Bractwo Kapłańskie Świętego Piusa X
Dziękczynienie za zwycięstwo chocimskie 1621 r. [3 kl.]
Zawsze Wierni nr 4/2002 (47)

ks. Władysław Muchowicz

Wartość Mszy św.

Skosztujcie a obaczcie, że słodkim jest Pan.

Ps 33, 1

W środku raju ziemskiego rosło „drzewo żywota” (Rodz 2, 9), którego owoce miały przywracać pierwszym rodzicom naszym młodzieńczą świeżość, siłę i piękność. Raj ten utraciliśmy przez grzech pierworodny. Pan Bóg jednak w niepojętym miłosierdziu swoim zaszczepił inny raj na ziemi, skropił go Krwią swojego Syna, a w środku tego raju jak w pierwszym umieścił drzewo prawdziwego żywota, które przywraca już nie ciału, ale co ważniejsze, duszy, utraconą świeżość, darzy nadziemską siłą przeciw pokusom i daje jej piękność niepojętą. Jest to drzewo Krzyża św., które wszystkim pożywającym z niego owoce, daje żywot wieczny szczęśliwy. Cudowny owoc tego drzewa, mamy codziennie w ofierze Mszy św. Tam spełnia się to, co zapowiedzieli z radością aniołowie przy pierwszym Jego ukazaniu się na ziemi: „Chwała na wysokości Bogu, a na ziemi pokój ludziom dobrej woli” (Łk 2, 14).

Abyśmy zaś umieli zasilić się owocami, tego cudownego drzewa, a przez nie zachowali młodzieńczą świeżość, siłę i piękność duszy, zastanowimy się dzisiaj nad wartością Mszy św.

We Mszy św. oddajemy Panu Bogu największą cześć i dziękczynienie za odebrane łaski – przez Mszę św. wyjednywamy ludziom pokój tj. odpuszczenie grzechów i rozliczne łaski doczesne i nadprzyrodzone.

Wartość każdej ofiary jest tym większa, im cenniejszy dar, im godniejszy ten, który dar ofiaruje. Zapytajmy więc, czy może być cenniejszy, kosztowniejszy dar nad ten, jaki się składa Panu Bogu w ofierze Mszy św.? Wszak tam ofiaruje się Ciało i Krew Pana Jezusa – tam ofiaruje się Jego człowieczeństwo, które wartością swoją przewyższa wszystkie dary stworzone – co więcej, tam ofiaruje się i bóstwo Chrystusa Pana – więc wartość takiego daru jest niezmierzona, nieskończona, jak sam Bóg.

Popatrzmy teraz, kto jest ten, który taki dar ofiaruje? Jest nim znowu sam Bóg Jezus Chrystus. O! jak szczęśliwymi jesteśmy, że taką nieocenioną ofiarę możemy składać Stwórcy naszemu. W tej ofierze składamy Tego, o którym mówi Ojciec Niebieski: „Ten jest Syn Mój miły, w którym upodobałem sobie” (Mt 3, 17) – a upodobał Go sobie nieskończenie, więc i skuteczność tej ofiary musi być nieskończoną.

Jeżeli tak, jeżeli skuteczność Mszy św. jest dla nas nieskończoną, to może ktoś powiedzieć, że jedna Msza św. wystarczy, po cóż ich więcej? Najmilsi, byśmy błędnie tego nie rozumieli, musimy zważyć na to, co sam rozum i doświadczenie nas uczy. Wiemy przecież, że człowiek jako istota skończona, nie jest zdolny do przyjęcia skutków nieskończonych.

Zobaczmy to w przykładzie. Prosi ktoś o Mszę św. w tej intencji, aby pozyskał łaski Boże. Gdyby on przez jedną Mszę św. uzyskał te łaski w nieskończoności, do czego by to doszło? Oto do tego, że nikt by już na zbawienie nie pracował, bo przy pełności łask musiałby niebo osiągnąć. W ten sposób natura ludzka zupełnie by się zmieniła, a Pan Jezus nie przyszedł jej zmieniać, ale ją uleczyć, uszlachetnić.

Więc, jakkolwiek skutki Mszy św. są nieskończone, to jednak owoce tej ofiary są dla nas ograniczone co do liczby i wielkości, bo taka jest wola Pana Jezusa, którą objawia przez Oblubienicę swoją Kościół św. Stąd to ten Kościół pozwala odprawiać i kilkanaście Mszy św. w jednej i tej samej intencji.

Widzimy z tego, że Pan Jezus żąda, byśmy Go często, a nawet, jak sam powiedział, byśmy Go ustawicznie błagali: „Modlić się trzeba zawsze, a nie ustawać” (Łk 18, 1). Żąda, byśmy współpracowali z Jego łaskami, a tak pomnażali w sobie Jego dary, jakie we Mszy św. otrzymujemy.

Wartość tej ofiary poznamy, jeszcze lepiej, gdy się zastanowimy, dlaczego to tyle i codziennie odprawia się Mszy św.? Otóż, musimy pamiętać o tym, cośmy już w poprzednich naukach słyszeli, że przez ofiarę Mszy św. w najdoskonalszy sposób oddajemy Trójcy Przenajświętszej chwałę i cześć Jej należną. „Wszystko, co Bóg stworzył, mówi prorok Izajasz, stworzył dla swej chwały – wszystko, co jest w niebie, na ziemi i pod nią, powinno przed Nim uginać kolana, wielbić Go według mnóstwa wielkości Jego” (Iz 43, 7). Ale Pan Bóg jest nieskończenie wielkim, więc któż godnie może Go uwielbić? Na ziemi: szumiące morza, piętrzące się góry, mruczące strumyki, te falujące łany, kwitnące błonia, to ptactwo śpiewające, słowem wszystko stworzenie, łączy się w jedną pieśń uwielbienia Stwórcy. A tam w górze: niebiosa opowiadają chwałę Pańską – ten błękit i blask słońca, księżyc i gwiazdy, te przebiegające chmury, to znowu groźne pioruny, zwiastują jak wielkim, potężnym, jak godnym uwielbienia jest Bóg. Ponad gwiazdami mieszkanie Świętych. – Tam słychać ustawiczne hymny aniołów: „Święty, święty, święty, Pan Bóg zastępów” (Iz 6, 3). A z tą pieśnią aniołów i świętych Pańskich, łączy się serce Królowej niebios w Jej hymnie wspaniałym Magnificat (Uwielbiaj duszo moja Pana).

Lecz czymże są te pieśni uwielbienia wobec nieskończonej godności Pana Boga?

Kto by sądził, mówi błogosławiony Henryk Suzo z zakonu OO. Dominikanów, że może godnie uwielbić Pana Boga, ten czyni, jak człowiek, któryby się uganiał za wiatrem, albo chciał cień pochwycić. Więc Boga może tylko Bóg godnie uczcić.

A gdzie my tę godną cześć Jego, to uwielbienie widzimy? Nie gdzie indziej, tylko w ofierze Mszy św. Tę ofiarę składa ze siebie samego Bóg-człowiek, ta ofiara ma wartość nieskończoną ze względu na Pana Jezusa, więc tylko ona może Boga nieskończenie wielbić. Czy więc nasza słabość, nieudolność, może znaleźć lepszy sposób na uwielbienie Pana Boga, niż ofiarę Mszy św.? Nie – to jest jedyny, najdoskonalszy sposób uwielbienia Pana Boga.

Ale my odbieramy od tego Boga ustawicznie cenne dary doczesne i cenniejsze od nich dary nadprzyrodzone, z którymi, wszystko co posiadamy na ziemi, nie da się porównać. Jakże więc wielka wdzięczność należy się za nim Panu Bogu. Tym większa, im liczniejsze są te dary. A jak słońce nie przestaje oświecać ziemi, tak nieprzerwane, niewyczerpane dla nas źródło miłosierdzia Bożego. „Bóg, który własnemu Synowi nie przepuścił, ale wydał Go za nas, jakżeby nam z Nim wszystkiego nie darował?” mówi św. Paweł Apostoł (Rzym 8, 32).

Dni nasze to jako wieniec ustawicznych łask Bożych. Tym większe należy się Panu Bogu dziękczynienie za nie, im większa i Jego godność, im gorętsza Jego miłość, z jaką te łaski rozdziela. Mówi zaś św. Paweł, że Pan Bóg udziela nam tych łask dla zbytniej miłości swojej; którą nas umiłował (Efez 2, 4), więc obowiązek wdzięczności naszej ma wzróść do nieskończoności, tym więcej, gdy wspomnimy na to, jak my mało zasługujemy na tę miłość Bożą, jak jesteśmy nędznymi, ułomnymi, jak wprost niegodnymi tych łask Bożych. „Cóż oddam Panu za wszystko, czego mi udzielił”, pyta Psalmista, i odpowiada: „Wezmę kielich zbawienia a Imienia Pańskiego wzywać będę” (Ps 115, 12). Ten kielich zbawienia, to kielich ofiary Mszy św., to znowu najdoskonalszy sposób złożenia Stwórcy należnego podziękowania za łaski i dobrodziejstwa Jego.

Wartość Mszy św. widzimy dalej w przejednaniu i przebłaganiu Pana Boga za grzechy. Najmilsi! nie możemy wątpić, że Msza św. pomaga grzesznikom do pojednania się z Panem Bogiem, bo Pan Jezus ustanawiając tę ofiarę, powiedział: „Ta jest krew moja, która za was i za wielu będzie wylana na odpuszczenie grzechów” (Mt 26, 28). Lecz, jakże to pogodzić, żeby Msza św. miała odpuszczać grzechy, kiedy dla zgładzenia grzechów ustanowił Pan Jezus sakrament Chrztu i Pokuty? Oto tak rozumieć trzeba, że czym jest w ogóle niewdzięczność, tym jest każdy grzech wobec Pana Boga; grzech jest jako wiatr palący, który wysusza źródło zmiłowania Bożego; on tamuje strumień łask, wypala rosę niebieską. Otóż Msza św. przejednuje sprawiedliwość Boską, usuwa tę tamę wystawioną przez grzech miłosierdziu Boskiemu. Gdy ten gniew Boży na grzesznika, przejednany, gdy grzesznik zwróci się do Boga przez modlitwę, przez ofiarę Mszy św. wyprosi sobie łaskę żalu i prawdziwej skruchy i łaskę sakramentu Pokuty, a wtenczas i poprawa jego łatwa. Msza św. nadto gładzi kary doczesne za grzechy. Do otrzymania tego odpuszczenia kar doczesnych, musi być człowiek w stanie łaski, tzn. nie może być w grzechu ciężkim. Gdy więc grzesznik pojedna się z Panem Bogiem przez szczerą spowiedź, łatwo przez Mszę św. może sobie wyjednać odpuszczenie tych kar, które w tym, albo w przyszłym życiu musiałby za swe grzechy wycierpieć. Stąd to i dusze w czyśćcu cierpiące, otrzymują przez Mszę św. odpuszczenie kar doczesnych. W jakim zaś stopniu odpuszcza się im ta kara przez jedną Mszę św., zależy to od woli Bożej – tego nam Pan Bóg nie objawił. Z licznych zaś objawień świętych Pańskich wiemy, że niekiedy pomimo wielu Mszy św. dusze czyśćcowe nie zaraz były z czyśćca wybawione.

Św. Jan Maria Vianney, proboszcz z miasteczka Ars (we Francji) opowiada o pewnym kapłanie, który modląc się za duszę swego przyjaciela, postanowił ofiarować za niego i Mszę św. – a oto w czasie podniesienia kielicha z Krwią Najświętszą, widział duszę jego wstępującą w wielkiej światłości do nieba.

Błogosławiony Henryk Suzo, umówił się z jednym ze swych przyjaciół, że który z nich przeżyje drugiego, ten odprawi za niego przez cały rok, co tydzień, dwie Msze św. Błogosławiony Henryk przeżył tamtego, ale zupełnie zapomniał o obietnicy. Pewnego dnia, gdy się modlił w kaplicy, zobaczył przed sobą zmarłego przyjaciela, który mu wyrzucał niedotrzymanie obietnicy. Błogosławiony Henryk tłumaczył się, że zapomniał, ale ofiarował za niego wiele modlitw i uczynków miłosiernych. Mój bracie, mówi ta dusza cierpiąca, to mi nie wystarcza, mnie trzeba Krwi Chrystusowej, żeby zgasić płomienie, które mię palą – tylko Msza św. może mię wybawić z tych mąk strasznych – nie odmawiaj mi tej łaski. Nazajutrz kilku kapłanów odprawiło Msze św. i tak czynili przez kilka dni – wreszcie pokazał się znowu umarły, promieniejący radością i mówi: „Dziękuję ci przyjacielu, żeś skrócił moje cierpienia. Krew Zbawiciela obmyła mię, jestem szczęśliwy, idę do nieba”. Św. Grzegorz papież opowiada, że za czasów jego opactwa w klasztorze św. Andrzeja w Rzymie umarł zakonnik imieniem Justus – oznajmił on mu, że cierpi w czyśćcu za grzech ciężki przeciw ślubowi ubóstwa, chociaż się przed śmiercią z niego wyspowiadał. Św. Grzegorz polecił jednemu z kapłanów, aby przez 30 dni bez przerwy odprawiał za niego Msze św. Po 30 dniach pokazuje się ów zakonnik i mówi: „Dotąd było mi bardzo ciężko, lecz dzisiaj przyjmuje mnie Pan Bóg do swojej chwały”. W kościele św. Andrzeja w Rzymie, pokazują po dziś dzień ołtarz, przy którym odprawiane były te Msze św. Od tego czasu rozpowszechnił się w Kościele zwyczaj odprawiania 30 Mszy św. bez przerwy, za dusze zmarłych, czyli tzw. Mszy Gregoriańskich, które są uważane jako najdzielniejszy sposób ratowania i wybawienia dusz z czyśćca.

Wreszcie Msza św. powstrzymuje karzącą rękę sprawiedliwości Bożej a wyjednywa łaski doczesne i wieczne. Z czego to można twierdzić? Oto najmilsi uprzytomnijcie sobie, jakimi to i strasznymi karami nawiedzał Bóg tę ziemię, jak czytamy w Piśmie św. Starego Zakonu. Wspomnę tylko o potopie, o takim zniszczeniu miast Sodomy i Gomory ogniem siarczystym.

A czy dzisiaj mniejsze są zbrodnie i występki na świecie niż dawniej? Wszak i dzisiaj brak wiary, i dzisiaj bluźnią ludzie Panu Bogu, wylewają się na wszelką nieprawość. Czemuż Pan Bóg w sprawiedliwości swojej nie karze tego świata? Msza św. to sprawia. W niej Jezus Chrystus przedstawia swe zasługi, w niej błaga o miłosierdzie dla błądzących. Msza św. jest jako ta tęcza, która się ukazała po potopie na niebie na znak pokoju; ona jakoby łączyła niebo z ziemią; tak i Msza św. rozbraja sprawiedliwość Boską, daje pokój ziemi z niebem.

Msza św. wyjednuje łaski doczesne i wieczne. Któż z nas może w to wątpić, gdy zważy, że w niej ofiaruje się ten Pan Jezus, który, jak mówi Pismo św.: „Przyszedł na ziemię, wszystkim dobrze czyniąc” (Dz Ap 10, 38)? Któż nie był od Niego wysłuchanym w czasie Jego pobytu w ciele ludzkim na ziemi? Dlaczegoż by i teraz nie miał nas wysłuchać? Czemuż by Ojciec Niebieski nie miał dla nas litości, jeśli Syn Jego pokazuje Mu we Mszy św. te zasługi, jakie nam wyjednał na krzyżu? Ten Jezus powiedział: „O cokolwiek prosić będziecie Ojca mojego w Imię moje, da wam” (J 16, 22). O ileż bardziej modlitwa przedstawiona i poparta przez ofiarę Mszy św. wysłuchaną będzie.

Św. Augustyn upomina, żebyśmy zawsze modlili się z Chrystusem Panem bo On się modli za nas, w nas, a my do Niego. Modli się za nas jako najwyższy arcykapłan; modli się w nas jako Głowa nasza; a my się modlimy do Niego, jako do Boga naszego1. A to się dzieje w sposób najdoskonalszy w czasie ofiary Mszy św. Modlitwa nasza w czasie Mszy św. musi być jednak owiana wiarą i nadzieją, skupieniem ducha i pokorą, żeby przebiła niebiosa, a w połączeniu z ofiarą eucharystyczną doszła do tronu Wszechmocnego Boga. Wtenczas, najmilsi, poznamy wartości Mszy św., zrozumiemy, że ona jest nieprzebranym morzem zmiłowania Bożego.

A jakże to łatwy do niej przystęp! Moi drodzy, gdyby tylko jedna Msza św. odprawiała się na ziemi, jakże pragnęlibyśmy chociaż raz w życiu być na niej obecnymi, jakbyśmy nie żałowali czy to kosztów czy trudów, by się znajdować blisko Pana Jezusa na ołtarzu i przedłożyć Mu nasze potrzeby... A przecież ten Jezus dla dobra naszego każe składać tę ofiarę codziennie i w tylu kościołach na kuli ziemskiej, a my tak o niej zapominamy. Nie mówię już o dniu powszednim, ale o niedzieli i świętach, bo wtenczas obowiązani jesteśmy wysłuchać jej pod grzechem ciężkim – a iluż takich, którzy i w te dni jej nie słuchają, a jeśli, to może ciałem tylko obecni, bo duch ich czym innym zajęty.

Dlatego wy moi drodzy, którym czas pozwala być nawet codziennie na Mszy św., módlcie się gorąco za siebie, za swoich... proście i za tymi, którzy Boga opuścili, aby i oni „skosztowali i zobaczyli, jak słodkim jest Pan w ofierze Mszy św.”. Amen. Ω

Tekst za: ks. Władysław Muchowicz, Przenajświętsza Ofiara, Lwów 1930.