Bractwo Kapłańskie Świętego Piusa X
św. Klemensa I, papieża i męczennika [3 kl.]
Zawsze Wierni nr 6/2018 (199)

ks. Szymon Bańka FSSPX

Od redakcji

Drodzy Czytelnicy!

„Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę. Po czym Bóg im błogosławił, mówiąc do nich: bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną” (Rdz. 1, 27–28).

W tych słowach Pismo św., już na swych pierwszych kartach, ustala pewien fundamentalny porządek. Bóg stwarza człowieka na swoje podobieństwo, obdarzając go rozumem i wolną wolą, jako mężczyznę i kobietę – od samego początku. Więc już od godziny stworzenia sytuacja jest jasna: człowiek jest istotą obdarzoną duszą nieśmiertelną, ale jest on również zdefiniowany przez swoją płeć, która jest czymś absolutnie realnym, obiektywnym i wpisanym w sam akt stworzenia. Od samego początku nadany jest również cel podziału ludzkości na mężczyzn i kobiety, zostaje on podany jako błogosławieństwo: „Po czym Bóg im błogosławił, mówiąc do nich: bądźcie płodni i rozmnażajcie się”. W tych słowach Pan Bóg przekazuje ludzkości niezwykle doniosłą funkcję współudziału w dziele stworzenia. To wielkie zadanie stanie się wprawdzie po grzechu pierworodnym jednocześnie czymś wymagającym i powodującym cierpienie („W bólu będziesz rodziła dzieci”, jak również: „W pocie więc oblicza twego będziesz musiał zdobywać pożywienie, póki nie wrócisz do ziemi” Rdz.3). Jednak fakt tego cierpienia, nierozerwalnie powiązanego z założeniem rodziny i wydaniem na świat potomstwa w żaden sposób nie zmniejsza doniosłości instytucji rodziny i jej współudziału w Boskim dziele stworzenia.

Ten porządek, o którym Pismo św. mówi na swoich pierwszych kartach, nie jest już dzisiaj w postchrześcijańskiej Europie czymś oczywistym. Liberalizm posunięty do ostatecznych granic stara się usunąć wszystko, co w jakiś sposób definiuje człowieka, stąd musi on również podnieść rękę nie tylko na instytucję rodziny – która przecież siłą rzeczy wymusza pewien porządek i podział obowiązków, ale również na sam podział ludzkości na mężczyzn i kobiety! Liberalizm nie jest wprawdzie w stanie zanegować biologicznych różnic pomiędzy płciami, ale usiłuje znieść wszelką celowość płci poprzez oderwanie jej od jej celu, czyli zrodzenia potomstwa. Skrajny liberał nie podda się żadnym prawom, nawet tym naturalnym, tym wpisanym w jego własną naturę, nie godzi się on na to, aby cokolwiek w jego życiu miało jakiś cel, którego on sam nie obrał. Nie chce więc przyjąć do wiadomości, że każdy człowiek rodzi się chłopcem albo dziewczynką i że ma to wpływ na całą jego psychofizyczną konstytucję. Nie godzi się na to, że ten podział ma jasny i prosty cel: „Bądźcie płodni i rozmnażajcie się” – bowiem nie chce podlegać żadnym prawom, nie chce nikogo słuchać i w ten sposób powtarza diabelskie „non serviam” – nie będę służył.

Nie chcemy jednak dłużej pozostawać przy spojrzeniu na błędy dzisiejszego świata. Rozważając rolę kobiety w Kościele, patrzmy na absolutny wzór każdej kobiety i każdego człowieka w ogóle, na Tę, która jest pierwowzorem Kościoła i jego Matką, czyli Najświętszą Maryję Pannę. Ona idealnie realizuje wszystkie trzy typowo kobiece zadania, mianowicie, jest absolutnie doskonałą dziewicą, oblubienicą i matką. Jest dziewicą doskonale czystą, nie tylko w sensie samej płciowości, ale w absolutnie każdym. Nie było w niej nic skażonego, żadne pragnienie nie było nieuporządkowane, żadna myśl niepotrzebna, żadna nawet najdrobniejsza czynność nie była niedoskonała. Wszystko w niej było ukierunkowane na Stwórcę, była absolutnie czysta pod każdym względem i w tym sensie jest ideałem dla każdego. Ideałem oczywiście niedoścignionym, ale jednak powszechnym – Jej absolutne ukierunkowanie na Stwórcę każdy może i powinien w miarę swoich możliwości naśladować. Jest nieskażoną oblubienicą, a więc, pomimo zachowania ślubów czystości, wchodzi w prawdziwy związek małżeński i z całą mocą swojego serca kontynuuje nieskażoną pieśń uwielbienia dla Boga, poprzez spełnianie swoich codziennych obowiązków i oczywiście, ponad wszystko, poprzez miłość małżeńską. W sposób cudowny, pozostając dziewicą, zostaje również matką i w ten sposób obejmuje całe spektrum wielkich, typowo kobiecych, misji. Jej absolutna czystość pozwala Jej zostać matką Mesjasza, matką Wcielonego Słowa – a więc drugiej Osoby Trójcy Przenajświętszej. Jej uczucia macierzyńskie w iście cudowny sposób łączą się z miłością do Boga – mają bowiem zupełnie dosłownie i bezpośrednio ten sam obiekt. Właśnie w Jej macierzyńskiej misji rozpościera się wspaniałe pole do naśladowania. Oto bowiem dla matek jest Ona niezwykłym przykładem kochania Boga poprzez miłość do własnego dziecka – kochania Boga w dziecku, czyli prawdziwej nadprzyrodzonej miłości do swojego dziecka. Dla kobiet niezamężnych, czy to zakonnic, czy to żyjących w świecie, jest Ona natomiast doskonałym przykładem przelewania swoich uczuć macierzyńskich na cały Kościół. Ona to bowiem właśnie wtedy, gdy współofiaruje życie swojego Boskiego Syna, stojąc pod Krzyżem, właśnie wtedy, gdy oddaje Ojcu Przedwiecznemu swojego Syna, słyszy: „Oto syn twój” i zostaje w ten sposób Matką całego Kościoła.

Niech to rozważanie tych wielkich zadań Najświętszej Maryi Panny uświadomi nam wielkość Jej powołania, ale również doniosłość tego powołania, które stało się udziałem wszystkich katolickich niewiast, powołania do naśladowanie Jej jako czystej dziewicy, kochającej oblubienicy i najczulszej matki.