Katolicka nauka o czyśćcu
Marcin Luter i inni religijni rewolucjoniści XVI wieku jako pierwsi z taką mocą zanegowali istnienie miejsca, które katolicy nazywają czyśćcem. Wszystkich protestantów jak i członków innych sekt niekatolickich, pomimo braku zgody co do pozostałych elementów doktryny, zawsze łączyła odmowa uznania tej właśnie nauki, przede wszystkim dlatego, że uważali ją za szczególnie katolicką. Obiekcją, którą przedstawiano najczęściej, był rzekomy brak zakorzenienia w Piśmie św.
Od czasu II Soboru Watykańskiego hierarchia kościelna w swym ekumenicznym zacięciu zaczęła wykazywać coraz większą skłonność do przemilczania doktryn, które inni uważają za kontrowersyjne. Tak więc obecnie w modernistycznych parafiach, chociaż istnieniu czyśćca nie zaprzecza się otwarcie, jest ono jednak ignorowane do tego stopnia, że w wymiarze praktycznym (podobnie jak piekło) już nie istnieje. Warto więc poświęcić chwilę czasu, by przyglądnąć się argumentom na korzyść tej doktryny, wzmocnić naszą pewność względem niej i nauczyć się wyjaśniać ją, kiedy zajdzie taka potrzeba.
Istnienie czyśćca jest przede wszystkim racjonalne. Widzimy to, kiedy przypominamy sobie, że Bóg powiedział, iż stworzył nas na swój obraz i podobieństwo (Rdz 1, 27). Skoro obraz jest odzwierciedleniem, powinniśmy spodziewać się, że ludzka natura jest w jakiś sposób, choć niedoskonały, odzwierciedleniem natury Bożej. Przyjmujemy powszechnie, że jest czymś naturalnym, by ojcowie napominali i karali swe dzieci, kiedy te są nieposłuszne. Mogą cofnąć przywileje, nałożyć dodatkowe obowiązki, karać cieleśnie. Jeśli takie postępowanie jest odzwierciedleniem natury Bożej, logiczne jest z pewnością oczekiwanie, że Bóg postępować będzie z nami, swoimi dziećmi, w podobny sposób. Byłoby całkowicie nielogiczne wyciągać wniosek, że sam żal jest wystarczający do naprawienia relacji rodzic – dziecko z naszym niebieskim Ojcem. Konieczna jest również kara, powszechniej nazywana pokutą.
Podczas naszego ziemskiego życia doświadczamy rozlicznych cierpień i nie bez racji część z nich przypisujemy naszym grzechom. Innymi słowy, cierpienie jest jedną z form kary, nakładanej na nas przez Boga, naszego Ojca, za nasze nieposłuszeństwo, podobnie jak ziemscy ojcowie karzą swe dzieci. Nigdzie jednak nie znajdujemy najmniejszego dowodu, że cierpienia na tym świecie w stu procentach zadośćczynią za grzech. Jest o wiele bardziej prawdopodobne, że poza tym światem znajduje się miejsce, gdzie takie zadośćuczynienie może być dokończone, i to właśnie miejsce nazywamy czyśćcem. Czyż istnienie czyśćca nie jest przejawem wielkiego miłosierdzia Boga? Ponieważ Jego sprawiedliwość jest doskonała, bez czyśćca wiele dusz musiałoby cierpieć męki piekła, gdyż nie byłyby w stanie zadośćuczynić w sposób dostateczny za swe grzechy jeszcze podczas swego ziemskiego życia.
Powinno być więc jasne, że istnienie czyśćca jest zgodne z naszym rozumem – tj. ma sens. Jednak nie jesteśmy ograniczeni do tego dowodu na jego istnienie, ponieważ w Piśmie św. jest co najmniej sześć odniesień do niego. Żadne z nich nie wymienia go z nazwy, ale wiele rzeczy w Biblii nie jest nazwane po imieniu: czy to dlatego, że w czasie, kiedy Biblia była spisywana, nie miały one jeszcze nazw, czy też dlatego, że były wówczas znane pod innymi nazwami niż dzisiaj. Przykładem są dni tygodnia (takie jak niedziela), Trójca Święta czy „katolicki” w odniesieniu do Kościoła. Jest tak z powodu różnic w językach współczesnych albo z powodu trudności w tłumaczeniu – jednak odniesienia do dwóch pośrednich stanów duszy pomiędzy niebem a piekłem są wyraźne. Pierwszym z tych stanów jest tzw. otchłań (łac. limbus), gdzie udają się dusze tych, którzy z takiego czy innego powodu, bez własnej winy, nie mogą spełnić wymagań koniecznych do wejścia do nieba, a którzy jednak nie zasłużyli na piekło (np. nieochrzczone dzieci). Innym stanem pośrednim jest czyściec, gdzie trafiają dusze tych, którzy umierają w stanie łaski uświęcającej, by dokończyć spłacanie długu zaciągniętego przez swe grzechy, chociaż one same zostały już odpuszczone. Poniżej przedstawiamy sześć odniesień do czyśćca, zawartych w Piśmie św.:
Mt 5, 25–26. Pan Jezus podczas kazania na górze wyjaśnia pewne różnice pomiędzy starymi a nowymi prawami. Mówi, że nowe prawo jest w istocie wypełnieniem starego w taki sposób, że mimo iż miłosierdzie akcentuje się bardziej niż sprawiedliwość, jednak stare prawo musi być wypełnione co do joty. Dalej mówi szczegółowo o naszych zobowiązaniach względem innych ludzi i jasno zaznacza, że wejście do nieba zależy od tego, jak wywiązywać się będziemy z naszych obowiązków. Mówi, że musimy pojednać się z bliźnimi, zanim zbliżymy się do ołtarza, nawet jeśli ciężko przeciw nam zawinili. Jeśli tego nie uczynimy, możemy zostać wrzuceni do „więzienia”, którego nie opuścimy, „zanim nie oddamy ostatniego szelążka”. Więzieniem tym musi być czyściec, ponieważ dusze nie mogą opuścić więzienia piekła.
Mt 12, 32. Pan Jezus odpowiada na zarzuty faryzeuszy i wyjaśnia im, że jest coś takiego, jak grzech, za który nie ma przebaczenia. Jest to grzech popełniany przez osobę mówiącą „przeciwko Duchowi Świętemu, nie będzie mu odpuszczone ani w tym wieku, ani w przyszłym”. Ojcowie i Doktorzy Kościoła wyjaśniają nam, że chodzi tu o grzech rozpaczy, ale dla nas ważna jest tu wzmianka o „wieku” innym niż obecny, w którym grzech może być odpuszczony. Oczywiście nie może tu chodzić o niebo, ponieważ grzech musi zostać odpuszczony (oraz dokonane pełne zadośćuczynienie) przed wejściem do niego, ani o piekło, bo w nim żadne grzechy nie są już przebaczane. Musi więc istnieć trzecie miejsce, gdzie trafiają na jakiś czas dusze, które nie są dość dobre, by wejść do nieba, ale też nie tak złe, by trafić do piekła, i to właśnie miejsce nazywamy czyśćcem.
1 Kor 3, 15. Św. Paweł wyjaśnia Koryntianom, że położył dla nich duchowy fundament, na którym mają budować, a którym nie jest nikt inny, jak tylko Jezus Chrystus. Muszą jednak uważać, co budują na tym fundamencie, bo zostanie to poddane próbie. Jeśli ich budowla próby tej nie przejdzie, będą oni cierpieć, ale mogą nadal być zbawieni, „jednak jak przez ogień”. Jasno wynika z tego, że istnieje miejsce, w którym dusze nie będące dostatecznie złe, by zasłużyć na wieczne potępienie, mogą doznawać cierpień koniecznych do odpokutowania swych grzechów, by stać się godnymi wejścia do nieba. Właśnie na podstawie tego ustępu Ojcowie i Doktorzy Kościoła wyciągali wniosek, że kara czyśćca jest podobna do kary piekła, jako że obie opisane są przy pomocy ognia.
Ap 21, 27. Fragment ten obejmuje w głównej mierze opis Nowego Jeruzalem (nieba), a jego ostatni wers mówi, że „nie wejdzie do niego nic nieczystego (...) tylko ci, co są zapisani w Barankowej księdze życia”. Jednak wszyscy ludzie są grzeszni, a więc nieczyści. Musi więc istnieć sposób na oczyszczenie, w przeciwnym przypadku nikt nie mógłby wejść do nieba. Baranek jest symbolem ofiary i cierpienia, których przyjęcie jest jedynym sposobem na wpisanie do „księgi życia”. Zbawiciel, Baranek Boży, poprzez swe cierpienia i mękę wysłużył nam odkupienie od grzechu pierworodnego, a poprzez kontynuację tego cierpienia i ofiary, czyli Mszę św., dopełnia część wynagrodzenia konieczną ze względu na nasze grzechy uczynkowe. Pozostałe zadośćuczynienie należy do nas, musimy je dopełnić poprzez nasze własne cierpienia i ofiary. Część z nich ma miejsce już w tym życiu, ale z reguły nie wszystkie, tak więc musi istnieć miejsce, gdzie oczyszczanie ze zmazy grzechu trwa nadal, również po śmierci, i miejsce to nazywamy czyśćcem.
2 Mch 12, 46. Po bitwie, w której Juda Machabeusz pokonał Gorgiasza, on i jego ludzie zajęli się pochówkiem poległych w walce żydów. Przygotowując niektórych z nich do pogrzebu, Juda odnalazł pod ich szatami ofiary składane bożkom, które zabici zabrali z Jamnii. Jednak modlił się za nich, ponieważ nie uważał tego grzechu za ciężki i sądził, że byli oni zasadniczo dobrymi ludźmi, którym przypadł zaszczyt złożenia swego życia w walce za ich wspólną sprawę. Autor tej księgi dodaje następnie komentarz: „A tak święta i zbawienna jest myśl modlić się za umarłych, aby byli od grzechów rozwiązani”. Gdyby dusze ich znalazły się w niebie bezpośrednio po śmierci, modlitwa byłaby niepotrzebna, a jeśli w piekle, byłaby nieskuteczna. Tak więc Juda Machabeusz był w sposób oczywisty przekonany, że istnieje stan pośredni pomiędzy niebem a piekłem, w którym dusza może czerpać korzyść z modlitw, i ten stan mamy właśnie na myśli, mówiąc o czyśćcu. Nie ma tu znaczenia, że protestanci traktują Księgi Machabejskie jako apokryfy, ponieważ niezależnie od tego powyższy ustęp dostarcza historycznego dowodu, że żydzi wierzyli w istnienie czyśćca na wiele wieków przed przyjściem Chrystusa.
Flp 2, 10. Św. Paweł przypomina w tym miejscu Filipianom o chwale i wywyższeniu Chrystusa, by mogli skuteczniej Go naśladować. Mówi, że chwała Jego jest tak wielka, że zasługuje „aby na Imię Jezusowe «klękało wszelkie kolano» niebieskich, ziemskich i podziemnych”. Nasuwa to na myśl tradycyjny podział na Kościół tryumfujący, walczący i cierpiący. Kościół cierpiący obejmuje oczywiście dusze w czyśćcu, o których można myśleć jako o będących „pod ziemią”.
Trzeba tu pamiętać, że wiedza o istnieniu czyśćca nie opiera się wyłącznie na tekstach biblijnych – Biblia nie obejmuje bowiem wszystkiego, co Pan Jezus objawił Apostołom. Jest ona raczej streszczeniem najważniejszych wydarzeń z Jego życia i najważniejszych rzeczy, które przekazał. Św. Jan potwierdza to na końcu swej Ewangelii (21, 25). Sam Pan Jezus nie napisał niczego i nie ma dowodu na to, by prosił o to kogoś innego. Wybrał raczej jako główny środek przekazywania swego przesłania słowo mówione. Ustanowił więc Kościół katolicki, by służył Mu jako Jego głos, mówiąc jego pierwszym biskupom, Apostołom: „Kto was słucha, Mnie słucha” (Łk 10, 16). Zlecił Kościołowi, by nauczał „wszystkie narody (...) wszystkiego, cokolwiek wam przykazałem” (Mt 28, 19–20). Dalej, obiecał zesłać Ducha Świętego, by pomagał Kościołowi w pełnieniu tej misji (J 14, 26), dodając: „Oto Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata” (Mt 28, 20). Tak więc, kiedy sobór powszechny Kościoła, którego członkowie są następcami Apostołów, wydaje formalną deklarację dotyczącą objawienia i depozytu wiary, jak to uczynił Sobór Florencki w roku 1439 w odniesieniu do czyśćca, możemy być pewni, że Zbawiciel powiedział Apostołom o czyśćcu – niezależnie od tego, czy zostało to odnotowane później w Piśmie św. – i że większość katolików zawsze w to wierzyła. Fakt, że zostało to wspomniane w Piśmie św., jest dodatkową pomocą, mającą dostarczyć nam większej pewności.
Negowanie przez protestantów i innych heretyków autorytetu Kościoła ustanowionego przez Boga jest aktem czystego emocjonalizmu. Musieli oni ostatecznie uciec się do zasady prywatnej interpretacji, będącej w istocie odrzuceniem obiektywnej prawdy. O niekonsekwencji tego stanowiska świadczy dodatkowo fakt, że są oni całkowicie zależni od autorytetu Kościoła katolickiego w kwestii definicji Pisma św. To Sobór w Kartaginie w roku 397 za aprobatą biskupa Rzymu określił kanon ksiąg Biblii i orzekł, że są one natchnione przez Boga. Tak więc protestanci muszą posługiwać się autorytetem Kościoła katolickiego, aby zanegować ten sam autorytet.
Idąc dalej, bez autorytetu Kościoła katolickiego jak moglibyśmy być pewni czegokolwiek? Pan Jezus powiedział, że tylko ci, którzy pełnić będą wolę Jego Ojca, osiągną Jego Królestwo (Mt 7, 21). Jak jednak moglibyśmy pełnić Jego wolę, nie znając jej? Nie możemy poznać jej wyraźnie z samego tylko Pisma św. z powodu problemów z jego interpretacją, z pewnością również nie wystarcza opieranie się na osobistych spostrzeżeniach i odczuciach. Jest więc konieczne, by z rozporządzenia Bożego istniał nauczyciel, żywy autorytet, obdarzony gwarancją nieomylności. Nieważne, jak bardzo niedoskonały jest ten autorytet w innych kwestiach – tak długo, jak cieszy się on Bożą asystencją w kwestiach wiary i moralności, posiadamy największą możliwą pewność stosowania się do nakazu Zbawiciela. (...)
Dalszych dowodów dostarczają nam niezliczone świadectwa spisane poprzez XX wieków chrześcijaństwa, zawierające wizje świętych i mistyków. Żadne z nich nie mogło uzyskać rangi objawienia publicznego, możemy więc w nie wierzyć lub nie, nie dostarczają więc one zasadniczego dowodu na istnienie czyśćca. Stanowią jednak dowód uzupełniający i zasługują na nasz szacunek. Jednym z takich wydarzeń, cieszących się akceptacją Kościoła, jest objawienie Matki Bożej w Fatimie w 1917 roku. Najstarsza wizjonerka s. Łucja, która wciąż żyje, zapytała Matkę Bożą, czy jej bliska przyjaciółka, która nieddługo wcześniej zmarła, jest już w niebie. Odpowiedź brzmiała: Nie, jest ona w czyśćcu i pozostanie tam jeszcze przez długi czas.
Tak więc doktryna o istnieniu czyśćca jest całkowicie racjonalna, posiada bogate podstawy biblijne i co najważniejsze, jest gwarantowana przez ustanowiony przez Boga autorytet. Ci, którzy ją odrzucają, muszą czynić to albo z ignorancji, albo ze złej woli. Dziękujmy Bogu za Jego miłosierdzie! Ω
Za „The Angelus” maj 1998. Tłumaczył Tomasz Maszczyk.