Bractwo Kapłańskie Świętego Piusa X
św. Klemensa I, papieża i męczennika [3 kl.]
Zawsze Wierni nr 3/2003 (52)

ks. Władysław Muchowicz

Barwa szat kościelnych

Miłującym Boga wszystko dopomaga ku dobremu

Rzym 8, 28

Jak w życiu naszego Zbawiciela, żaden, chociażby najdrobniejszy szczegół, nie jest bez głębokiej nauki i znaczenia, tak i w życiu Oblubienicy Chrystusowej – w Kościele św., który prowadzi dalej dzieło odkupienia świata, rozpoczęte przez Pana Jezusa, wszystkie drobne na pozór urządzenia mają wielkie znaczenie.

Roztropność, mądrość, jaka się w nich przebija, dowodzi jasno, że jest w nim Chrystus Pan obecny, że Duch Święty rządzi tym Kościołem. Nieświadomość tylko lub zuchwała zarozumiałość może napadać na urządzenia Kościoła, zarzucając im bezmyślność, ale wierni synowie jego widzą w nich ukryte prawdy głębokie, rozumieją głos martwych przedmiotów, który ich wzywa do miłości Pana Boga.

W nauce poprzedniej o Mszy św. poznaliśmy ile to zbawiennych przestróg podaje nam Kościół św. w szatach, służących do sprawowania tej Najświętszej Ofiary.

Dzisiaj chcę wam wykazać, że nawet same barwy szat kościelnych mają swoje głębokie znaczenie.

Jak miłość w różnych okolicznościach różne wzbudza uczucia, raduje się z wesołymi, a smuci z płaczącymi, tak i ta najważniejsza szata kapłańska do Mszy św. – ornat, który jest symbolem miłości, a z nim stuła, manipularz i okrycie kielicha, odmieniają barwy w dniach roku kościelnego, aby przez tę zmianę wyraził Kościół św. swoje uczucia. I słusznie to czyni, bo te odmienne barwy są nie tylko obrazem rozmaitych tajemnic i prawd, ale wywierają nadto większy lub mniejszy wpływ na rozum i uczucie, na życie naszego ducha i serca.

Zastanowimy się nad znaczeniem barwy szat kościelnych.

Rok kościelny porównałbym z pięknie urządzonym ogrodem. W środku takiego ogrodu widać bijące źródło czystej wody; naokoło ziemia podzielona na kilka części w różne kształty, na nich zieleń i rozmaite kwiaty.

Takim źródłem w Kościele św. jest ofiara Mszy św., z której na wszystkie strony biją strumienie łaski i życia. Pojedyncze części ogrodu, a na nich kwiaty, to są święta Pana Jezusa i Jego Najświętszej Matki, zarazem Świętych Pańskich.

Jak znowu ziemia, z której wyrastają kwiaty, nie wszędzie jest jednakowej barwy, bo w jednym miejscu jest ciemniejsza, w drugim jaśniejsza; jak kwiaty nie wszystkie mają jednakowy kolor, tak ma się ze świętami w Kościele św. Jedno święto przedstawia nam inną tajemnicę, inną prawdę, inne cnoty, a drugie znowu inną. Otóż ta rozmaitość uroczystości i świąt jest przyczyną, że Kościół św. zmienia kolor szat.

Tak więc koło tego źródła Najświętszej Ofiary wyrasta kwiatek koło kwiatka, święto około święta, a każde z nich orzeźwia nas swoim zapachem cudownym i wzywa do naśladowania.

I jeśli już Stary Zakon używał czterech kolorów szat przy służbie Bożej, tym więcej Zakon doskonały musi tę zmianę uwzględniać.

Tak pierwszą barwą, jaką się Kościół posługiwał do IV w., była przeważnie biała. Tam występował Kościół św. jako światło między ciemnościami, jako gołębica pokoju między zepsutym rodzajem ludzkim, jako odblask wspaniałości aniołów i świętych Pańskich w niebie.

Do szat białych dodano wkrótce czerwone, bo krew męczenników dała wzrost Kościołowi.

Te dwa kolory, biały i czerwony, są najczęściej używane przy obrzędach kościelnych, bo Kościół, jako niepokalana Oblubienica Boga--człowieka, zmarłego na krzyżu, uświęciła się we Krwi Jego Najświętszej, dlatego też zawołać może z oblubienicą z Pieśni nad pieśniami: „Miły mój jest biały i rumiany, wybrany z tysięcy” (PnP 5, 10).

Kiedy znowu patrzymy na działanie i życie, jakie Kościół św. daje swoim dzieciom, jest jego kolor zielony, bo Kościół jest drzewem żywota między narodami; on niesie gałązkę oliwną pokoju wszystkim ludziom, którzy się do niego zwracają. Do tych trzech kolorów dodaje fioletowy, jako oznakę pokuty i nieba, a wreszcie czarny jako oznakę smutku.

Kolor czarny jest to kolor zamarłego życia – to barwa, jaka powstaje po zgaszeniu światła. Jest on obrazem głębokiego smutku, bolesnej skargi, którą śmierć wywołuje. Stąd pisze papież Innocenty III, że w czarne szaty ubierać się mają kapłani w dniach żałoby – dlatego widzimy ten kolor przede wszystkim w Wielki Piątek, na znak smutku Kościoła po stracie Oblubieńca. Przy tej śmierci cała przyroda pogrążyła się w wielki smutek – ziemia zadrżała z boleści, a nawet słońce zakryło jasne oblicze ciemną zasłoną – więc słuszną rzeczą, by i Kościół św. w pamiątce tego dnia okrył się żałobą.

Lecz nie tylko za Oblubieńcem smuci się Kościół św., ale i nad stratą swoich dzieci. Stąd to każe wdziewać kapłanom czarne szaty przy pogrzebaniu umarłych i przy Mszach, odprawianych za dusze w czyśćcu cierpiące, bo im jeszcze nie świeci światło wieczne. Widok tych czarnych, żałobnych szat, ma nas zachęcać do modlitwy za dusze zmarłych – on zarazem ma wskazać na marność tej ziemi, na śmierć, na sąd i cierpienia czyśćcowe.

Takie rozważanie ostatecznych rzeczy prowadzi do tego drugiego koloru, który jest także obrazem surowości, lecz nie tak pełnym grozy, jak pierwszy: jest to kolor fioletowy. Ten kolor o ile przywodzi na pamięć ponurą barwę popiołu, którym na znak pokuty posypywano sobie głowę, ma pobudzać w nas poważne usposobienie pokutnicze – o ile znowu przypomina barwę fiołka ukrytego, który wonią tylko się zdradza, uczy nas pokory, świętego osamotnienia, bolesnej tęsknoty za niebem. Barwa więc fioletowa napomina do pokuty, wzywa do smutku. Smutek ten nie jest jednak zupełny. Łagodzą go pewne promienie radości; jest to smutek podobający się Panu Bogu; jego zachwala apostoł narodów w liście do Koryntian: „Smutek, który jest wedle Boga, pokutę ku zbawieniu nieodmienną sprawuje” (2 Kor 7, 10). Przejęty takim smutkiem, woła człowiek z żałością: „Nieszczęsny ja, kto mię wybawi od ciała tej śmierci” (Rzym 7, 24). Albo z psalmistą zawoła: „Biada mi, że się mieszkanie moje (na ziemi) przedłużyło” (Ps 69, 5). W tym smutku słyszy głos pociechy Ducha Świętego, że, gdy zepsuta będzie ta lepianka jego, w której mieszka dusza na ziemi, ma mieszkanie wieczne w niebiosach.

Koloru fioletowego używa Kościół w dniach poświęconych na pokutę, a więc: w wigilie większych uroczystości, w Suche Dni, w dni krzyżowe, w Adwencie i w Wielkim Poście.

Idźmy więc drodzy moi, za nauką Kościoła, gdy on stroi swe sługi w szaty pokutne. Na widok tych szat fioletowych niech w duszy naszej rozbrzmiewa wezwanie Księcia Apostołów: „Pokutujcie i nawróćcie się, aby były zgładzone grzechy wasze” (Dz Ap 3, 19).

Jeśli sprawiedliwy nie zbawi się bez pokutnego umartwienia ciała, to cóż się stanie z nami grzesznikami? Wspomina Pan Jezus w Księdze Objawienia: „Bądź żarliwym a pokutuj, oto stoję u drzwi i kołaczę, jeśliby kto usłyszał głos mój i otworzył mi, wnijdę do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze mną” (Apok 4, 19–20).

Z pokuty prawdziwej płynie nadzieja wiecznego szczęścia, a tę nadzieję przedstawia nam trzeci kolor szat kościelnych, tj. kolor zielony. Zieloność pośredniczy między kolorami słabymi a silnymi, dlatego jest pokrzepiająca, miła dla oka. Jest ona obrazem nadziei. Widzimy to w przyrodzie. Gdy spod śniegu wydobywają się zielone roślinki, spodziewamy się miłej wiosny; obfita znowu zieloność wiosny daje nadzieję pięknych plonów. Podobnie szaty zielone w Kościele, oznaczają zawsze zielone, nigdy niewiędnące błonia raju niebieskiego.

Takich szat używa Kościół w pewne niedziele i dni powszednie od święta Trzech Królów do niedzieli Starozapustnej i od oktawy Zielonych Świątek do Adwentu. W tym czasie od święta Trzech Królów do niedzieli Starozapustnej ożywia nas nadzieją pozyskania błogiego pokoju, który przyniósł Pan Jezus z narodzeniem swoim ludziom dobrej woli – zaś po Zielonych Świątkach tęsknimy za niebieską ojczyzną, spodziewamy się posiąść dobra wyższe, niebiańskie.

Niechże więc, najmilsi, widok zielonych szat kościelnych krzepi nas nadzieją nadprzyrodzoną, niech obudza pożądanie dóbr wiecznych. Trwając w takiej nadziei, postąpimy szybko z jednej cnoty w drugą, aż dojdziemy tam, gdzie nadzieja przejdzie w posiadanie, gdzie króluje sama miłość.

Obrazem tego ognia miłości, jaką Duch Święty roznieca w sercach naszych, miłości, która pobudza do ofiarowania wszystkiego, nawet największego dobra doczesnego, tj. życia, za przedmiot umiłowany, jest czwarty kolor, którego Kościół używa, a tym jest kolor czerwony.

Św. Jan Ewangelista pisze: „Nie ma większej miłości nad tę, jak, gdy kto życie swe ofiaruje za przyjacioły swoje” (J 15, 13). Dowodem takiej najdoskonalszej miłości jest śmierć męczeńska. Stąd Kościół św. używa szat czerwonych na wszystkie te uroczystości, w których cierpiący Zbawiciel jest przedmiotem naszego rozmyślania. W czerwonych szatach przystępuje kapłan do ołtarza w święto Podwyższenia i Znalezienia Krzyża Pańskiego.

Te szaty czerwone przywdziewa kapłan i w uroczystość tych Świętych, którzy z miłości dla Pana Jezusa ofiarowali swe życie. Są to apostołowie, którzy Kościół św. użyźnili krwią swoją, dalej męczennicy i męczennice, których miłość silniejsza od boleści i od samej śmierci.

Czerwone szaty zawdziewa wreszcie kapłan po uroczystości Zesłania Ducha Świętego dla przypomnienia tego ognia miłości, który rozniecił Duch Święty w Apostołach, zstępując na nich w widzialnej postaci ognistych języków.

Bez trudności więc możecie, drodzy moi, sami wywnioskować, jakie uczucia powinien w nas pobudzać widok koloru czerwonego przy Mszy św. Oto przypominając nam mękę Pana Jezusa i męczeństwo Jego Świętych, powinien nas zagrzewać do naśladowania ich gorącej miłości, do znoszenia codziennych, drobnych naszych krzyży. Ten ogień miłości nie może nigdy zgasnąć w sercach naszych, ale mamy być gotowymi przelać krew naszą za Boskiego Zbawcę. Ostatnim wreszcie kolorem szat kościelnych, jakich się używa przy Mszy św. jest kolor biały.

Biel jest barwą światła, obrazem blasku, wspaniałości, niewinności, czystości, świętości i wiecznej chwały. Białą szatę daje kapłan ochrzczonemu dziecięciu, życząc mu, by ją nieskalaną dochowało do końca życia i otrzymało w przyszłym życiu jasną szatę chwały. Szczęśliwi, którzy w takich szatach stoją przed tronem Baranka Bożego!

Przy przemienieniu swoim na górze Tabor odsłonił Pan Jezus nieco swej chwały niebieskiej, bo twarz Jego jaśniała jako słońce, a szaty były białe jako śnieg.

W czasie Mszy św. zstępuje do nas ten sam Pan Jezus, by rozdzielać skarby łaski i prawdy, by chwałą swoją kiedyś nas uradować. Z radością tedy spoglądajmy na te białe szaty, byśmy przy czystości serca i duszy stanęli w takich szatach przed Bogiem. Kościół św. przepisuje te białe szaty na wszystkie uroczystości Pańskie, w których rozpamiętujemy tajemnice radosne lub chwalebne.

I jakaż może być odpowiedniejsza barwa wśród uroczystości Bożego Narodzenia, w święto Trzech Królów, nad barwę białą, jasną, barwę radości i wesela, gdy rozpamiętujemy, że światłość niebiańska do nas zstąpiła, by nas oświecić, krzepić wzrost wszelkich cnót? Cóż odpowiedniejszego nad użycie białej barwy w uroczystość Zmartwychwstania Pańskiego, gdy to z radością święcimy tryumfy Zbawcy naszego nad śmiercią i piekłem? Radosna dla nas pamiątka Wniebowstąpienia, bo Pan Jezus odchodzi do swej chwały po to, aby nam zgotował w niebiosach mieszkanie; więc odpowiedni znowu kolor wyrażający radość, a więc biały. Czasem radości jest również uroczystość Bożego Ciała; Serca wierzących opływają wtenczas nadziemską radością. Na zewnątrz objawiają ją uroczystą procesją.

Kolor biały przepisuje Kościół św. i we wszystkie święta Najświętszej Bogarodzicy. I słusznie, bo Najśw. Panna to ta lilia niebiańska śnieżnej białości, cała piękna i bez żadnej skazy. Przed blaskiem Jej chwały gaśnie chwała Świętych, jak niknie jasność gwiazd przy zorzy porannej. Ona tą niewiastą, o której mówi św. Jan Ewangelista: „Obleczona w słońce, na głowie Jej korona z gwiazd dwunastu, a księżyc pod Jej nogami” (Apok 12, 1). Kolor radości jest więc najodpowiedniejszy dla Królowej Niebios.

Ten kolor odpowiada również uroczystościom, w których czcimy aniołów, te czyste duchy, zażywające niezmąconego szczęścia wiecznego.

Biały jest wreszcie ubiór kapłana w święta Wyznawców, Panien i Niewiast, które albo zachowały w czystości białą szatę chrztu św. albo też po upadku grzechowym obmyli swe dusze we Krwi Baranka Bożego.

Najmilsi, obyśmy to chcieli zrozumieć, do czego nas wzywa ten biały kolor! W duszy człowieka, do której wkradł się grzech ciężki, panuje noc, w niej ciemno. Czego potrzeba temu człowiekowi, żeby tam słońce łaski Bożej zajaśniało? Niech on idzie na Mszę św., niech tam błaga Tego, który się w niej za nas ofiaruje, aby go podniósł z nocy grzechu do poznania swojej winy i zaprowadził go do żalu i pokuty. Wtenczas zabłyśnie mu nadzieja przebaczenia grzechów; przez Krew Chrystusową przyjdzie do rzeczywistego oczyszczenia się z grzechów i przez miłość do wiecznej radości.

Te pięć kolorów, jak widzicie, przedstawiaja nam niejako pięć stopni, po których człowiek przechodzi z grzechu do łaski poświęcającej. Z czarnego koloru do fioletowego tj. z grzechu do żalu i pokuty – z fioletowego do zielonego tj. z pokuty do nadziei – z zielonego do czerwonego tj. z nadziei do miłości – z czerwonego do białego tj. z przebaczenia do dziecięctwa Bożego przez łaskę uświęcającą.

Te pięć kolorów używanych w Kościele widzimy już przy stworzeniu świata. Najprzód rozdzielił Pan Bóg światło od ciemności, w drugim dniu stworzył błękitne niebiosa, w trzecim zielone zioła i drzewa, a w czwartym wywołał kolor ognia na światłach niebieskich.

Jak więc wielkie, głębokie znaczenie mają barwy szat kościelnych – obyśmy chcieli zrozumieć ich tajemniczą mowę! Zaprawdę, jeden dzień nie przeszedłby bez postępu w dobrym; dzień za dniem zdobilibyśmy duszę naszą coraz to nową cnotą. Widok tych szat przy Mszy św. niech skupi naszą uwagę, niech przykuje serce do tej Ofiary Najświętszej, bo nie dosyć być na Mszy św. obecnym, ale trzeba jej słuchać z uwagą i pobożnością.

W Rocznikach o Przenajświętszym Sakramencie czytamy przykład, na którym Pan Bóg pokazuje, jakiej to uwagi i pobożności trzeba nam w czasie tej Najświętszej Ofiary1.

Pewna poczciwa wieśniaczka, dla uproszenia jakiejś łaski, której bardzo pragnęła, przyrzekła Panu Bogu wysłuchać w ciągu roku jak najwięcej Mszy św.; dlatego, jak tylko posłyszała dzwon kościelny, natychmiast przerywając swą pracę biegła do kościoła nawet wśród deszczu i śniegu, nie zważając na żadne trudności.

Wróciwszy do domu, liczyła Msze św., które wysłuchała, wrzucając do pudełka ziarna bobu. Gdy rok upłynął, pewna, że się uiściła z przyrzeczenia, że zebrała wiele zasług, że sobie wyprosiła upragnioną łaskę i wiele chwały Panu Bogu przymnożyła, otwiera pudełko... lecz, o dziwo! znalazła tylko jedno ziarnko! Na ten widok popadła w wielki smutek, zalała się łzami i skarży się Panu Bogu: O Panie! jakże to być może, że z tylu Mszy, które wysłuchałam, przyjąłeś tylko jedną? Przecież Ty wiesz, żem na głos dzwonu zawsze biegła do kościoła pomimo deszczu, mrozu i najgorszego powietrza...

Pan Bóg natchnął ją, aby zasięgnęła rady spowiednika. Ten ją zapytał, w jakiem usposobieniu szła zwykle do kościoła i słuchała Mszy św.? Odpowiedziała, że istotnie, idąc do kościoła, myślała tylko o swoich obowiązkach, a przez większą część Mszy św. szeptała to z jedną, to z drugą sąsiadką o swojej gospodarce, albo zajęta myślą, co się też teraz w moim domu dzieje.

I dziwisz się jeszcze, mówi kapłan, że takich Mszy św. wysłuchanych z roztargnieniem dobrowolnym, nie przyjął Pan Bóg? Te roztargnienia, te niepotrzebne rozmowy, pozbawiły cię zasługi i łaski Bożej. Szatan z tego wszystkiego skorzystał. Za twoje gadulstwo, oziębłość, rozproszenie ducha, znikły te ziarna, którymi znaczyłaś Msze św. na dowód, że tracimy zasługę dobrych uczynków naszych, kiedy je źle spełniamy. Dziękuj Panu Bogu, żeś choć jednej Mszy św. wysłuchała z pożytkiem dla twojej duszy. Skorzystała z tej nauki i odtąd inaczej Mszy św. słuchała.

Moi drodzy! Ludzie światowi umieją doskonale wyzyskać wszelką sposobność do dopięcia celów doczesnych, często niegodziwych, ale my mamy być synami światłości, więc nie bądźmy mniej roztropnymi od synów ciemności. Niech sam kolor szat kościelnych roznieca w nas odpowiednie uczucia w czasie ofiary Mszy św., byśmy słuchając jej z pożytkiem, przystroili się w szatę godową łaski Bożej i weszli na wieczne wesele w Królestwie Bożym. Amen. Ω

Tekst za: ks. Władysław Muchowicz, Przenajświętsza Ofiara, Lwów 1930.

Przypisy

  1. Rossignoli Cuda Boże we Mszy św.