Bractwo Kapłańskie Świętego Piusa X
24. i ostatnia niedziela po Zesłaniu Ducha Świętego [2 kl.]
Zawsze Wierni nr 1/2003 (50)

ks. Karol Stehlin FSSPX

Drodzy Wierni!

Bieżący numer naszego dwumiesięcznika postanowiliśmy poświęcić katolickiemu kapłaństwu, choć lepiej byłoby napisać: apologii katolickiego kapłaństwa. Jeszcze kilka-kilkanaście lat temu nikt zapewne nie przypuszczał, że w katolickiej Polsce trzeba będzie bronić katolickich księży przed katolickim społeczeństwem... Niestety, wystarczyło tak niewiele czasu, aby społeczeństwo stało się na wpół pogańskie, zaś kapłani z duszpasterzy przemienili się w biznesmenów, z opiekunów duchowych w działaczy socjalnych, a z misjonarzy w „nowych ewangelizatorów”, ewangelizujących ze szklanego ekranu w przerwach między reklamami.

Gdyby zapytać dziś kogokolwiek na ulicy, czy kapłaństwo katolickie przeżywa kryzys, z pewnością odpowiedziałby: Tak! Jest w ciężkim kryzysie! Zapytany o wyjaśnienie, mówiłby zapewne o... molestowaniu ministrantów. Przede wszystkim w Ameryce, ale również tu u nas, w Polsce – przecież gazety o tym pisały. No właśnie: gazety o tym pisały, więc musi to być prawda! Nawet jeśli sąd uniewinni oskarżonego, odium pozostanie, a ludzie będą szeptać po kątach, że „coś w tym jednak musiało być”... W Zawsze wierni nie będziemy roztrząsać, ile z tych przypadków zdarzyło się naprawdę, a ile wylęgło w czyjejś chorej wyobraźni; nie będziemy karmić naszych czytelników sensacyjnymi, choćby prawdziwymi, doniesieniami o „homoseksualnej mafii w Kościele” ani o tym, ile jaki ksiądz ma dzieci. Zamiast pisać o tych upadłych kapłanach, będziemy się za nich modlić. – Postaramy się natomiast przedstawić to, o czym nie piszą kolorowe tygodniki: prawdziwe, to znaczy nadprzyrodzone powody kryzysu kapłaństwa katolickiego. Zasadnicze jego przyczyny są dwie: po pierwsze, księża przestali już wierzyć w swoją wyjątkową misję na ziemi, w swój nieutracalny charakter kapłański, który na wieczność odróżnia ich od osób świeckich, w swoją wyjątkową władzę, jakiej nie mają nawet Aniołowie w niebie; po drugie – ponieważ utracili ducha ofiary. Mówiąc obrazowo, krzyż, jaki otrzymali od naszego Zbawiciela podczas swoich święceń kapłańskich, zostawili w korytarzu studia telewizyjnego przed castingiem do kolejnej edycji „Big Brothera” (i nie jest to, niestety, przenośnia ani ponury żart – telewizja holenderska planuje kręcenie reality show w jednym z tamtejszych klasztorów, oczywiście w celu promocji „wartości”...).

Może to zresztą zbyt niesprawiedliwe słowa, może większość z ponad 25 tysięcy polskich kapłanów nie jest taka jak ci, których lansują liberalne media (i którzy ochoczo dają się lansować), może większość – jakże chciałbym w to wierzyć! – kocha jeszcze Pana Boga i chce Mu służyć ze wszystkich sił swoich, z całego swego serca i z całej swojej duszy. Ale jeśli nawet, daj Boże, tak jest, to jak ma się o tym przekonać zwykły, szary katolik? Jak ma uwierzyć, że jego duszpasterze chcą jeszcze służyć Bogu, skoro się wstydzą służyć Mu na ulicy – sutanną? Jeszcze osiem lat temu, chodząc ulicami polskich miast, dostrzegałem – ze zdziwieniem i wzruszeniem – wiele sutann kapłanów i mnisich habitów. Dla mnie, przybysza z Zachodu, widok taki był szczególnie budujący, jako że w dzisiejszej „cywilizowanej” Europie księża dawno już uznali, że za strój duchowny wystarczy im koloratka... Niestety obecnie również w Polsce, zwłaszcza w dużych miastach, widok taki stał się szczególnie rzadki. Użycie sutanny, niegdyś sztandaru duchowieństwa katolickiego, przy pełnym poparciu synodów diecezjalnych zostało ograniczone do czynności liturgicznych; poza świątynią dominuje tzw. strój krótki albo w ogóle ubranie cywilne – bo gorąco, bo niewygodnie, bo ludzie się oglądają, bo komentują, bo złorzeczą... „Błogosławieni jesteście, gdy wam złorzeczyć będą i prześladować was będą, i ze względu na mnie wiele złego mówić będą kłamliwie przeciw wam” (Mt 5, 11). Tymczasem dzisiejsi księża nie chcą być w nienawiści u świata, wprost przeciwnie, chcą być lubiani, kochani, podziwiani – chcą być „fajnymi facetami” i „równymi gośćmi”. Jak to osiągnąć? To nie jest, wydawałoby się, wcale trudne: nie przypominając nikomu twardych reguł religii katolickiej, za to głosząc tym, którzy tego chcą lub nie chcą słuchać, że „Bóg was kocha takimi, jacy jesteście, więc niech wszyscy klaszczą w rączki i cieszą się, alleluja!”. Wielu dzisiejszych księży sprzedaje swoją kapłańską godność za ulotną sławę i piętnaście sekund w głównym wydaniu telewizyjnych „Wiadomości”. Zapominają, że – jak to ujął Jerzy Bernanos w Pamiętniku wiejskiego proboszcza

Bóg nie napisał, że jesteśmy miodem ziemi, lecz solą. Otóż biedny nasz świat podobny jest do starego ojca Hioba na jego gnojowisku, Hioba pełnego ran i wrzodów. Sól piecze na żywej skórze, lecz także zapobiega gniciu. Macie bzika na punkcie zniszczenia diabła, a drugi wasz bzik, to żeby was kochali – dla was samych, rozumie się. Prawdziwy kapłan nigdy nie jest kochany, zapamiętaj to sobie. I chcesz, żebym ci powiedział? Kościół kpi sobie z tego, czy jesteście kochani. Muszą was wpierw szanować, słuchać.

Może to zresztą znów zbyt niesprawiedliwe słowa, może większość z ponad 25 tysięcy polskich kapłanów naucza swoich parafian wiary katolickiej nieskażonej soborowymi nowinkami, może regularnie wzywa ich do pokuty i nawrócenia, może głosi im kazania o rzeczach ostatecznych, o piekle i o grzesznikach, którzy wpadają weń „jak deszcz ognisty”. Może większość obiecuje sobie, że nigdy nie udzieli Komunii św. na rękę, i obrusza się, kiedy Watykan zezwala na przyjmowanie Ciała Pańskiego... na klęcząco (właśnie tak! Watykan zezwala na klęczenie przy Komunii św., zamiast po prostu zakazać przyjmowania jej na stojąco). Może z pogardą i litością patrzy na tych, na szczęście jeszcze nielicznych księży, którzy otwarcie głoszą herezje – o powszechnym zbawieniu albo o tym, że nie można już nawracać żydów, bo są rzekomo naszymi „starszymi braćmi w wierze”... Z prywatnych rozmów z polskimi kapłanami wiem, że są jeszcze tacy katoliccy księża; ale wiem też, że jest ich coraz mniej – i to jest właśnie prawdziwy kryzys kapłaństwa. Jak mu zapobiec? Pan Jezus powiedział: „Jeśli trwać będziecie we mnie, a słowa moje w was, o cokolwiek zechcecie, prosić będziecie, a stanie się wam” (J 15, 7). Prośmy więc Najwyższego Kapłana, Boga-Człowieka:

Panie, daj nam kapłanów!
Panie, daj nam świętych kapłanów!
Panie, daj nam wielu świętych kapłanów!
Panie, daj nam wiele świętych powołań zakonnych!
Ω