Bractwo Kapłańskie Świętego Piusa X
św. Franciszka Ksawerego, wyznawcy [3 kl.]
Zawsze Wierni nr 4/2006 (83)

ks. Franciszek Schmidberger FSSPX

Ecce sacerdos magnus

Kazanie wygłoszone podczas Mszy żałobnej za duszę śp. abp. Marcelego Lefebvre’a 2 kwietnia 1991 roku w Ecône

Gromadzimy się tu, wokół doczesnych szczątków naszego ukochanego Ojca, naszego Założyciela i wieloletniego Przełożonego Generalnego, wokół biskupa, który pozostał wierny swej misji nauczyciela i pasterza jednego, świętego, katolickiego i apostolskiego Kościoła, wokół niestrudzonego misjonarza i ojca nowego pokolenia kapłanów, wokół człowieka, który uratował Najświętszą Ofiarę Mszy w jej autentycznym i czcigodnym rycie rzymskim, wokół bojownika o społeczne panowanie naszego Pana Jezusa Chrystusa. „Oto kapłan wielki, którego życie podobało się Bogu i który okazał się sprawiedliwym. Nie ma nikogo mu podobnego w przestrzeganiu prawa Najwyższego”.

Zgromadziliśmy się tu razem, osieroceni i pogrążeni w głębokim żalu i łzach, ale również pełni chrześcijańskiej nadziei oraz podziwu wobec życia tego chrześcijanina, kapłana i biskupa.

Moi bracia w kapłaństwie i ja sam dziękujemy wam, drodzy wierni, że przybyliście z czterech stron świata, by oddać ostatnią posługę temu nadzwyczajnemu człowiekowi naszych czasów. Przed przypomnieniem jego życia pozwolę sobie podać wam kilka szczegółów dotyczących ostatnich tygodni i dni życia naszego drogiego Arcybiskupa.

7 marca, we wspomnienie św. Tomasza z Akwinu, Arcybiskup odprawił w Ecône Mszę za przyjaciół i dobrodziejów z Valais i wygłosił dla nich konferencję na temat sytuacji w Kościele oraz naszych obowiązków prowadzenia walki i starań o zachowanie źródeł chrześcijańskiego życia. Ból żołądka nie pozwolił mu uczestniczyć w kolacji. Następnego dnia odprawił swą ostatnią Mszę św. i pomimo bólu, wyjechał natychmiast do Paryża na spotkanie z przywódcami tradycjonalistycznych grup dyskusyjnych. W trakcie podróży jego stan zdrowia gwałtownie się pogorszył. Spędziwszy pierwszą część nocy z piątku na sobotę w hotelu, o świcie powrócił do Ecône wraz ze swym szoferem, p. Borgeatem. Na swe własne życzenie został przewieziony do szpitala w Martigny. Początkowo lekarze uważali, że ma infekcję jelitową i podali mu kroplówkę.

W poniedziałek 11 marca po południu odwiedziłem go po raz ostatni. Był w dobrym nastroju i ból trochę zelżał. „To niesprawiedliwe – powiedział pielęgniarce – że nie dostałem nic do jedzenia i to pomimo, że płacę tyle samo [co inni]. Robicie na mnie dobry interes”. Następnie, zwracając się do mnie, powiedział z uśmiechem: „Prosiłem ks. Simoulina, żeby przygotował kryptę. Bardzo chciałbym mieć tak piękną śmierć jak moja siostra, Joanna”. Potem powiedział: „Zadzwonię po ciebie”, czyniąc bez wątpienia aluzję do swoich ostatnich chwil. Przedstawiłem mu najnowsze wiadomości na temat Bractwa, których wysłuchał z wielkim zainteresowaniem. Mówiłem zwłaszcza o projekcie utworzenia nowych [regionalnych] domów generalnych, wymieniając zalety tego rozwiązania. „Niech Bóg błogosławi ten projekt” – odpowiedział. Po tych słowach opuściłem go. Wieczorem tego samego dnia ks. Simoulin na życzenie Arcybiskupa udzielił mu ostatniego namaszczenia.

15 marca lekarze, po badaniu tomografem, stwierdzili istnienie dużego nowotworu. Konieczna była operacja. W niedzielę Męki Pańskiej Arcybiskup był w stanie po raz ostatni zjednoczyć się sakramentalnie z Żertwą Eucharystyczną, składaną na naszych ołtarzach. Operacja została przeprowadzona rankiem 18 marca i miała zupełnie normalny przebieg. Usunięte zostały trzy duże cysty, których rakowy charakter wykazały późniejsze analizy. Parę dni później pojawiły się problemy z sercem i odtąd pacjent przebywał na oddziale intensywnej terapii. W sobotę po niedzieli Męki Pańskiej Arcybiskup powtórzył w obecności ks. Simoulina, że ofiarował swe cierpienia w intencjach Bractwa i Kościoła. Były to praktycznie jego ostatnie słowa. Rano w Niedzielę Palmową gorączka wzrosła do 39 stopni. Obniżyć ją mogły jedynie silne antybiotyki. Arcybiskup pozostawał świadomy, ale tej niedzieli stracił zdolność mówienia. Tego wieczoru ks. Simoulin odwiedził go około 19:00. Stan chorego był bardzo poważny. Około 23:00 szpital poinformował Ecône, że Arcybiskup właśnie miał atak, prawdopodobnie był to zator płucny. Całe seminarium zgromadziło się w kaplicy. Ks. Simoulin powrócił do szpitala i odmawiał przy łóżku Arcybiskupa modlitwy za umierających. Pacjent był w śpiączce. Około 1:15 w domu generalnym zadzwonił telefon. Ks. Laroche poinformował nas, że Arcybiskup jest w agonii. Cała wspólnota zgromadziła się w kaplicy, a ja natychmiast wyjechałem do Martigny, gdzie przybyłem o 3:15. Arcybiskup był podłączony do respiratora, ale jego funkcje życiowe powoli zanikały. Około 3:30 lekarze stwierdzili śmierć. W ostatniej posłudze miłości zamknąłem oczy naszego umiłowanego Ojca.

Jeśli przyjrzymy się Jego przebogatemu życiu, dostrzeżemy w nim dogłębne i autentyczne naśladowanie naszego Pana Jezusa Chrystusa w różnych okresach Jego życia, zwłaszcza w Jego najwyższym kapłaństwie i ofierze Kalwarii. Trzy funkcje tego Bożego człowieka dobrze oddają trzy motta, świecące jak pochodnie na drodze jego życia: „Credidimus caritati – Zawierzyliśmy miłości”, „Instaurare omnia in Christo – Odnowić wszystko w Chrystusie” i „Accepi quod et tradidi vobis – Przekazałem wam to, co otrzymałem”.

Accepi quod et tradidi vobis. Funkcja nauczania

Arcybiskup żył całkowicie przeniknięty światłem wiary, z której czerpał doktrynę wykładaną podczas niezliczonych konferencji, rozmów duchowych i kazań. Był przepełniony tajemnicą Trójcy Przenajświętszej oraz działania Ducha Świętego w Kościele i w duszach. Całe jego życie skierowane było ku tajemnicy Jezusa Chrystusa, ku tajemnicom Wcielonego Słowa, Ukrzyżowanego i Zmartwychwstałego Pana i Zbawiciela, Najwyższego Kapłana Nowego Przymierza i Ofiary naszych ołtarzy. Najświętsza Dziewica Maryja i doktryna o Jej Boskim macierzyństwie, niepokalanym poczęciu, wiecznym dziewictwie i wolności od wszelkich grzechów, wniebowzięciu z ciałem i duszą do nieba, była dla niego jedyną drogą ku tajemnicy Zbawiciela. Mistyczna Oblubienica Chrystusa – Kościół święty, z Biskupem Rzymu, był w jego oczach więcej wart, niż wszystko inne na tym świecie. W świetle Sumy teologicznej św. Tomasza z Akwinu nauczał prawd wiary, którą kochał i wyjaśniał przez całe swe kapłańskie i biskupie życie. Pod kierownictwem tego wielkiego doktora Kościoła napisał swą ostatnią książkę – Podróż duchową.

Uważał wierność za swój największy obowiązek, zgodnie ze słowami Ewangelii: „Kto by więc rozwiązał jedno z tych przykazań najmniejszych i tak ludzi nauczał, będzie zwany najmniejszym w królestwie niebieskim” (Mt 5, 19). Uważał siebie jedynie za echo, za głos Kościoła, soborów oraz nauczania papieży. To przez jego usta Pius VI potępiał rewolucję francuską i tzw. prawa człowieka. To przez niego Pius IX ponownie w naszych czasach zabrał głos, by potępić wolność religijną jako nikczemność, jak to uczynił w swej encyklice Quanta cura. To za jego przyczyną ożył w naszych czasach Syllabus, piętnując aggiornamento Kościoła, jego dostosowanie do współczesnych błędów i ducha świata. Wielkie encykliki Leona XIII były stale na jego ustach, jak gdyby papież ten przemawiał do nas osobiście. Przemawiał przez niego jednak przede wszystkim św. Pius X, potępiając ponownie w latach 70. i 80. modernizm i nowy Sillon, które sieją dziś zniszczenia większe, niż za pontyfikatu tego papieża. Po roku 1960 żaden biskup nie obstawał tak stanowczo jak on przy doktrynie encykliki Quas primas Piusa XI o społecznym panowaniu Zbawiciela. Nikt inny nie zwalczał komunistów z podobną mu energią, zgodnie z żądaniem encykliki Divini Redemptoris, nazywającej ich głównymi wrogami chrześcijaństwa i odrzucającej, jako niemożliwą, wszelką z nimi współpracę. To samo można powiedzieć o jego stosunku do masonerii. Słuchał uważnie ostrzeżeń Piusa XII zawartych w encyklice Humani generis, przestróg dotyczących nowej filozofii oraz teologii, i przekazywał je dalej.

Jeśli Kościół jest poprzez dokumenty papieży i soborów wyrocznią Boga żywego – a bez wątpienia tak jest – musimy postrzegać arcybiskupa Lefebvre’a jako wiernego głosiciela świadectwa o Trójjedynym Bogu w XX wieku. Żył dla dawania tego świadectwa, dla niego cierpiał i dla niego umarł. W języku greckim człowieka dającego świadectwo nazywa się martyros.

Ponieważ zachował wierność temu świadectwu, z konieczności musiał demaskować ducha soboru oraz te teksty soborowe, które przeciwstawiały się stałemu nauczaniu Kościoła. Musiał więc wybrać pomiędzy wiernością będącemu owocem chwalebnego rozwoju nauczania Kościoła a porzuceniem tej wierności i przyjęciem soborowych oraz posoborowych błędów.

Dzięki łasce Bożej bez wahania wybrał pierwsze rozwiązanie, razem z innym wiernym świadkiem – bpem de Castro Mayerem. Deo gratias!

Jeśli dziś, na całym świecie, na wszystkich kontynentach, wzrasta nowe pokolenie apostołów, a wiara głoszona jest w prawdziwych seminariach, przeoratach, domach rekolekcyjnych, szkołach, konwentach i klasztorach, jeśli widzimy grupy młodych katolików i wielodzietne rodziny zgromadzone wokół ołtarza Ofiary Baranka Bożego, jest to przede wszystkim owoc wiary tego człowieka, człowieka o wierze zdolnej przenosić góry. Z małych nasion gorczycy wyrosło wielkie drzewo, w gałęziach którego przyszły mieszkać ptaki niebieskie.

Credidimus caritati. Funkcja uświęcenia

Jakiej miłości zawierzyliśmy? Miłości ofiarnej i ukrzyżowanej naszego Pana Jezusa Chrystusa, Kapłana i Żertwy. Pozwólmy w tym miejscu mówić samemu Arcybiskupowi. 4 czerwca 1981 roku napisał do członków Bractwa następujące słowa:

Całe Pismo św. koncentruje się wokół krzyża, wokół odkupieńczej i chwalebnej Żertwy Ofiarnej. Podobnie całe życie Kościoła skierowane jest ku ofierze ołtarza. Konsekwentnie, jego zasadniczą troską jest świętość kapłaństwa.

Troska Kościoła koncentruje się na rzeczach świętych i Boskich. Musi on więc formować tych, którzy udzielają rzeczy świętych, kapłanów (sacerdos od sacra dans – dawanie rzeczy świętych). To oni sprawują świętą Ofiarę (sacrificium – od sacrum faciens, czynienie rzeczy świętej). Kościół składa w ich „poświęcone” dłonie święte i Boskie dary, sacramenta – czyli sakramenty.

Kościół uświęca, to znaczy nadaje sakralny charakter osobom chrzczonym, bierzmowanym, królom, dziewicom, kościołom, kielichom oraz kamieniom ołtarzowym, a wszystkie te akty uświęcenia dokonywane są jako przedłużenie ofiary naszego Zbawiciela i w Jego imieniu.

W kazaniu wygłoszonym z okazji złotego jubileuszu swego kapłaństwa w Paryżu 23 września 1979 roku Arcybiskup rozwinął tę myśl:

Ofiara, pojęcie ofiary jest głęboko chrześcijańskie i katolickie. Nasze życie nie może być pozbawione ofiary, od kiedy nasz Pan Jezus Chrystus, sam Bóg, stał się człowiekiem takim jak my i powiedział: „Pójdźcie za mną, a Ja was wyzwolę”. On, który dał nam przykład śmierci na krzyżu i przelał swoją krew. Czyż moglibyśmy nie pójść za naszym Panem, czyż moglibyśmy nie naśladować Go w Jego ofierze, w Jego krzyżu, my, biedne, grzeszne istoty? Tu leży wielka tajemnica kultury chrześcijańskiej, kultury katolickiej: zrozumienie człowieka dla ofiary w jego własnym życiu, w jego codziennym życiu, takie pojmowanie chrześcijańskiego cierpienia, że nie traktuje się już tego cierpienia jako zła, tylko dzieli się swoje cierpienie i swoje słabości z naszym Panem Jezusem Chrystusem, patrzy się przy tym na krzyż i w ten sposób przeżywa się Mszę św., która jest kontynuacją cierpienia naszego Pana na Kalwarii. Jeśli zrozumie się to cierpienie, wówczas stanie się ono radością, ponieważ cierpienie stanie się skarbem. To cierpienie stanie się naszym niewysłowionym skarbem, jeśli się je złączy z cierpieniem naszego Pana, jeśli się je złączy z cierpieniem wszystkich męczenników, wszystkich świętych, wszystkich katolików, wszystkich wierzących tego świata, którzy cierpią, jeśli się je złączy z krzyżem naszego Pana. Stanie się tak, ponieważ wykazuje ono nadzwyczajną skuteczność w nawracaniu i uświęcaniu naszych własnych dusz. Wiele świętych dusz chrześcijańskich pragnęło nawet, aby cierpieć, potrzebowało cierpienia, aby się bardziej zjednoczyć z krzyżem naszego Pana Jezusa Chrystusa. (...)

To ludzie, których stworzyła łaska Mszy, ludzie, którzy uczestniczą we Mszy codziennie, którzy często przyjmują Komunię św. i którzy stają się wzorem do naśladowania dla swego otoczenia. Tak wielka liczba chrześcijan została przeobrażonych przez łaskę.(...)

Widziałem na własne oczy, jak całkowicie pogańskie wioski stawały się chrześcijańskie i zmieniały się nie tylko duchowo i w sensie nadprzyrodzonym, ale także fizycznie, społecznie, gospodarczo i politycznie, ponieważ ci ludzie, będący dotąd poganami, nagle uświadomili sobie, że konieczne jest dotrzymywanie umów, wypełnianie swoich zobowiązań, szczególnie zobowiązań małżeńskich, mimo wyrzeczeń, jakie to za sobą pociąga. I taka wioska zmieniała się stopniowo pod wpływem łaski ofiary Mszy św. (...) Wiele dusz poświęciło się także Bogu; zakonnicy, zakonnice, kapłani ofiarowali się Bogu, poświęcili swoje życie Bogu; to są owoce Mszy św.!

W swej książce Podróż duchowa, napisanej w 1989 roku, mówił o marzeniu, jakie zrodziło się niegdyś w jego sercu w katedrze w Dakarze, kiedy to Bóg pozwolił mu ujrzeć jego powołanie:

Marzenie, by przekazać, wobec postępującej degradacji ideału kapłańskiego, katolickie kapłaństwo naszego Pana Jezusa Chrystusa w całej jego doktrynalnej czystości i misyjnej miłości, takie, jakie nadał On swoim Apostołom i jakie Kościół rzymski zawsze przekazywał, aż do połowy XX wieku.

Wybierając dzień śmierci Arcybiskupa, Bóg potwierdził niejako autentyczność tego powołania, którego konsekwencją było życie ofiarowane za zachowanie Najświętszej Ofiary Mszy i odnowę katolickiego kapłaństwa. Abp Lefebvre zmarł wcześnie rano 25 marca, w święto Zwiastowania Pańskiego, w dzień, w którym nasz Pan Jezus Chrystus przyjął ciało w łonie swej świętej i przeczystej Matki, w dzień, w który Jego ludzka natura została namaszczona na Wiecznego Kapłana Nowego Przymierza. Od momentu swego przyjścia na ten świat cała Jego uwaga skierowana była na ofiarę krzyża i udzielanie duszom jej owoców. Arcybiskup zmarł w pierwszy dzień Wielkiego Tygodnia, w czasie, w którym Zbawiciel przygotowywał się do swej ofiary i kiedy wygłaszał w świątyni wspaniałe nauki, które pobudziły przeciwko Niemu faryzeuszy. Podobnie jak Zbawiciel, nasz umiłowany Ojciec był ciągany przed kościelne i świeckie trybunały, przed Annasza i Kajfasza, przed Piłata i Heroda, nawet w chwili, kiedy leżał na łożu śmierci, potępiony został za „rasizm” – on, który przez niemal 30 lat pracował jako misjonarz wśród Murzynów w Afryce. „Przez swą śmierć sprawiedliwy wyrwany został spośród niegodziwości”.

Noc wciąż skrywała ziemię, kiedy zmarł w szpitalu o 3:30. Wkrótce jednak poranne mgły rozproszyło światło nowego dnia. Jego ofiara została dopełniona, a jego śmierć stała się tryumfem i zwycięstwem. Dzisiejszą żałobę i pogrzeb przyćmiewa blask zmartwychwstania.

Czyż Kościół nie ofiaruje mszy wotywnej o Trójcy Przenajświętszej w każdy poniedziałek, kiedy nie przypada święto? Zaczyna się ona słowami: „Niech będzie pochwalona Przenajświętsza i Nierozdzielna Trójca, składajmy Jej dzięki, gdyż okazała nam swoje miłosierdzie”.

Instaurare omnia in Christo. Funkcja pasterska

Razem z całym Kościołem abp Lefebvre wyznawał, że Bóg jest Stwórcą, Odkupicielem, Panem i celem wszystkich rzeczy. Druga Osoba Trójcy Przenajświętszej stała się człowiekiem, wszystko więc musi być skierowane ku naszemu Panu Jezusowi Chrystusowi. Wszystko musi się w Nim streszczać, wszystko ma w Nim swój sens i musi być Mu poddane. Oby światło wiary oświeciło umysły ludzi, oby światło i łaska Chrystusa wzmocniły ich wolę; oby małżeństwa, rodziny, szkoły i państwa mogły poddać się Jego prawu. Zbawiciel w szczególny sposób powierzył to prawo miłości swemu Kościołowi, urzeczywistniającemu je poprzez kapłaństwo i życie sakramentalne. Dlatego właśnie życie i nauczanie abpa Lefebvre’a są chrystocentryczne. Jego ostrzeżenia, że wszystko się rozpada, wszystko niszczeje, że dym szatana wślizgnął się do Kościoła Bożego, a siły antychrześcijańskie niszczą chrześcijańskie instytucje – zostały jednak zignorowane.

Oddajmy raz jeszcze głos samemu Arcybiskupowi:

Konsekwencje tego soboru są znacznie gorsze, niż skutki rewolucji. Egzekucje skazańców otacza dziś milczenie. Dziesiątki tysięcy kapłanów, braci i sióstr zakonnych łamią swe śluby. Inni przechodzą do stanu świeckiego, klasztory zanikają, na całym świecie kościoły dotyka wandalizm. Ołtarze są niszczone, znikają krzyże, (...) seminaria i nowicjaty świecą pustkami.

Społeczeństwa, które są jeszcze katolickimi, ulegają laicyzacji pod presją władz rzymskich. Nasz Pan nie ma już prawa rządzić na ziemi! Katolickie nauczanie stało się ekumeniczne i liberalne. Katechizmy są zmieniane, by nie były już katolickie. Uniwersytet Gregoriański w Rzymie stał się koedukacyjny, a św. Tomasz nie jest już podstawą jego nauczania.

Jest tylko jedno rozwiązanie problemów ludzkości, zwłaszcza w naszych czasach – powrót wszystkiego do Chrystusa, gdyż jedynie w Nim jest pokój (...). To Pax Christi in regno Christi.

Arcybiskup cierpiał wiele osobistych krzywd, jego honor był deptany. Cierpienia zadawali mu też niektórzy z jego synów w kapłaństwie, mówiący: „Twarda jest ta mowa. Któż jej słuchać może?” (J 6, 61) i opuszczający go. Cierpiał tysiąckrotne męki z powodu stanu Kościoła. Cierpiał za Kościół. Chrystus cierpiał w nim, by dokonać w swym Mistycznym Ciele dzieła swego odkupienia (por. Kol 1, 24).

Z jego życia i śmierci należałoby wyciągnąć dwa wnioski. Pierwszy dotyczy nas, jego braci w kapłaństwie, seminarzystów, braci, sióstr i wiernych. Najlepszym hołdem, jaki możemy złożyć naszemu ukochanemu Arcybiskupowi, jest kontynuowanie jego dzieła z odwagą i ufnością, nie schodząc na lewo ani na prawo z drogi, jaką dla nas wytyczył. Oby Matka Boża, do której Arcybiskup zwykł się uciekać podczas każdego kazania czy konferencji, uzyskała dla nas od swego Boskiego Syna w tym krytycznym czasie ducha wierności, byśmy byli w stanie przekazać z naszej strony to, co Arcybiskup przekazał nam. Niech to będzie naszym punktem honoru. Czytajcie więc jego deklarację z 21 listopada 1974 roku, która oddaje dokładnie ducha Bractwa w sytuacji obecnego kryzysu. Czytajcie list Arcybiskupa, skierowany do czterech konsekrowanych przez niego biskupów. Wynika z niego wyraźnie ich miejsce w hierarchii Bractwa Św. Piusa X. Nasza jurysdykcja w stosunku do wiernych jest jurysdykcją nadzwyczajną i uzupełniającą – dla zbawienia dusz, z powodu słabości czy błędów [właściwych] władz.

Drugi wniosek odnosi się do przywódców Kościoła. Przez całe swe życie Arcybiskup okazywał swą synowską miłość Stolicy Apostolskiej. Chciał jedynie służyć papieżowi oraz biskupom i czynił to na trzy sposoby:

1° Gdzie znalazłby się Kościół, gdyby Paweł naszych czasów nie sprzeciwił się Piotrowi, odmawiając przyjęcia wielu błędów? Ponadto abp Lefebvre, przez swój przykład, uratował honor Kościoła, będący obrazem niezmiennego Boga.

2° W obliczu opozycji i wrogości udało mu się utrzymać i na nowo wzbudzić w małym gronie kapłanów oraz wiernych autentycznego ducha Jezusa Chrystusa. W ten sposób pokazał nam drogę, która jako jedyna doprowadzić może do uzdrowienia Kościoła i jego odnowy. Tą drogą jest duch świętości, wypływający z krzyża Chrystusowego.

3° Uformował małą elitę, która ma być do dyspozycji Stolicy Apostolskiej i biskupów. Trzeba jednak zaznaczyć, że ma być ona do ich dyspozycji, ale jednocześnie odrzucać wszelki kompromis i koncesje na rzecz błędów Vaticanum II i jego reform. Tak długo, jak duch zniszczenia panuje w kuriach i kongregacjach rzymskich, zgoda ani porozumienie nie będą możliwe. Chcemy pracować przy budowaniu Kościoła, a nie przy jego niszczeniu. Gazety piszą, że Rzym czekał do ostatniej chwili na skruchę ze strony Arcybiskupa. Za co jednak miałby czuć skruchę człowiek, który spełnił swój obowiązek do końca, zachowując i przekazując dalej Kościołowi środki, które są absolutnie konieczne dla jego świętości? Czy nie było godnym pochwały dawanie Kościołowi kapłanów w czasie, gdy okupowany jest on przez najemników, złodziei i przestępców? „Za który z tych uczynków chcecie mnie ukamienować?” (J 10, 32).

Zgromadzeni tu dziś, błagamy raz jeszcze Rzym i biskupów: porzućcie szalony ekumenizm, laicyzację społeczeństwa i protestantyzację kultu Bożego. Powróćcie do zdrowej Tradycji Kościoła. Nawet gdybyście przybili tysiąc dekretów i ekskomunik na grobie, jaki wykopaliście dla prawdziwej Mszy, Katechizmu Soboru Trydenckiego i tytułu Chrystusa Pana jako Króla Wszechświata, życie powstanie nawet z zamkniętego grobu. „Jeruzalem, nawróć się do Pana, Boga twego”. Oznaką takiego nawrócenia i zwrotu byłoby, po zamknięciu grobu Arcybiskupa, oficjalne rozpoczęcie procesu dla zbadania heroiczności jego cnót. My, jego synowie, jesteśmy uprzywilejowanymi świadkami jego zasług, siły jego wiary, jego gorącej miłości do Boga i bliźnich, jego poddania woli Bożej, jego pokory i łagodności, jego życia modlitwy, jego nienawiści do grzechu i wstrętu do błędu. Nikt nie zbliżał się do niego, nie odchodząc zbudowany. Jego świętość lśniła i udzielała się jego otoczeniu. Pewnego dnia stary ksiądz, krytyczny obserwator obecnych wydarzeń, powiedział mi: „Arcybiskup Lefebvre jest miłością”.

Zwróćmy się więc w tej chwili do Najświętszej Maryi Panny, Matki Miłosierdzia, Matki Najwyższego Kapłana, błagając Ją, by modliła się do swego Boskiego Syna za duszę swego wiernego Sługi i zaprowadziła go przed tron Zbawiciela.

Praca arcybiskupa Lefebvre’a na tej ziemi dobiegła końca. Teraz rozpoczyna swą posługę jako nasz orędownik w wieczności. Oddał wszystko, co miał: przekazywał swą naukę jako biskup, pracował jako niestrudzony misjonarz, wyjednał cud nowego pokolenia kapłanów, dawał przykład w cierpieniu i dał nam – Kościołowi i duszom – czterech biskupów pomocniczych, szafarzy Ducha Świętego. Bóg zażądał od niego ostatniej rzeczy – jego życia.

Ponieważ kochał swoich, umiłował ich aż do końca – usque in finem.

Ecce Sacerdos magnus, qui in diebus suis placuit Deo, et inventus est iustus. Non est inventus similis illi, qui conservavit legem Excelsi.

W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Amen. Ω

Za „The Angelus” kwiecień 2002. Tłumaczył Tomasz Maszczyk.