Reforma Lutra i Nowa Msza
Maryja prowadzi ludzi na Kalwarię i do ołtarza
Najświętsza Maryja Panna jest przede wszystkim Matką Wiecznego Kapłana. Nasz Pan Jezus Chrystus jest Kapłanem na wieki, Kapłanem według obrządku Melchizedecha. Całe Jego życie podporządkowane było jednemu celowi – ofierze, ofiarowaniu samego siebie na Krzyżu. Taki był cel Jego ziemskiego życia – było ono zdominowane pragnieniem wzięcia na ramiona Krzyża. Jak często Pan Jezus o tym wspomina: „Jeszcze nie przyszła moja godzina”; „Nadchodzi moja godzina”, „Oto godzina moja”.
Dlaczego? Gdyż godzina naszego Pana była godziną Jego Ofiary. Skoro tylko został przybity do Krzyża i złożył z siebie Ofiarę, powiedział: „Dokonało się” – „Consumatum est”: „Wypełniłem moją pracę, osiągnąłem cel, dokonałem tego, po co się narodziłem, złożyłem Bogu ofiarę na odpuszczenie grzechów świata”.
To dla tej ofiary nasz Pan przyszedł na świat, to tego właśnie uczy nas Najświętsza Maryja Panna, która jest niejako zwierciadłem naszego Pana Jezusa Chrystusa. W Jej sercu wyryte jest Imię Jezusa i to Jezusa Ukrzyżowanego, gdyż Maryja towarzyszyła swemu Synowi wszędzie, nawet w Ofierze Krzyża. Była tam obecna, aby pouczyć nas, że towarzyszenie Zbawicielowi na Kalwarii podczas Ofiary Krzyża jest najdroższe Jej sercu. To właśnie tego Matka Boża uczy nas w bardzo specjalny sposób: kochać Ofiarę Krzyża; widzieć w naszym Panu Jezusa Chrystusa Ukrzyżowanego.
Również i my musimy mieć to pragnienie uczestnictwa w Ofierze Chrystusa i zjednoczenia się z Ofiarą Krzyża, abyśmy się stali prawdziwymi chrześcijanami zjednoczonymi z naszym Panem w Jego Ofierze jako żertwa. To właśnie oznacza bycie chrześcijaninem; to właśnie oznacza bycie katolikiem.
Najświętsza Panna, która stoi obok Krzyża, Matka Boża Współczująca, Współodkupicielka, Pośredniczka Wszelkich Łask, nieustannie zachęca nas do tego. W pewnym sensie, bierze Ona każdego z nas za rękę i prowadzi na Kalwarię, abyśmy mogli mieć udział w zasługach naszego Pana Jezusa Chrystusa.
W jaki sposób możemy mieć udział w zasługach naszego Pana i dostąpić odpuszczenia grzechów? Za pośrednictwem naszych kapłanów.
Pan Jezus pragnął, abyśmy mieli udział w Ofierze Krzyża i w zasługach jakie z niej wypływają, by nasze dusze oczyszczały się z grzechów przez kontynuację Ofiary Krzyżowej składanej za pośrednictwem Jego kapłanów. Podczas Ostatniej Wieczerzy powiedział: „Hoc facite in meam commemorationem”. Nie powiedział: „Opowiadajcie tę historię, wspominajcie moją Ofiarę”, powiedział: „facite”, „dokonujcie tej Ofiary”, „odnawiajcie tę Ofiarę”, „kontynuujcie tę Ofiarę”. „Hoc facite in meam commemorationem”. – Oto podstawowa różnica pomiędzy doktryną katolicką, której Kościół zawsze nauczał, a doktryną protestancką.
Protestanci zapominają lub nie chcą uznać, że nasz Pan powiedział „Hoc facite”, „Czyńcie to”! Wspominają oni jedynie to, co Chrystus czynił podczas Ostatniej Wieczerzy – nie kontynuują Jego Ofiary. Najświętsza Maryja Panna, Apostołowie, sam Chrystus Pan wreszcie uczą nas, że powinniśmy iść do ołtarza i łącząc się z kapłanem składać Najświętszą Ofiarę Mszy, że przez jego słowa Zbawiciel naprawdę zstępuje na ołtarz jako Żertwa. Chrystus Pan powiedział Apostołom: „Hoc facite”; powinniśmy stale prosić Najświętszą Dziewicę o dar głębokiej wiary w tę prawdę.
Ołtarz ofiarny
Kościół nie może obejść się bez Ofiary Ołtarza. Pomyślmy o wspaniałych kościołach zbudowanych jako miejsca Ofiary naszego Pana. Ołtarz Najświętszej Ofiary Mszy jest samym centrum Kościoła.
Musimy mieć głęboką wiarę w to, co dokonuje się na ołtarzu poprzez słowa kapłana. Kiedy wypowiada on słowa konsekracji, nasz Pan, tak jak na Krzyżu w Jeruzalem ponad XIX wieków temu, powraca na ołtarz, by kontynuować swą Ofiarę na odpuszczenie naszych grzechów.
To jest serce Mszy; to tego uczy nas Najświętsza Panna; tego uczą nas Apostołowie.
Pamiętamy z katechizmu, że Ofiara ołtarza jest prawdziwą ofiarą, i że różni się ona od Ofiary Krzyżowej jedynie tym, że jest bezkrwawa. To jedyna różnica pomiędzy Ofiarą Krzyża i Ofiarą Ołtarza; oto powód czci, jaką otaczają ją katolicy.
Zaprzeczać temu, twierdzić, że Ofiara Mszy jest jedynie posiłkiem czy wspomnieniem, przypomnieniem tego, co nasz Pan uczynił podczas Ostatniej Wieczerzy, to bluźnierstwo przeciwko doktrynie Kościoła, przeciwko temu, co Jezus Chrystus sam uczynił i co kazał kontynuować na ołtarzach.
Te błędne koncepcje rujnują kapłaństwo. Kapłan nie jest przewodniczącym pamiątkowego bankietu czy usługującym przy stole. Kapłan składa Ofiarę. To on powoduje, że Boska Żertwa staje się obecna, prawdziwie obecna, na ołtarzu.
Rozumiecie więc wielkość kapłana, który, by składać Świętą i Wieczną Ofiarę, musi posiadać niezatarte znamię, musi praktykować cnotę dziewictwa – celibat – ponieważ kapłaństwo jest dla niego nadzwyczajnym darem: może sprowadzać mocą swych słów Boga z nieba na ziemię. To właśnie dlatego kapłan pozostaje w celibacie, dziewiczy jak Najświętsza Panna Maryja. To z tego powodu nie wstępuje w związek małżeński, a nie dlatego, że odpowiedzialność za rodzinę mogłaby odciągać go od obowiązków jego apostolatu.
Tak więc Kościół naucza, że kapłaństwo ministerialne jest zasadniczo rożne od kapłaństwa wiernych, którzy nie przyjęli tego sakramentu, ale zarazem należą do Kościoła, zasadniczo potrzebującego kapłaństwa. Stąd bardzo stosowne jest, by to kapłaństwo związane było z celibatem i aby jego członkowie odróżnialni byli od wiernych przez szaty duchowne.
Wielkość Ofiary Mszy polega na tym, że jest to prawdziwa Ofiara, tak jak prawdziwą jest Ofiara Kalwarii. Taka jest wiara naszych przodków, taka jest wiara Kościoła. Nie jest w naszej mocy ją zmienić.
Uwielbienie Boskiej Żertwy
To właśnie dla Ofiary, a nie dla eucharystycznego posiłku, zbudowane zostały nasze piękne kościoły.
Wspaniałe bazyliki i katedry wznoszone na całym świecie miały zapewnić godne miejsce kontynuowanej na ołtarzach Ofierze naszego Pana. Były prawdziwymi świątyniami, do których zstępowała Boska Żertwa, Ofiarnik z którym wierni jednoczyli się w Komunii i z którym ofiarowali samych siebie. Oto rzeczywistość Mszy i kapłaństwa. To właśnie dlatego wierni okazują tak wielką cześć ołtarzowi, na którym składana jest Bogu Ofiara oraz Św. Eucharystii, w której prawdziwie i substancjalnie obecne jest Ciało i Krew naszego Pana Jezusa Chrystusa.
Podczas naszego ziemskiego życia nigdy nie zdołamy otoczyć dostateczną czcią i uwielbieniem Najświętszą Eucharystię. W związku z tym od stuleci istniał w Kościele zwyczaj przyklękania przy Komunii. Tak naprawdę Ciało naszego Pana powinniśmy przyjmować padając na twarz, a nie, jak wielu dziś czyni, na stojąco. Czy staliśmy się równi Temu, którego przyjmujemy? Czy to już nie On, który pewnego dnia przyjdzie nas sądzić? Czy to nie hańba dla naszych czasów, ta myśl, że nie musimy już odnosić się z należnym szacunkiem i czcią do naszego Zbawiciela? Pielęgnujmy w naszych sercach ten głęboki szacunek dla naszego Stwórcy, dla naszego Odkupiciela, który umarł na Krzyżu za nasze grzechy. To uwielbienie dla Boskiej Ofiary jesteśmy Mu co najmniej winni.
Ofiara i kapłaństwo
Co nastąpiło po II Soborze Watykańskim? Nie wolno nam zamykać oczu na powody, dla których księża tracą wiarę w swe kapłaństwo i w Ofiarę Mszy, dochodząc nawet do porzucenia stanu duchownego.
Dlaczego seminaria są puste? Dlaczego nie ma już nowych powołań? Dlatego, że nie rozumie się istoty Ofiary Mszy, a w konsekwencji roli kapłaństwa. Jeśli będziemy pamiętali czym jest Msza i jaki jest jej cel, jeśli pozostaniemy wierni temu, czego Kościół zawsze nauczał, powołania nie wygasną. Dowodem na to są moje seminaria; w seminarium Bractwa Św. Piusa X w Ecône (i w pozostałych) nie robię absolutnie nic ponad nauczanie prawd, których Kościół zawsze nauczał. W rezultacie młodzi ludzie przyjeżdżają do mnie z całego świata. Przyjeżdżają z powodu ołtarza i Ofiary Mszy św.
Jaka to wielka łaska dla młodego człowieka: być wezwanym do ołtarza jako sługa naszego Pana, stać się drugim Chrystusem, dopełniać tej samej Ofiary, którą złożył Zbawiciel! Nie ma nic większego, nic wznioślejszego na ziemi. By zbliżyć się do ołtarza Bożego warto wyrzec się wszystkiego, zostawić rodzinę, porzucić świat.
Jednak, jeśli nie ma już ołtarza i ofiary, nie ma też powodu pożądania kapłaństwa. Oto przyczyna, dlaczego seminaria są puste. Gdy tylko powróci się do koncepcji ofiary, zjednoczenia z naszym Panem Jezusem Chrystusem na ołtarzu – powołania rozkwitną na nowo.
Reformy Lutra
Teraz kilka słów o ewangelickiej mszy Marcina Lutra oraz o uderzającym podobieństwie między jego nowinkami liturgicznymi sprzed ponad 400 lat i obecnie promulgowanym nowym rytem Mszy, Novus Ordo Missae.
Prześledźmy sposób, w jaki Luter przeprowadził swoją reformę liturgii i wprowadził, jak ją sam nazywał, „mszę ewangelicką”. Zwróćmy uwagę na swoisty liberalizm, cechujący ten okres jego działalności.
„Przede wszystkim – pisał – chcę pokornie, ze względu na miłość Boga prosić tych wszystkich, którzy znają ten obrządek służby [Bożej] lub pragną go naśladować: nie czyńcie go sztywnym prawem wiążącym sumienia, ale używajcie go w wolności chrześcijańskiej w takim zakresie, dopóki, kiedy, gdzie i jak będziecie to uważali za praktyczne i pożyteczne” (T. C. Tappert, Dzieła wybrane Marcina Lutra, t. 3, str. 397).
„Kult – pisał dalej Luter – był uprzednio rozumiany jako oddawanie czci Bogu; odtąd będzie on skierowany na człowieka, aby go pocieszyć i oświecić. Podczas gdy uprzednio na honorowym miejscu znajdowała się ofiara, odtąd najważniejsze będzie kazanie” (Leon Christiani, Du lutheranisme au protestantisme, 1910, str. 312).
W swoim traktacie o Mszach prywatnych Luter usiłował wykazać, że katolickie kapłaństwo jest dziełem szatana. Oparł się na zasadzie, odtąd stale obecnej w jego pismach, że to, co nie znajduje się w Piśmie świętym, musi być wymysłem diabelskim. Konsekwentnie, jako że w Piśmie świętym nie ma wzmianki o widzialnym kapłaństwie, dla Lutra istnieje tylko jeden kapłan i pośrednik – Chrystus. Z Chrystusem wszyscy jesteśmy powołani do kapłaństwa, co czyni je jednocześnie czymś wyjątkowym, a zarazem powszechnym. Rozumując w ten sposób szaleństwem byłoby więc ograniczanie go do nielicznych chrześcijan. Cała więc, oparta o kapłaństwo hierarchia, jest dla Lutra dziełem Antychrysta (Christiani, ibid., str. 269).
W roku 1520 Luter napisał odezwę Do szlachty chrześcijańskiej narodu niemieckiego odnośnie do reformy państwa chrześcijańskiego, atakując katolicyzm i domagając się zwołania wolnego soboru:
„Pierwszym murem wzniesionym przez Kurię Rzymską jest rozróżnienie pomiędzy klerem a świeckimi. Jest czystym wymysłem (...) oszustwem i hipokryzją, że papież czy biskup namaszcza, nadaje tonsurę, udziela święceń, konsekracji i przepisuje strój różny od stroju świeckiego (...) Ktokolwiek wychodzi z wody chrztu, może się szczycić, że jest już wyświęconym kapłanem, biskupem i papieżem (...)” (Tappert, ibid., t. 1, str. 265).
Opierając się na tej doktrynie, występował Luter przeciwko szatom duchownym i celibatowi. Zarówno on sam, jak i wielu jego uczniów porzuciło stan kapłański i złamało złożone śluby czystości.
Drugi poważny błąd doktrynalny Lutra wypływał z pierwszego i opierał się na jego głównej myśli: źródłem zbawienia jest sama wiara i zaufanie do Boga, a nie dobre uczynki, stąd negował wartość aktu ofiarnego, jakim jest katolicka Msza.
Dla Lutra Msza może być ofiarą pochwalną, aktem uwielbienia, dziękczynienia, ale z pewnością nie ofiarą przebłagalną, która kontynuuje Ofiarę Kalwarii i udziela jej zasług. Opisując, jak je nazywał, liturgiczne „wypaczenia”, zaobserwowane w pewnych klasztorach, Luter pisał: „Główny wyraz ich kultu, Msza, przewyższa wszystko bezbożnością i ohydą (...) Już to byłoby wystarczającym powodem do zrzucenia habitu, porzucenia klasztoru i ślubów” (Christiani, op. cit., str. 258).
Dla Lutra Msza, która jest po prostu ucztą, popadła w potrójną niewolę: świeccy zostali pozbawieni Komunii pod dwoma postaciami, zostali związani jako dogmatem tomistyczną opinią o Transsubstancjacji, a samemu obrzędowi nadano charakter ofiary.
Oto centralny punkt teologii Lutra. Konsekwentnie głosił on, że jest błędem i bezbożnością ofiarować czy przydzielać zasługi Mszy na wynagrodzenie za grzechy czy za zmarłych. Msza jest ofiarowana przez Boga człowiekowi, a nie przez człowieka Bogu (ibid.)
Co do Eucharystii, jako że powinna ona głównie i przede wszystkim przyciągać do wiary, jest stosowne, żeby była celebrowana w językach potocznych, aby wszyscy mogli pojąć wspaniałość Bożych obietnic danych człowiekowi (ibid.)
Logiczną konsekwencją tej herezji było zniesienie offertorium Mszy, które wyrażało niedwuznacznie pokutny i przebłagalny cel Ofiary. Usunął również Luter większą część Kanonu, pozostawiając jedynie podstawowe ustępy jako relację z Ostatniej Wieczerzy. Aby uwypuklić to wydarzenie, dodał do słów Konsekracji chleba słowa „quod pro vobis tradetur” (‘które za was będzie wydane’) i usunął zarówno „mysterium fidei” (‘tajemnica wiary’), jak i „pro multis” (‘za wielu’).
Dla Lutra Msza jest przede wszystkim Liturgią Słowa, a później Komunią. Tym bardziej dziwne jest, że obecne reformy liturgiczne zaadoptowały te protestanckie w istocie zmiany. Jak dobrze wiemy, teksty używane dziś przez wiernych nie mówią o ofierze, ale raczej o „liturgii Słowa”, o „wieczerzy Pańskiej”, o „łamaniu chleba” lub o Eucharystii. Artykuł VII z instrukcji wprowadzającej nową liturgię wyraźnie potwierdza tę protestancką orientację. Wersja poprawiona, ogłoszona w reakcji na głosy oburzenia ze strony wiernych, jest absolutnie niesatysfakcjonująca.
Nie ma najmniejszych wątpliwości, że te zmiany, połączone z wielką liczbą pomniejszych liturgicznych modyfikacji, przyczyniły się do zaszczepienia wiernym poglądów protestanckich, które poważnie zagrażają doktrynie katolickiej; przyczyniło się do tego zwłaszcza usunięcie kamienia ołtarzowego, używanie pojedynczego obrusa, odwrócenie kapłana w kierunku ludzi, dopuszczenie do użycia zwykłego chleba i naczyń liturgicznych z mniej szlachetnych kruszców, umieszczanie Hostii raczej na patenie niż na korporale etc.
Nie ma nic istotniejszego dla przetrwania Kościoła katolickiego niż Święta Ofiara Mszy; umniejszanie jej wstrząsa samymi jego fundamentami. Całe życie chrześcijańskie i kapłaństwo zbudowane są na Krzyżu i na odnawianiu Ofiary Krzyża na ołtarzach.
Luter zanegował Przeistoczenie i Rzeczywistą Obecność Pana Jezusa w Najświętszym Sakramencie. Dla niego substancja chleba pozostaje nawet po wypowiedzeniu słów konsekracji. Według słów Melanchtona, który równie silnie sprzeciwiał się kultowi Najświętszego Sakramentu, „Chrystus ustanowił Eucharystię jako wspomnienie swej Męki. Czcić ją byłoby bałwochwalstwem”.
Konsekwentnie nic nie stoi na przeszkodzie, by Komunia była dawana na rękę i pod oboma postaciami, nie dziwi też traktowanie Komunii pod jedną postacią jako niekompletnej. I znów widzimy zadziwiające podobieństwo pomiędzy obecną „odnową” i reformą Lutra. Każde obecne rozporządzenie odnośnie Eucharystii zmierza do zmniejszenia czci, odwrotu od adoracji: Komunia na rękę i jej rozdawanie przez świeckich mężczyzn i kobiety, zmniejszona liczba przyklęknięć, których wielu księży w ogóle nie dokonuje; użycie zwykłych naczyń i zwykłego chleba – wszystkie te innowacje zmniejszają wiarę w Rzeczywistą Obecność.
Można jedynie skonkludować iż, jako że zasady nierozdzielne są od praktyki (lex orandi, lex credendi), obecna liturgia, naśladując reformę Lutra, prowadzi nieuchronnie do przyjęcia głoszonych przez niego idei. Doświadczenia lat, które minęły od promulgacji Novus Ordo, są na to wystarczającym dowodem. Konsekwencje tych tzw. ekumenicznych wysiłków mogą być tylko katastrofalne: deformują one wiarę, wypaczając istotę kapłaństwa i doprowadzając do znacznego spadku liczby powołań, generują podziały pomiędzy katolikami i w odbijają się na stosunkach pomiędzy Kościołem a protestantami i prawosławnymi.
Vaticanum II idzie dalej niż Luter
Ile reform Vaticanum II jest de facto odpowiedzią na postulaty Lutra? Porzucenie szat duchownych, małżeństwa księży sankcjonowane przez Stolicę Apostolską, stopniowe znoszenie rozróżnienia pomiędzy kapłanami i laikatem... W kolejnym etapie świeccy przejmują wiele funkcji liturgicznych zarezerwowanych do tej pory wyłącznie dla kapłanów.
Również zniesienie święceń niższych oraz subdiakonatu i wprowadzenie diakonatu mężczyzn żonatych przyczyniło się do pogłębienia owej czysto administracyjnej koncepcji kapłaństwa, z uszczerbkiem dla jego sakramentalnego charakteru. Dziś wyświęconym jest się już nie dla składania Ofiary Jezusa Chrystusa, która jest przecież istotą katolickiej koncepcji kapłaństwa, ale po to, by służyć wspólnocie.
Księża-robotnicy, księża w związkach zawodowych, księża wynagradzani przez państwo w takim samym stopniu przyczyniają się do rozmycia różnicy pomiędzy kapłanami i świeckimi. De facto dzisiejszy innowatorzy idą dalej niż Luter i jego naśladowcy. I właśnie dlatego, że nie są to uzasadnione ani w zamierzeniu korzystne reformy przeprowadzone przez Kościół katolicki, nie potrafimy dostrzec w nich zwykłych znamion mądrości i umiarkowania, odnośnie do wiary i potrzeb duszpasterskich. W takich okolicznościach naszym obowiązkiem jest przylgnięcie do Tradycji, aby chronić naszą wiarę i zabezpieczyć ważność sakramentów.
„Ekumeniczny szał”
Pod pretekstem fałszywej miłości skierowanej na zjednoczenie wszystkich ludzi, różnice religijne zostały celowo zatuszowane czy nawet zupełnie zignorowane z pogardą dla Prawdy, Wcielonego Słowa, naszego Pana Jezusa Chrystusa.
Jedności poszukiwano najpierw z prawosławnymi i protestantami, traktując to jako pierwszy krok ku szerszemu zjednoczeniu z innymi sektami. Obecność protestantów na II Soborze Watykańskim była wydarzeniem bezprecedensowym. Była widomym przejawem woli maksymalnego zredukowania istniejących różnic. Musimy jednak mieć świadomość, że jeśli już zbliżenie z prawosławiem jest zagrożeniem dla boskiej konstytucji Kościoła, to jeszcze niebezpieczniejsze jest szukanie za wszelką cenę zbliżenia z protestantami.
Wszystkich błędów i konsekwencji modernizmu, naturalizmu i liberalizmu należy się obawiać. Protestantyzm zaś nosi w sobie je wszystkie i jest zarazem źródłem wszystkich z nich. Próby usunięcia liturgicznych i kanonicznych barier, które dzielą nas od protestantów, bez wymogu wyparcia się przez nich tych błędów, doprowadzą w sposób nieuchronny do zaniku różnic filozoficznych i teologicznych, które były powodem wzniesienia tych barier.
Cały Kościół w swej konstytucji, w swej definicji, w swym stosunku do świata świeckiego, jego prawa, jednym słowem: cała Tradycja, jej koncepcja kapłaństwa i duch misyjny, socjologia, zostaną zburzone. Wprowadzenie naturalistycznego humanizmu, który przeczy całej Wierze, Łasce, Ofierze przebłagalnej i grzechowi pierworodnemu, zniszczy Kościół od podstaw do szczytów.
Aby doprowadzić do tego ekumenicznego pojednania i zjednoczenia poświęci się honor Kościoła; godność Piotra, godność katolickiego biskupstwa i nieporównywalne dostojeństwo katolickiego kapłaństwa; porzuci się mistyczne skarby liturgii, Ofiary i sakramentów. Nic nie ostoi się wobec tej szalonej żądzy fałszywej jedności; ani chwała Boga, ani Ciało i Krew naszego Odkupiciela Jezusa Chrystusa, ani zasługi męczenników, ani gorliwość misjonarzy. Wszystko to zostanie tanio sprzedane ze względu na puste marzenie jedności poczętej w błędzie i kłamstwie.
Zmiany te usprawiedliwia się fałszywą i bezsensowną odmianą ekumenizmu, który nie tylko nie przyciągnie pojedynczych protestantów do Kościoła, ale sprawi, że rzesze katolików stracą Wiarę a w umysłach wielu innych zapanuje chaos – nie będą już wiedzieli co jest prawdą a co fałszem.
Zastanówmy się na moment nad konsekwencjami, jakie ma dla Kościoła ten ekumeniczny szał, którego nic nie może już powstrzymać. Biada tym, którzy staną mu na drodze! Biada tym, którzy spróbują uratować coś ze skarbca Tradycji! Ale, powiadam, o wiele bardziej biada tym, którzy są odpowiedzialni za te bluźnierstwa i świętokradztwa! Biada tym, którzy ignorują chwałę Boga, niezmienność Jego Prawdy i Jego Słowa! Zaprawdę, będą oni cierpieć gniew Wszechmogącego Boga!
Posłuszeństwo w takich okolicznościach może polegać jedynie na odmowie przyjęcia tych reform, a nie na ich akceptacji.
Protestantyzm podbija Kościół
Protestanckie poglądy na zasadnicze kwestie dotyczące istoty Kościoła, kapłaństwa, ofiary i Eucharystii są nieodwołalnie przeciwne wierze katolickiej. Nie bez powodu zwołano Sobór Trydencki i nie bez powodu Magisterium Kościoła tak często zabierało głos w sprawie tych istotnych kwestii przez ostatnie ponad 400 lat.
Dla katolików niemożliwe jest z powodów zarówno psychologicznych, duszpasterskich, jak i teologicznych porzucić liturgię, która zawsze była prawdziwym wyrazem Wiary karmiącym ich pobożność, i przyjąć na jej miejsce nowe obrządki poczęte przez heretyków, bez wystawienia tej Wiary na bardzo poważne niebezpieczeństwo. Nie można bez końca naśladować protestantyzmu, nie stając się protestantem.
Jak wielu wiernych, jak wielu młodych księży, ilu biskupów straciło wiarę przez przyjęcie tych nowych reform liturgicznych? Nikt nie może obrażać Wiary i natury i oczekiwać, że się to na nim nie zemści.
Przykład: seminaria są wszędzie sprzedawane, a młodzi księża stają się zupełnymi marksistami. Arcybiskup Cincinnati przyznał ostatnio wobec Synodu Rzymskiego, że kryzys powołań bierze się z utraty tożsamości kapłańskiej. Co oznaczają te niewiarygodne słowa? Po prostu: kapłan nie wie, kim jest! Odkąd kapłan nie wie, kim czy czym jest?
Po dwóch tysiącach lat kapłaństwa w Kościele katolickim nagle nie wiemy, na czym polega jego istota! Dlaczego do tego doszło? Stało się tak, ponieważ zniszczyliśmy nasze ołtarze, zmieniając je w „stoły”, wyjęliśmy z nich kamienie ołtarzowe, które od IV wieku zawierały relikwie Męczenników. Ofiara tradycyjnie składana jest na kamiennym ołtarzu, dziś jednak nie ma ofiary, nie ma ołtarza, nie ma kamienia, nie ma relikwii.
Msza stała się posiłkiem. Relikwie przypominały, że Męczennicy ofiarowali własne życie w łączności z ofiarą naszego Pana. Ich usunięcie jest więc bardzo wymowne i pokazuje jasno, w jaki sposób manipuluje się dziś największymi świętościami religii katolickiej. A wszystkie te innowacje wprowadzane są od czasu II Soboru Watykańskiego.
Nowa Msza prowadzi do protestantyzmu
Wszystkie zmiany, które wprowadza nowa liturgia Mszy, mają bardzo niebezpieczne konsekwencje, zwłaszcza dla młodych księży. Nie są oni już karmieni doktryną Ofiary, Rzeczywistej Obecności i Transsubstancjacji. Rzeczy te nie mają dla nich żadnego znaczenia – w rezultacie wkrótce stracą intencję czynienia tego, co czyni Kościół. Nie będą już odprawiać ważnych Mszy.
Z drugiej strony starsi księża, nawet jeśli celebrują wg Novus Ordo, mogą zachować Wiarę katolicką. Przez całe lata odprawiali oni Mszę wg rytu trydenckiego i zgodnie z jego intencją, możemy więc zakładać, że ich Msze są ważne. W takim stopniu jednak, jak ta intencja zanika, nawet ważność ich Mszy może być wątpliwa.
Chciano doprowadzić do zbliżenia katolików i protestantów, ale widać jasno, że to raczej katolicy stają się protestantami niż odwrotnie. Sama Nowa Msza wyraża koncepcję protestancką i prowadzi do protestantyzmu – to właśnie z tego powodu nie widzimy możliwości odprawiania jej w naszych seminariach.
Definicja Mszy zawarta we Wprowadzeniu do Novus Ordo Missae jest czysto protestancka, i już to jest wielkim skandalem! Odtąd nacisk kładziony będzie na Wieczerzę, Posiłek, a nie na Ofiarę.
To przesunięcie akcentu musi z konieczności prowadzić – i rzeczywiście prowadzi – do zniszczenia doktryny katolickiej, zbudowanej na Ofierze Krzyża kontynuowanej na ołtarzach. Doprowadzi to w konsekwencji do utraty wiary w Rzeczywistą Obecność, do zrujnowania katolickiego kapłaństwa. Już samo to powinno wystarczyć do usprawiedliwienia naszego stanowczego odrzucenia reformy. Widać jasno, że nie może w tych kwestiach istnieć żaden kompromis. Niewątpliwie ci, którzy przyjmują Nową Mszę, biorą na siebie wielką odpowiedzialność.
Deformacja sakramentów Pokuty i Bierzmowania
Co stało się z sakramentem pokuty wraz z wprowadzeniem ogólnego rozgrzeszenia? (w Europie Zachodniej spowiedź indywidualna po Soborze zanikła niemal całkowicie, wyparta przez udzielane ogółowi wiernych generalne „rozgrzeszenie” – przyp. tłum.). Czy naprawdę można spodziewać się korzyści duszpasterskich z pouczania wiernych, że po generalnej absolucji mogą oni przyjmować Komunię pomimo grzechów śmiertelnych, że powinni jedynie skorzystać z okazji do spowiedzi w ciągu najbliższych 6 miesięcy czy roku? Kto odważy się powiedzieć, że to naprawdę dla dobra dusz? Jakie wyobrażenie o grzechu śmiertelnym będą mieli wierni po takim pouczeniu?
Podobnie z sakramentem bierzmowania. Powszechnie stosowaną formą są dziś słowa: „Znaczę cię znakiem Krzyża. Przyjmij Ducha Świętego”. Jednak przy administrowaniu bierzmowania biskup musi wskazać wyraźnie specjalną łaskę sakramentalną, mocą której udziela Ducha Świętego. Nie ma bierzmowania, jeśli nie wypowie się słów: „Umacniam cię w Imię Ojca...”.
Biskupi często zarzucają mi i wypominają, że udzielam sakramentu bierzmowania na terenie, na którym nie mam jurysdykcji. Odpowiadam im, że bierzmuję, ponieważ wierni boją się, że ich dzieci nie otrzymały łaski bierzmowania, ponieważ mają poważne wątpliwości co do ważności sakramentu udzielanego w ich kościołach. Więc, aby mieć pewność ważności łaski sakramentalnej, proszą mnie, abym bierzmował ich dzieci. I odpowiadam na ich błaganie, ponieważ wydaje mi się, że nie mogę odmówić tym, którzy domagają się po prostu możliwości ważnego przyjęcia sakramentu. Żyjemy w czasach, gdy boskie, naturalne i nadprzyrodzone prawo mają pierwszeństwo przed pozytywnym prawem Kościoła, jeśli to ostatnie sprzeciwia się prawu boskiemu, zamiast do niego kierować.
Liberalizm przenika Kościół
Duch liberalizmu przenika dziś Kościół, przenika go od II Soboru Watykańskiego, prawie nie kryjąc już swych haseł: wolność to wolność religijna; braterstwo to ekumenizm; równość to kolegializm. Oto trzy zasady liberalizmu, dziedzictwo XVIII--wiecznych filozofów i rewolucji francuskiej.
Przyjmując te zasady, całkowicie sprzeczne z naturą i Wiarą, Kościół pracuje dla swego własnego zniszczenia. Prawdziwa równość nie jest możliwa, wyjaśnił to już papież Leon XIII w swojej encyklice o wolności. A braterstwo! Jeśli nie ma już ojca, w jaki sposób możemy je osiągnąć? Jeśli nie ma Ojca, nie ma Boga, jak możemy być braćmi? Zbratamy się z wrogami Kościoła, komunistami, buddystami, masonami?
I choć w przeszłości papieże sprzeciwiali się liberalizmowi odgadując dobrze, czym jest on w istocie, można dziś powiedzieć bez żadnej przesady, że liberalizm obezwładnił Kościół. Przeniknął katolicyzm, przeniknął naszą kulturę, nasze społeczeństwa, nasze uniwersytety i nasze szkoły. Nie oparła mu się żadna sfera życia, nawet nasze rodziny nie zostały oszczędzone. Nasze seminaria zostały zainfekowane ideami szerzonymi przez ludzi takich jak Teilhard de Chardin, głoszącymi, że prawda jest względna, ewoluująca i osobista. Nie ma już niezmiennej Prawdy i niezmiennych dogmatów. A wszystko to wynikło, niestety, z II Soboru Watykańskiego.
Odrzućcie reformy – przylgnijcie do Tradycji!
Zdajemy sobie sprawę, że żyjemy w czasach straszliwego kryzysu – jak więc można od nas wymagać przyjęcia nowinek, które go wywołały?
Gdzie są dobre owoce tych reform, reformy liturgicznej, reformy seminariów, reformy zgromadzeń zakonnych? Jaki jest pożytek z tych wszystkich Kapituł Generalnych, co stało się ze zgromadzeniami, które reprezentują? Życie duchowne prawie zanikło, nie ma już nowicjuszy, nie ma powołań!
Arcybiskup Bernardin z Cincinnati uznał istnienie tego problemu, kiedy oświadczył na Synodzie Rzymskim „W naszych krajach – wypowiadał się w imieniu krajów anglojęzycznych – nie ma już powołań, ponieważ kapłani utracili swoją tożsamość”. Jest więc niezmiernie ważne, byśmy pozostali wierni Tradycji, gdyż bez Tradycji nie ma łaski, nie ma ciągłości Kościoła. Jeśli porzucamy Tradycję, współpracujemy przy niszczeniu Kościoła.
Miałem okazję powiedzieć kardynałom: „Czy nie widzicie, że soborowa Deklaracja o wolności religijnej jest wewnętrznie sprzeczna? Podczas gdy we wstępie oświadcza się, że Sobór pozostawia nienaruszoną tradycyjną katolicką doktrynę, główna część dokumentu jest całkowicie sprzeczna z Tradycją; jest sprzeczna z nauczaniem Grzegorza XVI, Piusa IX i Leona XIII”.
Stoimy przed wyborem: albo pogodzimy się z soborową Deklaracją o wolności religijnej i wyprzemy nauczania papieży, albo pozostaniemy wierni temu nauczaniu i odrzucimy tę Deklarację. Jest absolutnie niemożliwe wyznawać te wzajemnie sprzeczne zasady równocześnie.
Ja dokonałem wyboru: wybrałem Tradycję. Przylgnąłem do Tradycji wbrew nowinkom, które są jedynie nowym wcieleniem liberalizmu potępionego przez Stolicę Apostolską 150 lat temu. Kryterium prawdy w Kościele jest Tradycja. W przypadkach wątpliwych do niej musimy się odwoływać.
Nie wybrniemy z tej ślepej uliczki, jeśli nie powrócimy do Wiary, czystej i integralnej. Wiara jest jedna i niepodzielna; nie dopuszcza żadnego kompromisu z błędem. Nie może być uwspółcześniana. Nie możemy zmienić XX wieków nauczania Kościoła... Czym jest Tradycja, jeśli nie nauczaniem Kościoła z XX wieków?
Bóg, Jezus Chrystus, dał nam siebie w Eucharystii. Co piękniejszego mógł zrobić? Często mówię do seminarzystów: jeśli Bractwo Kapłańskie Św. Piusa X posiada szczególną duchowość (...) jeśli jest jakieś szczególne znamię wyróżniające nasze Bractwo, to jest to nabożeństwo do Najświętszej Ofiary Mszy.
Potrzebujemy tego, drodzy Przyjaciele. Musimy pozwolić, by ta duchowość Mszy zawładnęła nami. Dotyczy to nie tylko kapłanów, ale też naszych zgromadzeń zakonnych, naszych braci i sióstr, a także wiernych świeckich... Musimy żywić dla Ofiary Mszy nabożność większą nawet niż wcześniej, gdyż to ona jest prawdziwym kamieniem węgielnym naszej Wiary. Niezbędny jest powrót do Tradycji Kościoła, do Najświętszej Ofiary Wszechczasów, do sakramentów wszechczasów, do czci i uwielbienia dla naszego Pana, który jest jedyną droga zbawienia.
Mam nadzieję, że dzięki naszym modlitwom i ofiarom Bóg sprawi, że ci, którzy sprawują władzę w Kościele, zrozumieją konieczność powrotu do Tradycji.
Zwróćmy się ku Maryi
Jak wiele musimy się modlić!
Jesteśmy świadkami ataku szatana na Kościół o rozmiarach, jakiego nigdy dotąd nie widziano! Musimy nieustannie modlić się o pomoc do Najświętszej Dziewicy – gdyż nie wiemy, jakie koszmary może przynieść nam jutro. Bóg nie będzie tolerował w nieskończoność tych bluźnierstw i świętokradztw, popełnianych przeciwko Jego chwale i majestatowi!
Wystarczy tylko uświadomić sobie potworność aborcji, lawinowo rosnącą liczbę rozwodów, ruinę prawa moralnego i powszechną pogardę dla samej Prawdy. Niemożliwe, by stan taki mógł trwać długo nie doczekawszy się kary Bożej, Jego straszliwego napomnienia. Dlatego musimy błagać o miłosierdzie Boga dla siebie i całej ludzkości, musimy walczyć! Musimy walczyć nieustraszenie o zachowanie Tradycji, o uratowanie przede wszystkim liturgii Mszy, ponieważ jest ona samym fundamentem Kościoła i chrześcijańskiej cywilizacji. Gdyby prawdziwa Msza nie była już odprawiana, Kościół przestałby istnieć, zniknąłby.
Musimy więc chronić tę liturgię, tę Ofiarę. To dla tej Mszy, a nie innej, zostały zbudowane nasze kościoły: dla Ofiary Mszy, nie dla wieczerzy, dla posiłku, wspomnienia czy Komunii. Nasi przodkowie zbudowali wspaniałe katedry i kościoły nie jako miejsce posiłku czy wspominek, ale dla Ofiary naszego Pana Jezusa Chrystusa, która kontynuuje się na naszych ołtarzach.
Musimy też modlić się o ponowne odkrycie tajemnicy kapłaństwa – społeczeństwo chrześcijańskie nie może żyć bez kapłanów. Kościół bez kapłaństwa nie jest już Kościołem.
Dlatego proszę was o żarliwą modlitwę za młodszych księży. Módlcie się, drodzy bracia, do Najświętszej Dziewicy, gdyż Ona jest Matką kapłanów i Matką kapłaństwa. Módlcie się o łaski świętych powołań, o pomoc i oświecenie dla Rzymu.
Módlcie się za naszych księży, za naszych seminarzystów, ponieważ teraz to oni muszą trzymać pochodnię Wiary, Wiary, którą Apostołowie, święci i papieże przekazali nam przez wieki. To ci młodzi księża, ci młodzi seminarzyści, ci duchowni, muszą dalej szerzyć panowanie naszego Pana Jezusa Chrystusa, urzeczywistniać Jego Królestwo. Potrzebują oni w tych trudnych czasach specjalnych łask. Niech więc przylgną do prawdziwej Wiary i przekazują ją wam. Niech przekazują waszym dzieciom i waszym rodzinom prawdziwą religię naszego Pana Jezusa Chrystusa. Musicie nieustannie wspierać ich modlitwą.
Wiecie, że odkąd założyłem Bractwo Kapłańskie Św. Piusa X, wyświęciłem około 250 kapłanów (stan na rok 1985 – przyp. red. Zawsze wierni). Rozjechali się oni na cały świat, do Ameryki Pd., Ameryki Pn., Kanady, Australii i Afryki Pd., po całej Europie, wkrótce będą też prawdopodobnie w Afryce Równikowej. Pomagajcie wszystkim tym kapłanom przez wasze modlitwy, aby pozostali oni wierni Tradycji, wierni Magisterium XX wieków Kościoła, i jeśli będzie to konieczne, by przelali swą krew za naszego Pana Jezusa Chrystusa, za jego Królestwo.
Módlmy się, by Najświętsza Dziewica Maryja pobłogosławiła tym kapłanom, by strzegła katolickiego kapłaństwa i zapewniła mu przetrwanie. Prośmy o łaskę licznych powołań i głębokiego przywiązania do Kościoła katolickiego młodych dążących do kapłaństwa. Ofiarujmy nasze modlitwy różańcowe za Kościół i w intencji Ojca Świętego, aby nasze seminaria stały się na powrót szkołami kapłaństwa; aby duchowni mogli na nowo odkryć drogę prawdy, odrodzić się i powrócić do wiary i Tradycji XX wieków.
Wszystkie te intencje powinniśmy składać u stóp Najświętszej Dziewicy, gdyż potrzebujemy kapłanów, wielu kapłanów – i to świętych kapłanów. Liczę na wasze modlitwy za moich seminarzystów, aby mogli stać się oni prawdziwymi kapłanami, kapłanami, którzy mają wiarę, aby mogli oni sprawować prawdziwe sakramenty i celebrować prawdziwą Świętą Ofiarę Mszy. Dziękuję Wam.
Niech Bóg pobłogosławi wam mnogością kapłanów, w Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Amen. Ω
Panie, daj nam kapłanów!
Panie, daj nam świętych kapłanów!
Panie, daj nam wielu świętych kapłanów!
Panie, daj nam wiele świętych powołań zakonnych!
Święty Piusie X, módl się za nami!