Stanowisko katolików wobec ślubów cywilnych
Stanowisko katolika wobec ślubów cywilnych nie może być inne, jak stanowisko urzędu nauczycielskiego Kościoła. Ten zaś niejeden raz wypowiedział się w tej sprawie.
Pius IX w alokucji Multis gravibusque z 17 grudnia 1860 roku nazywa je „legalnym konkubinatem ku ostatecznej zagładzie dusz”; w alokucji zaś z 27 września 1852 uroczyście wyjaśnia:
Małżeństwo jest prawdziwie i właściwie jednym ze siedmiu sakramentów prawa ewangelicznego i dlatego pomiędzy chrześcijanami jakikolwiek inny związek między mężczyzną i niewiastą niż sakramentalny, zawarty nawet na podstawie jakiegokolwiek prawa cywilnego, nie czym innym jest, jak wstrętnym i zgubnym konkubinatem, tylekroć przez Kościół potępionym.
Ten sam Pius IX potępia w Syllabusie propozycję 73:
*Na podstawie kontraktu czysto cywilnego może być między chrześcijanami zawarte prawdziwe małżeństwo; fałszem więc jest, albo, że kontrakt małżeński między chrześcijanami zawsze jest sakramentem, albo, że nie ma kontraktu, jeżeli się wyklucza sakrament.
Prawdziwe tedy będzie zdanie sprzeczne z potępionym, mianowicie, że między chrześcijanami na podstawie kontraktu czysto cywilnego nie może być w warunkach normalnych zawarte ważne i prawdziwe małżeństwo; wskutek tego prawdą jest, że kontrakt małżeński między chrześcijanami zawsze jest sakramentem i że nie ma kontraktu, jeżeli się wyklucza sakrament. Podobnie brzmią i orzeczenia Leona XIII.
Kodeks Prawa Kanonicznego (z 1917 r. – przyp. red. Zawsze wierni) o ślubach cywilnych traktuje okolicznościowo; na określenie ich używa wyrażeń łagodniejszych, ale również stanowczo je odrzuca. Nauka jego da się pokrótce ująć w następujące zasady. Wszyscy, którzy według kan. 1099 § l obowiązani są do zachowania przepisanej w kan. 1094 formy zawierania małżeństwa kościelnego, ilekroć zawierają śluby cywilne z pominięciem tejże formy, nie tylko grzeszą ciężko, ale i nie zawierają żadnego małżeństwa ważnego wobec sumienia, Kościoła i Boga. Małżeństwo cywilne nie może być przez Kościół uznane jako małżeństwo domniemane (matr. putativum), gdyż przypuszczenie prawne (praesumptio iuris) jest za jego nieważnością. Jak długo tedy jego ważność przez właściwy sąd małżeński nie zostanie dowiedziona i uznana, tak długo na forum kościelnym nie jest ono małżeństwem i żadne skutki małżeństwa domniemanego mu nie przysługują. Również nie może ono uchodzić za zaręczyny, zwłaszcza odkąd jest przepisana publiczna forma ich zawierania. Ci, którzy nie są obowiązani do zachowania formy kościelnej, zawierają śluby cywilne ważnie, jeżeli mają intencję zawrzeć prawdziwe małżeństwo i jeżeli nie ma żadnej innej przeszkody kanonicznej unieważniającej; jeżeliby zaś mieli zamiar odbyć tylko czystą ceremonię cywilną, małżeństwo jest nieważne. Dlatego też samo zachowanie formy cywilnej nie świadczy jeszcze o ważności małżeństwa cywilnego, lecz zawsze należy badać, czy była zgoda małżeńska.
Śluby cywilne w wypadkach, gdy forma kościelna do ważności kontraktu małżeńskiego dla strony katolickiej nie jest koniecznie potrzebna, w zasadzie są niedozwolone. Niedozwolone zaś są z następujących powodów: małżeństwo cywilne z konieczności bezwzględne zawiera się zawsze z wyraźną pogardą prawa kanonicznego, a często i Bożego, np. gdy chodzi o przeszkodę węzła małżeńskiego. Przy małżeństwach cywilnych fakultatywnych nie ma ze strony państwa przymusu ich zawierania przed urzędnikiem państwowym, a więc nie ma też i żadnej konieczności, a nadto naruszają one prawo kanoniczne, które wyraźnie przepisuje, aby samo małżeństwo było zawarte w kościele, a nie jakieś dodatkowe obrzędy. Małżeństwo zaś cywilne obowiązkowe, czy to zawierane przed ślubem kościelnym, czy po nim, Kościół toleruje. Chodzi tu bowiem o uniknięcie większego zła i o osiągnięcie skutków cywilnych małżeństwa. Wyraźnie jednak poucza wiernych, że ma ono być zawarte wobec urzędnika cywilnego jako takiego, a nie w obrzędzie akatolickim, przed przedstawicielem innego wyznania, i że strony powinny mieć intencję spełnienia jedynie formalności, przepisanej przez prawo świeckie, która wobec Boga i sumienia nie ma żadnego znaczenia, a nie intencję zawarcia małżeństwa.
Małżeństwo cywilne, zawarte przez obowiązanych do przestrzegania kościelnej formy ślubu, nie będąc wcale małżeństwem, jest legalnym i publicznym konkubinatem. Dla uniknięcia jednak kolizji z państwowym kodeksem karnym należy unikać słów obraźliwych, a posługiwać się wyrażeniami równoznacznymi, podobnie jak to czyni Kodeks Prawa Kanonicznego, np. „małżeństwo nieważne”, „ceremonia i obrzęd cywilny”, „małżeństwo tzw. cywilne” itp. Małżeństwo cywilne nie tylko więc jako małżeństwo nieważne, ale także i jako konkubinat, jeżeli jest publiczny, albo notoryczny, powoduje przeszkodę publicznej przyzwoitości, a nadto, jako usiłowanie zawarcia małżeństwa, połączone z cudzołóstwem, w czasie kiedy trwa prawowite małżeństwo, przeszkodę występku. Katolików, którzy żyją w stosunkach małżeńskich jedynie na podstawie ślubu cywilnego, należy uważać za faktycznie zniesławionych, i dlatego należy ich wykluczyć od aktów prawnych kościelnych, a także pozbawić ich pogrzebu chrześcijańskiego.
Żaden katolik nie może starać się przed sądem świeckim o rozwód od małżeństwa kościelnego ważnie zawartego, jeżeli ono pierwej nie zostało przez właściwy sąd duchowny uznane za nieważne, i to nawet wówczas, gdyby rozwiedzeni nie mieli zamiaru wstępowania w nowe związki małżeńskie, albo gdyby przez to chcieli osiągnąć tylko jakieś korzyści materialne. W zasadzie nie może również sędzia katolik orzec rozwodu małżeństwa kościelnego ważnie zawartego, chociażby nawet wyraźnie zaznaczył, że czyni to, co należy do jego cywilnej strony i co do skutków prawnych czysto cywilnych, a nie co do samego węzła małżeńskiego. Tym bardziej adwokaci nie mogą przeprowadzać rozwodów takich małżeństw. Sędziów i adwokatów, będących jednak w dobrej wierze, nie należy niepokoić.
Wobec tak wyraźnej i stanowczej nauki Kościoła katolickiego co do ślubów cywilnych, jasno się zarysowują zadania duchowieństwa i wiernych (...).
Duchowieństwo i w katechezach i na ambonie powinno ciągle zaznaczać: brak potrzeby wprowadzenia ślubów cywilnych, świętość i sakramentalność małżeństwa chrześcijańskiego i z tego tytułu prawo Kościoła do władzy nad nim, nieważność małżeństwa cywilnego wobec sumienia, Pana Boga i Kościoła, smutne i opłakane skutki ślubów cywilnych dla religii, społeczeństwa, rodziny i jednostki, jedność i nierozerwalność małżeństwa i wyłączność władzy sądowniczej kościelnej nad małżeństwami katolików. (...) Odnośnie więc do małżeństw katolickich należy domagać się urzeczywistnienia następujących zasad:
1° Małżeństwa, zawierane pomiędzy katolikami, i małżeństwa, zawierane między katolikami i niekatolikami, ochrzczonymi lub nieochrzczonymi, podlegają wyłącznie przepisom prawa kanonicznego, o ile chodzi o wymogi godziwego i ważnego ich zawierania, o ich naturę i istotne skutki małżeństwa.
2° Małżeństwa pomiędzy katolikami i małżeństwa pomiędzy katolikami i niekatolikami, ochrzczonymi lub nieochrzczonymi, mogą być ważnie zawierane tylko z zachowaniem formy, przepisanej prawem kanonicznym. Wobec tego wyklucza się stosowanie do wspomnianych małżeństw tzw. ślubów cywilnych, czy to obowiązkowych, czy fakultatywnych, czy z konieczności.
3° Małżeństwa, zawierane pomiędzy katolikami, i małżeństwa, zawierane pomiędzy katolikami a niekatolikami, ochrzczonymi lub nieochrzczonymi, nie dopuszczają rozwodów, nawet w razie zmiany przez jednego lub obu małżonków wyznania.
4° Do orzeczenia o ważności lub nieważności oraz o separacji wyżej wspomnianych małżeństw właściwe są jedynie sądy kościelne katolickie, nawet w przypadku, gdy jedna lub obydwie strony zmieniły wyznanie.
5° Państwu przysługuje prawo rejestrowania wspomnianych, wobec Kościoła zawieranych, małżeństw.
6° Państwo określa skutki czysto cywilne wspomnianych małżeństw i może ich odmawiać tym małżeństwom, które nie zostały zarejestrowane w urzędach stanu cywilnego.
Odnośnie do małżeństw, zawieranych między nieochrzczonymi i małżeństw bezwyznaniowców między sobą tak można określić kompetencję państwa i Kościoła według nauki katolickiej:
Pierwsi, tj. nieochrzczeni, jak poganie, mahometanie, żydzi nie mają prawa do zawierania małżeństw przed swymi władzami religijnymi, gdyż nie otrzymały one żadnego mandatu od Pana Boga w tym względzie, ale jako nieochrzczeni nie podlegają oni władzy Kościoła, ani prawodawczej, ani wykonawczej, ani sądowniczej. Będzie więc rzeczą państwa uregulować ich stosunki małżeńskie prawem dewolutywnym co do ważności i nieważności węzła małżeńskiego i co do przeszkód unieważniających i tamujących z uwzględnieniem jednak prawa Bożego naturalnego i pozytywnego, a prawem własnym co do skutków czysto cywilnych małżeństwa.
Drudzy, tj. bezwyznaniowcy, którzy z różnych względów nie chcą się poddać prawodawstwu małżeńskiemu kościelnemu, prawodawstwu temu jednak podlegają tak co do przeszkód małżeńskich, jak i co do ważności węzła małżeńskiego, z wyjątkiem zachowania formy kościelnej zawierania małżeństwa w pewnych określonych przez Kościół okolicznościach. Z powodu jednak ich uporu Kościół toleruje, aby państwo ze względu na swe bardzo doniosłe interesy, nie pozostawiało zawarcia małżeństwa ich własnemu kaprysowi, lecz poddało je formie ślubów cywilnych. Jest jednak naturalnym obowiązkiem państwa, aby swym prawo dawstwem uregulowało nie tylko rejestrację i inne skutki cywilne tych małżeństw, lecz także zabezpieczyło zachowanie przez nie prawa naturalnego i pozytywnego Bożego, któremu wszyscy ludzie są poddani tak, iż gdyby pewnej chwili ci bezwyznaniowcy chcieli powrócić na łono Kościoła katolickiego, ich małżeństwo nie stało temu na przeszkodzie.
Z powyższych uwag widzimy, że małżeństwa poddanych państwa i bez obowiązkowych, czy fakultatywnych, czy z konieczności ślubów cywilnych mogą być uregulowane. Tym bardziej, że nie ma żadnej ich konieczności. Słusznie i trafnie zwraca uwagę Lemaire, że prosty lud nigdy tego nie zrozumie, dlaczego ma brać dwa razy ten sam ślub, gdy raz wystarczy? Konieczność ich zresztą nie wynika z żadnych rzeczywistych państwowych potrzeb. Podwójna potrzeba państwa mogłaby za ich wprowadzeniem przemawiać. Potrzeba, aby dobrodziejstwa prawa bez jego wiedzy nikomu nie były przyznawane i aby mogło zbadać, czy warunkom przez nie wymaganym do zawarcia małżeństwa uczyniono zadość. Pierwszą potrzebę łatwo zaspokoić przez upełnomocnienie duchownego danego wyznania, drugą przez domaganie się od narzeczonych, aby władzy państwowej złożyli poświadczenie, że ich małżeństwu ze strony państwa nic nie stoi na przeszkodzie. Ale ponieważ w pierwszym wypadku duchowny występowałby nie na mocy upoważnienia wyznania religijnego, lecz państwa, a to ze stanowiska Kościoła katolickiego jest niedopuszczalne, więc potrzebom państwa zupełnie się stanie zadość, jeżeli państwo zaprowadzi nie małżeństwo cywilne, fakultatywne czy przymusowe, lecz przymusową rejestrację. (...)
Pro aris et focis – w obronie ołtarzy i ognisk domowych – był zew wojenny Rzymian, gdy wróg zewnętrzny najeżdżał ich dzierżawy. Pro aris et focis – to hasło wyprowadzało naszych rycerzy w pole przeciw pohańcom i zjednało Polsce piękne miano „przedmurza chrześcijaństwa”. Gdy bolszewizm zagrażał naszej świeżo odzyskanej niepodległości, naszym ołtarzom i ogniskom domowym, w imię tego hasła potrafiliśmy zapomnieć o dzielących nas różnicach zapatrywań politycznych i stanąć jednym murem przeciw wrogowi i Bóg dał nam „Cud nad Wisłą”. Dzisiaj wróg groźniejszy, bo wewnętrzny: indyferentyzm religijny, niedowiarstwo, rozkiełznane namiętności ludzkie, żądza używania, pogarda wszelkiego autorytetu, a przede wszystkim religijnego, komunizm pragną to hasło rozerwać, zniszczyć, pragną podstawę ogniska domowego, małżeństwo oderwać od ołtarza, usunąć spod jego dobroczynnego wpływu! Czyżby miało nam zabraknąć odwagi, jedności i siły, gdy chodzi o zwalczenie tego wroga wewnętrznego, czyżby 75% ludności katolickiej w Polsce dało się uśpić, sterroryzować garstce niedowiarków? Pro aris et focis – w obronie ołtarzy i ognisk domowych – żadna praca, żaden trud, żadne poświęcenie nie jest za wielkie. Ω
Powyższy tekst jest częścią artykułu ks. dr. Jana Wiślickiego Śluby cywilne, zamieszczonego w: Małżeństwo w świetle nauki katolickiej, Towarzystwo Wiedzy Chrześcijańskiej, t. 1, Lublin 1928.