Bractwo Kapłańskie Świętego Piusa X
św. Klemensa I, papieża i męczennika [3 kl.]
Zawsze Wierni nr 4/2004 (59)

Jesteśmy realistami, a nie ekumenistami

Jan Paweł II przy końcu swojego pontyfikatu sam stwierdza, że «Europa znalazła się w stanie cichej apostazji». My natomiast w oparciu o tradycyjną naukę Kościoła przedstawiamy dowody, że 25 lat ekumenizmu jest tego przyczyną.

bp Bernard Fellay FSSPX dla DICI

Od redakcji: Prezentujemy pełny tekst wywiadu, którego udzielił JE bp Bernard Fellay, przełożony generalny Bractwa Kapłańskiego Św. Piusa X, agencji informacyjnej DICI.

DICI: Ekscelencjo, jaki zamiar przyświecał zaadresowaniu dokumentu o ekumenizmie do wszystkich kardynałów?

Bp Fellay: Walka w obronie Tradycji, rozpoczęta przez arcybiskupa Lefebvre’a i kontynuowana przez nas przez ostatnie 30 lat, polega na krytyce błędów, które legły u podstaw aktualnego kryzysu. Działania o charakterze „krytyki teologicznej”, rozpoczęte jeszcze przez naszego Założyciela, nigdy nie słabły; być może nawet dziś, nie tak jak wcześniej, stają się one powoli zbędne, gdyż zatrute owoce wydane przez błędy są już widoczne gołym okiem.

Pod tym właśnie kątem prowadzone były prace II Sympozjum Teologicznego w Paryżu w październiku 2003 oraz VI Kongresu Teologicznego, zorganizowanego w Rzymie przez czasopismo „Si Si – No No” w styczniu bieżącego roku. Tematykę tę podejmuje opracowanie Rewolucja liturgiczna oraz wiele artykułów publikowanych w naszych periodykach i biuletynach.

To w ten właśnie obszar naszych działań wpisują się oskarżenia pod adresem ekumenizmu, które przesyłamy wszystkim kardynałom. Tak jak pisałem w najnowszym Liście do Przyjaciół i Dobroczyńców, ekumenizm pod nadzorem kard. Kaspera rozprzestrzenia się z prędkością, która najwyraźniej wymyka się spod kontroli. Sprzyjają temu odpowiednie dokumenty noszące podpis papieża.

Czy moment opublikowania tych dokumentów był najwłaściwszy, zważywszy krążące tu i ówdzie opinie o możliwości zawarcia porozumienia pomiędzy Rzymem a Ecône?

— Prawdą jest, że od roku 2000, za sprawą kard. Hoyosa, można zauważyć wyraźną zmianę w postawie Rzymu wobec Tradycji. Ale, szczerze mówiąc, chodzi tu raczej o zmianę postawy wobec samego zjawiska, wyrażającą się organizowaniem spotkań i wymianą korespondencji; nie ma to jednak żadnego wpływu na rozprzestrzenianie się posoborowych błędów.

Zresztą rozmowy z Rzymem stanęły w martwym punkcie od momentu zdecydowanej odmowy uczynienia zadość naszej prośbie o całkowite uwolnienie Mszy tradycyjnej. Uważamy spełnienie tej prośby za niezbędny warunek wstępny dalszych negocjacji.

Nie sądzimy, by doraźne rozwiązanie kwestii kanonicznych mogło skutecznie przyczynić się do przywrócenia porządku w Kościele. Naszym dokumentem chcemy uświadomić konieczność zainicjowania zasadniczej debaty. Dlatego nasza akcja ukierunkowana na kardynałów, podjęta we właściwszym momencie, powinna jasno wykazać, że chodzi o debatę o charakterze doktrynalnym.

Nie sądzi Ekscelencja, że jednak istnieje pilna potrzeba podjęcia prób porozumienia z papieżem? Nie wiadomo, jakie zamiary ma w stosunku do Bractwa ewentualny następca Jana Pawła II...

— To prawda, że dzień sądu obecnego Ojca Świętego jest coraz bliżej, a wraz z nim zbliża się konieczność przedstawienia bilansu tego pontyfikatu. Próba przyjścia papieżowi z pomocą w ocenie tych 25 lat z perspektywy wieczności jest z pewnością aktem miłosierdzia.

Fakty mają jednoznaczną wymowę: Jan Paweł II przy końcu swojego pontyfikatu sam stwierdza, że „Europa znalazła się w stanie cichej apostazji”. My natomiast w oparciu o tradycyjną naukę Kościoła przedstawiamy dowody, że 25 lat ekumenizmu jest tego przyczyną.

Jesteśmy oczywiście przekonani, że powrót do Tradycji dokona się tylko mocą autorytetu Wikariusza Chrystusowego... Ale kiedy? – tego nie wiemy. Jedna rzecz, co do której jesteśmy w tym względzie pewni, to fakt, że Kościół będzie trwał aż do końca czasów.

Mimo wszystko, czy nie mamy tu do czynienia raczej z dowodem na usztywnianie się stanowiska Bractwa? Może nawet zdradza to zamiar zerwania wszelkich dyskusji z Rzymem?

— Wprost przeciwnie – pragniemy takiej dyskusji, ale podkreślam: dyskusji na płaszczyźnie doktrynalnej. Niemożliwa do wyobrażenia jest poważna debata bez uwzględnienia kwestii fundamentalnych. Potrzeba choćby tego, by zdefiniować słownictwo, którego używamy, aby mieć pewność, że nie tylko rozumiemy się na poziomie czysto werbalnym, ale że rozmawiamy o tych samych realiach.

Nie chcemy „pojednanych różnic” w ramach „jedności w różnorodności”, w imię których kard. Kasper prowadzi dyskusje z protestantami. Sprzeczności i dwuznaczność terminologii ukazuje wyraźnie, że ekumenizm odrzuca wymagania doktrynalne, a nawet zwykłe zasady logiki. Jak można mówić o porozumieniach opartych na „zróżnicowanej jedności” lub „pojednanych różnicach”?

Ton tego dokumentu może być odbierany jako surowy.

— Jest on z pewnością surowy i cierpki, ponieważ problemy teologiczne spowodowane ekumenizmem wymagają, aby wyrażać się ściśle, bez niejasności, jednoznacznie. Jednakże załączony do dokumentu list wystarczająco dobrze ukazuje kierunek naszych działań: jest to pełne szacunku wezwanie, skierowane do papieża i kardynałów, o zwrot Kościołowi jego Tradycji, zanegowanej od czasu Soboru Watykańskiego II.

Czy naprawdę Ekscelencja sądzi, że sposób na rozwiązanie obecnego kryzysu istnieje na płaszczyźnie czysto doktrynalnej? Odrzucacie zatem a priori rozwiązania bardziej dyplomatyczne, bardziej pragmatyczne?

— Myślę, że być pragmatykiem, a raczej realistą, i być skutecznym – to znaczy chcieć stworzyć solidną podstawę do dyskusji, która w tym przypadku – czy się tego chce, czy nie – jest natury doktrynalnej. Pragmatyzm nie jest synonimem „polityki strusia”; celowa ślepota w kwestiach fundamentalnych może prowadzić tylko do „dialogu głuchych” lub nieuczciwej gry.

Te same dramatyczne realia dotyczą wszystkich, zarówno papieża jak i nas. Stoimy w obliczu cichej apostazji, z której wyjść można jedynie uciekając się do Tradycji Kościoła. Odpowiedzi na cichą apostazję należy udzielić głosem silnym, o czystym brzmieniu. Wobec ogromu zła nie można zadowalać się półśrodkami, które ostatecznie wspomagają zło i czynią działanie nieskutecznym. Ω