Bractwo Kapłańskie Świętego Piusa X
św. Klemensa I, papieża i męczennika [3 kl.]
Zawsze Wierni nr 6/2001 (43)

Nauczanie katolickie

O nadprzyrodzonej wierze Boskiej

I

Wiara jest najpierwszą z cnót teologicznych. Siedliskiem jej jest nasz rozum, wiara bowiem rozum oświeca i wzmacnia w sposób nadprzyrodzony, a wskutek tego uzdalnia go do nieomylnego pojmowania za pomocą tego poznania tajemnic samemu Bogu wiadomych a zakrytych przed każdym okiem stworzonym. Wiara to udziela duszy naszej wzroku nowego, albo dokładniej się wyrażając, wiara dozwala duszy patrzeć oczyma Boga najwyższego i czyni ją wskutek tego uczestniczką poznania Bożego.

I zaprawdę, jeżeli stajemy się przez łaskę uczestnikami natury Boskiej, to musimy także uczestniczyć w owym poznaniu, które jest właściwym tylko naturze Boskiej. Słowem jak Apostoł1 powiada, musimy tak poznać Boga, jak poznani jesteśmy przez Boga. To doskonałe i zupełne poznanie dopiero wtenczas będzie naszym udziałem, kiedy i łaska także przez światło chwały (lumen gloriae) będzie w nas zupełną i kiedy oglądać będziemy Boga [takim], jakim jest w swym świetle, twarzą w twarz, jako przebywający [(tzn. my)] na łonie Ojca Niebieskiego i ustawieni po prawicy Syna Jego Jednorodzonego. Lecz i tutaj na tym padole płaczu Bóg nie opuszcza synów swoich przybranych. I teraz także powinni oni poznać Ojca Niebieskiego, oraz godność i dziedzictwo swoje, skoro zaś Boga Ojca nikt nie poznaje tak, jak On sam siebie poznaje razem ze Synem i Duchem Świętym, to Bóg musi się objawić nam przez Słowo swoje; a ponieważ tego Słowa Boskiego nie możemy z natury swej zrozumieć i pojąć w godny sposób, zatem musi nas Bóg usposobić do tego mocą nadprzyrodzoną i światłem nadnaturalnym wiary świętej.

II

Owa wiara Boska jest czymś niezmiernie wielkim i cudownym, a jeżeli jej świat nie uważa za coś tak wielkiego, to pochodzi to stąd, iż „ciasne piersi bezbożnych”, jak zauważa św. Ambroży, „nie mogą objąć wielkości wiary”. Świat mniema, że wiara jest przeznaczoną tylko dla małoletnich i niewykształconych; że jest znakiem słabości i ograniczonego umysłu, kiedy przeciwnie św. Leon twierdzi, że „wiara jest siłą żywotną dusz wielkich”. Znakiem małoletniości i ograniczenia jest tylko ludzka wiara lekkomyślna, która wierzy bez rozumnego powodu innym ludziom, mogącym okłamać i w błąd wprowadzić. Przeciwnie wiara Boska jest aktem najwyższym i najgodniejszym człowieka rozumnego i mądrego, łączącego się i poddającego rozumowi najwyższemu i nieomylnemu, który objawia swe prawdy za pomocą znaków wyraźnych i nieomylnych i uznającego je za nieomylne.

Jeżeli się objawia w owej wierze słabość i ograniczenie ludzkie, dzieje się to tylko dlatego, że wszelka ludzka (co więcej, nawet aniołów samych) potęga i mądrość nie wystarcza, aby wzbudzić taki akt wiary, jakiego Bóg domaga się od nas. Wszystko zatem największe, co potrafi duch stworzony w swej przyrodzonej doskonałości, polega na tym, iż poddaje się w głębokiej pokorze jako niewolnik objawionemu Słowu Bożemu, uznaje Je z bezwarunkowym posłuszeństwem i sąd swój do Niego stosuje. Atoli duch ten nie może wzbić się aż do samego Boga odważnym lotem i nie potrafi sądu swojego samą wiarą tak zjednoczyć z Boskim sądem, aby poznanie jego otrzymało przymioty poznania Bożego i stało się uczestnikiem jego szczytności i nieomylności. Potrafi to duch uczynić dopiero z pomocą łaski nadprzyrodzonej. Łaska tylko udziela mu owej siły lotu, którą potrafi on wzbić się ponad swoją ograniczoność i wzlecieć aż do samego Boga, aby mógł tam na Jego łonie słuchać słów Jego i pić bezpośrednio światło tryskające z Boskiego słońca, aby mógł się opierać na Bogu, jakby na opoce mocnej i znaleźć w Nim spokój, pewność i bezpieczeństwo niezmienne i nieomylne. Dlatego to powiada Zbawiciel2, iż nikt do Niego przyjść nie może, jeżeli go Ojciec Niebieski nie pociągnie owym pociągiem nadprzyrodzonym, który nas wynosi ponad granice natury naszej aż do łona Ojca Niebieskiego i do boku Syna Jego Jednorodzonego.

Taki zatem akt wiary przewyższa nieskończenie wszelką siłę przyrodzoną i jest bezwzględnie nadprzyrodzonym aktem; atoli właśnie dlatego łaska wiary, powodująca w nas ów akt, jest czymś wielkim i cudownym. Kto ją posiada nie jest już słaby, ale mocny nad wszelkie pojęcie; kto ją ma, nie jest już ograniczony, ale ozdobiony pojętnością prawie nieskończoną. Dusze wierzące są tedy prawdziwie wielkimi i potężnymi geniuszami i to nieskończenie większymi i potężniejszymi nad wszystkich mędrców tego świata. Ci bowiem opierają się na chwiejnej trzcinie swego rozumu przyrodzonego, poruszanej tam i sam wichrem przywidzeń i skłonności przewrotnych; podobni są do małych dzieci miotanych każdą burzą i oszukiwanych złością ludzką i podszeptami wszelkimi. Dusze wierzące zaś są według słów Apostoła prawdziwie mężne i mocne, ponieważ przez wiarę zapuszczają kotwicę swoją w prawdę Boską, opierają się wszelkim burzom z nadprzyrodzoną stałością i trzymają się zasad prawdy najwyższej z przekonaniem niewzruszonym.

III

Łaska jednak nie tylko użycza nam siły nadprzyrodzonej, potrzebnej do tej Boskiej wiary, ale także jest ona światłem nadprzyrodzonym, oświecającym nas podczas wierzenia i skłaniającym do wierzenia.

Do tego, abyśmy wierzyć mogli, potrzeba koniecznie uznać, iż sam Bóg mówi do nas. To zaś, że Bóg mówi, poznać wprawdzie możemy rozumem naszym przyrodzonym, uważając na znaki zewnętrzne, towarzyszące objawieniu Bożemu, atoli jeżeliby Bóg nie oświecał wnętrza naszego w tajemniczy sposób, jeżeliby nie zbliżał się do nas w sposób nadprzyrodzony i nie dał zarazem sercu naszemu nowego ucha wewnętrznego: to nie poznalibyśmy i nie uznalibyśmy słowa Jego tak, jak to koniecznie potrzebne jest dla tego lotu nadprzyrodzonego wiary świętej. Ów pociąg nadprzyrodzony łaski nie jest ślepym i ciemnym, ale świecącym pociągiem i w nim nasz cel nadprzyrodzony występuje w całym blasku swej wspaniałości i nęci nas silnie. Łaska jest jakby nowym eterem niebieskim, w którym zupełnie inaczej głos Boży słyszymy, aniżeli przez tę ziemską atmosferę zmysłu i rozumu naszego. Za pomocą łaski bowiem przyjmujemy bezpośrednio słowo Boże, wychodzące z ust Bożych i odczuwamy całą siłę i moc Boską, i to właśnie pobudza nas do przyjęcia tego słowa w całej jego wielkości i obfitości. Dlatego to naucza Apostoł, iż Bóg łaską oświeca oczy serca naszego, otwiera uszy jego, abyśmy wiedzieli i to w sposób nadprzyrodzony, komu uwierzyliśmy.

Skoro jednak przyjęliśmy i uchwyciliśmy słowo Boże za pomocą światła i potęgi łaski nadprzyrodzonej, musi także to światło nadnaturalne nauczyć nas przyjmowania i zrozumienia owych prawd od Boga objawionych. Prawdy bowiem te są tak szczytne i wzniosłe, iż światło rozumu naszego nie wystarcza, aby je rozumieć tak, jak nie było dostateczne, aby nam je objawić. Chociażbyś opisywał i uwidoczniał jak najlepiej ślepemu rzeczy wzrokiem spostrzeżone, zawsze one będą dla niego obce i niepojęte. Tak byłoby i z prawdami nadprzyrodzonymi, gdyby Bóg ze słowem swoim, objawiającym je, nie wlał nam światła nadprzyrodzonego łaski, czyniącego nam te prawdy zrozumiałymi i przystępnymi. Bóg światłem łaski zaczerpniętym z Jego własnego światła uprzytomnia i uwidocznia nam rzeczy, na które sam w tym świetle patrzy. Bóg to wynosi nas swą łaską do stanu nadprzyrodzonego i wskutek tego wprowadza nas w pokrewieństwo, zetknięcie się i połączenie tajemnicze z owymi prawdami nadprzyrodzonymi, tak, iż odtąd nie są one dla nas zupełnie obce i niepojęte.

Zapewne, iż jak długo tutaj na ziemi żyjemy, nigdy nie dojdziemy do tego, aby je bezpośrednio oglądać, ponieważ oglądanie takie natychmiast by zniweczyło i zniosło wiarę; atoli prawdy te są tak jasne i zrozumiałe, o ile to jest możliwe na stanowisku wiary.

IV

O, jakże więc bardzo zaślepieni są ludzie owi, którzy w wierze niczego innego nie widzą, jak tylko ciemności i zdeptanie rozumu! A przecież całe poznanie przyrodzone jest w tym stosunku do wiary, w jakim zostaje światło lampy nocnej do blasku słońca południowego. Wszakże rozum nasz jest tylko światłem stworzonym i ziemskim, oświecającym słabo przedmioty i stworzenia tej ziemi i ukazującym nam Stwórcę w mglistym oddaleniu. Rozum ten jest światłem wątłym, za pomocą którego poznajemy bardzo mało i niedokładnie – podobnym do światła lampy, które oświeca tylko najbliższe otoczenie, a i tego nawet nie może ukazać w pełni przyrodzonych kolorów. Przeciwnie wiara wynosi nas ponad wszystkie stworzenia aż do Boga samego; za pomocą niej wzbija się dusza do Pana swego jak orzeł ku słońcu, odważnie kieruje wzrok swój na oblicze Boże i zgłębia tajniki Jego serca. Ukazawszy nam zaś Boga, najwyższą przyczynę i źródło wszechrzeczy, wiara następnie kieruje wzrokiem naszym po całym świecie widzialnym i niewidzialnym i przedstawia nam wszystko w prawdziwej postaci. Wiara otwiera nam przepaść Bóstwa i objawia nam, jak to od wieków Syn z Ojca się rodzi i jak Duch Święty, owa związka ich miłości, od obydwóch pochodzi; jak Syn w czasie, przyjmując naturę ludzką, wylewa obfitość Boskiej wspaniałości i szczęśliwości na stworzenie i łączy je najściślej z Ojcem i ze sobą w Duchu Świętym. Wiara to ukazuje nam ostateczny cel nadprzyrodzony i koniec wszechrzeczy, gdzie to, co doczesne przechodzi w wieczność, to co znikome staje się bezwartościowe i tak łączy się z Bogiem, iż Bóg jest wszystko we wszystkim. I takie światło ma być ciemnością? I my mamy się jeszcze czegoś obawiać i nie chcemy poddać rozumu naszego pod posłuszeństwo wiary? Czyż nie powinniśmy raczej być dumni z tego i Bogu za to dziękować razem z księciem Apostołów, św. Piotrem3, iż „z ciemności powołał nas ku swojej przedziwnej światłości”?

Prawda, że pewna ciemność święta panuje w tym świetle, ale ciemność ta podobna jest do brzasku porannego, zapowiadającego dzień nadchodzący i zwiastującego wspaniałość słońca, która dla nas droższą jest od wszystkich lamp nocnych; panuje tedy ciemność jakby jasnej nocy, objawiająca nam wielkie tajemnice i dozwalająca się wzbić naszemu wzrokowi nieskończenie wyżej, aniżeli najjaśniejszy dzień. Dzień ukazuje nam małą cząstkę powierzchni ziemi, prawie tylko maleńki punkcik z całego świata; noc dopiero odkrywa w górze naszym oczom gwiazdy największe i najodleglejsze, przestrzenie niezmierzone które zakrywało słońce przed nami. Jest pewna ciemność w wierze, ale taka, w której chociaż przedmiotu nie widzimy, przecież obejmujemy go niejako rękami. Wszakże tak naucza św. Paweł4: „Wiara jest gruntem tych rzeczy, których się spodziewamy, wywodem rzeczy niewidzialnych”. – „Czy słyszysz” – woła św. Bernard do pewnego heretyka, który mówił, że wiara jest tylko mniemaniem – „czy słyszysz? jest gruntem! A więc nie jest to lekkomyślne mniemanie, ani próżne przywidzenie. Wszystko tu jest mocne, wszystko pewne, nie dopuszczające żadnej wątpliwości, żadnej zmienności”. Wiara bowiem gruntuje i zasadza nas na Boskiej prawdzie, a to czyni nas tak silnymi i niewzruszonymi, iż poznajemy nieomylnie i niewzruszenie jak sama Boska prawda, iż nie może być fałszywe przekonanie i sąd nasz, podobnie jak nie może być fałszywym przekonanie i sąd Boży, na którym się opieramy. Wiara jest ciemnością, ponieważ nie widzimy tutaj własnymi oczyma; ale za to widzimy jasnym okiem Boga, które nie zna żadnej ciemności. Tak zatem wiara jest nocą, oświecającą nas światłem niebieskim. Wiara jest jeszcze nocą w porównaniu do dnia chwały wiecznej, atoli jest także dniem w porównaniu do światła rozumu i zmysłów, które w przeciwieństwie do wiary są ciemną nocą; a podobnie jak zdrowe oko przewyższa ślepe i jak rozumna dusza człowieka przewyższa zwierzęta bezrozumne, tak łaska wiary nieskończenie przewyższa wszelkie przyrodzone poznanie.

V

Nie uważajmy więc wiary w przeciwieństwie do rozumu za noc, ale raczej ceńmy i kochajmy ją więcej aniżeli rozum cenimy i kochamy. Słusznie cenimy rozum i uważamy go za wielki dar Boży, ponieważ przez rozum wyciska się w duszy naszej jakby jaka pieczęć światło oblicza Boskiego i ponieważ rozumem przewyższamy nieskończenie zwierzęta. Słusznie więc uważamy to za największe nieszczęście, jeżeli ktoś rozum utraci, czy wskutek choroby, czy wskutek własnej winy i sądzimy sprawiedliwie, iż tysiąc razy jest on nieszczęśliwszy, aniżeli gdyby cielesny wzrok utracił. Atoli jeszcze daleko droższym i świętszym powinno być dla nas światło wiary, wynoszące nas nie tylko ponad zwierzęta, ale także ponad wszystkie stworzenia rozumne i ukazujące nam Boga z odkrytym obliczem; światło zaś to wyrzucamy z duszy naszej własną winą i odmawiamy go sobie przez niedowiarstwo.

Jakże okrutny i straszny byłby taki człowiek względem siebie, któryby w przypływie szaleństwa wyrwał sobie oczy, lub inny, któryby świadomie i dobrowolnie pozbawił się używania rozumu! A przecież jest to nieskończenie większym okrucieństwem i do tego bezbożnością zbrodniczą, jeżeli ty na wzór wielu nie chcesz przyjąć światła wiary, ofiarowanego tobie przez Boga, albo posiadając je, gasisz owe światło w jednej chwili wskutek zwątpienia lekkomyślnego, lub dumy zaciekłej w duszy twej powstałej i strącasz się sam w ciemność szkaradną. Jakże mało jest takich, którzy strzegą się, aby nie tylko nie utracili wiary, mając ją jako źródło światła niebieskiego w wysokim poważaniu, ale pragną ją pomnożyć i coraz nowe promienie światła z niej czerpać. Wielu ludzi przez całe życie bezustannie wśród ofiar niezliczonych z pieniędzy i zdrowia własnego natęża się w celu nabycia umiejętności ludzkich, poznania rzeczy najnędzniejszych i najnikczemniejszych, a nie zastanawiają się nad tym, iż promień jeden, iskra jedna tego światła niebieskiego zawiera w sobie bez porównania więcej mądrości, światła i prawdy, aniżeli wszystkie umiejętności ludzkie i anielskie razem wzięte. Wszelka bowiem umiejętność ludzka jest według św. Augustyna zorzą wieczorną, zbliżającą się ku zniknięciu swemu i im dłużej trwa, tym więcej staje się bledszą i słabszą, podobnie i rozum, im głębiej się zapuszcza w istotę rzeczy, im więcej chce się podnieść, tym więcej musi uznać słabość swoją i wreszcie tam, gdzie prawda na dobre się zaczyna, spostrzega przed sobą noc ciemną. Atoli właśnie wśród tej nocy poczyna się światło wiary, jakby zorza poranna, coraz bardziej rosnąca, otwierająca przed nami świat nocy, piękniejszy i nadprzyrodzony i zasadzająca w duszy naszej zarodki poznania niebieskiego i nieprzemijającego, a posiadająca płodność nieskończoną. Zarodki te nie giną nigdy bez winy naszej i wzejdą kiedyś w świetle chwały z okazałością niezwiędłą i nieopisaną. O gdybyśmy zawsze na wzór owych uczonych tylko połowę ich ofiar i trudów łożyli w tym celu, abyśmy powiększyli łaskę wiary, połączyli się coraz silniej i ściślej z Boskim słowem, abyśmy przyjęli coraz więcej z owego światła niebieskiego! Jakże wtenczas bardzo bylibyśmy ogrzani tym światłem niebieskim, w jakimże zachwyceniu pilibyśmy wspaniałe jego promienie! W jakże krótkim czasie ukazałoby się nam wszystko to ziemskie próżnym i bezbarwnym i niebo uśmiechałoby się do nas miłym swym wdziękiem! Jakże dumni bylibyśmy z wiary naszej i chlubilibyśmy się z Apostołem, iż nic więcej nie umiemy, jak tylko Jezusa i to ukrzyżowanego5! Jakimże głupstwem wydałaby nam się cała mądrość tego świata, a serce nasze przepełnione by było wdzięcznością ku Bogu, który nas wyrwał z ciemności i powołał nas do swego światła cudownego. Ω

Uwielbienia Łaski Bożej według dr. M. J. Scheebena i ks. E. Nieremberga SI z czwartego wydania niemieckiego wolno przełożył x. J. Tylka, Tarnów 1891.

Przypisy

  1. 1 Kor 13, 12.
  2. J 6, 44.
  3. 1 P 2, 9.
  4. Hebr 11, 1.
  5. Zob. 1 Kor 2, 2.