opisuje Vaticanum II jako „wielką łaskę daną przez Ducha Świętego Kościołowi w naszych czasach”. Czy owocem tej „wielkiej łaski” jest również niechęć do obrony dogmatu maryjnego bez oglądania się na niekatolików? Jak mogłaby Maryja, Pośredniczka wszelkich łask, wyjednać Kościołowi łaskę, czyniącą Kościół zakładnikiem dysydentów teologicznych co do prawdy o Jej wzniosłym statusie? Wyznanie ks. De Fiores jest jedynie kolejnym dowodem na poparcie wniosku, że zarówno sobór jak i ekumenizm są nierozważnymi eksperymentami, których destrukcyjne skutki muszą zostać naprawione dla dobra Kościoła i świata – oraz dla oddania właściwej czci Najświętszej Maryi Pannie.
Pomijając doktrynę o wszechpośrednictwie Matki Bożej, RVM stwierdza:
Kościół zawsze uznawał szczególną skuteczność tej modlitwy, powierzając jej wspólnemu odmawianiu, stałemu jej praktykowaniu, najtrudniejsze sprawy. W chwilach, gdy samo chrześcijaństwo było zagrożone, mocy tej właśnie modlitwy przypisywano ocalenie przed niebezpieczeństwem, a Matkę Bożą różańcową czczono jako Tę, która wyjednywała wybawienie.
Jednak to niejasne odniesienie do niesprecyzowanych „zagrożeń” wobec „chrześcijaństwa” w nieokreślonym czasie, nie wskazuje na cudowne skutki różańca w powstrzymywaniu ataków niewiernych i heretyków, którzy występowali przeciwko Kościołowi katolickiemu i katolickiemu porządkowi społecznemu, czyli Christianitas. (Jak już pisałem, słowo „katolicki” nie pojawia się w ogóle RVM, poza odsyłaczem do Katechizmu Kościoła katolickiego). Czytając RVM, nie sposób domyślić się np., że różaniec był bronią pozwalającą pokonać muzułmanów pod Lepanto za pontyfikatu św. Piusa V, albo że doprowadził do, po ludzku niewytłumaczalnego, opuszczenia przez Sowietów Austrii w roku 1955. W istocie RVM nie wspomina nawet o św. Piusie V, pomimo że był on świętym papieżem, który kanonizował tradycyjną formę różańca w liście apostolskim Consueverunt Romani Pontifices, o którym RVM również nic nie mówi. Jednak, zaledwie 28 lat temu, nie kto inny jak Paweł VI cytował obszernie encyklikę Consueverunt, wskazując, że św. Pius V „autorytatywnie nauczał” o tych elementach – elementach, które RVM obecnie zmienia, po raz pierwszy od czasu nadprzyrodzonych początków tego nabożeństwa.
Czyniąc jedynie niejasną uwagę o roli różańca jako danej nam w sposób nadprzyrodzony broni przeciw wrogom Kościoła, RVM przedstawia go zgodnie z posoborowym wymaganiem ekumenicznym, domagającym się usunięcia z nauczania Kościoła wszystkiego, co mogłoby razić niekatolików: „Dziś skuteczności tej modlitwy zawierzam – jak o tym wspomniałem na początku – sprawę pokoju w świecie i sprawę rodziny”. Światowy pokój i jedność rodziny są jedynymi celami różańca, o których wspomina RVM, pomimo że encyklika ta ogłasza rok 2003 rokiem różańca. Pokój światowy i jedność rodziny są z pewnością same w sobie chwalebnymi celami, dlaczego jednak katolicy nie są wzywani do modlitwy różańcowej o pomyślność Kościoła katolickiego, powrót dysydentów do jedności katolickiej (jest to szczególna intencja różańcowa zalecana przez Leona XIII w encyklice Adiutricem) i o zbawienie dusz podczas największego w historii kryzysu duchowego? Dlaczego nie czyni się nawet najmniejszej wzmianki o tym, że różaniec powinien być odmawiany w intencji nawrócenia grzeszników i jako wynagrodzenie za zniewagi wyrządzone Bogu, jak o to prosiła Matka Boża w Fatimie, której objawienia RVM spycha do przypisu 11 o objawieniach prywatnych? Czy Kościół nie potrzebuje już obrony? Czy nie ma już żadnych dysydentów, którzy muszą do niego wrócić, nie ma już grzeszników, którzy muszą się nawrócić, ani dusz, które mogłyby zostać uratowane dzięki łaskom wyproszonym przez różaniec? Czy Bóg nie jest już obrażany? Dlaczego w czasach, gdy ogólny stan moralności jest znaczenie gorszy, niż w roku 1917, duchowni epoki posoborowej nie podzielają już duchowych trosk Matki Bożej z Fatimy?
Zamiast wzywać do wznowienia odmawiania różańca jako potężnego środka przynoszącego nawrócenie, RVM zauważa zagadkowo, że: „różaniec na nowo odkryty we właściwy sposób jest pomocą, a bynajmniej nie przeszkodą dla ekumenizmu!”. Co to oznacza? Otóż według RVM różaniec „nie jest przeszkodą dla ekumenizmu”, jeśli – powtarzam: jeśli – jest „na nowo odkryty we właściwy sposób”. W sposób oczywisty mamy przez to rozumieć, że gdyby różaniec nie był „odkryty we właściwy sposób”, byłby wówczas „przeszkodą” dla ekumenizmu. Jedynym logicznym wnioskiem, jeśli przypisywać słowom ich właściwe znaczenie, jest, że nabożeństwo różańcowe, rozumiane w sposób tradycyjny i tak praktykowane, w jakiś niewyjaśniony sposób byłoby przeszkodą dla ekumenizmu. W przeciwnym razie RVM wzywałby raczej do odkrywania modlitwy różańcowej, niż do jej „właściwego” odkrywania. Zatem RVM ma za zadanie zainaugurować ekumeniczne – a więc właściwe – ożywienie modlitwy różańcowej. Zobaczymy niebawem, w jaki sposób to „ożywienie” o które, podobnie jak o nową Mszę, wierni nigdy nie prosili – będzie dokonywane.
I jeszcze jeden znaczący ustęp: RVM informuje nas, że istnieje pilna potrzeba „stawienia czoła pewnemu kryzysowi tej modlitwy, której w obecnym kontekście historycznym i teologicznym zagraża niesłuszne pomniejszanie jej wartości”. Dopiero po Vaticanum II usłyszeliśmy o „teologicznym kontekście” mogącym pomniejszyć wartość różańca. Czym jednak jest dokładnie ów „obecny kontekst teologiczny”? RVM nie twierdzi wprost, że „obecny kontekst teologiczny” jest jakąś powszechną, antymaryjną herezją, jak to było w przypadku nestorianizmu. Ustęp ten może się więc odnosić jedynie do poglądów dominujących wśród posoborowych duchownych, którzy są wiernymi wykonawcami Vaticanum II. Jednym słowem: „obecnym kontekstem teologicznym” jest ekumenizm, którego antymaryjne tendencje uwidaczniają się tu w sposób pośredni.
W „obecnym kontekście teologicznym” sam papież jawi się niemal jako apologeta różańca. Jak stwierdza w RVM: „Dwadzieścia cztery lata temu, 29 października 1978 roku, zaledwie w dwa tygodnie po wyborze na Stolicę Piotrową, tak mówiłem, niejako otwierając swe serce: różaniec «to modlitwa, którą bardzo ukochałem»”. Po raz pierwszy chyba Wikariusz Chrystusa wyraża swe przywiązanie do różańca raczej jako do „ukochanej modlitwy”, niż do jednego z fundamentów życia duchowego katolików. Czegoś takiego nie można było usłyszeć przed II Soborem Watykańskim. Właśnie tego typu stwierdzenia, płynące nieprzerwanie z Watykanu, utwierdzają wiernych w przekonaniu o całkowitej i bezprzykładnej zmianie orientacji Kościoła. To tak, jakby Kościół – jak jakieś ciało planetarne – został wyrzucony przez katastrofę kosmiczną ze swej orbity, ale nikt sprawujący władzę nie chciałby uznać, że w wyniku tego klimat zmienił się w sposób drastyczny.
I tak, chociaż RVM wychwala nabożeństwo różańcowe, w sprytny sposób wprowadza subtelną reorientację różańca, mającą doprowadzić do jego „właściwego ożywienia”, harmonizującego z „obecnym kontekstem teologicznym” w taki sposób, by nie stanowił już „przeszkody dla ekumenizmu”. Jedynie to usiłowanie wyjaśnić może systematyczne pomijanie przez RVM wszelkich „nieekumenicznych” aspektów przedsoborowego nauczania Kościoła na temat różańca. Nawet wychwalając różaniec, RVM nagina go do obecnego programu ekumenicznego i idei panreligijnego braterstwa, mającego zastąpić chrześcijański ład społeczny. Dlatego właśnie „w obecnym kontekście teologicznym” Kościół „dialoguje” dziś z tymi, których niegdyś traktował jako heretyków i niewiernych, zagrożonych wiecznym potępieniem, o ile się do niego nie nawrócą. Zamiast walczyć o społeczne panowanie Chrystusa, biurokraci watykańscy uganiają się obecnie za mrzonką „cywilizacji miłości”, realizowaną przy uzyciu takich środków jak Światowe Dni Modlitw o Pokój w Asyżu. Nie jest przypadkiem, że „modlitwy o pokój” w Asyżu nigdy nie obejmują różańca – pomimo że, co dziwne, RVM stwierdza, iż „różaniec jest ze swej natury modlitwą o pokój”. Jednak podczas spotkań w Asyżu nigdy nie wspominano o Matce Bożej, aby nie obrazić przedstawicieli protestantów. Ekumeniczna tendencja do unikania tego, co zbyt wyraźnie katolickie, jest również powodem, dla którego RVM nie zawiera żadnej wzmianki, że różaniec powinien być odmawiany w intencji wybawienia Kościoła katolickiego od jego wrogów i o nawrócenie niekatolików na prawdziwą religię. A przecież właśnie w tym celu Matka Boża pozostawiła różaniec swemu Kościołowi, jako „najskuteczniejszą broń” i „środki zmuszające wrogów do ucieczki i poskramiające ich zuchwałość oraz szaloną bezbożność” (Leon XIII, Supremi apostolatus officio).
Jak pisał papież Leon w swej encyklice Adiutricem:
Rozważanie tajemnic różańca, powtarzane często w duchu wiary, z całą pewnością raduje najczulszą z matek i pobudza Ją do okazania litości swym dzieciom. Z tego powodu mówimy, że różaniec jest najskuteczniejszą modlitwą, przez którą możemy bronić sprawy odłączonych braci. Łaskawe wysłuchiwanie [próśb] przynależy do Jej urzędu, jako naszej duchowej Matki. Maryja nie zrodziłaby – ani nie mogłaby zrodzić – tych, którzy należą do Chrystusa, gdyby nie byli zjednoczeni w jednej wierze i miłości, gdyż „Czy Chrystus może być podzielony?”. Wszyscy muszą żyć życiem Chrystusa w organicznej jedności, „by przynosić prawdziwy owoc Bogu” w jednym i tym samym ciele. Każdy jednak z rzeszy tych, których nieszczęśliwe wydarzenia oderwały od tej jedności, musi narodzić się ponownie w Chrystusie z tej samej Matki, którą Bóg obdarzył niesłabnącą miłością do rodzenia ludu świętego. (...) Niech Bóg da, by nie lekceważyli żarliwego pragnienia ich litościwej Matki, ale przeciwnie, odpowiadali, jako ludzie dobrej woli, na troskę o ich wieczne zbawienie.
Oto głos wiecznego Rzymu, bez obaw głoszącego protestantom i prawosławnym, że Kościół prosi Maryję o ich ponowne narodzenie w Chrystusie dzięki ich powrotowi do katolickiej jedności, że nie wolno im odrzucać Jej wezwania, jeśli chcą osiągnąć zbawienie. Fakt, że te słowa Leona XIII są przez obecnych biurokratów watykańskich uznane za nietolerancyjne, mówi nam wszystko o powadze obecnego kryzysu w Kościele.
Trzeba również zauważyć, że zgodnie z posoborową reorientacją różańca, RVM zawiera liczne, bardzo osobliwe określenia tego nabożeństwa, równie bezprecedensowe, co cała reszta posoborowych nowinek. Tak więc np. RVM informuje nas, że różaniec „nadaje rytm ludzkiemu życiu”, że „kto podejmuje kontemplację Chrystusa, rozważając etapy Jego życia, musi pojąć w Nim również «prawdę o człowieku»”, że „każda tajemnica różańca, stając się przedmiotem dobrej medytacji, rzuca światło na misterium człowieka”. Jaką wartość duchową ma mieć to wprowadzanie antropocentryzmu do różańca? RVM nie wyjaśnia nam tego. O cokolwiek by jednak chodziło, byłaby to absolutna nowość, nieznana do czasu obecnego pontyfikatu.
Zakres innowacji
W tym miejscu dochodzimy do poszczególnych innowacji wprowadzanych przez RVM. Po pierwsze, by uprzedzić oklepane zastrzeżenie – nikt nie podaje w wątpliwość, że papież ma prawo zmienić formę różańca, jednak sama jego władza w tym zakresie nie jest żadnym argumentem. W proponowanych nowych tajemnicach nie ma też niczego, co mogłoby budzić zastrzeżenia natury teologicznej. Trzeba w tym miejscu zwrócić uwagę na pewien problem: wydaje się, że jest nie pięć, a sześć nowych tajemnic, ponieważ tajemnica piąta: „Ustanowienie Eucharystii jako sakramentalnego wyrazu misterium paschalnego” – obejmuje właściwie dwie różne tajemnice.
Z drugiej strony, być może jest jednak tylko pięć nowych tajemnic, gdyż tajemnica trzecia: „Głoszenie królestwa Bożego i wzywanie do nawrócenia” nie wydaje się w ogóle tajemnicą w ścisłym tego słowa znaczeniu, ponieważ głoszenie wiary przez Zbawiciela nie może być tajemnicą wiary. To treści głoszone w Ewangelii zawierają tajemnice wiary – w tym przypadku, tajemnicę królestwa Bożego – a nie akt jej głoszenia. Jak słusznie zauważył już prof. R. Amerio, dokumentom watykańskim ogłaszanym po soborze brak jest klasycznej tomistycznej precyzji. W każdym razie „głoszenie królestwa Bożego i wzywanie do nawrócenia” wydaje się nazbyt szerokim przedmiotem do medytacji podczas różańca, w porównaniu z tajemnicami np. „Biczowania” czy „Wniebowstąpienia”. Na czym dokładnie mają skupić się wierni, kontemplując tę tajemnicę podczas odmawiania dziesiątki Zdrowaś Maryjo?
Zaprawdę, zarówno trzecia jak i piąta z tajemnic światła są zbyt obszerne i obie wyrażają więcej niż jedną myśl, brak im więc konkretnego centralnego punktu do medytacji. Tradycyjne tajemnice różańcowe można łatwo przywołać w pamięci przez jeden z obrazków, jakie widzimy w tradycyjnych książkach służących jako pomoc w medytacji różańcowej. Nie przychodzi mi jednak do głowy żaden obraz, który oddawałby „głoszenie królestwa Bożego i wzywanie do nawrócenia” albo „ustanowienie Eucharystii, jako sakramentalnego wyrazu misterium paschalnego”. Wyobraźmy sobie, jak nieporęczne będzie ogłaszanie tych tajemnic podczas odmawiania różańca. Wyobraźcie sobie miłą panią z parafialnej róży ogłaszającą: „Piątą tajemnicą światła jest ustanowienie Eucharystii, jako sakramentalnego wyrazu misterium paschalnego”. Ciekawe, czy architekci nowego różańca rzeczywiście spróbowali odmówić go, zanim zarekomendowali go Kościołowi.
Zastanówmy się teraz nad twierdzeniem, że innowacje RVM są „opcjonalne” i tradycjonaliści nie mają powodu się niepokoić. RVM sugeruje co prawda, że nowe tajemnice różańca są „proponowanym dodatkiem do tradycyjnego wzoru” i mają być „pozostawione swobodnemu wyborowi jednostek i wspólnot”. Jednak odczytując RVM jako całość, widzimy wyraźnie, że wolność ta oznaczać ma jedynie tolerancję wobec odejścia od zasady, która ma stać się bardzo szybko normą.
Po pierwsze, RVM nie przedstawia nowych tajemnic jako opcjonalnych tematów do medytacji. „Proponuje” raczej, by „tajemnice światła” zostały „włączone” w tradycyjny cykl różańcowy w czwartki. Chodzi tu w sposób oczywisty o to, by raz włączone – jak się to z pewnością stanie – stały się nową powszechną normą (przynajmniej de facto). Ponadto RVM zawiera rozważania nad tajemnicami różańca, włączając w to tajemnice światła, traktując je jako integralną część nabożeństwa.
Wiemy aż nazbyt dobrze, że w Novus Ordo opcje są czymś obowiązkowym, podczas gdy tradycje – jeśli nie są całkowicie zakazane – stają się opcjami. Posiadam informacje z wiarygodnego źródła, że członkowie Opus Dei zaczęli rozważać „tajemnice światła” już w pierwszy czwartek po ogłoszeniu RVM, tj. w ciągu 24 godzin! Bez wątpienia członkom Opus Dei zakazano już przynajmniej de facto trzymania się tradycyjnego cyklu różańca w czwartki i soboty. Możemy być pewni, że reszta neokatolickiego establishmentu przyjmie nowy różaniec, tak jak przyjęła nową Mszę i ministrantki. Neokatolickie wydawnictwa z pewnością nie oprą się pokusie wydrukowania nowych książek o różańcu z dwudziestoma tajemnicami i nowym kalendarzem różańcowym. W ten sposób nie minie wiele czasu, a „wolność” w kontynuowaniu tradycyjnej formy różańca traktowana będzie jako „integryzm”. Neokatolicy zapewniać będą swych zwolenników, że tylko „integryści” upierają się przy odmawianiu różańca w tradycyjnej formie kanonizowanej przez św. Piusa V, potwierdzonej przez Matkę Bożą w Fatimie i bronionej przed zmianą przez „nikczemnego integrystę” Pawła VI.
Póki co, nawet świeckie źródła traktują proponowaną innowację tak, jakby została już wyryta w kamieniu. Jak zauważa internetowa encyklopedia Wikipedia:
różaniec był tradycyjnie „poświęcony” jednej z trzech serii tajemnic odmawianych po kolei: tajemnic radosnych, tajemnic bolesnych i tajemnic chwalebnych. Poprzez bezprecedensowe zerwanie z tradycją papież Jan Paweł II w swej encyklice Rosarium Virginis Mariae (październik 2002) wprowadził czwartą serię, nazwaną tajemnicami światła. cdn.
Dokończenie w kolejnym numerze Zawsze wierni. Tekst za: Christopher A. Ferrara, The New Rosary, The Remnant Press 2005. Przełożył Tomasz Maszczyk.
Pozostałe części:
- Krzysztof A. Ferrara: Nowy różaniec – cz. I: Duch Bugniniego [ZW nr 85 (6/2006)]
- Krzysztof A. Ferrara: Nowy różaniec – cz. III [ZW nr 87 (8/2006)]