Bractwo Kapłańskie Świętego Piusa X
Ofiarowanie N.M.Panny [3 kl.]
Zawsze Wierni nr 4/2006 (83)

ks. Bernard Lorber, ks. Jan Michał Gleize

Problem kanonizacji dokonanych przez Jana Pawła II

cz. I

Poruszając sprawę kanonizacji dokonanych przez Jana Pawła II, jesteśmy całkowicie świadomi, że dotykamy tym samym nadzwyczaj delikatnej kwestii, której – ze względu na naturalne pragnienie zachowania pokoju i zgody – wolelibyśmy nie poruszać. (...) W ciągu ostatnich lat zauważyliśmy jednak nie tylko zdumiewający wzrost liczby beatyfikacji i kanonizacji, do czego powrócimy jeszcze w dalszej części tego artykułu, ale również osobliwy wybór kandydatów do wyniesienia na ołtarze, którego wynikiem było często łączenie w pary osób, głoszących sprzeczne poglądy doktrynalne. Najbardziej jaskrawym tego przykładem była beatyfikacja Piusa IX i Jana XXIII. Również kanonizacja w odstępie zaledwie kilku miesięcy o. Pio i Józefa Marii Escriva de Balaguer wprawia w zakłopotanie umysł przyzwyczajony do zasady niesprzeczności.

W artykule tym nie mamy ambicji rozstrzygania tej kwestii, ponieważ brak nam po temu kompetencji. Bez wątpienia pewnego dnia Magisterium powróci do innych kryteriów wynoszenia na ołtarze, niż te, którymi kieruje się obecnie Rzym, a następnie ogłosi wyjaśnienie pewnych przypadków wątpliwych beatyfikacji i kanonizacji1. Niech czytelnika nie zgorszy to twierdzenie, pozornie jedynie implikujące względność Magisterium Kościoła. To nie samo Magisterium jest względne, ale jedynie jego rozumienie przez tych, którzy je obecnie sprawują. Obecna interpretacja pojęcia Tradycji dopuszcza taką elastyczność, że to, co dziś rozumiane jest w jeden sposób, może być jutro interpretowane w sposób przeciwny. Poczyniwszy to zastrzeżenie, spróbujemy rozważyć zagadnienie nieomylności obecnych kanonizacji, podkreślając nasze przywiązanie do powszechnej doktryny Kościoła w tej kwestii.

Aby uniknąć wszelkich nieporozumień, wyjaśnijmy, że nie mamy intencji analizowania indywidualnych aktów kanonizacji w celu stwierdzenia, które z nich są ważne, a które nie. Powtarzamy raz jeszcze, że nie rościmy sobie do tego kompetencji. Nasza refleksja ma inny cel, skupia się na duchu i intencjach, w jakich dokonywane są dzisiejsze kanonizacje. Nikt więc nie powinien mieć nam za złe, że nasze rozważania dotyczyć będą osób, których świętość została już publicznie udowodniona przez cuda oraz nadzwyczajne i dobrze znane dzieła, jak w przypadku o. Pio, w którego przypadku interwencja Magisterium była jedynie usankcjonowaniem vox populi. Aby zachować właściwy porządek, powinniśmy zacząć od zdefiniowania pojęć, którymi będziemy się posługiwać, i przedstawienia tradycyjnego nauczania na temat kanonizacji. Następnie zbadamy kanonizacje przeprowadzone po Vaticanum II i postaramy się wyciągnąć wnioski, mogące stanowić punkt wyjścia dla dalszych rozważań i osądów.

Tradycyjna doktryna2

Historia. Krótki rzut oka na historię pozwoli nam lepiej zrozumieć, czym jest kanonizacja. W pierwszych wiekach Kościoła natykamy się na przypadki spontanicznego oddawania czci zmarłym, wyrażające wiarę w ich świętość i przedstawianie ich cnót jako godnych naśladowania. Początkowo kult dotyczył jedynie świętych męczenników. Wierni gromadzili relikwie pozostałe po tych ofiarach prześladowań i budowali ołtarze na ich grobach, a kapłani odprawiali na nich Msze. Pierwsze tego przykłady znajdujemy w II wieku, a w wieku III praktyka ta była już powszechna. Kult musiał być zatwierdzony przez biskupa: w ten sposób rozróżniano tych, których męczeństwo udowodniono, od męczenników fałszywych.

Dopiero po IV wieku kult ten zaczął obejmować osoby, które nie zostały powołane do przelania swej krwi [za wiarę], ale stały się godnymi naśladowania ze względu na swe wybitne cnoty. Dyscyplina pozostała niezmieniona: w dalszym ciągu zadaniem biskupa było stwierdzanie świętości danej osoby, ale – zwłaszcza po XI wieku – papież wymagał, by dla większej pewności przeprowadzano dochodzenie dotyczące cnót i cudów przez specjalny synod, najlepiej przez synod generalny. Nie jest jasne, jaki był status jurydyczny tego oficjalnego uznania, czy dotyczył on beatyfikacji, czy kanonizacji, ale wydaje się logiczne, że dotyczyło to tylko beatyfikacji, ponieważ władza biskupa nie sięgała poza jego diecezję3. „Kult nie uzyskuje rangi kanonizacji zanim, przechodząc z diecezji do diecezji, nie rozciągnie się na cały Kościół powszechny, za zgodą, czy to wyrażoną wprost czy też milczącą, Najwyższego Pasterza”4. Innymi słowy, o ile biskup mógł przeprowadzić samodzielnie beatyfikację, przepisy dyscyplinarne stwierdzały, że sam tylko papież obdarzony jest konieczną władzą do ogłoszenia kanonizacji.

Ostatecznie dekret Aleksandra III (1159–1181) z roku 1170, dołączony do Corpus Juris Canonici5, wprowadził jasną regułę dyscyplinarną: władza do ogłaszania beatyfikacji w granicach swych diecezji została odebrana biskupom i zarezerwowana papieżowi, tym bardziej więc do niego należały sprawy kanonizacyjne. W praktyce oczywiście nie od razu i nie we wszystkim stosowano się do tej zasady, a biskupi często traktowali dekret Aleksandra III jako martwą literę.

Kontrowersja została ostatecznie rozstrzygnięta przez dekrety Urbana VIII z 13 marca i 2 października 1625 roku, najpierw promulgowane w Rzymie, a następnie opublikowane w bulli Coelestis Jerusalem z 5 lipca 1634. Od tej chwili jest bezsporne de iure i de facto, że jedynie papież może ogłaszać beatyfikacje i kanonizacje. Trzeba tu zaznaczyć, że papież może korzystać z pomocy komisji, powoływanych w celu odpowiedniego poinformowania legislatora. Komisja taka była regularnie zwoływana dla przeprowadzania dochodzeń, a rezultatem jej pracy była formalna kanonizacja, rozumiana jako wyrok, kończący proces przepisowo zainicjowany i przeprowadzony ze wszelką niezbędną precyzją, w następstwie procedury mającej na celu wykazanie heroiczności cnót praktykowanych przez sługę Bożego i prawdziwości cudów, przez które Bóg objawił ten heroizm. Wyrok ten jest zazwyczaj ogłaszany przez papieża w bardzo uroczystej formie.

W historii Kościoła od samego początku napotykać można na przypadki spontanicznego kultu, wynikającego z pobożności ludowej: jeśli papież jedynie go potwierdza, nazywa się to kanonizacją równoważną (fr. equivalent). Jest to wydanie przez papieża wyroku, bez przeprowadzenia procesu kanonizacyjnego, w celu potwierdzenia kultu Sługi Bożego, istniejącego od odległej przeszłości. Jest w tym przypadku konieczne, by cnoty heroiczne i cuda sługi Bożego, co prawda nie wykazane poprzez oficjalne dochodzenie, były przekazane przez wiarygodnego historyka, a sława jego cudownego wstawiennictwa trwała nieprzerwanie. Takie orzeczenie wydawane jest, gdy Stolica Apostolska narzuca całemu Kościołowi powszechnemu celebrację mszy i odmawianie oficjum ku czci świętego6. Do tej kategorii kanonizacji należy zaliczyć większość spośród ogłoszonych przed rokiem 1170, należą do niej również przypadki wątpliwe7.

Jest całkowicie pewne, że żaden biskup nie był nigdy w stanie przeprowadzić rzeczywistej kanonizacji, gdyż władza określania, że wierny ma być czczony jako święty w Kościele powszechnym przez kult publiczny, nie może i nigdy nie mogła należeć do kogoś, kto posiadał jurysdykcję ograniczoną do diecezji czy prowincji, ale musiała należeć do osoby posiadającej władzę nad całym Kościołem.

Czym jest „kanonizacja”?

Definicja. Kanonizacja jest orzeczeniem sądowym i deklaracją, przez którą Najwyższy Pasterz, ogłaszając ostateczny wyrok, wpisuje uprzednio beatyfikowanego sługę Bożego do spisu świętych. Papież deklaruje w ten sposób, że osoba właśnie wyniesiona na ołtarze naprawdę króluje w wiecznej chwale [z Chrystusem] i nakazuje, by Kościół oddawał jej na każdym miejscu cześć należną świętym8. Autorem kanonizacji jest głowa Kościoła. Ponieważ jest to kwestia, która dotyczy wiecznego zbawienia i dobra wspólnego społeczności, tylko uprawniona władza ma moc wydawać orzeczenia w tej dziedzinie. Kanonizacja jest potrójnym najwyższym i ostatecznym werdyktem, przez który Kościół autorytatywnie stwierdza: 1° że dana osoba osiągnęła chwałę niebieską i praktykowała w czasie swego życia cnoty nadprzyrodzone w stopniu heroicznym; 2° że życie jej stanowi dla wiernych Kościoła normę tak pewną, że przez naśladowanie go pewni być mogą osiągnięcia zbawienia wiecznego; 3° że każdy wierny zobowiązany jest zaakceptować te werdykty i manifestować tę akceptację biorąc udział w kulcie publicznym, jaki Kościół odtąd oddawać będzie świętemu kanonizowanemu poprzez oficjalne uznanie jego heroicznych cnót. Święty przedstawiany jest jako przykład z powodu swych cnót. Przez kult, jaki jest mu oddawany, podziwiamy w istocie – za pośrednictwem jego osoby – prawdziwie wzniosłą łaskę zażyłego uczestnictwa w Boskiej naturze.

Kanonizacja i beatyfikacja. Kanonizacja i beatyfikacja są podobne w swym celu, przedmiot i autor są ci sami, pod względem prawnym w obu przypadkach mamy do czynienia z wyrokiem, który stwierdza heroiczność cnót świętego czy błogosławionego. Różnica polega na tym, że w przypadku beatyfikacji nie mamy do czynienia z ostatecznym werdyktem, jest to możliwy do zrewidowania akt, będący etapem na drodze do kanonizacji, natomiast w przypadku kanonizacji wyrok jest ostateczny. Beatyfikacja nie jest nakazem, ale wyrażeniem zgody, podczas gdy kanonizacja jest poleceniem, a więc ustanawia obowiązek. Beatyfikacja nie jest prawem obowiązującym cały Kościół powszechny, ale raczej przywilejem udzielonym jego części (prowincji, diecezji, miastu, wspólnocie zakonnej), podczas gdy kanonizacja stanowi prawo, którego przestrzeganie nakazane jest w całym Kościele.

Nieomylność. Beatyfikacja nie jest aktem nieomylnym. Jeśli przyglądamy się beatyfikacjom dokonanym przez biskupów przed rokiem 1170, nie ulega wątpliwości, że nie posiadają one znamienia nieomylności, gdyż są one aktami wydanymi przez osoby, które nigdy osobiście nieomylności nie posiadały. I rzeczywiście historia pokazuje, że popełniane były pomyłki9. Odnośnie do beatyfikacji ogłoszonych po roku 1170, które zastrzeżone były wyłącznie Stolicy Apostolskiej, prawdopodobnie również one nie są nieomylne: akty te nie mają charakteru ani ostatecznego, ani zobowiązującego, a tylko wówczas można by im przypisywać charakter nieomylny10. Przywilej bowiem z definicji dotyczy czegoś, co nie jest konieczne.

Istnieją dwa rodzaje kanonizacji: równoważna i formalna, z których druga daje więcej gwarancji niż pierwsza. Odmowa zaakceptowania jej byłaby więc cięższym grzechem, podczas gdy beatyfikacja nieomylna nie jest11. Trzeba też uwzględnić argument z powszechności: beatyfikacja nie narzuca kultu błogosławionego całemu Kościołowi, a nieomylne akty Magisterium muszą rozciągać się na cały Kościół.

Kanonizacja. Niemal powszechną opinią teologów przed I Soborem Watykańskim było, że Biskup Rzymu, dokonując kanonizacji, cieszy się przywilejem nieomylności papieskiej. Trzeba tu wspomnieć zwłaszcza św. Tomasza12, Melchiora Cano13 i Benedykta XIV14. Pierwszy argument za tą opinią brzmi: niemożliwe jest, by papież błądził dokonując kanonizacji potępieńca, ponieważ byłoby to równoznaczne z nauczaniem czegoś sprzecznego z zasadami wiary i moralności, a papież nauczałby w ten sposób, że można być zbawionym naśladując przykład osoby, która przez swe złe czyny została potępiona. Istnieje również inny argument, na który kładzie nacisk Benedykt XIV: nie można znaleźć żadnych błędów w kanonizacjach dokonanych przez papieży15.

Ranga opinii o nieomylności kanonizacji. Powszechna opinia teologów i pewna tradycja Kościoła uważają kanonizacje za nieomylne, nie jest to jednak uroczyście ogłoszony dogmat. Osoba, która neguje nieomylność kanonizacji, nie może więc być uważana za heretyka.

Sprawa Martyrologium. Wpisanie danej osoby do Martyrologium nie oznacza jej kanonizacji. Martyrologium jest spisem obejmującym nie tylko kanonizowanych świętych, ale również sługi Boże, które zostały beatyfikowane albo przez papieża albo – przed rokiem 1170 – przez biskupów16. Tytuły sanctus czy beatus nie posiadają w Martyrologium precyzyjnego znaczenia, które pozwoliłoby rozróżnić pomiędzy osobami beatyfikowanymi i kanonizowanymi. A beatyfikacje nie są nieomylne17.

Przedmiot kanonizacji. Na świętość składają się przede wszystkim osobista świątobliwość i cnoty praktykowane w stopniu heroicznym. Cuda mają znaczenie jedynie drugorzędne, jako dowód nadprzyrodzonego heroizmu praktykowanych cnót. Do cudów i nadzwyczajnych dzieł odwołujemy się, by poświadczyć Boskie pochodzenie cnót i wykazać wybitny stopień łaski uświęcającej. Na tym bowiem polega świętość: na posiadaniu łaski uświęcającej w stopniu nadzwyczajnym, na tak wysokim stopniu Bożej miłości, że towarzyszą temu wlane i nabyte cnoty praktykowane w stopniu heroicznym. Heroizm cnót jest, można by powiedzieć, termometrem świętości: tam, gdzie jest prawdziwy święty, istnieją również cnoty praktykowane w stopniu heroicznym, a gdzie są one praktykowane w stopniu heroicznym i gdzie nie brak żadnej cnoty, tam jest świętość. Ponieważ łaski nie można postrzegać zmysłami, sąd o świętości oparty jest na heroiczności cnót.

Cnoty wlane są wzajemnie powiązane, w przeciwieństwie do wad – święty posiadać więc będzie komplet cnót moralnych w wybitnym stopniu. Najmniejsza skaza (brak) we wlanych cnotach moralnych będzie znakiem, że w danej osobie nie ma doskonałego stopnia łaski uświęcającej.

Jednak łaska miłości nieskończenie przekracza naturalny stan wspólny dla rodzaju ludzkiego: jest ona darmowym darem, którego natura nigdy nie może domagać się jako czegoś jej przynależnego. (...)

Istnieją dwa powody, dla których świętość – a więc i kanonizacja, która stawia ją jako przykład – jest czymś rzadkim: pierwszym jest absolutna transcendencja łaski w stosunku do natury, a drugim zepsucie w wyniku grzechu pierworodnego. Możemy też dodać trzeci powód: świętość uznana oficjalnie w wyniku kanonizacji nabiera wartości jako przykład. To zaś, co podawane jest jako przykład, musi przyciągać uwagę, a więc być czymś niezwykłym, nadzwyczajnym (...). Współczesny język uświęcił tę prawdę przez bardzo ograniczone i rzadkie stosowanie tych dwóch przymiotników. Dlatego właśnie mnożenie liczby świętych oznacza de facto pomniejszanie ich wyjątkowości: jeśli nawet święci byli bardzo liczni, to i tak wówczas tylko mała ich liczba, a nie większość, powinna być kanonizowana.

Możemy więc konkludować, że świętość, będąca podstawą każdej kanonizacji, jest wyjątkowym stanem życia nadprzyrodzonego – nadzwyczajnym w tym sensie, że dalekim od powszechności.

Współczesne kanonizacje

W tym miejscu nasuwają się nam dwa pytania: 1° na czym polegała istota świętości przed Vaticanum II, a na czym polega ona dziś; 2° jaki model świętości podawany jest obecnie do naśladowania wiernym.

Zmiana ilościowa. Zacznijmy od faktu, na który wskazuje wielu obserwatorów: stosunkowo niedawno liczba beatyfikacji i kanonizacji osiągnęła bezprecedensowy poziom. Oto kilka bardziej szczegółowych danych:

Do czasu pontyfikatów Pawła VI i Jana Pawła II kanonizacje były uroczystymi aktami Biskupa Rzymu, czymś wyjątkowym. I tak na ogół wyglądały sprawy aż do czasu Vaticanum II. Jan Paweł II przeprowadził więcej kanonizacji, niż wszyscy jego poprzednicy łącznie od czasu stworzenia przez Sykstusa V w roku 1588 Kongregacji Rytów.

Wzrost ten wyjaśniał w mowie skierowanej do kardynałów zgromadzonych na konsystorzu 13 czerwca 1984 roku w sposób następujący:

Niekiedy mówi się, że mamy obecnie zbyt wiele beatyfikacji. Jednak poza odzwierciedlaniem rzeczywistości, która z łaski Bożej jest jaka jest, odpowiada to również wyraźnemu pragnieniu Soboru. Ewangelia jest tak rozpowszechniona w świecie, a jej przesłanie tak głęboko zakorzenione, że wielka liczba beatyfikacji oddaje w zasadniczy sposób działanie Ducha Świętego i żywotność przejawiającą się [dzięki Niemu] w dziedzinie najbardziej zasadniczej dla Kościoła, w dziele uświęcenia. To właśnie Sobór ukazał w szczególny sposób powszechne powołanie do świętości.

Tak więc zmiana ilościowa spowodowana została przez zmianę jakościową. Jeśli kanonizacje są odtąd liczniejsze, jest tak dlatego, że świętość, którą poświadczają kanonizacje, posiada inne znaczenie: „świętość” nie jest już czymś rzadkim, nadzwyczajnym, ale czymś powszechnym.

Jan Paweł II przeprowadził więcej kanonizacji, niż wszyscy papieże w tym wieku. Przez to jednak obniżyła się ich ranga. Jeśli kanonizacje są liczne, nie mogą być – nie mówimy ważne, ale cenione ani szczególnie szanowane w Kościele powszechnym. Jeśli liczba kanonizacji wzrasta, ich ranga spada18.

Zmiana jakościowa. Spróbujmy wyjaśnić, stosując logikę Vaticanum II, dlaczego świętość nie jest już czymś wyjątkowym. W tym celu niezbędne będzie odwołanie się do „nowej teologii”.

– Podstawy nowej koncepcji świętości: II Sobór Watykański wprowadził nową religię opartą na nowej teologii, według której (jak to wyjaśniał Jan Paweł II w swym codziennym nauczaniu) odkupienie pojmowane jest jako egzystencjalne świadectwo, pozwalające ludziom stać się wewnętrznie świadomymi swej własnej ludzkiej godności:

Chrystus-Odkupiciel świata jest Tym, który dotknął w sposób jedyny i niepowtarzalny tajemnicy człowieka, który wszedł w Jego „serce”. Słusznie przeto Sobór Watykański II uczy: „Tajemnica człowieka wyjaśnia się naprawdę dopiero w tajemnicy Słowa Wcielonego. Albowiem Adam, pierwszy człowiek, był figurą przyszłego, mianowicie Chrystusa Pana. Chrystus, nowy Adam, już w samym objawieniu tajemnicy Ojca i Jego Miłości objawia w pełni człowieka samemu człowiekowi i okazuje mu najwyższe jego powołanie”19.

To jest ów – jeśli tak wolno się wyrazić – ludzki wymiar tajemnicy odkupienia. Człowiek odnajduje w nim swoją właściwą wielkość, godność i wartość swego człowieczeństwa. (...) Jeśli dokona się w człowieku ów dogłębny proces, wówczas owocuje on nie tylko uwielbieniem Boga, ale także głębokim zdumieniem nad sobą samym. Jakąż wartość musi mieć w oczach Stwórcy człowiek, skoro zasłużył na takiego i tak potężnego Odkupiciela (Exultet), skoro Bóg „Syna swego Jednorodzonego dał”, ażeby on, człowiek „nie zginął, ale miał życie wieczne” (por. J 3, 16).20

Ponieważ misja Kościoła polega na stosowaniu owoców odkupienia, Kościół będzie uważał odtąd za swój zasadniczy cel promowanie tej godności osoby ludzkiej i uświadamianie jej wszystkim ludziom:

Właśnie owo głębokie zdumienie wobec wartości i godności człowieka nazywa się Ewangelią, czyli Dobrą Nowiną. Nazywa się też chrześcijaństwem. Stanowi o posłannictwie Kościoła w świecie21.

Sobór Watykański II na wielu miejscach, wypowiedział tę podstawową troskę Kościoła, aby „życie ludzkie na ziemi uczynić godnym człowieka”22 pod każdym względem, aby czynić je „coraz bardziej ludzkim”23. W imię tej troski – jak czytamy w Konstytucji pastoralnej Soboru: „Kościół (...) jest zarazem znakiem i zabezpieczeniem transcendentnego charakteru osoby ludzkiej”24.

Godność osoby ludzkiej jest zaś oparta na wolności sumienia, której Kościół powinien nauczać i bronić:

I dlatego Kościół naszej epoki przywiązuje wielką wagę do tego wszystkiego, co Sobór Watykański II wypowiedział w deklaracji o wolności religijnej. (...) Deklaracja o wolności religijnej w sposób przekonujący ukazuje, jak Chrystus Pan, a z kolei Apostołowie, w przepowiadaniu prawdy, która nie jest ludzka, ale Boża (...) postępując z całą mocą ducha, równocześnie zachowują głębokie poszanowanie dla człowieka, dla jego rozumu i woli, dla jego sumienia i wolności. W ten sposób sama osobowa godność człowieka staje się treścią tego przepowiadania, nawet bez słów, ale przez sposób odnoszenia się do niej. (...) Kościół w imię swej Bożej misji staje się stróżem tej wolności, która warunkuje prawdziwą godność osoby ludzkiej25.

Życie owocami tego odkupienia będzie więc polegało na tym, byśmy stali się „coraz bardziej świadomymi godności osoby ludzkiej” i by „coraz bardziej rosła liczba tych, którzy się domagają, aby w działaniu ludzie cieszyli się i kierowali własną rozwagą oraz odpowiedzialną wolnością, nie przymuszani, lecz wiedzeni świadomością obowiązku”26. Konsekwentnie prawdziwie świątobliwe życie prowadzi ten, kto posiada pełną świadomość godności osoby ludzkiej i respektuje ją, popierając ludzką wolność, zwłaszcza w kwestiach religijnych.

Św. Tomasz mówi, że świętość wyrażana jest w najwyższy sposób poprzez sprawowanie kultu, przez który człowiek oddaje Bogu to, co się Mu należy27. Nowej świętości odpowiada konsekwentnie nowy kult, kult człowieka, o którym mówi Paweł VI28; kult, przez który Kościół ukazuje człowiekowi jego godność i popiera jego dążenie do wolności. Człowiekiem świętym, w nowym rozumieniu tego słowa, jest człowiek tolerancyjny. Tolerancja stała się substytutem teologicznej cnoty miłości, jest ona wedle Dignitatis humanae cnotą fundamentalną, podstawą nowej koncepcji świętości.

Dodajmy, że nowy święty jest człowiekiem nie tylko tolerancyjnym, ale również zaangażowanym w propagowanie cnót naturalnych. „Nowa świętość” traci swój związek z nadprzyrodzonością i często zredukowana jest do pogoni za sprawami doczesnymi, co jest logiczną konsekwencją naturalizmu nowej religii. Można było zobaczyć to wyraźnie podczas kanonizacji Zdzisławy Czeskiej 21 maja 1995 roku:

Świętość polega na zdolności do dawania siebie innym i na cieszeniu się życiem. Przykład życia [bł. Zdzisławy] wydaje się nam szczególnie aktualny, zwłaszcza w odniesieniu do wartości rodziny, która – jak nas ona uczy – musi być otwarta na Boga, na dar życia i na potrzeby ubogich. Nasza święta jest godnym podziwu świadkiem „ewangelii rodziny” i „ewangelii życia», które Kościół, bardziej niż kiedykolwiek, usiłuje szerzyć w tym przejściu od II do III tysiąclecia.

Rodziny Czech, rodziny Moraw, nieoceniony skarbie tego narodu, realizujcie Boży plan, naśladując przykład waszych świętych! A ty, Zdzisławo z Lemberka, prowadź rodziny – swego kraju i całego świata – ku poznaniu ich misji; czyń ich otwartymi na dar, o matko łagodna i silna, kochająca i pobożna29.

– Nowa koncepcja wyjaśnia, dlaczego świętość jest czymś powszechnym, zwykłym. Bycie świętym oznacza odtąd przyjęcie objawienia, przez które Chrystus-Odkupiciel objawia człowieka samemu człowiekowi. Świętość polega więc na obudzeniu świadomości; aby człowiek stał się świętym, wystarcza, by odkrył, że już jest zjednoczony z Chrystusem. Jest to jedynie przejście ze stanu półświadomości do pełnego poznania – co redukuje do zera wszelką transcendencję. Świętość nie jest już ideałem wykraczającym ponad powszechny stan, w jakim znajduje się rodzaj ludzki. Przeciwnie, jest dla tego stanu czymś naturalnym, jest jedynie uświadomieniem sobie przez człowieka jego godności.

Pamiętając o zasadzie, o której pisał św. Tomasz, i stosując ją do nowej sytuacji, trzeba powiedzieć, że świętość, będąc dobrem proporcjonalnym do powszechnego stanu natury, musi być odnajdywana u większości, a jej brak jedynie u mniejszości30.

Wynika z tego, że świętość, jeśli jest przedmiotem kanonizacji, nie jest już podawana jako przykład do naśladowania, ale przedstawiana jako znak. Różnica jest istotna: przykład do naśladowania kierowany jest do intelektu i woli; wskazuje na coś, co nie jeszcze nie istnieje i musi zostać osiągnięte. Tradycyjnie kanonizacja jest więc definiowana jako akt prawny pokazujący, na czym polegają heroiczne cnoty, które trzeba osiągnąć przez naśladowanie przykładu danego świętego. Znak natomiast jest skierowany do czystego intelektu i odnosi się do rzeczywistości, która już istnieje, jednak nie jest jeszcze pojmowana w sposób pełny. Znak ukazuje to w sposób doskonalszy.

Według nowej koncepcji Vaticanum II świętość staje się znakiem: ci, którzy stali się już świadomi godności swej ludzkiej natury i bronią jej, ukazywani są innym, by również oni mogli osiągnąć tę świadomość.

Świętość jest najwybitniejszym świadectwem godności, jaką obdarzony jest uczeń Chrystusa31.

Sobór Watykański II wypowiedział się w sposób niezwykle jasny na temat powszechnego powołania do świętości32.

Powołanie do świętości ludzie świeccy muszą rozumieć i przeżywać nie tyle jako wymóg i kategoryczny obowiązek, ile raczej jako czytelny znak bezgranicznej miłości Ojca, który ich odrodził do swojego świętego życia33.

W takiej perspektywie naturalne jest mnożenie znaków, gdyż mnogość dodaje im wartości: im większa liczba tych, którzy są świadomi swej godności, tym większa skuteczność objawienia, w którym Kościół objawia człowieka samemu człowiekowi. Im więcej kanonizacji, im więcej świętych, tym lepiej zamanifestowana jest godność człowieka34.

Instrumentalizacja kanonizacji. Nawet jeśli nie wyklucza się przykładu cnót heroicznych, wzorzec życia przedstawiany przez obecne kanonizacje koresponduje z nowymi cnotami, zgodnymi z wizją soboru: świętość staje się jednym z elementów składających się na ekumeniczną jedność. Więcej nawet, przykładu niektórych świętych używa się do szerzenia przesłania soboru. To właśnie można nazwać instrumentalizacją kanonizacji, czyli użyciem jakiejś rzeczy (w tym przypadku prawdziwej świętości) dla obcych jej celów. cdn.

Dokończenie w następnym numerze Zawsze wierni. Tekst za: „The Angelus” styczeń 2003. Tłumaczył Tomasz Maszczyk.

Pozostałe części:

Przypisy

  1. Ponieważ jedynie kanonizacje uważane są przez teologów jako nieomylne, nasze studium koncentruje się na nich. Biorąc jednak pod uwagę, że zarówno kanonizacje jak i beatyfikacje dokonywane są obecnie w tym samym duchu, posłużymy się okazjonalnie również przykładami beatyfikacji.
  2. Benedykt XIV, De servorum Dei beatificatione et de beatorum canonizatione, księga I, rozdz. 39.
  3. Takiej rady udziela Benedykt XIV, ibidem, rozdz. 10.
  4. Ortolan, Dictionnaire de Theologie Catholique, hasło „kanonizacja”.
  5. Decretale, księga III.
  6. Np. św. Wacław Męczennik († 929), którego kult narzucony został Kościołowi powszechnemu przez Benedykta XIII 14 marca 1729 roku, czy św. Małgorzata, królowa Szkocji († 1093), której kult wprowadził Innocenty VIII 15 sierpnia 1691.
  7. Najbardziej znanym przypadkiem jest sprawa Karola Wielkiego. Antypapież Paschalis, który występował przeciw papieżowi Aleksandrowi III, na naleganie cesarza Fryderyka Barbarossy wpisał Karola Wielkiego do spisu świętych 29 grudnia 1195 roku. Jednak do tego czasu Karolowi nie oddawano żadnej publicznej czci. Kanonizacja ta, dokonana przez antypapieża, nie została nigdy zatwierdzona ani potępiona przez Stolicę Apostolską. Teologowie są w tej kwestii podzieleni.
  8. Por. Robert Bellarmin i Benedykt XIV.
  9. Benedykt XIV, De servorum Dei..., księga I, rozdz. 42, § 6, 7.
  10. Dowód pośredni: ostatecznym celem nieomylności jest zapewnienie jedności wiary, ale jedność wiary, która jest dobrem wspólnym całej wspólnoty Kościoła, musi być zapewniana przez akt o charakterze ostatecznym i nakazowym.
  11. Benedykt XIV, De servorum Dei..., księga I, rozdz. 42, § 9, 10. Pamiętajmy, że „nie-nieomylne” nie oznacza „bezwartościowe”. Istnieją stopnie pewności, a tytuł błogosławionego wymaga naszego szacunku.
  12. Quodlibet, IX, q. 8, art. 16. Św. Tomasz mówi o ostatecznym celu nieomylności, jest nim „nauczanie wszelkich prawd koniecznych do zbawienia”. Kanonizacje są aktem, dotyczącym kwestii koniecznych do zbawienia: „Cześć, jaką oddajemy świętemu, jest w pewnym sensie wyznaniem wiary, stwierdzamy bowiem jego chwałę”. Papież, który kanonizuje świętego, w sposób pośredni wyraża Boskie prawo i akt ten posiada charakter nieomylny.
  13. De locis theologicis, księga V, rozdz. 5, art. 3 , konkluzja 3.
  14. Benedykt XIV, De servorum Dei, księga I, rozdz. 43.
  15. Ibidem, księga I, rozdz. 44. Św. Tomasz pisze w Quodlibet ad 2: „Boża Opatrzność zachowuje Kościół tak, że w tych kwestiach nie może być oszukany przez fałszywe świadectwo człowieka”.
  16. Benedykt XIV, ibidem.
  17. Ibidem.
  18. Roman Amerio, Stat veritas, komentarz 39 do §37 Listu Apostolskiego Tertio millennio adveniente, s. 117.
  19. Gaudium et spes, § 22.
  20. Redemptor hominis, § 8, 10. Ta koncepcja Jana Pawła II jest jedynie powtórzeniem myśli wyrażonej w konstytucji Dei verbum: „Jest pewne, że w objawianiu nam siebie samego na ten sposób, w wezwaniu, które do nas kieruje, Bóg objawia nam nas samych; to właśnie w odpowiedzi na to wezwanie człowiek, wynurzając się ze światła Bożego, w cudowny sposób odkrywa wielkość swej własnej istoty” (Henryk de Lubac, Komentarz do Proemium konstytucji, [w:] Vaticanum II. Teksty i komentarze dekretów soborowych, Unam Sanctam 70a, s. 164).
  21. Redemptor hominis, § 10. „Szczególnym zadaniem Kościoła, zadaniem absolutnie koniecznym, jest ukazywanie rzeczywistości Królestwa Bożego, obecnego już w sercu świata, a zwłaszcza w sercu człowieka, aby człowiek mógł wyraźnie poznać dar Boży” (J.-G. Page, Qui est l’Eglise, t. I: Le Mystere et le sacrament du salut, s. 215.
  22. Gaudium et spes, § 91.
  23. Ibidem, § 38.
  24. Redemptor hominis, § 13.
  25. Ibidem, § 12.
  26. Dignitatis humanae, § 1.
  27. Suma teologiczna IIa IIae, q. 81, art. 8. „Tak więc świętość polega na oddaniu się ducha ludzkiego Bogu. Wskutek tego nie różni się w istocie od religijności, chyba tylko myślnie. Religia bowiem wyraża służbę Bogu, urzeczywistniającą się szczególnie w Jego czci, np. przez ofiary, żertwy itp. Świętość zaś wyraża nadto oddanie Bogu nie tylko należnej Mu czci, ale także wszystkich cnotliwych dzieł oraz przysposobienie człowieka przez dobre uczynki do czci Bożej”.
  28. Paweł VI, mowa na zamknięcie 4. sesji Vaticanum II, 7 grudnia 1965.
  29. Fragment kazania wygłoszonego podczas Mszy poprzedzającej kanonizację, [w:] „Documentation Catholique”, 2 czerwca 1995, nr 2119.
  30. Stąd też wiodąca idea Lumen gentium – powszechne powołanie do świętości (rozdz. 5). Powszechne powołanie ma sugerować, że dotyczy w istocie, całego Ludu Bożego, nie rozróżniając pomiędzy pospolitą świątobliwością i świętością heroiczną, w której można by odnaleźć doskonałość we właściwym sensie tego słowa.
  31. Christifideles laici, § 16.
  32. Lumen gentium, rozdz. 5, § 39–42.
  33. Christifideles laici, § 16–17.
  34. Oto refleksja dom Lafonta zawarta w jego książce Imaginer l’Eglise Catholique (Cerf, 2001), s. 232: „Cieszy, że autorzy nowej encyklopedii katolickiej Theo poświęcili pierwszy tom tego dzieła świętości, rozpoczynając (...): «Któż dziś nie zna Matki Teresy, Martina Luthera Kinga, Heldera Camary, o. Pierra, Oscara Romero etc. i już nieco bardziej odległych Edmonda Micheleta, Toma Dooley, Madeleine Delbrel, Teilharda de Chardin? Ci mężczyźni i kobiety są jak punkt łączący cały rodzaj ludzki». Dalej dodają inne nazwiska osób, z których niektóre zostały właśnie beatyfikowane przez papieża”.