„Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie” – rzecz o nieznanym tekście o. Jacka Woronieckiego Państwo i szkoła. Rozprawa z etatyzmem kulturalnym
Niewiele jest dzisiaj dzieł o. Jacka Woronieckiego OP (1879–1949), które nadal nie doczekały się ogłoszenia drukiem. Wśród tych nieopublikowanych do niedawna figurował dość obszerny tekst poświęcony koniecznej, według autora, reformie polskiego szkolnictwa – Państwo i szkoła. Rozprawa z etatyzmem kulturalnym.
Publikacji tego tekstu podjęło się wydawnictwo Andegavenum, które na polskim rynku książki funkcjonuje wprawdzie bardzo krótko, lecz jego działalność zapowiada się na niezwykle prężną, a jego wkład w rozwój świadomości polskiego społeczeństwa, jak również polskiej nauki, będzie bez wątpienia znaczny ze względu na jakość publikowanych książek oraz ich wysokie walory poznawcze.
Nie tylko omawiany tutaj tekst nie jest dzisiaj szeroko znany, ale i sam o. Jacek Woroniecki od dawna nie zajmuje już należnego mu miejsca w historii polskiej myśli teologicznej, filozoficznej i pedagogicznej; z kolei w świadomości narodowej Polaków jest on praktycznie nieobecny. Wyjątek stanowią środowiska związane z tradycyjną nauką i duchowością Kościoła, które przechowują pamięć o nim z pewnym pietyzmem. Nawet sami dominikanie być może nie eksponują dzisiaj w sposób szczególny ani jego twórczości, ani pozostawionego przez niego przykładu świętości i, choć już od bardzo dawna jest on „sługą Bożym”, nie wydaje się, aby podejmowano intensywne starania o jego beatyfikację. Na krużgankach klasztoru oo. Dominikanów w Krakowie można zobaczyć poświęconą mu tablicę pamiątkową – czy to wystarczy, żeby był on obecny w zbiorowej pamięci polskich katolików?
Ojciec Jacek (Adam) Woroniecki był postacią wybitną. Zdobył solidne wykształcenie w Szwajcarii, na Uniwersytecie we Fryburgu; studiował tam wraz z Mościckim, który jako ateista upominał go, że w niedzielę nie należy grać w tenisa (o czym wspomina o. J.M. Bocheński OP, który Woronieckiego bardzo cenił i uważał go za „jednego z najmądrzejszych polskich dominikanów” w całej historii zakonu). Później został profesorem na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, gdzie wykładał w latach 1919–1929, i rektorem tej uczelni od 1922 do 1924 r. Był on jednym z najwybitniejszych moralistów i tomistów, szeroko znanym na arenie międzynarodowej. Był też odnowicielem życia polskiej inteligencji po długim okresie zaborów, otaczając szczególną troską duszpasterską tę właśnie grupę społeczną – dodajmy, że chodziło o odnowę na gruncie wiary. Pisał dużo. Należy zaznaczyć, że cierpiał na ciężką chorobę przewodu pokarmowego i tylko kilka godzin w ciągu dnia był aktywny, mogąc oddawać się działalności pisarskiej – w tym, między innymi, przejawiał się heroizm tego człowieka, który cieszył i cieszy się opinią świętości.
Omawiana książka nie stanowi rozprawy „o” etatyzmie, ale „z” etatyzmem w sferze kultury (jak wyjaśnia podtytuł), ponieważ autor, osadzając swoje rozważania w kontekście etatystycznych tendencji okresu międzywojennego, niezwykle trafnym słowem i z żelazną logiką „rozprawia się” z tym szkodliwym zjawiskiem. Woroniecki na ogół walczył z wypaczeniami katolicyzmu, natomiast w przypadku tego tekstu zmaga się ze spaczeniami szkolnictwa, które siłą rzeczy mogą pociągnąć za sobą demoralizację społeczeństwa. Najpierw o. Woroniecki wyjaśnia istotę państwa, wyszczególnia i analizuje jego cechy konieczne, a wśród nich suwerenność, czyli brak zależności od jakiegokolwiek podmiotu wyższego rzędu. Następnie skupia się na podstawowych czynnościach państwa, które powinno zapewnić dobro ogólne społeczeństwa. To wszystko stanowi przedmiot części pierwszej książki, natomiast w drugiej autor przechodzi bezpośrednio do rozprawy „z etatyzmem w kulturze , co prowadzi go do postawienia tezy o konieczności „uspołecznienia i odpaństwowienia szkolnictwa”. Etatyzm w kulturze – te pęta odgórnie ustalonych zasad – jest głęboko zakorzeniony w świadomości społeczeństwa oraz usprawiedliwiony zgodnie z ogólnym przekonaniem o jego słuszności, jak pokazuje o. Woroniecki, i nawet przeciwnicy etatyzmu w gospodarce bywają jego zwolennikami w kulturze. Źródłem tego stanu rzeczy jest, według autora, rewolucja francuska, przy czym w społeczeństwie polskim rolę odegrały jeszcze dodatkowe czynniki, o czym jest mowa w książce. W porewolucyjnej Europie etatyzm opanował sferę kultury o wiele szybciej niż życie gospodacze. Tak oto pisze o. Woroniecki:
Z chwilą gdy pierwiastek demokratyczny doszedł do głosu, nader ważnym stało się uzyskać wpływ na opinię publiczną i to na dalszą metę, co wymagało owładnięcia i szkolnictwa. Toteż na tym centralnym odcinku frontu kulturalnego, jakim jest szkoła, zakusy etatyzmu wnet się zaczęły objawiać,
gdyż chodzi o formowanie myślenia na długie lata, o swego rodzaju inżynierię społeczną. Co się tyczy samych programów nauczania, dodajmy tutaj, że lokalne uniwersytety powinny, według o. Woronieckiego, opracowywać je dla lokalnych szkół niższego rzędu, z kolei lokalne licea powinny roztaczać swą opiekę w tym względzie nad szkołami podstawowymi w danym regionie – zatem decentralizacja. W kwestii organizacji szkół, ich zasad funkcjonowania, podstawową rolę powinna odgrywać społeczność lokalna. Autor uważa, że najlepszym rozwiązaniem jest tworzenie szkół prywatnych, powiedzielibyśmy „szkół wolnych”, choć on sam takiego sformułowania nie używa, i podkreśla przy tym różnicę między psychiką urzędnika a gospodarza. Wizji nowego szkolnictwa towarzyszą pewne porady praktyczne, które pozwolą zapewnić ład, bo przecież autor nie był zwolennikiem anarchii.
W kontekście etatyzmu w kulturze Woroniecki używa takich sformułowań, jak „totalitaryzm” i „szkolnictwo totalne”: „Cudowna ta wizja totalnego szkolnictwa – stwierdza ironicznie – mającego przejąć z ramienia państwa wszystkie, z wyjątkiem samego rodzenia dzieci, czynności wychowawcze rodziny, a następnie i społeczeństwa”, choć przyznaje, że nie została ona w pełni zrealizowana nawet w Związku Sowieckim.
Tekst dowodzi wielkiej erudycji autora – swobodnie cytuje on liczne źródła, przetwarza, wyciąga wnioski. Otóż idee o. Woronieckiego odnoszące się do państwa i jego przesadnych ambicji, które skutkują totalnym ingerowaniem systemu w sferę edukacji, jak również te dotyczące szkoły, jej formy i roli w kształtowaniu społeczeństwa, znaczenia społeczności lokalnych w rozwoju szkolnictwa i władzy rodzicielskiej w formowaniu umysłów i sumień młodych obywateli – osadzone są na mocnych fundamentach historii myśli pedagogicznej.
Chodzi tutaj o dzieło jedynie wzmiankowane w literaturze przedmiotu, zazwyczaj w przypisach, zaledwie w kilku publikacjach: artykułach bądź książkach poświęconych o. Woronieckiemu, których autorzy podkreślają fakt, że chodzi o tekst niepublikowany. Zatem jest ono znane jedynie bardzo nielicznej grupie badaczy, którzy zadali sobie trud, by sięgnąć po maszynopis w dominikańskim archiwum. Zważywszy na doniosłość zawartych w nim idei, na rolę, jaką mogą one odegrać w kształtowaniu polskiego szkolnictwa, i tym samym w formowaniu polskich obywateli, polskiego społeczeństwa, ocalenie owego tekstu od zapomnienia jest sprawą pierwszorzędnej wagi.
Dlaczego ta książka dotychczas nie została opublikowana? Otóż została ona napisana w 1943 r., kiedy spodziewano się rychłego końca wojny i odrodzenia się Polski. Autor postanowił zatem zaproponować nowe, choć stare, zasady funkcjonowania polskiego szkolnictwa. Jednak forma, w jakiej odrodziła się Polska, nie sprzyjała rozpowszechnieniu się tego tekstu i aparat cenzury ówczesnej Rzeczypospolitej Polskiej (która od 1952 r. przybrała oficjalną nazwę PRL) z pewnością by na to nie pozwolił, gdyż, jak wiadomo, był to okres, w którym władza czuwała nad każdą sferą życia społecznego, a nawet indywidualnego. Proponowana przez autora wizja szkolnictwa niezupełnie również odpowiada tendencjom w czasach nam współczesnych. Zatem klimat wciąż jest niekorzystny i tym bardziej należy się wydawnictwu Andegavenum uznanie w związku z podjęciem decyzji o ogłoszeniu tego dzieła drukiem, co być może przyczyni się do zmiany owego klimatu.
Wprawdzie ortografia i interpunkcja książki zostały w pewnym stopniu uwspółcześnione (autor nie zmodyfikował swojego sposobu pisania po reformie zasad pisowni z roku 1936, co się rozumie samo przez się, gdyż opanował tę sztukę znacznie wcześniej), jednak pod względem leksykalnym i składniowym wyczuwa się nieco archaiczny z dzisiejszego punktu widzenia styl pisarski o. Woronieckiego, co zupełnie nie przeszkadza w lekturze. Dodajmy, że wydawca opatrzył tekst przypisami objaśniającymi, których poziom merytoryczny nie budzi najmniejszych wątpliwości.
Wydawnictwo Andegavenum oddaje zatem do rąk czytelnika pierwsze wydanie zapomnianego dzieła tego wybitnego autora – Państwo i szkoła. Rozprawa z etatyzmem kulturalnym, które może i powinno być użyteczne nie tylko dla środowiska polskich pedagogów – bo przecież nie jest ono tylko jakąś ciekawostką, czy jedynie jakimś punktem w historii polskiej pedagogiki, który należy odsłonić przed badaczami tej dziedziny – ale także dla każdego Polaka, któremu leży na sercu przyszłość państwa i narodu. „Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie” – omawiany tutaj tekst o. Jacka Woronieckiego być może stanowi odpowiedź na te słowa, wypowiedziane w XVI wieku przez kanclerza Jana Zamoyskiego, które ukazują sposób na skuteczne uzdrowienie polskiego społeczeństwa.