Torquata Tassa Jerozolima wyzwolona
Et qui non baiulat crucem suam, et venit post me, non potest meus esse discipulus.
Łk 14, 27
Niech się obecnie staną rycerzami ci, którzy przedtem byli rozbójnikami. Niech obecnie prowadzą sprawiedliwą walkę z barbarzyńcami ci, którzy poprzednio walczyli przeciw braciom i współrodakom. Niech otrzymają teraz wieczną nagrodę ci, którzy dawniej za małą zapłatę byli najemnikami. Niech podwójny honor uwieńcza wysiłki tych, którzy trudzili się ze szkodą ciała i duszy. Kto tu nieszczęśliwy i biedny, tam będzie bogaty, kto tu przeciwnikiem Boga, tam będzie Jemu przyjacielem (...)
Urban II w Clermont (1095)
Niewielu jest pisarzy w dziejach literatury współczesnej, których światopogląd, wyrażony pośrednio w ich dziełach, przesiąknięty jest nieskażoną Prawdą Katolicką. Wrażliwy czytelnik najczęściej zmuszony jest do sięgnięcia w epoki odleglejsze, kiedy jasne zdefiniowanie i wskazanie dobra i zła utrudniało szerzenie błędów.
Wśród XVI-wiecznych twórców na uwagę zasługuje Torquato Tasso (1544-1595), Włoch, którego dojrzałe życie przypadło na okres potrydenckiej kontrreformacji. Spod jego pióra wychodziły liryki, poematy, dialogi moralne i filozoficzne, dramaty, ale dziś znany jest niemal wyłącznie jako autor utworu La Gerusalemme Liberata (Jerozolima wyzwolona), ukończonego w 1575 roku.
Kształcił się w Neapolu, w Rzymie i na uniwersytecie w Padwie. Wszechnica zbliżyła go do niejakiego Sigoniusa, historyka, który zainteresował Tassa okresem pierwszych krucjat. Po ukończeniu studiów (1565 r.) przebywał jako nadworny poeta na dworze książęcej rodziny d’Este w Ferrarze. Odtąd już całe życie miał być związany ze światem dworskim, przejmując dobre i złe rezultaty takiego bytowania – doprowadziło go ono w końcu do rozstroju nerwowego, a w konsekwencji do odosobnienia w szpitalu więziennym (1579 r.). W 1586 roku krewny księcia Alfonsa d’Este zabrał poetę na dwór w Mantui. Tasso w kolejnych latach tułał się po Włoszech, w końcu chorego na febrę umieszczono go na własne życzenie w klasztorze San Onofrio, gdzie zmarł.
Jerozolima wyzwolona powstawała przez około dziesięć lat, w okresie zagrożenia islamem; powracała wtedy ideologia wypraw krzyżowych, popierana przez Kościół. Sprzyjało to powstawaniu określonego typu dzieł literackich. Tasso, „zarażony” duchem czasu, starannie przygotował się do napisania największego swego poematu, pogłębiając wiedzę historyczną, choć Jerozolima nie miała za zadanie wiernie odtwarzać przeszłości. Mimo to utwór spotkał się z krytyką spowodowaną rozbudowaniem warstwy romansowej. Nie pozwala ono zaliczyć poematu do literatury stricte religijnej, uniemożliwiło też zapewne pełniejsze wykorzystanie go w walce z reformacją. Obiektywnie przyznać jednak trzeba, iż poeta potraktował miłość jako uczucie czyste, prowadzące niekiedy do nawrócenia pogan. Zmienia ono swe zabarwienie tylko w przypadku bohaterów negatywnych. Te i inne zarzuty, dotyczące m.in. budowy dzieła, przyczyniły się do choroby nerwowej Tassa, odczuwającego silny strach przed popadnięciem w herezję. W końcowym okresie życia, przyjąwszy pokornie błędy do wiadomości, stworzył Jerozolimę zdobytą (La Gerusalemme conquistata, 1593 r.), tekst mocno kontrreformacyjny i o zredukowanym wątku romansowym, będący przeróbką Jerozolimy wyzwolonej. Współczesna krytyka literacka odmawia mu, ze zrozumiałych względów, prawa do bycia utworem wartościowym. Jeszcze za życia Tassa rozpowszechniono arcydzieło, jakim Jerozolima wyzwolona niewątpliwie była i jest, ale skazano na zapomnienie Jerozolimę zdobytą, wbrew woli samego autora i ku jego rozpaczy...
Zająć wypada się poematem znanym, pozostawiając na boku, acz z bólem, wersję poprawioną. Jerozolima wyzwolona opisuje wycinek z dziejów pierwszej krucjaty, trwającej od 1096 do 1099 roku, zakończonej zdobyciem tytułowego miasta przez rycerzy Chrystusa. Liczne epizody pozwalają na wszechstronny ogląd obozów chrześcijańskiego i islamskiego oraz ludzkiej natury, ułomnej i kierującej się namiętnościami. W końcu zwycięża jednak heroiczna wiara. Nim jednak tak się stanie, przejść muszą bohaterowie, postacie historyczne (Gotfryd, Rajmund z Tuluzy, Tankred i wielu innych) oraz fikcyjne (Rynald, protoplasta rodu d’Este), przez szereg prób. Z jednych opresji wybawia ich własna rozwaga bądź męstwo, w innych nie może obejść się bez boskiej interwencji.
Wodzem wyprawy obrali baronowie Gofreda (właść. Gotfryda z Bouillon), rycerza roztropnego i pobożnego, kierującego się chęcią wypełniania woli Bożej. Przemawiając do rycerzy, ukazuje im motywy krucjaty:
To nasz cel pierwszy, to było staranie,
Abyśmy murów syjońskich dobyli,
Ciężką niewolę – którą chrześcijanie
Cierpią – precz znieśli, potem założyli
Tu w Palestynie nowe panowanie
I w niej prawdziwą wiarę rozmnożyli,
Tak żeby pielgrzym już bezpiecznie Bogu
Ślub swój mógł oddać u świętego progu.
(Pieśń pierwsza, oktawa 23)
Później powtarza to jeszcze parokrotnie, prosząc Boga, by wykorzenił z serc rycerzy „chciwość świecką”. Ale nie tylko Gofred był wzorem chrześcijańskiego rycerza. Oto jak zbliżało się wojsko do murów Jeruzalem:
Pierwszy wodzowie idą nogą bosą,
Co widząc drudzy, także toż czynili;
I kit, i pierza u czapek nie noszą,
Jedwab i świetne stroje porzucili.
O odpuszczenie grzechów Boga proszą,
Serca i myśli górne poniżyli,
A jeśli z płaczu które słowo gwałtem
Mogą przemówić – mówią takim kształtem:Tuś na tem miejscu raczył, wieczny Panie,
Krew swą przelewać, tuś raczył omdlewać,
A ja, o grzeszny, teraz patrząc na nie
Niegodnem okiem, nie mam łez wylewać?
O wielka złości, o zapamiętanie!
Czegoż się więcej po tobie spodziewać,
Kamienne serce, jeśli się nie ruszysz,
Jeśli się teraz od żalu nie kruszysz?;
(Pieśń trzecia, oktawa 7 i 8)
Dowództwo zadbało i o kapłanów, przygotowujących rycerzy na śmierć, która prowadzi dusze obrońców Wiary prosto do Nieba. Z tej pewności zbawienia brała się nadzwyczajna chęć do walki z pogaństwem. Jeden z krzyżowców, szwedzki królewicz Sweno, już cieszył się na przyszłe radości:
Dwie – prawi – mamy przed sobą koronie,
Jedną zwycięstwa, drugą męczennictwa:
W tamtej nie wątpię, tę włożyć na skronie
Pragnę, z świętemi pewien uczestnictwa;
I tu nas pozny wiek nie zapomnione,
I tam dostąpiem wiecznego dziedzictwa.
Tu, na tem polu, świat nasze ozdoby
I nasze będzie ukazował groby.
(Pieśń ósma, oktawa 15)
W końcu przyszło mu zginąć, Tasso zaś ustami Gofreda roztacza przed czytelnikiem wizje niebiańskiej szczęśliwości, której Sweno z pewnością już zażywa.
Pieczę nad krzyżowcami sprawował sam Bóg za pośrednictwem swoich Aniołów i Świętych, przy pomocy Kościoła: biskupów Ademara i Gwilelma oraz grupy księży. Po drugiej stronie znajdowały się duchy nieczyste – z nimi w konszachty wchodzili poganie. Konflikt Bóg–szatan pokazany jest w poemacie jako coś zupełnie naturalnego, coś, co ma odbicie na ziemi w walkach chrześcijan z niewiernymi. Tutaj nie ma miejsca na dialog... „Straszliwy tyran piekielnej otchłani”, przeniknięty nienawiścią do szczęśliwych, kochanych przez Pana dzieci Bożych, oraz zazdrością o daną im możliwość zbawienia, robi wszystko, co w jego mocy, byle tylko zaszkodzić krucjacie. Muzułmańscy czarnoksiężnicy całkiem świadomie wykorzystują siły ciemności sprzyjające poganom, chrześcijanie zaś cieszą się protektoratem Stwórcy w każdej trudniejszej chwili. Nie ma wątpliwości, po czyjej stronie jest Prawda. Islam to „zmierzłe syny Mahometowe”, zabobony, „sprośna i brzydka ofiara”; bez ogródek nazywa się go „złą sektą mierzioną Mahometową”, „sprośną i brzydliwą”. Słowa „obrzydzenie”, „brzydzić się” można odnaleźć w tekście w kilku miejscach, zawsze w odniesieniu do pogańskiej wiary i świątyń, a jest to, co ważne, nastawienie Pana Boga.
W tym kontekście nie może być żadnego logicznego wytłumaczenia dla uporczywego trzymania się błędów lub przechodzenia na ich stronę – co zdarzało się słabszym psychicznie chrześcijanom. Ci „przeciwnicy Boży”, jak nazywa ich pisarz, przyłączają się do armii szatana! Zdecydowana większość rycerzy nie dała się jednak zwieść z drogi Prawdy, nawet w krytycznym momencie opętania grzesznym uczuciem do działającej z premedytacją poganki Armidy. Świadomi konsekwencji apostazji wolą raczej cierpieć niż wyprzeć się Wiary. Co ciekawe, niektórzy niewierni mają poczucie prawdziwego Boga i Jego kultu oraz swojego odstępstwa; w kilku przypadkach owocuje to porzuceniem fałszywej religii. Przykładem jest muzułmańska wojowniczka Klorynda, nawrócona w chwili, gdy dusza opuszczała już jej ciało. Rycerz Tankred, który wpierw pokonał ją w walce, nie zaniedbał potem chrztu. Po śmierci Klorynda ukazała się Tankredowi, roztaczając obraz swego szczęścia w Raju i zapowiadając mu miejsce „w wiecznej światłości”, jeśli tylko na nie zasłuży. Bez sakramentu chrztu św. jej prawa w gruncie rzeczy dusza nie zostałaby zbawiona; tak stało się z czarnoksiężnikiem Izmenem i wiedźmami:
(...) do piekła brzydkie dusze poszły
Na wieczne męki, w podziemne ciemności (...)
(Pieśń osiemnasta, oktawa 89)
Trudno przypuszczać, aby inny los spotkał mężnego Arganta, wspomaganego w walce przez Belzebuba, czy cywilnych mieszkańców Jerozolimy, wzywających na pomoc „ohydnych bogów”.
Rycerze krzyżowi, zaprowadzając w Azji Wiarę, odbierają kult Szatanowi, na co skarży się sam „zainteresowany”. Nad tym wszystkim czuwa zawsze i wszędzie wszechmogący Bóg, rządzący całym światem. Nie może być inaczej, wszak chrześcijanie to Jego lud wybrany. Słowa te, wypowiedziane w poemacie przez Majestat Boży, są odbiciem katolickiej teologii, zgodnie z którą miejsce żydów w chwili odrzucenia posłannictwa Chrystusa zajęły ludy Nowego Przymierza. Bóg sprzyja walczącym dla Niego, bo taka jest wola Pańska:
To wyrok Jego, że Krzyż Święty stanie
W Jerozolimie z Jego możnej ręki!
(Pieśń dziewiąta, oktawa 64)
Nadprzyrodzona pomoc w bitwach, uzdrowienia rannych są również wynikiem pobożności krzyżowców, którym dobry przykład daje, jak przystało na wodza, Gofred. Decydującym czynnikiem jest przywiązanie do ortodoksji katolickiej i Kościoła Świętego, „wiary Piotrowej”. Wielkie znaczenie można przypisać udziałowi rycerstwa w nabożeństwach. Tak radzi Piotr Pustelnik Gofredowi przed jednym z ataków na pogan:
Od Boga poczni. Pierwej obwołane
Wczas pospolite modlitwy być mają;
Niech do niebieskich zastępów zebrane
Roty – o prośbę za sobą wołają.
Wprzod duchowieństwo niech idzie ubrane,
Niech processyje nabożnie śpiewają,
A wy za niemi, wodzowie przedniejszy,
Żeby z was przykład drudzy brali mniejszy.
(Pieśń jedenasta, oktawa 2)
Po zapowiedzianej procesji odprawił biskup Gwilelm Mszę św.:
Potem na wzgórku wielki postawiony
Dla świętych ofiar ołtarz ubierali,
A białe na niem z tej i z owej strony
W złotych lichtarzach świece zapalali.
Wtem Gwilm, z pierwszego ubioru zwleczony,
Inszy wziął na się, który mu podali.
Tam – chwilę myśląc – rozmyślał i zasię
Głosem dziękował i skarżył sam na się.Dalszy patrzali tylko, ale dźwięki
Bliższych kapłańskiej dochodziły mowy;
A skoro skończył i odprawił dzięki
Świętej Ofiary, temi mówił słowy:
„Idźcie!” A wtem kładł z wyciągnionej ręki
Błogosławieństwo na schylone głowy.
Tak nabożeństwo skoro odprawili,
Pierwszą się nazad drogą obrócili.
(Pieśń jedenasta, oktawa 14 i 15)
Przed szturmem ostatecznym nakazał Gofred przystąpić żołnierzom do Komunii św. i w ten sposób wypełnił do końca swą chlubną rolę chrześcijańskiego wodza, dbającego o powierzonych mu przez Boga ludzi.
Torquato Tasso narzucił poematowi powagę tematu i bohaterów; nawet wątki romansowe charakteryzują się pewną wzniosłością, ukoronowaną nawróceniem i/lub śmiercią. Bez wątpienia można nazwać Jerozolimę wyzwoloną chrześcijańskim eposem, głoszącym ideę „wojny pobożnej”, co w okresie zagrożenia Europy islamem miało wielkie znaczenie propagandowe, prowadząc też pośrednio serca katolickie ku pokrzepieniu. Dzieło stało się bardzo popularne; tłumaczono je na wiele języków, w tym także na polski. Dokonał tego w 1618 roku Piotr Kochanowski, bratanek słynnego Jana z Czarnolasu. Jego przekład okazał się kongenialny, choć skromna tradycja poezji rycerskiej w Polsce i wciąż kształtujący się w XVII wieku język literacki na pewno nie ułatwiały mu zadania. Tłumaczenie Kochanowskiego odznacza się wielkim artyzmem i autonomią w stosunku do oryginału, który zresztą nieraz przewyższa plastyką opisu (nieco gorzej wyglądało to z partiami liryczno-romansowymi). Tłumacz uwzględniał realia polskie – nadał np. Gofredowi tytuł hetmana. Późniejsze przekłady Jerozolimy wyzwolonej na język polski nie zdołały prześcignąć wersji Piotra Kochanowskiego.
Dziełu Torquata Tassa nie sposób zarzucić nieprawidłowego potraktowania spraw Wiary i Kościoła. W czasach, gdy powstało, raziło inkwizytorów licznymi wątkami miłosnymi; dziś, przyzwyczajeni do czegoś znacznie gorszego, nie zwracamy już na te fragmenty takiej uwagi. Bo też trudno dziś dostrzec coś równie pięknego, podtrzymującego na duchu, zagrzewającego katolików do walki ze złem. Ω