Bractwo Kapłańskie Świętego Piusa X

X Pielgrzymka Tradycji Katolickiej do Gietrzwałdu

16. Niedziela po Zesłaniu Ducha Świętego [2 kl.]
Zawsze Wierni nr 4/2024 (233)

Czym jest kanonizacja?

Wywiad z ks. Dominikiem Bourmaudem FSSPX

The Angelus: Czym jest kanonizacja?

Ks. Dominique Bourmaud: Kanonizacja jest aktem, poprzez który wikariusz Chrystusa, występując jako najwyższa instancja i ogłaszając nieodwołalny werdykt, wpisuje do katalogu świętych uprzednio beatyfikowanego sługę Bożego. Kanonizacja ma trojaki cel i dotyczy nie tylko kultu. W pierwszej kolejności papież stwierdza, że zmarły wierny cieszy się obecnie chwałą nieba; po drugie, że zasłużył on na to dzięki praktykowaniu cnót w stopniu heroicznym, stanowiąc przykład dla całego Kościoła; po trzecie wreszcie, aby ukazać te cnoty jako przykład i podziękować za nie Bogu, postanawia, że osobie owej okazywany ma być kult publiczny. Z tych trzech powodów kanonizacja jest nakazem i zobowiązuje cały Kościół, stanowiąc akt ostateczny i nieodwołalny.

Czy kanonizacje uważane są za nieomylne?

Powszechne i pewne nauczanie większości teologów postrzega kanonizacje jako nieomylne. Wszystkie traktaty opublikowane po I Soborze Watykańskim (i przed Vaticanum II), od Billota po Salaverriego, uznają to za powszechne nauczanie teologów. W De Ecclesia (tezy 17, 726) Salaverri stwierdza, że jest to prawda przynajmniej teologicznie pewna, jeśli nie zdefiniowana w sposób pośredni. Święty Tomasz stawia pytanie w inny sposób: czy wszyscy kanonizowani święci cieszą się chwałą nieba, czy też niektórzy z nich mogą znajdować się w piekle? Stoi na stanowisku, że kanonizacja jest nieomylna, jako że stanowi w pewien sposób wyznanie wiary w prawdę objawioną – każdy, kto zachowuje prawo Boże, zwłaszcza osoby praktykujące cnoty w stopniu heroicznym, zasługuje na chwałę nieba.

Czy nieomylność odnosi się jedynie do losu duszy kanonizowanego, czy też również do jego działań i słów?

Przed II Soborem Watykańskim nakazane przez Benedykta XIV oficjalne dochodzenie w sprawie sługi Bożego, zanim mógł on zostać postawiony jako przykład całemu Kościołowi, było bardzo szczegółowe i obejmowało nauczanie oraz czyny potencjalnego kandydata na ołtarze.

To, że kanonizowany święty znajduje się z pewnością w niebie, nie jest kwestią de fide definita, jest to raczej kwestia, która jest pewna czy też de fide catholica. Powodem tego jest fakt, iż negowanie tego byłoby sprzeczne z wiarą jedynie pośrednio i nie stanowiłoby herezji, ale sklasyfikowane zostałoby jako błąd.

Podobnie nieomylność kanonizacji nie została nigdy zdefiniowana jako prawda wiary, choć byłoby to możliwe. Negowanie jej byłoby zuchwalstwem, ale nie herezją. Stanowiłoby to zniewagę wobec świętego i zgorszenie dla Kościoła.

Czy kanonizacja uważana jest za akt magisterium nadzwyczajnego czy też zwyczajnego?

Do tej pory kanonizacje były zawsze uważane za nieomylne ze względu na Bożą asystencję obiecaną osobistemu magisterium papieskiemu, analogicznie jak w wypadku deklaracji ex cathedra.

Co zmieniło się w obrzędzie kanonizacji po II Soborze Watykańskim?

Z dokumentu komentującego motu proprio Ad tuendam fidem z roku 1998 wynika, że będziemy obecnie mieli do czynienia z innym rodzajem „nieomylnego” magisterium papieskiego, niebędącym bezpośrednio nieomylnym ani niedefiniującym per se, ale raczej aktem zwyczajnego magisterium papieskiego dotyczącego doktryny nieomylnie nauczanej przez zwyczajne i powszechne magisterium kolegium biskupiego. W trybie tym papież działa po prostu jako interpretator kolegialnego magisterium. A biorąc pod uwagę konstytucję apostolską Divinus perfectionis Magister z roku 1983, jasne jest, że odnosi się to do kanonizacji. Tak więc obecnie kanonizacje nie cieszą się gwarancją osobistej nieomylności uroczystego magisterium papieskiego. Czy więc cieszyć się będą gwarancją [nieomylności] zwyczajnego i powszechnego magisterium kolegium biskupiego? Biorąc pod uwagę osąd Benedykta XIV dotyczący legislacji ws. beatyfikacji i kanonizacji dokonanych do XII wieku, odpowiedź wydaje się negatywna (De servorum Dei beatificatione et beatorum canonizatione, ks. I, rozdz. 10, nr 6). Papież ten uważał owe dekrety za omylne właśnie dlatego, iż papieże w tych wcześniejszych czasach jedynie autoryzowali akty lokalnych biskupów. Posoborowa legislacja stanowi powrót do legislacji sprzed XII wieku i z pewnością rodzi wątpliwości co do nieomylności obecnych kanonizacji.

Jak można kwestionować ich nieomylność bez poddawania uroczystych deklaracji, takich jak kanonizacja Jana Pawła II, rodzajowi prywatnego osądu, który podważa raison d’être tre nadzwyczajnego magisterium? Czy kwestionując używanie władzy nauczycielskiej papieża w kwestii kanonizacji, nie kwestionuje się de facto władzy papieża jako takiej?

Nie! Bardzo ważne jest, aby wyjaśniać wiernym różnicę między actus a potentia1. Magisterium jest potentia, władzą przypisaną do swego aktu oraz do przedmiotu aktu. Nawet jeśli usunie się actus, nawet jeśli wypaczy się przedmiot, nie usuwa się potentia, która jest bardziej zasadnicza. Wielu papieży w historii Kościoła nigdy nie wykonywało swego nadzwyczajnego i nieomylnego magisterium, a jednak nikt nie kwestionuje ich władzy do tego.

Co jednak z kanonizowaniem przez papieża osób takich jak ks. Escrivá de Balaguer czy m. Teresa z Kalkuty? Czy kanonizacje te nie są nieomylne?

Wszystkie prawdziwe kanonizacje są nieomylne. Nieomylności nie może być jednak tam, gdzie nie ma kanonizacji. A nie ma kanonizacji, gdy nie ma świętości: kanonizacja nie powoduje świętości, ale jedynie ją potwierdza i przedstawia cnotę świętego jako wzór do naśladowania. Innymi słowy kwestionujemy nieomylność niektórych z tych kanonizacji z tego powodu, iż nie są one prawdziwymi kanonizacjami. Ten, kto nie jest świętym, nie może zostać kanonizowany. Na przykład Luter.

W gruncie rzeczy kwestia współczesnej kanonizacji nie różni się od „uniwersalnych praw” Kościoła, które uznawane są za nieomylne, tj. jako prowadzące do zbawienia. Także one uważane były za kanonizowane. Odnosząc się do tradycyjnego rytu, abp Lefebvre powiedział: „Ta Msza została kanonizowana przez św. Piusa V” – kanonizowana i nieomylna w taki sam sposób, jak nieomylnie kanonizowani są święci. Stąd też podobnie kwestionujemy świętość i nieomylność nowej Mszy, ponieważ nie jest ona bardziej „kanonizowalna” niż Wieczerza Pańska Lutra, tak też kwestionujemy ważność i nieomylność kanonizacji bohaterów Vaticanum II, ponieważ nie są oni bardziej „kanonizowalni” od Lutra.

Co zmieniło się w rozumieniu kanonizacji po II Soborze Watykańskim?

Formalnym przedmiotem magisterialnego aktu kanonizacji jest heroiczność cnót świętego. W taki sam sposób jak mówimy, że magisterium jest tradycyjne, o ile naucza zawsze tych samych niezmiennych prawd, tak również kanonizacja jest tradycyjna, o ile potwierdza zawsze tę samą heroiczność cnót chrześcijańskich, zwłaszcza cnót teologalnych.

Zmiana przedmiotu oznacza zmianę samego aktu, który ukierunkowany jest na ten przedmiot. W takim wypadku stawianie pieczęci kanonizacji na czymś, co nie jest „kanonizowalne”, jest per se nieważne ze względu na brak właściwego przedmiotu. Przypominałoby to próbę odciśnięcia pieczęci na oliwie albo na wodzie: nie byłaby ona w stanie wycisnąć znamienia ze względu na brak właściwej po temu materii!

Czy istnieje nowa koncepcja „świętości”? A jeśli tak, to czy jest ona powszechna?

Termin „heroizm cnót” nie pojawia się w żadnym dokumencie Vaticanum II, później zaś teologowie, którzy o nim mówią, nie rozróżniają między zwykłym aktem w stanie łaski a praktykowaniem cnoty w stopniu heroicznym. Współgra to z nadawaniem przez współczesnych papieży pojęciu świętości charakteru ekumenicznego (Ut unum sint, 1995; Tertio millennio adveniente, 1994), sugerując wylanie Ducha Świętego na całą ludzkość. Taka latitudynarystyczna2 koncepcja zbawienia wypacza pojęcie świętości.

Obecne kanonizacje są świadectwem ludu Bożego i sprzyjają koncepcji demokratycznej. Mają one świadczyć o wielkości człowieka. Współczesny święty jest ekspertem w humanizacji. W takim razie Luter ma tyle samo powodów do kanonizacji, co o. Pio.

Czy osłabienie rygoryzmu dochodzenia kanonicznego jest jedynie kwestią roztropności, czy też może mieć wpływ na ważność kanonizacji?

Boża asystencja gwarantująca nieomylność, tj. bezpieczeństwo aktów Magisterium, udzielana jest zgodnie ze sposobem działania Opatrzności. Ten zaś, nie zwalniając bynajmniej papieża z obowiązku wnikliwego badania przekazanych przez apostołów źródeł Objawienia, wymaga w istocie takiego badania ze względu na samą naturę rzeczy.

W wypadku potencjalnej kanonizacji badanie takie jest tym bardziej konieczne: niezbędne jest drobiazgowe przeanalizowanie ludzkich świadectw, które potwierdzić powinny heroizm cnót przyszłego świętego, zbadanie wszystkich jego pism oraz słów, aby przekonać się, czy błądził on w wierze, oraz zbadanie Boskiego dowodu w postaci cudów, których wymagano dwóch do beatyfikacji i kolejnych dwóch do kanonizacji. Rzeczy takie nie są wnioskami a priori, ale dotyczą faktów przygodnych. I aby dojść do pozytywnej konkluzji, papież potrzebuje odnośnie do tych faktów jak największej pewności moralnej. Uprzednio oddalana była ipso facto sprawa każdego, kto nauczał jakichś oryginalnych lub dziwacznych rzeczy.

Jak ludzkie dochodzenie może mieć jakikolwiek wpływ na nieomylność? Nawet najbardziej rygorystyczne badanie nie może w żaden sposób prowadzić do nieomylności.

Być może najlepszą odpowiedź przedstawił o. Ambroise Gardeil OP w Le donné révélé et la théologie. Wyjaśnia tam procedurę intelektualną, której zwieńczenie stanowi ogłoszenie dogmatu przez Kościół na soborze czy też przez samego papieża. Ma to zawsze miejsce po długim procesie badania źródeł Objawienia oraz tradycji Kościoła, co pozwala na sporządzenie pierwszego szkicu tekstu. Następnie, po podniesieniu przeciwko pierwszemu tekstowi wszystkich możliwych zastrzeżeń i poprawieniu go, otrzymuje się ostatecznie dokument sformułowany w taki sposób, że dana prawda potwierdzona zostaje przez świadectwo ojców Kościoła: nikt nie jest w stanie wątpić w autentyczność zdefiniowanej prawdy zestawionej ze źródłami Objawienia. Było tak w wypadku nieomylności papieskiej. Wystarczy też przeczytać długą argumentację encykliki definiującej niepokalane poczęcie, aby przekonać się, że Kościół postępuje zawsze powoli i z największą ostrożnością.

Jeśli obecnie kanonizacje są omylne, jak papież może zobowiązywać katolików do ich zaakceptowania?

Pytanie to jest źle sformułowane. Jak wspomnieliśmy wcześniej: nie można dziś mówić o nieomylności wtedy, gdy nie ma miejsca prawdziwa kanonizacja. W obecnej sytuacji władze nakazują kult publiczny pewnych osób będących prawdziwymi świętymi – jak np. o. Pio – na podstawie procesu, który jest wadliwy i niewystarczający. Współczesna „kanonizacja” nie ujmuje niczego z prawdziwej świętości o. Pio, ale też nie przydaje niczego osobom kontrowersyjnym, jak ks. Escrivá de Balaguer.

Być może problem leży w mentalności współczesnych papieży. Akt definiowany jest przez swą intencję czy też cel. A jaka jest intencja współczesnych papieży, którzy skażeni są subiektywizmem, relatywizmem lub historycyzmem? Czy jeśli ktoś nie wierzy w nieomylność papieską, w wieczną prawdę, może narzucać całemu Kościołowi kult wątpliwych świętych i ich nauczanie oraz przykład?

Jeśli kanonizacje są omylne, o jakim rodzaju autorytetu magisterialnego można tu mówić?

Jak już powiedziałem, Benedykt XIV uważał owe dekrety za omylne właśnie dlatego, iż papieże w tym wcześniejszym okresie autoryzowali jedynie akty lokalnych biskupów. Posoborowa legislacja stanowi powrót do legislacji sprzed XII wieku i z pewnością rodzi wątpliwości co do nieomylności współczesnych kanonizacji.

Jeśli mogą być omylne (jak twierdzi się w niektórych środowiskach tradycjonalistycznych, nawet abstrahując od obecnych wątpliwości), jak może Kościół odpowiedzieć na obiekcję, iż możliwym jest, że kanonizuje i nakazuje kult liturgiczny dusz potępionych? Czy taka możliwość nie kłóciłaby się z obietnicami Chrystusa?

Jak już wspomniałem, przedsoborowy wierny, który uważał, iż taki a taki „święty” nie jest w niebie czy też że papież popełnił błąd, nie byłby uważany za heretyka.

Pytanie brzmi jednak inaczej. Czy Kościół mógłby nakazywać kult publiczny duszy potępionej, nie narażając się na całkowitą utratę wiarygodności? Wydaje się, że w postępującym procesie dezintegracji i dekompozycji „Kościoła posoborowego” rzecz taka nie jest niemożliwa. Temu, kto był świadkiem skandalu Asyżu, kto widział papieża całującego Koran, nietrudno uwierzyć, iż pragnąc propagować fałszywy ekumenizm, mógłby on „kanonizować” jego bohaterów. Być może to między innymi miała na myśli s. Łucja, mówiąc o „diabolicznej dezorientacji” w Kościele.

Za „The Angelus”, listopad 2013, tłumaczył Tomasz Maszczyk (tinyurl.com/Bourmaud-wywiad [dostęp: 20.05.2024].