Od redakcji
Kontrofensywa – to była odpowiedź św. Maksymiliana M. Kolbego na ataki masonerii na Kościół katolicki i chrześcijański porządek świata. Nasz apostoł prasy katolickiej jeszcze jako kleryk w Rzymie w 1917 r. był świadkiem publicznych manifestacji masonerii, która wieszczyła rychłe objęcie przez diabła władzy w Watykanie i uczynienie z papieża jego sługi. Na czym polegał kontratak naszego rodaka? W pierwszym rzędzie na modlitwie – to wskutek tych doświadczeń powołał do życia Rycerstwo Niepokalanej – ale i na imponującym apostolacie prasowym i medialnym. Ojciec Maksymilian wykorzystał do walki z masonerią środek, za pomocą którego ta właśnie chciała zrealizować swoje cele. Świadomy tego, że nie należy ustąpić pola przeciwnikowi, zakłada największe wówczas katolickie imperium medialne, którego osiągnięcia trudno byłoby dzisiaj powtórzyć. Wydawany od 1922 r. „Rycerz Niepokalanej” zbliżał się kilkukrotnie w 1938 r. do niewyobrażalnego nawet jak na dzisiejsze warunki nakładu miliona egzemplarzy… W ślad za nim szedł także „Mały Dziennik”. W 1938 r. rusza także radio nadające z Niepokalanowa. Wielki wizjoner rozpoczął także przerwane przez wojnę prace nad budową studia telewizyjnego. Żyjący w zawstydzającym współczesnych franciszkanów skrajnym ubóstwie zakonnicy posiadali jednocześnie do swej dyspozycji najnowocześniejsze w Polsce maszyny drukarskie. W Niepokalanowie powstać miało także lotnisko – św. Maksymilian wysłał już nawet kilku swoich zakonników na kursy pilotażu oraz planował zakup samolotów do kolportażu swojego dziennika… Wszystko po to, aby jak najwięcej dusz pozyskać dla Niepokalanej, dla Najświętszego Serca Jezusowego!
Co zrobiłby wielki medialny wizjoner, mając do dyspozycji środki, którymi dysponujemy dzisiaj? Jak św. Maksymilian dla swojego imponującego, niezmordowanego apostolatu wykorzystałby Internet, media społecznościowe, smartfony, elektronikę? Technologicznie mógłby dziś zdziałać bez porównania więcej – zwłaszcza do ratowania przemilczanej dziś (nawet przez tak wielu hierarchów) prawdy katolickiej, jedynej prawdy! Czy zauważyłby, że wszystkie te niewątpliwie użyteczne środki de facto nie wprowadzają jedynie ilościowej, ale jakościową zmianę i to… naszego sposobu myślenia!
Cel nie uświęca jednak środków, nawet najwznioślejszy. Żyjąc w XXI wieku, w takich, a nie innych okolicznościach – mimo wszystko musimy zachować zdrowy rozsądek i chłodny dystans, aby „zdobycze techniki”, którymi niewątpliwie się zachłysnęliśmy, dalej pozostawały tylko narzędziami, a nie stawały się środkami do urabiania nowego człowieka, zintegrowanego z maszynami i przez te maszyny zarządzanego. I między innymi o tym będzie można przeczytać w niniejszym wydaniu „Zawsze Wierni”.