Bractwo Kapłańskie Świętego Piusa X
Ofiarowanie N.M.Panny [3 kl.]
Zawsze Wierni nr 5/2019 (204)

Zygmunt Krzyżanowski

Kościół w obronie polszczyzny

Podjęty temat może być oczywiście omówiony w wielu tomach. Tu nakreślony zostanie dzięki wybranym przykładom.

Jako pierwszy dobrze rozeznany fakt obrony polszczyzny przypomnijmy synod z czasów rozbicia dzielnicowego. Ziemie polskie przechodziły wtedy proces szybkiego rozwoju związany z powstawaniem miast i napływem obcej ludności z Zachodu. Realnym wtedy stawało się zagrożenie, że przybysze zaczną pod względem kulturowym dominować. Sprawą zajął się przeprowadzony w Łęczycy przez arcybiskupa gnieźnieńskiego Jakuba Świnkę synod. Statutem z 6 I 1285 postanowiono zabezpieczyć polski charakter szkolnictwa. Rektorami szkół klasztornych i katedralnych mogli bowiem zostawać jedynie kandydaci, „którzy posługują się językiem polskim jako własnym i są w stanie objaśniać autorów w języku polskim”, a zadecydowano o tym „celem zachowania i podniesienia mowy polskiej”. Starano się również walczyć z praktyką nieprzyjmowania Polaków, stosowaną przez wiele klasztorów. Nie kończąc tym sprawy arcybiskup wysłał list do kardynałów w Rzymie, w którym skarżył się na uciski i prześladowania ze strony rycerstwa niemieckiego i osadników. Przypomina, że Polska nie jest Saksonią, i pisze, że nie chce opłakiwać wytępienia narodu (gentis exterminium)1.

Niewątpliwie w czasach Kazimierza Wielkiego Wrocław był już dla Korony Królestwa Polskiego stracony. Na Śląsku coraz bardziej dominuje niemczyzna. Kościół jednak dużo dłużej niż królowie stał na straży swych praw do Śląska. Niezależnie od zmian politycznych diecezja wrocławska do roku 1821 była sufraganią metropolii gnieźnieńskiej2. Germanizacja elit śląskich nie oznaczała wytępienia polszczyzny – również z życia Kościoła. Podróżująca w 1816 roku przez Wrocław Izabela księżna Czartoryska zapisała:

„Była niedziela; weszliśmy do przepięknej katedry. Wieki upłynęły, odkąd niezliczone głosy wznoszą się ku Stwórcy w tych murach. Oglądałam stare sklepienia, gotyckie filary; patrzyłam na nie z szacunkiem i wzruszeniem. Był czas, kiedy to wszystko należało do Polski; długo tu rządzili Piastowie. Nie spostrzegłam, że łzy mi spływają po licach, duchem bawiłam w przeszłości. Ktoś dał znać, że nie będzie już mszy w katedrze, można zaś wysłuchać nabożeństwa w kościele Św. Krzyża. Wyszliśmy na ulicę, lecz nikt z nas nie wiedział, w którą skierować się stronę. Przechodzący tamtędy jegomość o wyglądzie mieszczanina, widząc nasze zaambarasowanie, zapytał o jego powód. Wyjaśniłam, o co chodzi i poprosiłam o wskazanie kierunku i ulicy. Nieznajomy ofiarował się nas zaprowadzić, lecz pierwej chciał sprawdzić, czy istotnie będzie można wysłuchać tam Mszy. Zanim zdążyłam odpowiedzieć, ruszył jak strzała i wrócił z wiadomością, że się właśnie zaczęła; odprowadził nas do wejścia […]. Wchodząc do tego również bardzo pięknego kościoła usłyszałam głośny śpiew ludu; wzruszyłam się ogromnie słysząc te same co i u nas strofy śpiewane po polsku. Wydało mi się, że jestem w Puławach. Zwróciłam do Boga żarliwe modły o szczęście i zdrowie dla męża, dla dzieci, Zosi i wszystkich przyjaciół. Modliłam się o bardziej pomyślną przyszłość dla mojej nieszczęsnej ojczyzny; czułam, że się modlę z oddaniem i ufnością. Chwila spędzona w kościele dała mi wiele dobrego”3.

Przytoczony w tłumaczeniu francuskojęzyczny zapisek nie jest jedynym odnoszącym się do polskości tej świątyni – jednej z najważniejszych pod względem architektonicznym we Wrocławiu, a fundowanej przez Henryka Probusa. Kilka lat później był tam Julian Ursyn Niemcewicz i napisał o „wybornem polskiem kazaniu co do języka prawdziwie staroświeckiej wymowy i treści”. Zaznaczył jednak: „W innych kościołach kazano po niemiecku”4. Polskie kazania pragnął zapewnić po wsze czasy specjalnym zapisem testamentowym zmarły w 1596 roku kanonik Andrzej Bogurski. Polskie nabożeństwa trwały u św. Krzyża do roku 1919. Jeszcze w roku 1894 Dziennik Poznański donosił, że tam „się pięknym kazaniem polskim zbudować można”. Później jednak nabożeństwa zostały przeniesione do kościoła św. Anny, gdzie otoczony był kultem obraz Matki Boskiej Częstochowskiej5. W tym kontekście warto nadmienić, że zakaz pielgrzymek do Częstochowy wydały władze pruskie już w roku 17746. Szybko, bo już w 1921 Polacy utracili kościół św. Anny, przekazany starokatolikom. Musieli się przenieść do niewielkiego kościółka św. Marcina, w którym nabożeństwa odbywały się do 17 IX 1939 r.7

Długie trwanie polskości na Śląsku związane było również z obecnością i działalnością polskiego duchowieństwa tak w czasach dawniejszych, jaki nam bliższych. Przykładowo we wrocławskim konwencie zakonu kaznodziejskiego – dominikanów w 1653 roku z piętnastu braci dziesięciu było Polakami8. Zupełnie inny charakter miał zakon Franciszkanów. Dziś więc w kościele pw. św. Stanisława, Wacława i Doroty trudno odszukać wizerunek pierwszego kanonizowanego Polaka. A kościół jest pamiątką spotkania cesarza i króla Czech Karola IV z królem Kazimierzem Wielkim, w trakcie którego ten pierwszy bezskutecznie zabiegał o podporządkowanie diecezji wrocławskiej Pradze9.

Duchowieństwo służyło również Polakom wyruszającym na emigrację. Ciekawa pod tym względem jest kariera księdza Józefa Webera (1856–1918), syna żyjących na Bukowinie spolonizowanych kolonistów niemieckich. Studiował w Rzymie, następnie został rektorem seminarium i kanonikiem lwowskim, wreszcie biskupem pomocniczym (sufraganem). Następny krok w karierze bardzo cennego dla diecezji kapłana to tytuł arcybiskupa Derny. W 1906 zrezygnował jednak z tej funkcji, by, mając wreszcie możliwość, wstąpić do zakonu zmartwychwstańców – a w ten sposób zrealizować ślub złożony jeszcze w czasie studiów rzymskich. Od 1909 roku prowadził owocną działalność w Ameryce. Był twórcą nowicjatów, proboszczem w Chicago i prowincjałem zgromadzenia w Ameryce Północnej. Pełnił też rolę biskupa Polonii. Z innych funkcji warto wymienić prezesurę Towarzystwa Polskich Księży w Ameryce10.

Obszerniej przedstawimy tu sylwetkę księdza Leona Rogalskiego (1830–1906). Pochodził z rodziny dzierżawcy wsi w tarnopolskiem. Po święceniach kapłańskich służył na parafiach, potem w czasie wojny włoskiej pełnił posługę kapelana w szpitalach polowych, lazaretach, gdzie nie brakło Polaków. W roku 1861 wstąpił do jezuitów, a w 1869 skierowany został do Australii. Trafił na południe kontynentu do Sevenhill. W niedużej odległości od tej miejscowości Polacy założyli osadę Hill River. Było tam około czterdziestu polskich rodzin prowadzących farmy. W 1871 roku udało się ukończyć budowę kościoła pw. św. Stanisława Kostki – obiekt został konsekrowany przez biskupa. W roku 1876 poświęcony został ołtarz główny z relikwiami św. Stanisława Kostki. Kapłan prowadził bardzo różnorodną działalność: misje, rekolekcje, Apostolstwo Modlitwy, bractwa (Różańcowe i Dobrej Śmierci), festyny i śpiewy ludowe. Odpusty i rocznice (w 1882 odsieczy wiedeńskiej) miały uroczystą oprawę. Od roku 1871 działała założona przez księdza Rogalskiego szkoła nauczająca w języku polskim i angielskim. W 1880 założył czytelnię, do której prenumerował czasopisma i kupował książki. Biblioteka otrzymywała je również od darczyńców z Galicji i Ameryki Północnej, a także z Ossolineum, Uniwersytetu Jagiellońskiego i redakcji „Czasu”. Ułatwiał również prenumeratę osobom prywatnym. Sam ksiądz Rogalski również posługiwał się prasą polską i miejscową w celu rozszerzania możliwości swej działalności. Jego posługa nie ograniczała się do jednej miejscowości. Pomocny był również w innych miejscach i to nie tylko Polakom, ale także Niemcom i Anglikom. Pełnił także różne funkcje w miejscowym kolegium. Udało mu się nawrócić wielu protestantów. Bywał w skupiskach Polaków oddalonych o około czterdzieści mil w okolicach Tanundy. Nakłaniał także rodaków do uczestnictwa w budowie kościoła św. Alojzego w Sevenhill. Działał również na rzecz opuszczonej Polski. Przesyłał okazy przyrodnicze do muzeów, zbierał pieniądze na rzecz dotkniętych rugami. Nie wszystko mu się udało: próby skupienia w miejscu działalności całej Polonii okazały się nierealne ze względu na lepsze możliwości bytowe w innych miejscach. Również plan sprowadzenia polskich sióstr zakonnych z Cieszyna nie powiódł się.

Podsumowując należy stwierdzić, iż opisana działalność miała ogromną rolę kulturotwórczą. Oczywiście jej strona duchowa jest najtrudniejsza do opisania. Wymowne będą daty kończące tę historię: 6 czerwca 1906 umiera nasz misjonarz, 1924 zamknięta zostaje szkoła, w 1950 kościół zostaje dekonsekrowany, używany jest jako magazyn. Dzieło popada w ruinę… z czasem jednak uświadomiono sobie jego wartość – dziś ma status zabytku11.

W niedługim tekście zostały przedstawione różne, rozrzucone w dziejach i miejscach na ziemskim globie przykłady działania duchowieństwa na rzecz polskości i polszczyzny. Trzeba sobie uświadomić, że nasz język w znacznym stopniu został ukształtowany przez wiarę w Zbawiciela. Liturgia w języku łacińskim wcale temu nie przeszkadzała. Bogactwo nieskażonej wiary, której czystości strzegła łacina, objawiało się w przelicznych kazaniach, pieśniach, także tłumaczeniach Pisma Świętego, dzieł teologicznych, ascetycznych katechizmach itd. Nauka dana od Boga stymulowała rozwój języka, który musiał ją wyrazić. Duchowni mieli obowiązek dbać, by docierała ona do wszystkich, niezależnie od ich sytuacji życiowej. Rozumieć jednak należy, że Kościół nie został powołany, by dbać o polszczyznę. Jak dbano na ziemiach obcych czy utraconych o polskie kazania, tak i na terenie Rzeczypospolitej dbano o zbawienie dusz, dla których polszczyzna była językiem obcym. Nie było więc nic w tym złego, by niedaleko Gdańska – w Kartuzach działał klasztor przeznaczony dla osób myślących po niemiecku.

Jeśli weźmiemy do ręki tzw. Śpiewnik pelpliński12, to przekonamy się, że język polski tryumfował na Mszy świętej swym bogactwem za dawnych czasów. Ubóstwo językowe współczesnych obrzędów w zestawieniu z tym, jak język polski uzupełniał liturgię sprawowaną po łacinie z elementami greki i hebrajskiego jest porażające. Bogactwo dawnych pieśni i kazań w świetle wyjałowienia współczesnej kultury może być tylko przedmiotem podziwu, badań naukowych i (oby tak było!) wzorem do naśladowania. By język polski znowu ukazał się w swoim blasku, musi powrócić kultura oparta na wierze w naukę Chrystusa, dostępna w sposób doskonały w języku Rzymian. Rozważanie innych możliwości to tylko strata czasu…

Przypisy

  1. Edmund Długopolski, Władysław Łokietek na tle swoich czasów, Kraków 2009, s. 102.
  2. Zygmunt Antkowiak, Kościoły Wrocławia, Wrocław 1991, s. 24.
  3. Izabela Czartoryska, Dyliżansem przez Śląsk. Dziennik podróży do Cieplic w roku 1816, tłum. Jadwiga Bujańska, Wrocław 1968, s. 48–49.
  4. Julian Ursyn Niemcewicz, Podróże historyczne po ziemiach polskich…, s. 499.
  5. Zygmunt Antkowiak, op. cit., s. 112–113 i 156.
  6. Ks. Bolesław Kumor, Historia Kościoła, cz. 6: Lublin 1985, s. 242.
  7. Zygmunt Antkowiak, op. cit., s. 156 i 40.
  8. Zygmunt Antkowiak, op. cit., s. 34.
  9. Ibidem, s. 137.
  10. Słownik polskich teologów katolickich, t. 4: Warszawa 1983, s. 405–406, oprac. ks. Bolesław Micewski CR.
  11. Zob.: https://www.ipsb.nina.gov.pl/a/biografia/leon-rogalski. Ponadto na stronie Polish Hill River Church Museum dostępna jest broszura informacyjna: https://bit.ly/2khtwW9.
  12. Zbiór pieśni nabożnych katolickich do użytku kościelnego i domowego, Pelplin 1886 (reprint).