Krucjata kard. Ratzingera
Zaczęły dobiegać do nas plotki i informacje przekazywane poufnym szeptem. Najpierw z cicha, a następnie już otwarcie, raz jako pogłos nie najważniejszych spotkań, to znów w formie publikacji głównego nurtu; jak gdyby nigdy nic, idea przeciera sobie drogę.
Ba, nawet teraz, gdy stała się już własnością publiczną, wciąż pozostaje w sferze wyciszonego szeptu, ponieważ źródłem jej przenikania są kręgi kościelne, zbyt powściągliwe, aby można je uznać za jednoznacznie miarodajne. Czyż jednak przesłania Boga nie niosą ze sobą odgłosów i pomruku burzy, które następują po grzmotach i błyskawicach? Czy nie tak jest ze sprawą, która nas dotyczy? Odpowiedź na to pytanie ma dla nas kluczowe znaczenie, dlatego należy je sobie postawić.
Całostronicowy nagłówek „La Croix” (28 XII 2001) donosił: Kardynał Ratzinger zwolennikiem reformy liturgicznej! Bez względu na to, jak wiele sensacji może ten tytuł wywołać, nie powinniśmy pozwolić, aby poniosły nas emocje. Wszakże ani Jego Eminencja, ani autorytet zajmowanego przez niego stanowiska nie zostały tu oficjalnie w pełni zaangażowane, nie wystąpił on jako prefekt Kongregacji Nauki Wiary, gdyż ze względu na wiek ze stanowiska tego zapewne ustąpi1. Aktywność ta nosi raczej znamiona wystąpień nieoficjalnych i wygląda na to, że kard. Ratzinger wzmacnia blanki pozycji obronnych. Oprócz tego, sama idea „zreformowania reformy liturgicznej” nie jest pomysłem świeżej daty.
Szczególnie dwa zdarzenia zdawały się początkowo sugerować, że rok 2001 okaże się dla tego projektu szczególnie przychylny. Pierwszym z nich była publikacja napisanej przez kard. Ratzingera książki pt. Duch liturgii2. Pozycja ta miała kluczowe znaczenie dla całego przedsięwzięcia. Najpierw ukazała się w j. niemieckim, a następnie we francuskim. Zgodnie ze słowami samego autora, praca ta „jest owocem 50 lat refleksji”3, a jej cel został jasno sprecyzowany:
Jeżeli książka ta, w nowy sposób, potrafiłaby zachęcić do czegoś na kształt „ruchu liturgicznego”, ruchu ku liturgii oraz do prawidłowego wewnętrznie i zewnętrznie celebrowania liturgii, wówczas obficie wynagrodzona zostałaby intencja, która skłoniła do jej napisania (str. 8, 9).
Taki plan wymagał skupienia wokół niego pewnej grupy ludzi. Dokonało się to na spotkaniu, które miało miejsce w dniach 22–24 lipca ub.r. w Fontgombault, gdzie wokół Kardynała zgromadziło się około 30 biskupów, opatów i przedstawicieli środowisk Ecclesia Dei.
Mimo, iż na początku nie śpieszono się z opublikowaniem dokumentów spotkania, to jednak ich treść stała się publicznie znana4. Tak więc „liturgiczna krucjata kardynała Ratzingera” została definitywnie rozpoczęta. W tak ważnej kwestii ciąży na nas obowiązek przeanalizowania i ustosunkowania się do niej: postawa obojętna byłaby tu niedopuszczalna.
W trakcie pierwszej lektury pracy kard. Ratzingera spotyka nas sporo miłych niespodzianek. Bez wątpienia żaden jeszcze kardynał nie zdobył się na tak daleko idące przewartościowanie swoich ocen. Możemy tu prześledzić pieczołowitą analizę i erudycyjne objaśnienia całego szeregu gestów liturgicznych; co więcej, znajdujemy stanowczą obronę przeciw [pomysłom] wielu innowatorów liturgicznych, od których aż roi się na urzędach Kościelnych. Od ornamentyki liturgicznej do znaczenia milczenia w trakcie Kanonu, od krytyki fałszywego poglądu na temat aktywnego uczestnictwa wiernych do potępienia zbyt daleko idącej swobody, którą w odprawianiu czynności liturgicznych dopuszcza Mszał z 1970 r. Nie znajdziemy zbyt wielu spraw, które zostałyby pominięte. Język jest zawsze wartki, a wnioski nie gubią aspektów praktycznych. Poniższy fragment pozwala nam wyrobić sobie pewną ocenę:
Być może, że klęczenie naprawdę stało się obce współczesnej kulturze – o tyle, o ile jest to nadal kultura, ponieważ kultura ta odwróciła się od wiary i już nie zna Tego, przed którym przyklęknięcie jest rzeczą słuszną, gestem, który jest rzeczywistą potrzeba wewnętrzną. Człowiek, który nauczy się wiary, uczy się również klęczeć, a wiara lub liturgia, które przestałyby mieć związek z klęczeniem, byłyby chore w samej swej istocie. Tam, gdzie zagubiono klęczenie, należy odnaleźć je ponownie5.
Kardynał Ratzinger proponuje istotną zmianę porządku zewnętrznej części obrządku, który przez skoncentrowanie go na człowieku zgubił swój wymiar sakralny. Tę propozycję zmiany porządku należy wziąć dosłownie, gdyż Kardynał krytykuje liturgiczny nonsens zwracania się twarzą do ludzi:
Obecny sposób celebracji versus populum rzeczywiście zdaje się być najbardziej charakterystycznym owocem odnowy liturgicznej Vaticanum II. I w istocie jest to w najbardziej rzucający się w oczy rezultat zmiany porządku, który podkreśla nie tylko nowy, zewnętrzny układ miejsc poświeconych liturgii, lecz także wyraża sobą nowa koncepcję istoty samej liturgii – liturgii jako wspólnego posiłku (...) A swoje istotne znaczenie zachowuje wspólne zwrócenie się na wschód w trakcie Modlitwy Eucharystycznej. Nie jest to dziełem przypadku, ale kwestią istotną samą w sobie. Patrzenie na kapłana nie ma tutaj znaczenia. Tym, co ma istotne znaczenie, jest wspólne patrzenie na Pana. Nie chodzi tu o kwestię dialogu, ale o wspólne wyznawanie kultu...6
Jak dotąd wszystko to brzmi dość zachęcająco. A kiedy dostrzeżemy, jak duże znaczenie nadaje Kardynał odprawianiu Mszy w zgodzie z obrządkiem tradycyjnym, wówczas optymiści mają prawo do zachwytu nad tym, co można by uznać za wielki powrót do Tradycji. Ponieważ również w tej kwestii niektóre ze słów Kardynała sprawiają nadspodziewanie miłe wrażenie:
Istnieje konieczność zniesienia zakazu liturgii, która obowiązywała do roku 1970. W chwili obecnej każdy, kto broni prawdziwości tej liturgii lub kto ja praktykuje jest traktowany tak, jakby był trędowatym: zanika wszelka tolerancja. Coś takiego nie miało miejsca nigdy w całej historii Kościoła. Przyjmując taką postawę w stosunku do nich, wykazuje się pogardę dla całej przeszłości Kościoła7.
A jednak, tak jak się umówiliśmy, wstrzymajmy się z entuzjazmem aż do pełnego rozpatrzenia sprawy. Nieodzowny w działaniu obiektywizm nie pozwala nam na powierzchowną jedynie lekturę deklaracji kard. Ratzingera. Rzeczą konieczną okazuje się uchwycenia istoty programu Kardynała, bez zrozumienia której nie można zrozumieć, do czego konkretnie zmierza. Dopiero czytając ten tekst po raz drugi zaczynamy pojmować Kardynała, który – chociaż afirmuje w tej pracy Mszę Wszechczasów – to przecież jeszcze przed rokiem stanowczo sprzeciwił się jej oficjalnemu uznaniu przez papieża.
To prawda, że świętość przywracana jest przy pomocy środków liturgicznych. Tak być musi w przypadku, gdy bierzemy pod uwagę transcendentalny sens głównego zdarzenia, ku któremu powinny zjednoczyć nas gesty i kierunek odprawianego rytuału. I tu jesteśmy zmuszeni zadać sobie pytanie, co jest tym głównym zdarzeniem, które nadaje sens całej Mszy? Odpowiedź wydaje się aż tak oczywista, że już samo postawienie takiego pytania zdawać by się mogło grubym nietaktem. Osobiście nigdy nie odważyłbym się postawić tego pytania gdyby nie fakt, że w tej właśnie kwestii zarysowała się zasadnicza kontrowersja i kryje się sprawa wagi najwyższej. Ten właśnie problem rozstrzyga i zmusza nas do sprzeciwienia się projektowi kard. Ratzingera: na pierwszych 40 stronach tej pracy proponuje się nam głęboko modernistyczną wizję Ofiary Ołtarza. To część pierwsza, wśród godnej rangi swego autora gęstwinie teologicznego bogactwa, kryje cios doktrynalny, łatwy do przeoczenia w trakcie czytanej z zapartym tchem i pośpiesznej lektury.
To właśnie tu trzeba jednak szczególnie uważać, ponieważ istota liturgii zdefiniowana zostaje właśnie na tych stronach; cała reszta książki zajmuje się jej aspektami estetycznymi. Dlatego, dla tych wszystkich, którzy reformie liturgicznej z 1969 r. sprzeciwili się z powodów doktrynalnych, treść pierwszej części tej pracy będzie stanowić podstawę oceny podjętego przez kard. Ratzingera wysiłku.
Za drogowskaz w tej drodze posłuży nam to oto krótkie zdanie:
...zniszczenie ciała ziemskiego [na Krzyżu] będzie oznaczało zarazem koniec Świątyni. Wraz z Jego zmartwychwstaniem rozpocznie się Świątynia nowa... [Na najgłębszym poziomie interpretacji] to proroctwo o zmartwychwstaniu jest równocześnie proroctwem o Eucharystii7.
Tak więc według opinii kard. Ratzingera to Rezurekcja – a nie ofiara na Krzyżu – stanowi początek nowej Świątyni, Ofiary Eucharystycznej.
To wszystko mówi samo za siebie: Msza kard. Ratzingera nie jest już w swej istocie odnowieniem Ofiary na Krzyżu, dzięki której możemy korzystać z jej owoców; jest ona przede wszystkim odprawianiem komunii z Chrystusem zmartwychwstałym, czyli innymi słowy stanowi antycypację nieba.
Rzeczywistym „działaniem” w liturgii, w którym wszyscy powinniśmy uczestniczyć, jest działanie samego Boga (...) Bóg działa sam i to On dokonuje tego, co ma istotne znaczenie. Zapoczątkowuje On nowe stwarzanie (przez co należy rozumieć: niebo), czyni siebie dla nas dostępnym tak, że poprzez rzeczy ziemskie, poprzez nasze dary, możemy wejść z nim w komunię w sposób osobisty9.
A więc, w liturgii tej,
celem rzeczywistym jest maiestas Domini, Pan zmartwychwstały i wniebowzięty, który jednak jest zarazem i ponad wszystko Tym, który ma powrócić, który nawet teraz przychodzi do nas w Eucharystii. Odprawiając liturgię, Kościół wychodzi Mu na spotkanie; liturgia jest po prostu aktem, przy pomocy którego Matka Kościół wychodzi na spotkanie Temu, który przybywa. W liturgii Pan antycypuje swoje przyobiecane nadejście: liturgia jest antycypacją paruzji, jest to wejście tego, co „już”, w nasze „jeszcze nie”10.
Pojmują Państwo: tę ogromną przepaść, która oddziela kard. Ratzingera od katolickiej Tradycji, stanowi właśnie owa „teologia tajemnicy Paschalnej”, którą uznał on za swoją własną. Odprawia nabożeństwo Chrystusa w glorii, podczas gdy Kościół wymaga od nas, abyśmy zjednoczyli się z Chrystusem jako Ofiarą. Proponuje ofiarę chwały, kiedy Chrystus ustanawia ofiarę przebłagalną „za nasze codzienne grzechy”11. Tak radykalna zmiana perspektywy domaga się w sposób oczywisty całkowicie nowej koncepcji ofiary, której z kolei nam nie wolno uznać za naszą własną; jest ona niewłaściwa i sprzeczna z nauczaniem Soboru Trydenckiego12.
Nadmienione poprzednio, różne argumenty wykorzystane do uzasadnienia tych różnych reform ukazują nam jasno, że istotą programu Kardynała pozostaje nowa teologia Tajemnicy Paschalnej. A oto przykład: jeżeli w trakcie Kanonu ważne jest wspólne zwrócenie się (zarówno kapłana, jak i wiernych – przyp. red. „The Angelus”) w kierunku wschodnim, dzieje się tak, według słów Kardynała, ponieważ liturgia powinna kierować nas w stronę Chrystusa w chwale, w stronę Tego, który jest „wschodzącym słońcem historii”13, ponieważ „lud Boży, kierując się w stronę Orientu (czytaj: w stronę Zmartwychwstania – przyp. red. „The Angelus”) zwraca się zarazem w stronę Chrystusa, który wychodzi nam na spotkanie”. Przeto ołtarz, z chwilą, gdy ponownie odkryto jego miejsce,
staje się wejściem do liturgii niebios (...) Ołtarz ten oznacza przybycie do zgromadzonej społeczności Tego, który jest Orientem oraz wyjście tej społeczności z więzienia tego świata (...)14.
Przeprowadźmy więc analizę tych twierdzeń: kard. Ratzinger bardzo dobrze przedstawił nam znaczenie „zorientowania” Mszy oraz jego klasyczne wyjaśnienie. Jednakże, aby stworzyć afirmacje tak drogiego dla Kardynała „przybycia do zgromadzonej społeczności Tego, który jest Orientem oraz wyjścia tej społeczności z więzienia tego świata”, aspekt ten zajął tu miejsce centralne – być może zbyt centralne. Obecność Chrystusa na Mszy jest traktowana jako obecność w chwale, nie jest już więcej obecnością Chrystusa jako Ofiary; dana jest zgromadzonej społeczności po to, aby ta „wyszła z więzienia tego świata”, zamiast najpierw skorzystać z przebłagalnych owoców Mszy, drogi koniecznej dla każdego, kto pragnie osiągnąć niebo... Łatwo zauważyć, że w rzeczywistości mamy do czynienia z nową „teologią tajemnicy Paschalnej”15, która okazuje się podstawą dla każdej z kolejno proponowanych poprawek liturgii.
A więc tym, co kard. Ratzinger zamierza i wychwala w swoim planie reformy liturgicznej, jest całkowicie modernistyczna koncepcja Mszy, która leży u podstaw reformy liturgicznej z 1969 r. (podkreślenie red. Zawsze wierni). Jak to znakomicie wyraził ks. H. Courau w przedmowie do dokumentów kolokwium liturgicznego z Fontgombault, ambicją tego nowego ruchu liturgicznego jest „ustabilizowanie tradycyjnych elementów reformy liturgicznej”16, a czyni się to w celu uratowania samej istoty wspomnianej wyżej reformy. Kardynał Ratzinger trwa w przekonaniu o tym, że Nowa Msza jest sama w sobie dobra, podczas gdy znalazła się ona na prostej drodze do zaniknięcia. W celu uratowania istoty sprawy jest on zmuszony do zmiany formy, bo dotychczasowa nie służy już swemu celowi. Konieczna staje się reforma Mszy Pawła VI, która przez przydanie jej nowego wyglądu ma wstrzyknąć nieco życia w tego 30-letniego staruszka. Sam Kardynał potwierdził to na zakończenie kolokwium w Fontgombault:
Ta „reforma reformy” dotyczy oczywiście Mszału zreformowanego, a nie Mszału poprzedniego (...) musimy sprzeciwić się chaosowi, rozdrobnieniu liturgii i w tym celu musimy opowiedzieć się po stronie jedności obserwancji Mszału Pawła VI. Uważam, że sprawą najwyższej rangi jest kwestia: w jaki sposób powrócić do wspólnego zreformowanego obrządku16.
Do swej operacji ratunkowej kard. Ratzinger zmobilizował „użytkowników” Mszału z 1962, którzy stali mu się potrzebni: jedynie stary Mszał może użyczyć posoborowej reformie liturgicznej znamion wiarygodności. Kardynał wyjaśniał wielokrotnie, że jego zdaniem wprowadzenie zakazu odprawiania Mszy św., która obowiązywała od czasów niepamiętnych, przyniosło reformie liturgicznej wielką szkodę, ujawniając jej radykalną nowość w opozycji do Tradycji Kościoła:
Nowy Mszał stanowił bez wątpienia poprawkę i wzbogaca wiele aspektów; ale przeciwstawiając go jako nowy twór historycznemu dorobkowi zawartemu w starym, i wprowadzając zakaz odprawiania tego ostatniego [Mszału Trydenckiego], sprawiliśmy tym samym, że liturgia przestała być organizmem żywym a stała się raczej produktem badań erudytów oraz fachowości jurystów, czym przysporzyliśmy naszej sprawie wielu szkód18.
Dla ocalenia Nowej Mszy konieczne okazuje się zniszczenie tego negatywnego obrazu. Dla tej przyczyny, odwołując się do pomocy tej na nowo odkrytej ciągłości, reformatorzy postarają się stworzyć wrażenie, że reforma Pawła VI jest jedynie prostą kontynuacją wcześniej przeprowadzonych reform liturgicznych. A kto mógłby przekonać do tego lepiej, niż uczestnicy Mszy św. trydenckiej? Stąd też w programie kard. Ratzingera znalazło się miejsce dla częściowego uznania tej Mszy:
Od samego początku byłem zwolennikiem nieograniczania swobody korzystania ze starego Mszału, a to z tej prostej przyczyny, że ludzie już wówczas zaczynali mówić o zerwaniu z przedsoborowym Kościołem i o utworzeniu różnych modeli Kościoła: „przestarzałego” Kościoła przedsoborowego oraz nowego Kościoła soborowego (...) Dlatego sprawą o fundamentalnym znaczeniu wydaje mi się uznanie, że oba te Mszały są tak samo Mszałami Kościoła, i że Kościół pozostaje wciąż ten sam. A dla podkreślenia, że nie nastąpiło żadne istotne zerwanie, że ciągłość oraz tożsamość Kościoła nadal istnieją, rzeczą nieodzowna wydaje mi się zachowanie możliwości odprawiania nabożeństwa zgodnie z poprzednim Mszałem jako znaku trwałości tożsamości Kościoła18.
Rozumowanie jest proste – kard. Ratzinger zdaje się tutaj mówić: „uznam Mszę św. Piusa V po to, aby mogła ona uwiarygodnić reformę liturgiczną”. Na tym polegała sztuczka do przeprowadzenia, której przysłużyły się, nie zdając sobie z tego sprawy, społeczności Ecclesia Dei! Po wyrzeczeniu się doktrynalnej walki w obronie Mszy św. Wszechczasów, pospieszyły one na ratunek zagrożonej Mszy Pawła VI.
Tak więc sprawy projektów kard. Ratzingera rozwijały się w jak najlepszy sposób na początku roku 2001: wydanie jego książki w Niemczech spotkało się z wielkim oddźwiękiem, przygotowywano spotkanie w Fontgombault i można było przypuszczać, że do ratowania Mszy modernistycznej uda się nawet dokooptować nieświadome przypisanej mu roli Bractwo Św. Piusa X. Czyż nie zaangażowało się ono w negocjacje ze Stolicą Apostolską? Dokonanie przez nie uznania tych, którzy odprawiają Mszę reformowaną, przyczyniłoby się zapewne do uleczenia kompleksu Edypa, lub, ujmując rzecz inaczej, pozwoliłoby zreformowanej Mszy Pawła VI zdać w końcu egzamin dojrzałości.
Tak więc rok 2001 zapowiadał się znakomicie dla przeprowadzenia „reformy reformy liturgicznej”... aż do owego lutowego dnia, kiedy Bractwo Św. Piusa X złożyło w Rzymie niewielką pracę pod tytułem Problem reformy liturgicznej. Raz jeszcze Bractwo publicznie potępiło rażącą różnicę istniejącą pomiędzy dwoma Mszałami, a projekt kard. Ratzingera pod tym jednym ciosem rozsypał się w gruzy! Gniew hierarchy okazał się równie wielki, jak wielkie były na początku jego nadzieje. Negocjacje prowadzone z Bractwem zawieszono, a spotkanie w Fontgombault wykorzystano do ratowania z projektu tego, co jeszcze można było uratować. W trakcie kolokwium Kardynał przeprowadził słabo zamaskowaną apologię swojego stanowiska, zwróconą przeciw atakowi z naszej strony. Czyniąc to, zaakceptował publiczne zaangażowanie się w rzeczywistą debatę doktrynalną, której potrzebę spowodowała reforma liturgiczna Pawła VI. Owa tak długo oczekiwana przez abpa Lefebvre debata, po raz pierwszy od 30 lat zaczęła nabierać kształtów. Data ta jest godna pamięci. Ω
Przypisy
- ↑16 IV br., kończąc 75 lat, kard. Ratzinger podał się do dymisji, która nie została przyjęta – przyp. red. Zawsze wierni.
- ↑Kard. Józef Ratzinger, The Spirit of the Liturgy, 2001. (Tytuł oryginału w jęz. niemieckim Einführung in den Geist der Liturgie; cytaty wykorzystane do tego artykułu pochodzą z wersji angielskiej, wydanej przez Ignatius Press.)
- ↑Kard. Ratzinger, wywiad dla „La Croix” z 28 grudnia 2001.
- ↑Autour de la question liturgique avec le Cardinal Ratzinger (Our Lady of Fontgombault Abbey, 2001).
- ↑The Spirit..., s. 194.
- ↑Ibid., s. 81.
- ↑Kard. Ratzinger, Voici quel est notre Dieu, 2001, s. 291.
- ↑The Spirit..., s. 43.
- ↑Ibid., s. 173.
- ↑Kard. Ratzinger, Un Chant nouveau pour le Seigneur, 1995, s. 172.
- ↑Sobór Trydencki, Dz 1740.
- ↑Por. artykuł na ten temat: Considerations on Cardinal Ratzinger’s Fontgombault Conference (Rozważania na temat Konferencji kardynała Ratzingera w Fontgombault), str. 17–20 tego wydania („The Angelus”, kwiecień 2002).
- ↑The Spirit..., s. 84.
- ↑Ibid., s. 70.
- ↑Por. Bractwo Św. Piusa X, The Problem of the Liturgical Reform (Problem reformy liturgicznej), cz. 2 (Kansas City, MO: Angelus Press, 2001).
- ↑Ks. H. Courau, Presentation [w:] Autour de la question liturgique, s. 3.
- ↑Autour de la question liturgique, s. 180.
- ↑Kard. Józef Ratzinger, Ma vie, mes souvenirs, 1998, s. 134.
- ↑Kard. Ratzinger, Bilan et perspectives [w:] Autour de la question liturgique, s. 177–178.