Bractwo Kapłańskie Świętego Piusa X
św. Klemensa I, papieża i męczennika [3 kl.]
Zawsze Wierni nr 2/2003 (51)

ks. Karol Stehlin FSSPX

Drodzy Wierni!

Św. Jakub Apostoł napisał w liście:

Wszelki dar dobry i każda wzniosła łaska z wysoka pochodzi, zstępuje od Ojca światłości, u którego nie masz odmiany ani cienia zmienności (1, 17).

Istotnie, Pan Bóg, jako Duch czysty, istniejący poza czasem, jest niezmienny; niezmienne są Jego miłość, Jego mądrość, Jego jedność, wreszcie – Jego obietnice. Pan Bóg jest Prawdą, a więc i Prawda jest niezmienna, niezależna od naszych ziemskich upodobań, od sezonowych mód i przemijających trendów. Jezus Chrystus objawił tę samą Wiarę – niezmienną prawdę o niezmiennym Bogu – na straży czystości której Kościół św. stoi od dwóch tysięcy lat. Ta Wiara, katolicka Wiara, nie ewoluuje, nie zmienia swych dogmatów – ona rośnie na podobieństwo drzewa, które jest już całe zawarte w małym nasieniu (naukowo możnaby powiedzieć, że w kodzie genetycznym) i które, w miarę dojrzewania, wypuszcza pąki i gałęzie. Bóg objawił wszystkie prawdy Wiary, niezbędne do zbawienia – Kościół w ciągu wieków coraz lepiej je rozumiał i coraz lepiej objaśniał, uroczyście definiując je, kiedy zaszła taka potrzeba, w sposób bardziej precyzyjny. Nigdy jednak nie ogłaszał zupełnie nowych dogmatów! Ojciec Kościoła, św. Wincenty z Lerynu, tak pisał w swoim Commonitorium:

Może jednak ktoś zapyta: Jak to? Więc nie będzie w Kościele Chrystusowym żadnego postępu religii? Owszem, powinien być, i to jak największy. (...) Ale ten postęp niech będzie naprawdę postępem wiary, a nie zmianą (podkreślenie moje – K. S.). Boć przecie istota postępu na tym polega, że rzecz jakaś rozrasta się w sobie; istota zaś zmiany na tym, że rzecz jakaś przechodzi w zupełnie inną. Niechże więc wzrasta i olbrzymie nawet postępy czyni zrozumienie, wiedza, mądrość (...) ale koniecznie w swojej jakości, to jest w obrębie tego samego dogmatu, w tym samym duchu, w tym samym znaczeniu.

Św. Paweł Apostoł tę samą myśl ujął w liście do Galatów jeszcze dobitniej:

Ale choćbyśmy i my albo nawet anioł z nieba głosił wam coś ponadto, cośmy wam głosili – niech będzie przeklęty (1, 8).

Jak więc widzicie, Kościół nie ma prawa głoszenia żadnej nowej nauki; kto by to czynił, pisze św. Paweł, „niech będzie przeklęty”. – Jak więc pogodzić te ostre, natchnione słowa ze stwierdzeniem kard. Ratzingera, który o soborowym dekrecie Gaudium et spes (o Kościele w świecie współczesnym) wyraził się, że to anty-Syllabus, a więc nowe nauczanie, przeciwstawione tradycyjnemu? Czy można uwierzyć w zapewnienia Ojców Soboru o zachowaniu tradycyjnego nauczania, w którym jedynie „przesunięto akcenty”? Większość z nich zapewne w to wierzyła, jednak czterdzieści lat, które upłynęły od Soboru, negatywnie zweryfikowało to lekkomyślne zaufanie do własnej mądrości. Niniejszy numer Zawsze wierni ukazuje czarno na białym, że łatwiej jest mówić o tym, co pozostało niezmienione z wiary i praktyki Kościoła, niż o tym, co uległo zmianie.

Ktoś mógłby w tym miejscu zaoponować, że przecież Kościół może dokonywać zmian, które nie dotyczą bezpośrednio wiary lub moralności, np. w dziedzinie swego prawa albo liturgii. To prawda! Jednak uprawnione zmiany, dokonane w przeszłości, wprowadzane były stopniowo, z poszanowaniem tradycji. Kiedy papież św. Pius V rozkazał zaprowadzić w całym Kościele Zachodnim ryt Mszy zwany od tamtego czasu „klasycznym rytem łacińskim” albo „trydenckim”, zezwolił na odprawianie Mszy św. wg tych mszałów, które liczyły sobie ponad 200 lat. Ponadto trzeba podkreślić, że „ryt trydencki” zachowywał w stanie nienaruszonym najstarsze, najczcigodniejsze modlitwy mszalne, m.in. pochodzący z VI w. Kanon św. Grzegorza Wielkiego, w Nowej Mszy praktycznie całkowicie wyparty przez tzw. modlitwy eucharystyczne, nowsze i... krótsze.

Ktoś mógłby w tym miejscu znowu zaoponować, że zdarzały się jednak w historii Kościoła zmiany drastyczne, jak postanowienie o wprowadzeniu kalendarza gregoriańskiego, wydane przez papieża Grzegorza XIII w bulli Inter gravissimas, promulgowanej 24 lutego 1582 r., która nakazywała „przeskok” o 10 dni; w niektórych miejscach wybuchły nawet bunty „kalendarzowe”, inspirowane przez ludzi, którym się zdawało, że dokument papieski zabiera im 10 dni życia... To prawda – nie może to jednak zaciemniać faktu, że liczba i tempo zmian, wprowadzonych w ciągu ostatnich czterdziestu lat, nie mają sobie równych w całej dwutysiącletniej historii Kościoła! Nie może to zaciemniać faktu, że w ostatnim czterdziestoleciu mamy do czynienia z istnym fetyszem zmian – zmian dla samego zmieniania. Wydaje się, iż przestała już obowiązywać zasada salus animae suprema lex, dobro dusz najwyższym prawem, która zawsze przyświecała Kościołowi; teraz ważne są zmiany, ciągłe zmiany, ważne jest nieustanne dostosowywanie się do coraz szybciej zmieniającego się świata, żeby nie zostać w tyle, żeby codziennie odnawiać szaleństwo aggiornamento! Kiedy chcąc umożliwić większej liczbie wiernych uczestnictwo we Mszy św. papież Pius XII zezwolił na odprawianie ich po południu i, konsekwentnie, wprowadził obowiązek trzygodzinnego postu (zamiast obowiązującego od niepamiętnych czasów tzw. postu naturalnego, tj. od północy), dla wielu osób było to szokujące – jak to, tylko trzy godziny postu przed przyjęciem Ciała Pańskiego? – Kilkanaście lat później żadne zmiany już nie szokowały: ani Msze św. karnawałowe, ani tańce w kościołach, ani zakonnice ćwiczące balet w kornetach, a księża i wierni starali się nawzajem prześcignąć w świętokradczych inicjatywach. Wszelkie możliwe nieświęte rekordy pobili chyba misjonarze na Papui-Nowej Gwinei:

Na Nowej Gwinei świętym zwierzęciem jest prosię. Natomiast gołąb symbolizuje to, co w naszej kulturze prosię – nieczystość, brud, odrazę. Na początku ewangelizacji, gdy przyszliśmy z wielką miłością Boga w postaci gołębicy, obrażaliśmy uczucia Nowogwinejczyków, gdyż tę syntezę brudu staraliśmy się pokazać jako Ducha Świętego – miłość Bożą. Było to obrażanie tamtejszych uczuć estetycznych i religijnych.
Po Soborze co gorliwsi misjonarze, zafascynowani koncepcją inkulturacji, podjęli próby przedstawiania Ducha Świętego w postaci prosięcia. Nowogwinejczycy byli zachwyceni. (z wywiadu z ks. prof. Władysławem Kowalakiem SVD, zamieszczonego w 2. numerze „Misyjnych Dróg” z 1999 r.)

Na szczęście – w wyniku ostrych protestów z Rzymu – zrezygnowano z tego „pomysłu”. Czy dzisiejszy Rzym z jego szaleństwem inkulturacji, składający życzenia poganom z okazji świąt ich bożków, bratający się z nienawidzącymi Wiary św. heretykami, a jednych i drugich zachęcający do pozostawania w ich błędach, protestowałby równie ostro?

* * *

Jakie rezultaty przyniosły te wszystkie zmiany, jakie owoce zrodziła ta rzekoma „wiosna Kościoła”? Pisaliśmy już o tym wielokrotnie w Zawsze wierni, ale będziemy pisać nadal, „w porę czy nie w porę”, „aby otworzyły się oczy ich”: oto ponad sto tysięcy księży, zakonników i zakonnic porzuciło zaraz po Soborze stan duchowny, setki tysięcy katolików przeszło do sekt, a miliony z nich straciły praktycznie Wiarę; z ambon katolickich świątyń i katedr katolickich uniwersyteckich głoszone są herezje, których nikt nie gromi; prowadzi się „dialog” z heretykami, który polega na dokonywaniu kolejnych ustępstw wobec nich i przemilczaniu kolejnych prawd Wiary, a pomimo to jeszcze żaden z nich się przez ten „dialog” nie nawrócił; praktycznie każdy rok przynosi coraz to nowe skandale i zgorszenia. Czy to wszystko naprawdę ma cokolwiek wspólnego z działaniem Ducha Świętego, na którego opiekę powołują się nieustannie moderniści? Zaprawdę, trzeba być ślepym i głuchym, żeby móc chociaż na chwilę w to uwierzyć! Ale czy to możliwe – zapyta ktoś – by tak wielu tak bardzo mogło być w błędzie? Przecież to niemożliwe, aby Kościół św. mógł być omylny!... Z odpowiedzią śpieszy nam znów św. Paweł:

Bo nadejdzie czas, że zdrowej nauki nie ścierpią, ale według swych pragnień zgromadzą sobie nauczycieli, a żądni tego, co łechce ucho, odwrócą słuch od prawdy i obrócą się ku baśniom (2 Tym 4, 3).

* * *

Cóż więc robić w tych czasach pełnych nowinek i zamieszania, które wprowadzają w umysłach wiernych? Jak reagować na zmiany, które – maskowane jako „powrót do tradycji” albo przeciwnie, jako „dostosowanie się do współczesnego świata” – zalewają nas z każdej strony? Odpowiedź łacno znajdziemy u Apostoła Narodów, św. Pawła, który tak pisał do swego przyjaciela i sekretarza, Tymoteusza:

O Tymoteuszu, strzeż powierzonego ci skarbu unikając światowych słów nowości i sprzeciwów rzekomej nauki. Niektórzy goniąc za nią odpadli od wiary.

Św. Wincenty uzupełnia:

wszyscy katolicy, którzy chcą okazać się prawowitymi synami Matki-Kościoła, muszą stanowczo całym sercem przylgnąć i nad życie pokochać świętą wiarę świętych ojców, a bezbożne nowości bezbożnych ludzi przekląć, odtrącić, zwalczać i prześladować.

Jeśli zaś mają cokolwiek zmieniać, to tylko w zgodzie z hasłem św. Piusa X: „Odnowić wszystko w Chrystusie!”. Ω