Prawdziwa nauka o Kościele Chrystusowym
Ks. Bolesława Pylaka rozprawa o Soborze Watykańskim I
W dobie posoborowej rewolucji w Kościele coraz większa liczba katolików nie wie albo zapomina, jakie są prawdziwe dogmaty naszej świętej wiary objawionej przez Boga. Prawdy wiary nauczane w katechizmach katolickich są albo pomijane, albo fałszywie interpretowane przez teologów liberalnych. Większość książek religijnych wydaje się sprzyjać uczuciowej i „charyzmatycznie” powierzchownej religijności – wskutek tego wierni nie zdobywają mocnego wykształcenia religijnego i łatwo ulegają wpływom modernistycznej ideologii. Do niedawna sytuacja taka była typowa dla Kościoła w Europie Zachodniej i Stanach Zjednoczonych, ale coraz częściej także w Polsce dochodzi do głosu tendencja przekształcania zdrowej nauki katolickiej w oparte na współczesnej filozofii niejasne rozważania religijne o rodowodzie protestanckim. Wielu teologów nie głosi jasno dogmatów wiary, ale uprawia „namysł” nad różnymi heretyckimi wyznaniami, które teraz nazywane są fałszywie „tradycjami religijnymi”, zaś prawdziwa Tradycja, czyli przekaz wiary objawionej przez Boga, a zdefiniowanej i nauczanej przez Kościół, ulega postępującemu zapomnieniu.
Jeden prawdziwy Kościół – i modernizm
Dowodem na istnienie tego kryzysu jest stopniowe rozmywanie w świadomości katolików przekonania o tym, że istnieje tylko jeden prawdziwy Kościół naszego Pana Jezusa Chrystusa, który jest tożsamy z Kościołem Rzymskim. W miejsce tego dogmatu wiary liczni teologowie, a za ich pośrednictwem także i wierni nabierają przekonania, że wszystkie wyznania chrześcijańskie stanowią łącznie jeden Kościół Chrystusowy, który jest wewnętrznie podzielony, zaś celem „ruchu ekumenicznego” ma być przywrócenie jedności rzekomo utraconej przez Kościół na skutek rozłamów, spowodowanych ciężkimi winami różnych ludzi i instytucji, w tym jakoby także papieży i soborów Kościoła Rzymskiego.
Pogląd ten zdobywa sobie miejsce we wszystkich ważniejszych podręcznikach teologii, w kazaniach i homiliach duchownych, w opracowaniach naukowych i w informacjach prasowych. Przeciętny katolik zaczyna wyznawać to, co zewsząd słyszy, i powoli nabiera przekonania, że zawsze pogląd Kościoła i nauczanie Magisterium brzmiało tak, jak dziś uczą pewni sławni teolodzy. W ten sposób artykuł wyznania wiary: „wierzę w jeden, święty, powszechny (tzn. katolicki) i apostolski Kościół” nabiera nowego sensu, a sens ten, przyjmowany powszechnie przez wiernych, jest poglądem heretyckim. Tendencji tej sprzyja źle rozumiany termin „Kościół powszechny”, który jest nieprecyzyjnym tłumaczeniem łacińskiego Ecclesia catholica. W obliczu błędów współczesnych użycie określenia „powszechny” jest niezbyt zręczne, gdyż nie wskazuje ono na Kościół Rzymski, ale dopuszcza interpretację modernistyczną, jakoby Kościół obejmował liczne podzielone wyznania. Należy raczej powiedzieć, że Kościół jest po prostu katolicki, ale nawet to wyjaśnienie nie jest przeszkodą dla modernistów, którzy głoszą np. że dwoma największymi „Kościołami katolickimi są Kościoły prawosławny i rzymskokatolicki” (por.: ks. Zygfryd Glaeser, W jednym Duchu jeden Kościół, Opole 1996, s. 47).
Zdrowa doktryna katolicka
Aby wierni mogli powrócić do autentycznego nauczania katolickiego, wystarczy sięgnąć do wydawanych w przeszłości katechizmów i katolickich dzieł teologicznych. Dla mocnego uzasadnienia prawdziwie katolickiej nauki o jedynym katolickim Kościele szczególnie cenne są wybitne prace naukowe, w których uczciwi teolodzy wszechstronnie zaprezentowali dogmaty wiary świętej. W roku 1959, a więc tuż przez rozpoczęciem Soboru Watykańskiego II, Towarzystwo Naukowe Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego opublikowało książkę młodego wówczas (ur. 1921) kapłana, ks. Bolesława Pylaka, zatytułowaną: Kościół – Mistyczne Ciało Chrystusa. Projekt konstytucji dogmatycznej na Soborze Watykańskim. Autor ma na uwadze oczywiście Sobór Watykański Pierwszy, gdyż wtedy podawano nazwę soboru watykańskiego bez dodatkowych informacji, jako że do tamtej pory odbył się dopiero jeden sobór powszechny w stolicy chrześcijańskiego świata. Książka ks. Pylaka jest rozprawą doktorską obronioną w r. 1958 na Wydziale Teologicznym KUL.
Ks. Bolesław Pylak – autor rozprawy o Kościele
Ks. dr Bolesław Pylak u schyłku lat 50-tych miał przed sobą perspektywę zaszczytnej kariery w służbie Kościoła. Urodzony w rodzinie rolniczej, został profesorem zwyczajnym teologii. Po doktoracie uzyskał w 1969 r. habilitację, przez wiele lat wykładał teologię na KUL-u, w r. 1966 został sufraganem, a w r. 1975 biskupem ordynariuszem lubelskim. W roku 1992, po utworzeniu w Lublinie stolicy nowego arcybiskupstwa, bp Pylak został pierwszym arcybiskupem lubelskim. W r. 1997 został zastąpiony przez abp. Józefa Życińskiego, gdyż zgodnie z posoborowym prawem kanonicznym udał się na emeryturę.
Dewizą biskupią ks. Bolesława Pylaka stało się zawołanie In te Domine speravi (‘W Tobie, Panie, zaufałem’). Rozprawa poświęcona eklezjologii katolickiej na Soborze Watykańskim I została napisana osiem lat przed nominacją biskupią Autora, ale podobnie jak późniejsza dewiza życiowa bp. Pylaka wyraża głębokie zaufanie do Boga, który prowadzi swój jedyny Kościół po pewnej drodze prawdy.
Prezentacja rozprawy doktorskiej ks. Bolesława Pylaka pozwoli bliżej poznać nieomylne Magisterium katolickie w kluczowej kwestii istoty i cech jedynego prawdziwego Kościoła, Autor przedstawia bowiem zarówno wcześniejsze dokumenty Magisterium, jak również wypowiedzi i dokumenty z epoki Soboru Watykańskiego I oraz głos późniejszych papieży: Leona XIII i Piusa XII. Aby wiernie oddać choćby część z bogactwa rozważanych przez Autora treści, sięgniemy więc po obszerne cytaty z rozprawy Kościół – Mistyczne Ciało Chrystusa.
Przerwanie Soboru na skutek wybuchu wojny francusko-pruskiej w lipcu 1870 r. uniemożliwiło przyjęcie przygotowanych projektów, w tym także omawianej przez ks. Pylaka konstytucji dogmatycznej o Kościele. W dalszej części artykułu rozważymy, jaką powagę posiada projekt, pomimo że nie został uroczyście ogłoszony i nie stał się uroczystym Magisterium Kościoła.
Nauka o Kościele w dyskusjach Ojców Soborowych
Autor referuje przebieg licznych dyskusji i wystąpień Ojców Soborowych. Drugi rozdział projektu konstytucji dogmatycznej o Kościele został zatytułowany słowami: „Religię chrześcijańską można wyznawać tylko w Kościele i przez Kościół założony przez Chrystusa”. Jak pisze ks. Pylak, w rozdziale tym „streszcza się zasadnicza myśl projektu teologów: utożsamienie religii Chrystusowej, Mistycznego Ciała Chrystusa, z widzialnym Kościołem rzymsko-katolickim; wszystkie te pojęcia oznaczają jedną tylko rzeczywistość, bosko-ludzki Kościół Chrystusowy” (s. 83). Pamiętać trzeba, że termin „Kościół Chrystusowy” w całej rozprawie oznacza zawsze wyłącznie Kościół Rzymski, gdyż inne społeczności chrześcijańskie są w istocie sektami odłączonymi od tego jedynego Kościoła (por. s. 132). W czasie dyskusji soborowych grupa czternastu ojców w swoim wniosku, zgodnie z wiarą katolicką, proponuje inny jeszcze tytuł: Ecclesia catholica constituitur christiana religione, quae extra dictam Ecclesiam nec servari, nec subsistere potest (s. 85). To znaczy, że Kościół katolicki jest religią katolicką, a poza wspomnianym Kościołem nie można się zbawić i uratować od potępienia. Wszelkie mrzonki o zbawieniu kogokolwiek mocą samych wyznań niekatolickich należy więc porzucić i uznać, że zbawienie niekatolików może się dokonać wyłącznie pomimo błędów, nie zaś poprzez błędy fałszywych wyznań.
Powszechne przekonanie ówczesnych teologów katolickich o jedynym prawdziwym Kościele, który jest Kościołem Rzymskim, zostało wnikliwie przedyskutowane przez Ojców Soboru. Część biskupów chciała podkreślić, że wierność prawdzie nakazuje nieco złagodzić rygorystyczną w sensie dosłownym treść tego zdania, ale złagodzenie to nie ma nic wspólnego z dzisiejszym ekumenizmem, gdyż jak referuje ks. Pylak:
Niektórzy z biskupów starają się łagodzić – jak widzieliśmy – rygorystyczny charakter rozdziału II, utożsamiającego prawdziwą religię Chrystusową wyłącznie z Kościołem katolickim twierdząc, że pewnych resztek tejże religii (prawdziwej religii Chrystusowej – przyp. A. M.) można doszukiwać się także w innych społecznościach religijnych, odłączonych od Kościoła (s. 86).
W słowach tych nie ma ani śladu liberalizmu i fałszywego irenizmu, ale głęboko katolickie przekonanie, że oczywiście tylko Kościół Rzymski jest Kościołem prawdziwym i jedyną społecznością religijną ustanowioną przez samego Boga. Oddając sprawiedliwość innym wspólnotom chrześcijańskim biskupi stwierdzają i potwierdzają, że w innych wyznaniach chrześcijańskich można znaleźć „pewne resztki” prawdziwej religii. Oczywistym jest, że te pozostałości są po pierwsze niewystarczające, aby jakiekolwiek inne wyznanie nazwać Kościołem w istotnym sensie tego słowa, a po drugie, że na skutek odłączenia właśnie od jedynego Kościoła inni chrześcijanie zachowali pozostałości depozytu wiary, które nie są dziedzictwem ich błędu, ale tym, co pozostało z prawdy. Nawet prawosławni, którzy przechowują większość dogmatów wiary, nie są tutaj traktowani inaczej i nikt nie ośmielił się głosić – w przeciwieństwie do ekumenistów doby obecnej – jakoby wschodnie chrześcijaństwo było „wyznaniem siostrzanym”. Żaden siostrzany Kościół po prostu nie istnieje! Niemiecki teolog Karl Adam (1876-1966) słusznie stwierdza, że
Kościół wyparłby się swej najgłębszej, najbardziej własnej istoty, (...) gdyby kiedykolwiek uznał w innej – istniejącej obok siebie lub antagonistycznej w stosunku do siebie – wspólnocie chrześcijańskiej, kościół siostrzany, posiadający takie prawa, jakie ma Kościół katolicki. (...) nie może on w innych wspólnotach widzieć chrześcijańskich kościołów, posiadających równy katolickiemu ustrój i prawa (K. Adam, Natura katolicyzmu, Warszawa 1999, s. 148-149).
Ten sam autor powiada dalej nawet o „heretyckich antykościołach” (ibidem, s. 152). Tej katolickiej nauki dzisiaj już się nie głosi, gdyż powszechnie zapanował ekumenizm.
Kilka lat po zakończeniu Soboru Watykańskiego II, liberalny amerykański jezuita, o. John McKenzie opublikował w 1969 r. książkę pt. Kościół rzymskokatolicki (wydanie polskie ukazało się następnie w Instytucie Wydawniczym Pax, Warszawa 1972). Autor tego opracowania przedstawił w zarysie teologię posoborową, ale odwoływał się często do okresu wcześniejszego. Pisząc o epoce przed Vaticanum II stwierdza:
W rozumieniu Rzymu liczba mnoga od rzeczownika „Kościół” była równie niedopuszczalna co liczba mnoga od rzeczownika Bóg. W deklaracji Soboru (oczywiście chodzi tym razem o Sobór Watykański II – przyp. A. M.) zawarta jest co najmniej możliwość traktowania jedności chrześcijańskiej za coś nie całkowicie identycznego z jednością rzymskokatolicką (s. 152).
W tej krótkiej wypowiedzi można odnaleźć dwie ważne idee. Po pierwsze, w teologii przed Soborem Watykańskim II (a ta jest analizowana przez ks. Pylaka) jedyność prawdziwego Kościoła Rzymskiego była czymś absolutnie fundamentalnym. Po drugie zaś, dwuznaczne wypowiedzi Vaticanum II otworzyły drogę do ekumenicznego porzucenia tej prawdy i fakt ten dostrzegł o. McKenzie, chociaż jeszcze wtedy ekumenizm dopiero się zaczynał.
Widzialność Kościoła
Wracając do Vaticanum I czytamy, że jeden jedyny Kościół jest widzialny, a „widzialność ta [Kościoła Chrystusowego] przejawia się w widzialnej władzy do nauczania, uświęcania i rządzenia (visibile magisterium, ministerium et regimen)” (s. 100). Aby mocno ochronić prawdę przed błędami kard. Riario-Sforza, abp Neapolu i 30 innych biskupów proponują inny tytuł wspomnianego już drugiego rozdziału, a mianowicie: „Ecclesiam esse societatem semper ita visibilem, ut a falsis sectis, quae christiano nomine etiam gloriantur, facile discerni possit”. To znaczy, że Kościół jest zawsze społecznością w takim stopniu widzialną i dostrzegalną w świecie, że łatwo daje się odróżnić od fałszywych sekt, który także noszą chwalebne imię chrześcijan. Podkreślić trzeba mocne słowa wnioskodawców, gdyż termin „sekta” jest użyty wobec wszystkich bez wyjątku wyznań niekatolickich. Taka jest zresztą etymologia tego terminu, który dosłownie oznacza ‘to, co jest odłączone’ czy też ‘odcięte’. W tym wypadku chodzi o fakt odłączenia wyznań niekatolickich od jedynej Owczarni Chrystusa. Chociaż różne sekty się odłączają, to Kościół trwa niezmiennie przez wieki.
Podobny wniosek składają kard. Guidi z Bolonii i 5 innych biskupów: „Ecclesiam Christi visibilem esse, unam, sanctam, catholicam, apostolicam atque romanam” (s. 106). Zatem naturę Kościoła opisują oni za pomocą określeń, które głoszą, że Kościół Chrystusa jest widzialny, jeden, święty, katolicki, apostolski i rzymski. Nauka ta jasno sprzeciwia się poglądom protestanckim o „niewidzialnym Kościele, który kryje się w sercach ludzi różnej wiary”. Prawdziwie katolicka nauka o rzymskim Kościele, dziś odrzucona przez modernistów, powtarza się w całym projekcie konstytucji soborowej. Natomiast kard. Guidi, abp Bolonii i 4 innych biskupów podkreśla, że „tylko Kościół rzymski oznaczony jest tymi cechami i znakami widzialności” (s. 107).
Inny z uczestników soboru, bp Ketteler z Moguncji, potwierdza, że
cechy [widzialnego Kościoła] to – jedność, świętość, katolickość i apostolskość. Są to naturalne właściwości Kościoła, których nie można od niego oddzielić, ani przypisać innym społecznościom religijnym (s. 107-108).
Dzisiejsi ekumeniści przypisują własności czyli znamiona prawdziwego Kościoła wszystkim społecznościom chrześcijańskim. Znany profesor teologii, ks. Henryk Seweryniak, głosi:
znamiona łączą, a nie dzielą Kościoły chrześcijańskie. Łączą w poszukiwaniu prawdziwej jedności, świętości, katolickości i apostolskości, które osiągniemy nie przez zamknięcie w poczuciu własnej pełni lub we własnych problemach, ale przez wspólne działania na rzecz ewangelizacji, jedności rodziny ludzkiej i godności każdego człowieka (Święty Kościół Powszedni, Warszawa 1999, s. 197 – por. A. Małaszewski, Nowa postać Kościoła posoborowego, Zawsze wierni nr 3(34), maj–czerwiec 2000).
Z kolei podziwiany przez modernistów prawosławny, grecki teolog współczesny Nikos Nissotis stwierdził, że „istoty jednego, świętego, katolickiego i apostolskiego Kościoła nie można zamknąć w żadnych instytucjonalnych granicach” (ks. Zygfryd Glaeser, op. cit., s. 131 – por. A. Małaszewski, Nikos Nissiotis – prawosławny modernista, Zawsze wierni nr 30, wrzesień-październik 1999).
Piąty rozdział projektu teologów dotyczył widzialnej jedności Kościoła. W tekście tego dokumentu czytamy:
prawdziwy Kościół Chrystusowy (...) jest (...) w swoim ustroju tak wyraźnie oznaczony, że inne społeczności, oddzielone od jedności wiary lub wspólnoty tegoż ciała, nie mogą być nazwane jego częścią lub członem; ani też nie obejmuje on ani ogarnia (nullo modo pars eius aut membrum dici possint) różnych odłamów religijnych (quaecumque societates) z nazwy chrześcijańskich, lecz sam w sobie zjednoczony i ściśle zespolony w swojej widzialnej jedności stanowi ciało niepodzielone i niepodzielne (indivisum ac indivisibile), które jest właśnie Mistycznym Ciałem Chrystusa (s. 109).
Wobec współczesnego nam modernizmu są to słowa prorocze, jakby zapowiadające błędy głoszone przez ekumenistów.
Dogmat wiary o prawdziwym Kościele
Aby nie pozostawić wątpliwości co do powagi przytoczonej nauki, Autor rozprawy doktorskiej powiada dalej, że: „Kościół głosi jako dogmat wiary, że jest jeden tylko prawdziwy i widzialny Kościół Chrystusowy, Kościół rzymsko-katolicki, Mistyczne Ciało Chrystusowe” (s. 112). W ten sposób widać wyraźnie, że nauka o tożsamości Kościoła rzymskiego z Kościołem Chrystusowym nie była tylko opinią grupy teologów przygotowujących projekty dokumentów na Sobór Watykański Pierwszy, ani nawet nie ograniczała się do prywatnych przekonań grupy biskupów uczestniczących w obradach soborowych, ale że jest to nauka dogmatyczna, prawda wiary głoszona od samego początku istnienia Kościoła. W dalszej części swej rozprawy Autor przytoczy jeszcze szereg dawnych orzeczeń Magisterium katolickiego, w których prawda ta była już wyrażona i ogłoszona.
Ks. Pylak wyjaśnia następnie okoliczności, w jakich doszło do zainicjowania dyskusji soborowych na temat jedynego prawdziwego Kościoła:
herezja, która pośrednio wpłynęła na uformowanie się V rozdziału w wyżej podanej formie, to anglikańska koncepcja Kościoła powszechnego, dopatrująca się jego jedności, mimo różnic w wierze i ustroju, w faktycznej złożoności z wielu kościołów partykularnych. Przedstawiciele dawnego anglikanizmu włączali w ten sposób w ramy jedności Kościoła wszystkie odłamy chrześcijańskie. Natomiast anglikanie współcześni autorowi schematu przyjmowali tylko trzy kościoły partykularne jako części składowe Kościoła powszechnego: Kościół rzymski, anglikański i grecko-schizmatycki, czyli te, które zachowały poapostolski ustrój hierarchiczny (ibidem).
Niestety, obecnie ta anglikańska herezja fałszywie ujmująca istotę Kościoła powszechnego stała się poglądem wyznawanym także w Kościele rzymskim przez modernistycznych teologów.
Jednym z najbardziej znanych zwolenników heretyckiej koncepcji Kościoła podzielonego w wierze i sztucznie złożonego z różnych wyznań jest ordynariusz opolski, ks. abp Alfons Nossol, który uważa, że
żaden Kościół nie ma monopolu na prawdę. Abp Nossol sądzi także, że „wszystkim chrześcijanom potrzeba jeszcze znacznie więcej katolickiej szerokości, ewangelickiej głębi, czyli poznawania Słowa Bożego i prawosławnego dynamizmu, to jest podkreślania roli Ducha Świętego we wszystkich ujęciach teologicznych” (Katolicka Agencja Informacyjna, 23 października 1999 r.).
Odrzucenia przez ewangelików jedynego prawdziwego sposobu poznania Pisma świętego, czyli rozumienia Słowa Bożego zgodnie z Tradycją Kościoła, Autor tych słów nie dostrzega, podobnie jak prawosławnej herezji w nauce o pochodzeniu tego Ducha Świętego, na którego rolę w teologii abp Nossol właśnie się powołuje. Hierarcha ten uważa także, że „nie wierzymy przecież w innego Chrystusa, tylko w tego samego, choć różne wyznania chrześcijańskie robią to w odmienny sposób”, a heretyk Marcin Luter jest dla pasterza diecezji opolskiej „wspólnym nauczycielem wiary chrześcijańskiej” (sic!). Wedle abp. Nossola ekumenizm polega więc na „akceptacji inności” (zob.: Być dla, czyli myśleć sercem. Z księdzem biskupem Alfonsem Nossolem rozmawia ksiądz Jerzy Szymik, Katowice 1999, s. 202-203). Liczne herezje niekatolickich wyznań chrześcijańskich nie są dla niego żadnym problemem, a nawet – jego zdaniem – należy je zaakceptować jako uprawnioną inność.
Odpowiedzią na te poglądy abpa Nossola, zwłaszcza w kwestii jedności Kościoła, jest katolicka nauka przedstawiona przez ks. Pylaka, który pisze ponadto, że wspomniana herezja eklezjologiczna jest anglikańską „tzw. Branch Theory lub Dreizweig-Theorie z połowy XIX wieku, przyznającą Kościołowi rzymskiemu, anglikańskiemu, względnie protestanckiemu i greckiemu równe prawa jako częściom jednego wielkiego Kościoła” (s. 112). Nauka ta oczywiście sprzeciwia się nauce katolickiej i została odrzucona przez ojców soboru, a dziś jest wyznawana przez modernistów, idących ramię w ramię z ekumenistami różnych wyznań.
Ks. Pylak kontynuuje:
Inne wreszcie herezje, które wpłynęły na ukształtowanie się V rozdziału w jego obecnej formie, to teorie różnych odłamów protestanckich odrzucających widzialność Kościoła, jego ustrój i przyjmujących złożoność jego z wielu sekt. Podstawę jedności miałoby stanowić uznanie zasadniczych prawd chrześcijańskich. Herezje tego rodzaju napiętnuje autor w zdaniu środkowym rozdziału: „ani też nie obejmuje on ani ogarnia różnych odłamów religijnych z nazwy chrześcijańskich, lecz sam w sobie zjednoczony i ściśle zespolony w swojej widzialnej jedności stanowi ciało niepodzielone i niepodzielne, które jest właśnie Mistycznym Ciałem Chrystusa” (s. 112).
Dziś heretycka koncepcja uznania „zasadniczych prawd” nauki chrześcijańskiej przez różne „zjednoczone Kościoły” ma podstawowe znaczenie w ekumenizmie, np. przy okazji wspólnej deklaracji katolicko-luterańskiej (z 31 października 1999 r.) teolodzy głosili „zasadniczy konsensus w rozumieniu nauki o usprawiedliwieniu”, który nie stał się co prawda okazją do oficjalnego ogłoszenia jedności, ale w wypowiedziach ekumenistów oznacza zbliżenie stanowisk „różnych tradycji religijnych”, stanowiących „części jednego Kościoła”.
Konieczność Kościoła do zbawienia
Jedną z podstawowych kwestii eklezjologicznych rozważanych w czasie Soboru Watykańskiego Pierwszego był problem konieczności Kościoła Rzymskiego do zbawienia. Szósty rozdział projektu teologów nosił tytuł: „Kościół społecznością bezwzględnie konieczną do osiągnięcia zbawienia”. Ks. Pylak wyjaśnia:
Autor rozdziału stwierdza, że Kościół [Rzymski] jest konieczny do osiągnięcia zbawienia i to na miarę konieczności środka (necessitas medii), w czym mieści się równocześnie konieczność nakazu (necessitas praecepti). Kościół jest więc nie tylko jedyną drogą do zbawienia nakazaną przez Boga, ale w ogóle jedyną doń drogą, gdyż Bóg w planach swej Opatrzności ustalił, iż udzielanie Ducha Świętego, uczestnictwo w prawdzie i w życiu Bożym może się dokonywać tylko w Kościele [Rzymskim] i przez Kościół [Rzymski], którego Głową jest Chrystus (s. 119).
Cytując fragmenty z rozprawy ks. Pylaka dodajemy wszędzie przymiotnik „Rzymski”, gdyż postępy ekumenizmu sprawiły, że termin „Kościół” bez tego uzupełnienia zatracił już swe dawne, katolickie znaczenie. Aby oddać myśl ojców Soboru Watykańskiego I oraz ks. Pylaka musimy stale podkreślać, że termin „Kościół” oznacza zawsze Kościół Rzymski. Dziś mówiąc o najbardziej radykalnych sektach teolodzy katoliccy nie wzbraniają się używać terminu „Kościół”, odnosząc określenie świętej Owczarni Chrystusowej do grup założonych w wyniku buntu, na skutek schizmy i herezji.
Siódmy rozdział projektu teologów dotyczy dogmatu Poza Kościołem nie ma zbawienia. Rozdział ten nosi dokładnie tytuł Poza Kościołem nikt nie może się zbawić (Extra ecclesiam salvari neminem posse). W tekście czytamy: „jest dogmatem wiary, że poza Kościołem nikt nie może się zbawić” (s. 131). Zgodnie z wyjaśnieniami papieża Piusa IX podanymi już przed Soborem, aby odrzucić nieuzasadniony rygoryzm, projekt stanowi dalej:
ci jednak, którzy pozostają w niepokonalnej nieznajomości Chrystusa i Jego Kościoła, nie będą skazani na kary wieczne z powodu tej nieznajomości, ponieważ nie obciąża ich z tego powodu żadna wina w oczach Pana, który pragnie, by wszyscy ludzie doszli do zbawienia.
Przeciwny do rygoryzmu jest jednak fałszywy liberalizm „powszechnego zbawienia”, również potępiony w projekcie:
Podobnie odrzucamy bezbożność tych, którzy zamykają bramy królestwa Bożego przed ludźmi twierdząc wśród fałszywych wymówek, że nie godzi się, lub dla zbawienia nie jest rzeczą zgoła konieczną, opuszczać religię, w której ktoś się urodził, lub został w niej pouczony i wychowany nawet wtedy, gdy jest fałszywą. Odrzucamy także bezbożność tych, którzy oskarżają Kościół, że głosi się być religią jedynie prawdziwą, wszystkie zaś religijne społeczności i sekty, które oddzieliły się od jego społeczności, napiętnuje i potępia, jak gdyby mogła kiedykolwiek współistnieć sprawiedliwość i nieprawość, światło i ciemności, zgoda między Chrystusem i Belialem (s. 132).
Dziś niemal wszyscy teolodzy „oskarżają Kościół, że głosił się być religią jedynie prawdziwą”. Każdy prawie liberalny teolog posoborowy wzgardził już katolickim poglądem i nie chce potępiać „wszystkich religijnych społeczności i sekt” odłączonych od jedynego Kościoła.
W czasie Vaticanum I liberalizm obcy był katolickim pasterzom, a bp Mikołaj ze Spiry „domaga się podkreślenia autorytetu Kościoła i prawdy o konieczności Kościoła rzymsko-katolickiego do zbawienia: Ecclesia Romano-catholica est sola salvifica” (s. 32-33). Zatem Kościół katolicki jest jedynym wyznaniem wiodącym wiernych do zbawienia. Prawdę tę rozwija bp obrządku greckiego Józef Papp-Szilagyi z Wielkiego Waradynu, który powiada:
Kościół Chrystusowy (...) jeden jest, niepodzielony i niepodzielny, podporządkowany jednej Głowie niewidzialnej Chrystusowi i widzialnej głowie rzymskiemu biskupowi, wikariuszowi Chrystusa. Z nim tylko Duch Święty, duch prawdy przebywa na wieki. Dlatego tylko w nim prawda i tylko w nim środki zbawienia (s. 33).
Wiernym obrońcą prawdy o konieczności Kościoła do zbawienia był papież Pius IX, który zwołał Sobór Watykański Pierwszy. Ks. Pylak cytuje allokucję tego papieża z dn. 9 grudnia 1854 r., pisząc, że Ojciec Święty
spełniając swój obowiązek pasterski musi podkreślić, że sama zasada indyferentyzmu jest zgubna, sprzeczna z prawdą wiary, która głosi, że poza Kościołem rzymskim nikt nie może się zbawić.
Chociaż „pozostający w niezawinionej nieznajomości prawdziwej religii nie zaciągają przez to winy wobec Boga”, to jednak „przebywając na ziemi mamy wierzyć, że jest jeden Bóg, jedna wiara, jeden chrzest i pracować, by wszystkie narody zwróciły się do Chrystusa” (s. 136). Dziś święta idea nawrócenia niewiernych do Kościoła rzymskiego została wzgardzona i potępiona jako „prozelityzm”. W ten sposób fałszywie pojmowana działalność ekumeniczna niszczy misyjną pracę Kościoła.
Również w rozdziale dziesiątym projektu Konstytucji dogmatycznej, O władzy Kościoła (De Ecclesiae potestate) czytamy, że
prawdziwym i tak błogosławionym Kościołem Chrystusa nie jest żaden inny, tylko jeden, święty, katolicki i apostolski rzymski (vera et tam felix Christi Ecclesia alia non est, praeter unam, sanctam, catholicam, et apostolicam Romanam, s. 181-182).
Świadectwa dawnego Magisterium
Nauka o konieczności Kościoła do zbawienia była głoszona zawsze – i fakt ten został przypomniany na Soborze. Autor rozprawy podaje (s. 137), że w czasie obrad przytoczono kolejno:
(1) definicję Soboru Laterańskiego IV z 1215 r., przeciw Albigensom i innym heretykom: „Jeden jest powszechny Kościół wiernych, poza którym nikt się nie zbawia”; (2) wyznanie wiary ułożone przez Innocentego III dla Waldensów powracających do jedności Kościoła: «Wyznajemy usty i wierzymy sercem w jeden Kościół nie heretycki, lecz święty rzymski katolicki i apostolski, poza którym nikt się nie zbawia»; (3) dekret dla Jakobitów, czyli bullę Eugeniusza IV Cantate Domino, w której Ojciec Święty także stwierdza, że nikt nie zbawi się poza Kościołem [Rzymskim]; (4) breve Grzegorza XVI do biskupów Bawarii o małżeństwach mieszanych z dnia 27.5.1832 r., gdzie powyższą prawdę nazywa artykułem wiary; (5) instrukcję [Grzegorza XVI] do biskupów w Bawarii z 12.09.1834 r., gdzie nazywa «największym dogmatem naszej religii, że poza katolicką wiarą nikt nie może się zbawić».
Dowodem na to, jak daleko w dzisiejszej epoce odeszli teolodzy katoliccy od prawdy, jest zwłaszcza ostatnie z cytowanych zdań. Jakże dzisiaj ktokolwiek ośmieliłby się głosić, że jest „największym dogmatem naszej religii, że poza katolicką wiarą nikt nie może się zbawić”?! Dziś wielu teologom trudno nawet pomyśleć, że słowa te wypowiedział publicznie i oficjalnie Wikariusz Chrystusa, papież Grzegorz XVI, zaledwie 170 lat temu...
W dobie teologii schyłku XX wieku wszystko jest właściwie możliwe. Niektórzy starają się nawet głosić teorię „anonimowego chrześcijaństwa”, zakładając (nie wiadomo na jakiej podstawie), że ateiści z reguły są uczciwi i żyją zgodnie z prawem naturalnym, jakby po chrześcijańsku, a nawrócenie nie jest potrzebne do zbawienia. Tymczasem na Vaticanum I omawiane były twierdzenia ks. Petacciego, konsultora, członka deputacji specjalnej, i – jak przedstawia ks. Pylak –
Jeśli chodzi o pierwsze, które brzmi: religio non est homini necessaria sed indifferens [‘religia nie jest konieczna człowiekowi, ale jest sprawą obojętną’], wszyscy orzekli, że w ogóle nie wypada, by sobór powszechny traktował o błędzie, który nie tyle jest herezją, ile jakimś monstrum, dla którego nie powinno być miejsca, nawet w kanonie (s. 139).
Powszechna katolicka świadomość Ojców Soborowych była wtedy tak głęboka, że nie brali oni w ogóle pod uwagę tak absurdalnego poglądu, jakoby ktoś mógł twierdzić, że religia nie jest potrzebna człowiekowi. Dziś w dobie liberalnego „dialogu z ateizmem” niejeden teolog uznałby, że dla wielu współczesnych ludzi religia jest i może być obojętna, a nawrócenie nie jest potrzebne. Zresztą polski jezuita, o. Jacek Bolewski w wywiadzie dla „Rzeczypospolitej” z dnia 26 kwietnia 1997 r. głosi: „Nie oczekujmy, że wszyscy się nawrócą na chrześcijaństwo”.
Projekt kanonów dogmatycznych
Do projektu konstytucji dogmatycznej dołączone zostały również kanony, które w dokumentach Magisterium stanowią potępienie herezji – poglądów sprzecznych z nauką Kościoła. W kanonie szóstym czytamy:
Gdyby ktoś głosił, że owa nietolerancja, z jaką Kościół katolicki napiętnuje i potępia wszystkie sekty religijne (omnes religiosas sectas) oddzielone od jego jedności, nie jest nakazana prawem Bożym (divino iure), albo też głosił, że w sprawach prawdy religijnej można urobić sobie sąd tylko prawdopodobny (opiniones tantum), a nie można mieć pewności i dlatego Kościół winien tolerować wszystkie sekty religijne, niech będzie wyłączony z Kościoła (s. 201-202).
Nie trzeba uzasadniać, że dzisiaj ten potępiony pogląd wyznają posoborowi teolodzy katoliccy. Tymczasem choćby jeszcze w okresie międzywojennym niemiecki teolog Karl Adam słusznie twierdził, że
dogmatyczna nietolerancja jest zatem moralną powinnością, obowiązkiem wobec prawdy i prawdomówności (K. Adam, op. cit., s. 159).
Kanon trzynasty brzmi: „Gdyby ktoś głosił, że prawdziwy Kościół Chrystusowy, poza którym nikt nie może się zbawić, nie jest identyczny (aliam esse) z jednym, świętym, katolickim i apostolskim rzymskim Kościołem, niech będzie wyłączony z Kościoła” (s. 204) Tak jasne sformułowanie prawdy dogmatycznej wyklucza wszelką dyskusję ze strony modernistycznych teologów.
Wartość doktrynalna schematu konstytucji dogmatycznej
Po przedstawieniu całego schematu konstytucji dogmatycznej autor rozprawy przystępuje do oceny jej znaczenia. Rozważania te mają kluczowe znaczenie, gdyż pytając o autorytet przedstawionego projektu, przygotowanego przez teologów, ks. Pylak stwierdza (s. 246-247):
teologowie są członkami Kościoła nauczanego1, któremu Chrystus również jako całości zapewnia nieomylność w wierze. Z tego tytułu ogół teologów, jako najprzedniejsza cząstka Kościoła nauczanego, jako przedstawiciele wiary refleksyjnej całego Kościoła, również nie może pobłądzić w wierze. Inaczej zapanowałby rozdźwięk między nauczaniem biskupów i jego echem – wiarą wiernych, który w organizmie tak doskonałym jakim jest Mistyczne Ciało Chrystusa, z przywileju Bożego jest niemożliwy.
W sytuacji dzisiejszego posoborowego zamętu widać wyraźnie, że nie ma już czegoś takiego jak ogół teologów, gdyż każdy ma własne wizje niemal wszystkich kwestii dogmatycznych. Z tego powodu nie sposób mówić o nieomylności rozważań współczesnych teologów, gdyż nie zdecydowali się oni wszyscy łącznie chyba na żadne ostateczne, katolickie twierdzenie wzbogacające wiarę, ale głoszą rozmaite refleksje, zmieniając poglądy z dnia na dzień. Ks. Pylak pisze zaś dalej:
Oceniając w świetle powyższych rozważań autorytet doktrynalny omawianego projektu wydaje się, że można go traktować jako wyraz nauki ogółu ówczesnych teologów. Ponieważ zaś biskupi, zgromadzeni na soborze, aprobowali tę naukę w zasadniczych jej twierdzeniach, dlatego wydaje się możliwą do przyjęcia opinia, że nauka teologów z okresu Soboru Watykańskiego [Pierwszego], zawarta w projekcie konstytucji dogmatycznej o Kościele, jest także nauką magisterium zwyczajnego Kościoła i z tego tytułu może uchodzić za nieomylną. Dlatego też można jej stopień pewności teologicznej przy pomocy następującego określenia: jest to nauka objawiona, nauczana przez teologów jako jedno z narzędzi zwyczajnego magisterium Kościoła, bliska zdefiniowania (doctrina de fide divina proxime definibilis)” (ibidem).
W innym miejscu Autor wraca do tej kwestii, rozważając raz jeszcze powagę projektu w świetle opinii biskupów zgromadzonych na Soborze. Wystarczy, jeżeli oddamy głos ks. Pylakowi (s. 250):
Ogólne zdanie biskupów na temat prawd objawionych jest głosem zwyczajnego i powszechnego magisterium Kościoła we właściwym tego słowa znaczeniu i przysługuje mu w pierwszym rzędzie przywilej nieomylności. Dlatego wolno nam powiedzieć, że treść schematu konstytucji dogmatycznej o Kościele w zasadniczych swych punktach cieszy się nie tylko powagą ogółu teologów z okresu Soboru Watykańskiego [Pierwszego], lecz także powagą biskupów, członków Kościoła nauczającego. Z tego też względu przysługuje mu określenie teologiczne, że jest to nauka objawiona, nauczana przez magisterium zwyczajne Kościoła, bliska zdefiniowania (de fide catholica proxime definibilis). By mogła stać się dogmatem z tytułu nauczania przez magisterium nadzwyczajne, brak jej tylko uroczystej promulgacji w formie aktu papieskiego, czy soborowego. Oczywiście, że taki akt nie dodawałby samej nauce jakiegoś nowego stopnia pewności, gdyż różnica między nauczaniem uroczystym i zwyczajnym nie polega na różnicy powagi autorytetu, lecz tylko na różnicy formy i sposobu podawania danej prawdy. Akt uroczystej dogmatyzacji uściśla tylko treść prawdy w kwestiach spornych, usuwa wątpliwości i wyraźnie precyzuje naukę głoszoną przez zwyczajne magisterium Kościoła (pokreślenia moje – A. M.).
Z wypowiedzi tej wynika jednoznacznie, że zasadnicza myśl projektu, a więc przekonanie teologów o absolutnej tożsamości Kościoła Chrystusowego z Kościołem Rzymskim i jego konieczności do zbawienia oraz potępienie sekt odłączonych od Kościoła nie podlega dyskusji i jest nauką nieomylną wiary katolickiej, bliską zdefiniowania (de fide catholica proxime definibilis)! Właśnie tej nauce sprzeciwiają się dzisiaj opinie niezliczonych ekumenistów. Na podstawie rozprawy ks. Pylaka, oraz w oparciu o szereg innych dzieł teologicznych, możemy wzmocnić naszą pewność, że ta nauka, którą głosił zawsze Kościół święty, jest nieomylna, a liczni posoborowi teolodzy głoszą herezję, której nie możemy poprzeć w żaden sposób.
Autor rozprawy stwierdza także, że
jeżeli Kościół katolicki jest Mistycznym Ciałem Chrystusa, w którym wyłącznie przebywa i działa Zbawiciel świata, Jezus Chrystus i Duch Święty – Uświęciciel, jeżeli tylko na nim Bóg w Trójcy Jedyny wycisnął piętno swej własności i tylko w jego granicach pomieścił swą ekonomię zbawczą, wówczas może być tylko jedna odpowiedź i jedno rozwiązanie zagadnienia zbawienia, streszczające się w dogmacie wiary katolickiej, że zbawienie dokonuje się tylko w Kościele i tylko przez Kościół [katolicki] (s. 279-280).
Słowa te także są wyrazem prawdy katolickiej odrzucanej przez dzisiejszych ekumenistów.
Dokumenty późniejszego Magisterium
W kontekście rozważań nad projektem przygotowanym na Sobór Watykański Pierwszy autor rozprawy podejmuje także problem powagi encykliki Mystici Corporis papieża Pius XII dotyczącej Kościoła (rok 1943):
encyklika jest jedną z form zwyczajnego nauczania Stolicy Apostolskiej. Jako autentyczna wypowiedź papieża zobowiązuje do przyjęcia podawanych przez się prawd nawet pod sankcją grzechu. Schemat natomiast jest tylko dziełem teologów. Jeśli przyjmiemy za pewnik, że ogół biskupów na Soborze Watykańskim [Pierwszym] solidaryzował się z nauką teologów i przyjmował ją jako własną i jeżeli ten ogół potraktujemy jako organ zwyczajnego magisterium Kościoła, wówczas nauka zawarta w schemacie cieszyć się będzie także powagą zwyczajnego magisterium Kościoła jako nauka ogółu biskupów Kościoła katolickiego (s. 318-319).
Warto w tym miejscu zacytować fragment wspomnianej encykliki Mystici Corporis, podany przez ks. Pylaka:
Tak więc, aby zdefiniować i zobrazować ten prawdziwy Kościół Chrystusowy, którym jest Święty, Powszechny, Apostolski, Rzymski Kościół, nie można znaleźć określenia bardziej szlachetnego, bardziej dostojnego, bardziej wreszcie boskiego, nad to które nazywa go „Mistycznym Ciałem Chrystusa” (s. 319).
Widać w ten sposób, że nauka ujęta w projekcie teologów na Sobór Watykański I trwała nadal również za pontyfikatu papieża Piusa XII. Zresztą wyliczanie cytatów z dokumentów Magisterium na rzecz tej nauki zajęłoby nader wiele miejsca.
Istotne znaczenie dla autora rozprawy ma również encyklika Piusa XII Humani generis z roku 1950, gdyż
papież (...) wypowiada się przeciw mglistej i nieokreślonej idei Kościoła, zaczerpniętej niby to z dzieł dawnych Ojców, przede wszystkim greckich i wyraźnie oświadcza, że Mistyczne Ciało Chrystusowe i Rzymsko-Katolicki Kościół są jednym i tym samym, a konieczność przynależności do prawdziwego Kościoła celem osiągnięcia zbawienia nie jest tylko czczą formułą (s. 323).
Wnioski
Lektura rozprawy ks. Pylaka to głębokie umocnienie dla wiernych w wyznawaniu prawdziwej katolickiej Wiary Objawionej. Autor z ogromną erudycją przedstawia bogactwo teologii katolickiej w dobie Pierwszego Soboru Watykańskiego u schyłku XIX wieku i nieugiętą wierność ówczesnych pasterzy orzeczeniom nieomylnego Magisterium Kościoła. Powtarzane nieustannie przekonanie biskupów i teologów o absolutnej prawdziwości dogmatu wiary, że istnieje tylko jeden prawdziwy Kościół, który jest Kościołem rzymskim, jest przedstawiane przez Autora na każdej niemal stronie jego rozprawy. Biskupom i teologom katolickim tego okresu obcy był duch kompromisu z błędami tego świata i heretyckimi wyznaniami chrześcijańskimi. Również ks. Pylak nie zawahał się w jasnym ukazaniu prawdy katolickiej i stwierdzeniu, że jest ona niezmienna. Wyrazem wierności prawdziwie katolickiej w Lublinie u schyłku lat 50-tych jest także imprimatur udzielone na dzieło ks. Pylaka oraz podwójny nihil obstat. Publikację rozprawy wsparł ponadto ks. bp Piotr Kałwa, ówczesny ordynariusz lubelski.
Porównanie świetnej książki ks. Pylaka Kościół – Mistyczne ciało Chrystusa z wydawanymi dzisiaj na KUL-u dziełami modernistycznych teologów napawa głębokim smutkiem. Wystarczyło 40 lat, aby niemal wszyscy teolodzy tej zasłużonej uczelni porzucili dawny styl, wyraźny język i – co najgorsze – katolickie przekonanie o jedynym prawdziwym Kościele. Dzisiaj wydawnictwo KUL-u ogłasza ciągle przeróżne publikacje ekumeniczne, w których nie brak fałszywych rozważań o równorzędnych, „siostrzanych” wyznaniach, o różnych „tradycjach” chrześcijańskich, o dialogu i wspólnym „poszukiwaniu jedności”. Obrona wiary w jedyny prawdziwy Kościół niemal już nie istnieje. W ten sposób niemal cały Katolicki Uniwersytet Lubelski stał się jeszcze jednym uniwersytetem posoborowego Kościoła, na którym uczeni tej miary co o. Wacław Hryniewicz OMI rozważają „błędy dawnego papiestwa” i poszukują drogi „odkupienia diabła”. Dla wyrażenia tych nadziei o. Hryniewicz przywołuje np. cytat z jednej z powieści greckiego pisarza N. Kazantzakisa: „Przyjdzie dzień, kiedy po prawicy Boga stanie wspaniały archanioł; nie będzie to ani Michał, ani Gabriel, będzie nim Lucyfer, który w końcu zwycięży straszliwą noc i zamieni ją w światłość” (Dramat nadziei zbawienia, Warszawa 1996, s. 220), a w innym miejscu ten sam profesor KUL deklaruje: „Nie tworzę teologii wyznaniowej, rzymskokatolickiej. Szukam inspiracji w wielkiej tradycji chrześcijaństwa wschodniego” (Pedagogia nadziei, Warszawa 1997, s. 167). W ten sposób katolicki do niedawna uniwersytet stał się miejscem uprawiania manifestacyjnie heretyckiej teologii i gorszenia wiernych.
Aby w tych tragicznych okolicznościach głębokiego kryzysu pozostać wiernymi Kościołowi świętemu musimy – za teologami Vaticanum Primum – powtórzyć nieomylne słowa wiecznego Magisterium przytoczone przez ks. Pylaka:
prawdziwym i tak błogosławionym Kościołem Chrystusa nie jest żaden inny, tylko jeden, święty, katolicki i apostolski rzymski (alia non est, praeter unam, sanctam, catholicam, et apostolicam Romanam). Ω
Przypisy
- ↑Tylko biskupi, jako następcy apostołów, mają misję nauczania i stanowią Kościół nauczający; teologowie, należący wraz z innymi wiernymi do Kościoła nauczanego, prowadzą refleksję nad nauczaniem teologicznym i przedkładają propozycje do akceptacji biskupów.