Bractwo Kapłańskie Świętego Piusa X
św. Klemensa I, papieża i męczennika [3 kl.]
Zawsze Wierni nr 5/2024 (234)

ks. Piotr Dzierżak FSSPX

Od Redakcji

Drodzy Czytelnicy, zagadnienie rzeczy ostatecznych zasługuje na szczególną uwagę przynajmniej z dwóch powodów.

Po pierwsze należy ono do kilku najważniejszych prawd, które zawarte zostały w Objawieniu, i choć niewątpliwie nie są tak istotne, jak te mówiące o naturze Boga, o Jego Boskich przymiotach albo też o Trójcy Świętej czy o Wcieleniu i Odkupieniu, to jednak z praktycznego punktu widzenia mają one wielką wartość, zwłaszcza dla tych, którzy nie są jeszcze wydoskonaleni w miłości. Nic bowiem tak nie motywuje grzesznika, jak horror mąk piekielnych, ani też pośród trudności nic tak nie uzbraja w cierpliwość, jak wizja wspaniałości nieba. Mędrzec Pański nieustannie przypomina nam o tym słowami: „We wszystkich sprawach twoich pamiętaj na ostatnie rzeczy twoje, a na wieki nie zgrzeszysz” (Ekli 7, 40).

Po drugie szalejąca od kilkudziesięciu lat neomodernistyczna i liberalna rewolucja chyba żadnego zagadnienia (poza kwestią Mszy św.) aż tak bardzo nie przekłamuje i nie przemilcza. Łatwo tego doświadczyć, będąc gościem na „posoborowo odnowionym” pogrzebie. Powszechna niegdyś w katolickim świecie troska o los zmarłych, wynikająca z zawartej w Objawieniu nauki o realności i łatwości potępienia, a także powszechności i bolesności mąk czyśćca, została zastąpiona oderwanym od realiów „bajaniem” ocierającym się o herezję powszechnego zbawienia. Jeżeli mówi się o smutku, to tylko w kontekście czasowej rozłąki z tym, który przecież „przeszedł do domu Ojca” – nawet jeśli zmarły był człowiekiem od wielu lat stale niepraktykującym, a do tego żyjącym w publicznie znanym grzechu śmiertelnym. Mówi się o nadziei zmartwychwstania, przywołując uczniów idących do Emaus, a zapominając zupełnie, że według wiary katolickiej mają powstać z martwych nie tylko zbawieni, ale też i potępieni. Z tym że połączenie ich dusz z ciałami nie przyniesie im ulgi, ale jedynie powiększy ich cierpienia… Właściwie niewielka tylko różnica dzieli mszę pogrzebową w „odnowionym” rycie od mszy kanonizacyjnej. Praktyka ta nie tylko obraża sprawiedliwego przecież, choć miłosiernego Pana Boga, ale też stanowi realne zagrożenie dla wiecznego zbawienia tych wszystkich biednych ludzi, którzy do tego przywykli. Mają oni bowiem zupełnie nieprawdziwy obraz rzeczy ostatecznych, a tym samym nie mogą dobrze przeżyć ziemskiego życia. 

Jednak każdy, kto sięgnie po niniejszy numer dwumiesięcznika „Zawsze Wierni”, spodziewając się nader realnych opisów mąk piekielnych (lub czyśćcowych) albo też odwrotnie – błogości niebiańskich rozkoszy – zawiedzie się całkowicie. Owszem, jest to nie tylko pożyteczne, ale wręcz niezbędne, lecz przede wszystkim dla tych, którzy o śmierci, sądzie, piekle i niebie nie mogą zbyt często usłyszeć. Ogół naszych Czytelników na szczęście znajduje się w dużo lepszej sytuacji: kazania, rekolekcje ignacjańskie, konferencje duchowe i katechezy niedzielne, wreszcie zalecana przez spowiedników lektura duchowa – wszystko to zwraca stale naszą uwagę ku wieczności, ukazując ją w świetle objawionych zasad. Jednak wiedza katechizmowa stanowi tylko część tego, co potrzebne, by być w pełni ukształtowanym umysłowo katolikiem. Dlatego też w tym numerze staraliśmy się przede wszystkim ukazać te prawdy, o których powszechnie wie się niewiele albo zgoła prawie nic. Stąd, poza teologicznym uzasadnieniem istnienia piekła oraz czyśćca, obecność artykułów o otchłani dziecięcej, a także przedstawienie i odparcie heretyckiej nauki o apokatastazie, której echa zdają się pobrzmiewać w zreformowanym rycie pogrzebu (omówionym w kolejnym artykule). W numerze 5/2024 omawiamy także, bardzo rzadko poruszaną, kwestię świata materialnego po sądzie ostatecznym. Dopełnieniem tych treści jest kwestia samego warunku zbawienia, tzn. chrztu św., która pojawia się w postaci chrztu pragnienia w kontekście współczesnych prób jego zakwestionowania.

Niektórzy spośród naszych Czytelników zastanawiają się zapewne, dlaczego poruszamy temat rzeczy ostatecznych w numerze wrześniowo-październikowym, a nie listopadowo-grudniowym. Jest to spowodowane dwiema przyczynami. Po pierwsze ciężko jest ukończyć prace nad numerem na tyle wcześnie, by przesunąć datę jego ukazania się tak, aby był dostępny jeszcze przed początkiem miesiąca (a w tym przypadku 1 listopada jest szczególny ze względu na związek uroczystości Wszystkich Świętych z rzeczami ostatecznymi). Po drugie bogactwo i głębia omawianych w numerze tematów zmuszają do dokładnej, ale i powolnej lektury. A na to potrzeba czasu.

Zresztą nie chodzi tylko o przemyślenie samych podawanych treści, ale również o dotarcie do wniosków, które z przedstawionych materiałów wynikają tylko pośrednio. Tematy artykułów zostały bowiem tak dobrane, by same treści stanowiły coś na podobieństwo graficznej dziecięcej łamigłówki, w której – aby oczom ukazał się ukryty obraz – należy połączyć sąsiadujące ze sobą kropki. Jaki zatem wizerunek powstaje z „łączenia kropek”? Zostawiamy to już do odkrycia naszym Czytelnikom…