Bractwo Kapłańskie Świętego Piusa X
Ofiarowanie N.M.Panny [3 kl.]
Zawsze Wierni nr 4/2002 (47)

Bractwo Św. Piotra broni Asyżu

Poniżej prezentujemy tłumaczenie listu ks. Ksawerego Garbana, Przełożonego Bractwa Świętego Piotra we Francji, opublikowanego w oficjalnym biuletynie „Do Przyjaciół Bractwa Świętego Piotra” (nr 81, kwiecień 2002).

Kto pamięta spotkanie międzyreligijne, które miało miejsce w Asyżu w roku 1986? Wywołało ono wówczas zarówno zdumienie, liczne nieporozumienia, a nawet niezgodę pomiędzy wieloma katolikami dobrej wiary. Rzeczywiście, wydarzenie to, zarówno spektakularne, jak i bezprecedensowe, wydawało się iść dalej nawet, niż śmiałe i często niezrozumiałe inicjatywy ekumeniczne, które widzieliśmy w latach po Soborze.

Niektórzy katolicy, mniej lub bardziej otwarcie, podnosili [wówczas] oskarżenia o wywoływanie dezorientacji, relatywizm i synkretyzm. Czyż Asyż nie był – jak twierdzili – pierwszym aktem pewnego rodzaju zerwania, zarówno teologicznego, jak i pastoralnego, z tradycyjną doktryną dotyczącą stosunków Kościoła do innych religii, z doktryną dotyczącą jego misyjności, nie wspominając już o jego statusie jako jedynej drogi zbawienia?

Teraz, po wydarzeniach z 11 września i pojawieniu się w świecie nowych źródeł konfliktów, papież Jan Paweł II zorganizował nowe spotkanie międzyreligijne 24 stycznia br. Identyczność celu i miejsca oraz wyraźne odniesienia do poprzedniego spotkania upoważniają nas do traktowania tych wydarzeń łącznie.

Klucz do zrozumienia

Przed dalszą analizą konieczne jest poczynienie kilku wstępnych, choć bardzo ogólnych, uwag. Po pierwsze: nie można ocenić znaczenia takiego wydarzenia na podstawie często bardzo uproszczonych relacji mediów. Nie ulega wątpliwości, że kilka scen pokazanych w telewizji i parę notek prasowych stworzyło powszechnie znany obraz, bardzo odległy od rzeczywistości, a jeszcze bardziej od intencji Kościoła. Obraz, pomimo pozornej obiektywności, jest czymś mylącym i trzeba o tym pamiętać również w przypadku Asyżu, jeśli chcemy uniknąć nieporozumień.

Jakie kryteria powinniśmy przyjąć?

Nasza ocena powinna być oparta na dwóch obiektywnych elementach: na tym, co się naprawdę wydarzyło, i na tekstach. W jaki sposób spotkanie to zostało oficjalnie ogłoszone i przedstawione? Co powiedział Ojciec Święty w swych allokucjach? Jak skomentował to wydarzenie a posteriori?

Musimy pamiętać, że konkretny akt, tak jak tekst, nie może być rozpatrywany w oderwaniu od całości dzieła czy też nauczania. Jest to złota reguła, która rządzi katolicką interpretacją Pisma św.; stosuje się ona również do nauczającego lub działającego Kościoła. Tak więc Asyż nie może być „odczytywany” bez odniesienia, między innymi, do opublikowanej ostatnio deklaracji Dominus Iesus, przypominającej o obowiązku ewangelizacji i misji w stosunku do niechrześcijan, oraz prowadzenia dialogu międzyreligijnego.

Mówiąc jeszcze bardziej ogólnie: nic z tego, co Kościół robi, nie powinno być rozważane bez odniesienia do wciąż żywej, a zarazem starożytnej Tradycji, wyjaśniającej jego działanie i nauczanie, w którym nie można odnaleźć żadnej sprzeczności. Budowanie krytyki na pozorach braku ciągłości bez jakiejkolwiek próby wyjaśnienia jest radykalnie sprzeczne z elementarnym zmysłem katolickim.

W każdej sprawie to sam Kościół jest ostatecznie swoim własnym interpretatorem. Tylko on posiada kwalifikacje, by określić sens i podać autentyczną interpretację swoich działań. Kiedy wyjaśnia swoje działania, a czasami jest to konieczne – wszelka dyskusja musi zostać uważana za zakończoną. Ostatecznie jakiekolwiek wątpliwości czy nieporozumienia pozostałyby odnośnie wydarzeń w Asyżu, zwłaszcza tyczące się roztropności, trzeba uczynić jedną, bardziej zasadniczą uwagę. Dotyczy ona tajemniczej funkcji, którą Chrystus nadał swemu Wikariuszowi. Ojciec Święty, jak sam nasz Pan, jest prorokiem. Ta funkcja prorocka, w której uczestniczy, polega nie tyle na przewidywaniu przyszłości (jak czynili prorocy Starego Testamentu), co na przewidywaniu w etymologicznym sensie tego słowa, a zatem na przygotowywaniu. Charakterystyczne dla proroctwa jest, że pozostaje ono częściowo niejasne tak dla słyszącego, jak i dla tego, który ma je wyjaśnić.

Od tego właśnie trzeba zacząć, jeśli chce się zrozumieć, co Papież chciał uczynić w Asyżu w latach 1986 i 2002.

Jeden temat: pokój jako dar Boga

Tematem obu spotkań, w 1986 i 2002 roku, był pokój. Nie ziemski, ludzki owoc zabiegów dyplomatów czy ONZ, ale prawdziwy pokój, który Jan Paweł II określa jako dar Boga. Głosił on nawet w 1986 roku zgromadzonym przedstawicielom religii świata „Pokój Chrystusa”. Ponieważ pokój jest darem, trzeba o niego prosić poprzez modlitwę i post.

Oto cały i jedyny cel Asyżu – modlitwa o pokój. Asyż nigdy nie był kongresem czy kolokwium; to było spotkanie modlitewne. Zobowiązanie moralne, podjęte w roku 2002 przez przedstawicieli różnych religii, by nie powoływać się na imię Boga dla usprawiedliwiania przemocy, nie dodaje niczego, co mogłoby stwarzać jakieś problemy w interpretacji.

Możemy od razu powiedzieć, że modlitwa w Asyżu (I i II) przebiegła bez żadnej dwuznaczności. Ojciec Święty ogłosił i ostrzegł, by unikać „nie tylko synkretyzmu, ale również wszelkich pozorów synkretyzmu”. W swoich różnych allokucjach nie zaniedbał przypomnieć o poważnych różnicach, jakie istnieją pomiędzy [obecnymi na spotkaniu] religiami czy związkami wyznaniowymi.

Być razem, by się modlić

I, rzeczywiście, każda z grup wyznaniowych modliła się według swoich tradycji na swoim własnym miejscu (i w roku 2002 te miejsca były zwykłymi pokojami, a nie kaplicami pozbawionymi chrześcijańskich symboli). Pod koniec dnia, gdy wszyscy zgromadzili się razem, każda z grup modliła się na swój własny sposób, będąc jednak oddzielona od całości, aby uniknąć pozoru modlitwy wspólnej. Tak więc w najważniejszym momencie dnia każdy słuchał modlitwy innych, jednak bez towarzyszenia im w jakikolwiek sposób.

Jedynie chrześcijanom różnych wyznań przeznaczono czas na „modlitwę ekumeniczną”, oczywiście nieliturgiczną, skupioną na Credo i Ojcze nasz, które są wspólne dla wszystkich.

Te praktyczne „wyjaśnienia” służą odparciu głównego zarzutu, dotyczącego tych wydarzeń (Asyż I i II), pozostawiają mimo to pewne złożone kwestie.

Kto upoważnił Ojca Świętego do zaproszenia ludzi wyznających fałszywe religie? Czy [podczas tych spotkań] nie przypisano pewnej wartości modlitwom wygłaszanym przez niekatolików?

Mało kto zdaje sobie sprawę z faktu, że Jan Paweł II nie wynalazł niczego nowego, wzywając do modlitwy wszystkich ludzi dobrej woli niezależnie od ich wyznania.

Czy naprawdę „precedens”?

W roku 1986, w studium opublikowanym w przeglądzie „La Pensee Catholique”, o. Łukasz Lefebvre przytoczył kilka wcześniejszych deklaracji papieskich, które zapowiadały to, co Jan Paweł II uczynił w Asyżu. A więc w roku 1937 papież Pius XI w swej encyklice Divini Redemptoris pisał: „Żywimy niezłomną nadzieję, że do walki przeciw «mocom ciemności», usiłującym wyrwać z serc ludzkich nawet pojęcie Boga, staną obok świadomych chrześcijan mężnie także ci wszyscy, a jest to ogromna większość ludzkości, którzy wierzą w Boga i cześć Mu oddają”. Pius XI nie zapraszał nikogo na spotkanie, ale idea jest ta sama.

Takie wezwanie może pochodzić jedynie od Ojca Świętego. „Janie Pawle II, ty jesteś jedynym, który może tego dokonać” – zawołał amerykański rabin Izrael Singer na początku tego spotkania. Chrystus jest Panem wszystkich, włączając w to tych, którzy Go nie znają, i wzywa On wszystkich ludzi. Jego Wikariusz, łagodny zastępca Chrystusa na ziemi, otrzymał Boską misję przekazywania tego wezwania. Czyż fakt, że był on z uwagą słuchany w Asyżu, nie jest pochodzącą wprost z nieba łaską, zapadająca, w pewnym sensie, w głębię serca? I że przez to uczestnicy, być może nawet nie przyznając tego otwarcie, uznali Chrystusa i pewien prymat Jego Wikariusza?

Jan Paweł II nie zgromadził w Asyżu religii świata jako takich, zgromadził tych, którzy przylgnęli do błędnych religii – ludzi stworzonych przez Boga na Jego obraz, którzy zostali wezwani, by być jak On, potencjalnych członków Mistycznego Ciała Chrystusa. Ludzi, o których Pius XI mówi, że „czczą Boga, którego nie znają”.

Czy można osiągnąć tak wiele, wzywając (jak w Asyżu) do modlitwy ludzi, którzy widzą Boga jedynie przez zasłonę, z powodu ignorancji lub błędu? Czy nie powinno się uznać w tych modlitwach pewnej wartości, nie wątpiąc w ich szczerość? Pius XI, w swej ogłoszonej w czasie nasilającego się niebezpieczeństwa encyklice Caritate Christi (1932 r.), wyraźnie zwracał się do wszystkich ludzi wierzących w Boga. Jest to właśnie modlitwa, która, według Apostoła, musi przynieść pokój. Modlitwa, która – skierowana do niebieskiego Ojca wszystkich ludzi – budzi poczucie przynależności do wielkiej rodziny przekraczającej granice wszystkich krajów i kontynentów.

W trakcie tych dwóch spotkań w Asyżu Jan Paweł II pokazał, że zajmuje dokładnie to samo stanowisko, co swój poprzednik.

Oby Duch Święty, który nie jest obcy żadnej pokornej i szczerej modlitwie, niezależnie od kogo ona pochodzi, przyspieszył jej owoce.

Komentarz

Środowiska związane z Komisją Ecclesia Dei zdążyły nas już przyzwyczaić do ekwilibrystycznych prób usprawiedliwienia najbardziej nawet podejrzanych dokumentów i działań podejmowanych przez rzymskich modernistów. Pamiętamy apologię soborowej deklaracji O wolności religijnej autorstwa anonimowego benedyktyna z Le Barroux, czy próbę obrony ortodoksji katechizmu z 1992 roku. Przywykliśmy do milczenia grup indultowych wobec aberracji liturgicznych, profanacji kościołów i publicznego poniżania Oblubienicy Chrystusa przez modernistyczną hierarchię. Okazuje się jednak, że nawet to już nie wystarcza, by uwiarygodnić się w oczach nowych władców Rzymu. Prezentowany obok niewiarygodny list, napisany przez przełożonego Bractwa Świętego Piotra we Francji, oznacza bez wątpienia wkroczenie „środowisk Ecclesia Dei” w nową fazę konwergencji. Ich przywódcy, działając pod nieustanną presją Kurii Rzymskiej, domagającej się coraz to nowych dowodów lojalności, w tym samym czasie zmuszeni będą do pacyfikowania nastrojów rozczarowania i oburzenia, szerzących się wśród związanych z nimi katolików. Jak daleko mogą się posunąć? Mamy nadzieję, że powyższy list, zawierający ewidentne kłamstwa (np. o nieusuwaniu katolickich symboli religijnych z miejsc modlitw wyznawców innych religii), usprawiedliwiający asyską apostazję wyrwanymi z kontekstu wypowiedziami Piusa XI i twierdzący, wbrew świadectwu naszych własnych oczu, że spotkanie to przebiegało bez żadnych dwuznaczności, stanie się kroplą, która przepełni czarę goryczy. Mamy nadzieję, że otworzy oczy tym wszystkim, którzy w dobrej wierze słuchali dotąd pokrętnych wyjaśnień osób kreujących się na jedynych depozytariuszy Tradycji katolickiej w Polsce. (WoZ) Ω