W majestacie prawa pod osłoną nocy!
Krzyż, przy którym Jan Paweł II odprawił Mszę św. w Oświęcimiu w 1979 r., a który stoi obecnie na terenie dawnego klasztoru karmelitanek, tuż obok obozu koncentracyjnego, zostanie niedługo przeniesiony.
Krzysztof Śliwiński, minister w rządzie J. Buzka, 18 lutego 1998 r.
Polacy muszą sobie uświadomić, że żydowska teologia cierpienia różni się od chrześcijańskiej.
abp Józef Życiński, 4 sierpnia 1998 r.
Prowokacja i błąd Świtonia
W czwartek, 27 maja br. Kazimierz Świtoń wywiesił na bramie Żwirowiska ostrzeżenie, że zaminował teren. Media niezwłocznie poinformowały, że „policyjni pirotechnicy w krzakach przy ogrodzeniu znaleźli reklamówkę z podejrzaną konstrukcją – baterią, anteną, diodą i laskami materiału wybuchowego”. Na tej podstawie policja zatrzymała i odwiozła Świtonia do komisariatu. Został zatrzymany na 48 godzin. Następnie liberalna prasa podała nową informację: „Ładunek został zdetonowany. Według ekspertyzy z krakowskiego Laboratorium Kryminalistyki w reklamówce była 4,5-woltowa bateria, antena, zapalnik i cztery laski petard «turbo». Wstępna analiza mówi, że konstrukcja zagrażała życiu lub zdrowiu ludzi – powiedział nam Robert Chowaniec, zastępca naczelnika wydziału kryminalnego oświęcimskiej komendy powiatowej policji”. Stanisław Karpik twierdzi, że deklaracje Świtonia o zaminowaniu kaplicy były blefem, a ładunek wybuchowy ktoś podrzucił w krzaki koło ogrodzenia. Dzienniki „Życie”, „Gazeta Wyborcza”, „Rzeczpospolita” i „Nasz Dziennik” podawały sprzeczne informacje na temat rzekomo znalezionych ładunków wybuchowych. Po kilku dniach, kiedy Świtoń znalazł się w więzieniu, a na Żwirowisku nie było już 300 krzyży, praktycznie wszystkie rewelacje o podłożeniu zagrażających życiu ładunków odwołano. Takim kłamstwem posłużyła się propaganda, aby zakończyć problem Oświęcimia. Cała operacja była już szczegółowa opracowana. Teraz należało już tylko rozpocząć działania!
Nieznani sprawcy przygotowują operację
27 maja 1999 r. przed północą, po zatrzymaniu Świtonia oraz podpisaniu i opublikowaniu (w czwartek) wieczorem rozporządzenia ministra spraw wewnętrznych i administracji o ustanowieniu strefy ochronnej wokół byłego obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau, zapadła decyzją o usunięciu oświęcimskich krzyży ze Żwirowiska. Podjęli ją wspólnie: premier Jerzy Buzek, wicepremier Janusz Tomaszewski, wiceminister MSWiA Piotr Stachańczyk, szef kancelarii premiera Jerzy Widzyk oraz zastępca komendanta głównego policji Ireneusz Wachowski. Telefonicznie w naradzie wziął też udział bp Tadeusz Rakoczy, ordynariusz bielsko-żywiecki.
Wykonanie rozkazu
Wojsko i policja otoczyły Żwirowisko i były klasztor sióstr karmelitanek. |
Zaraz po podjęciu decyzji o likwidacji „doliny krzyży”, z Warszawy do Oświęcimia polecieli minister Widzyk i komendant Wachowski, którego szef MSWiA wyznaczył na dowodzącego operacją. W nocy z 27 na 28 maja na Żwirowisko przyjechało dwustu żołnierzy z Nadwiślańskich Jednostek Wojskowych. Po otoczeniu Żwirowiska i usunięciu gapiów, około 400 nad ranem żołnierze przystąpili do usuwania krzyży. Bardziej aktywnych obrońców krzyży siłą odwieziono do komisariatów policji. „Koło piątej podjechałem pod Żwirowisko rowerem. Zobaczyłem około dwustu żołnierzy, którzy zabierali krzyże. Podbiegli do mnie ludzie ubrani w czarne kombinezony, wykręcili ręce i zabrali do komendy policji” – relacjonował Stanisław Karpik spod Sieradza, który od tygodnia przebywał wraz z Kazimierzem Świtoniem na Żwirowisku. Wojskowe ciężarówki wjechały na teren Żwirowiska, a żołnierze za pomocą ciężkiego sprzętu i lin wyrywali stojące tam krzyże. Przy okazji usunięto drogę krzyżową, którą ustawiły przed laty siostry karmelitanki. Z płotu okalającego Żwirowisko zniknęły pamiątkowe tablice poświęcone pomordowanym w tym miejscu Polakom. Obecnie o dawnym, klasztornym charakterze Żwirowiska przypomina jedynie krzyż papieski oraz cudem uratowana figurka Matki Bożej. Rano na teren Żwirowiska przybył bp T. Rakoczy, który pochwalił policję za sprawnie przeprowadzoną akcję. Natomiast Sekretarz Konferencji Episkopatu Polski, bp Piotr Libera oświadczył, że działania władz na Żwirowisku „odpowiadają również duchowi i literze oświadczenia Rady Stałej Konferencji Episkopatu Polski z dnia 26 sierpnia ubiegłego roku z Jasnej Góry”. Po usunięciu krzyży, Żwirowiska zaczęli strzec żołnierze i policjanci.
Krzyże w Harmężach
Krzyże w Harmężach. |
Usunięte ze Żwirowiska krzyże przewieziono do klasztoru OO. Franciszkanów w niedalekiej wsi Harmęże. Złożono je na przylegającym do klasztoru placu. O. Jerzy Maculewicz potwierdził informację, że o przewiezieniu krzyży do Harmęży poinformowano klasztor już na kilka dni przed operacją usunięcia ich ze Żwirowiska. Po kilku dniach, pomimo apeli bp. Rakoczego, ażeby zabrano krzyże z Harmęży, okazało się, że nie znalazła się ani jedna osoba, która zechciałaby zabrać swój krzyż. Taką decyzję podjęło także Bractwo Św. Piusa X (zobacz oświadczenie ks. Karla Stehlina).
Sprawne sądy i „państwo prawa”
W sobotę, 29 maja po południu, do obstawionego przez dziennikarzy oświęcimskiego sądu przywieziono Kazimierza Świtonia. Zdążył tylko powiedzieć: „Wiedziałem, że po to mnie zamknęli, żeby krzyże zabrać”. Po kilkugodzinnej rozprawie sąd postanowił aresztować go na dwa miesiące. Będzie teraz przebywał w wadowickim areszcie. Sąd wskazał trzy przesłanki postanowienia. „Wyborcza” relacjonowała: „Po pierwsze zarzuty, jakie stawia panu Świtoniowi prokuratura, zagrożone są karą więzienia do ośmiu lat. Istniała też obawa, że może utrudniać prowadzone śledztwo. Poza tym zarzuca się panu Świtoniowi, że naraził życie i zdrowie ludzi. Istnieje więc obawa, że na wolności mógłby drugi raz stworzyć zagrożenie”. Na koniec „Gazeta Wyborcza” z radością „uspokajała” czytelników: „Możliwe też, że po dwóch miesiącach areszt dla Świtonia zostanie przedłużony”. Zażalenie na tę decyzję złożyli adwokaci Kazimierza Świtonia. „Sąd uznał, że nie ma podstaw, aby zmieniać środek zapobiegawczy. Akta sprawy przesłano do Sądu Okręgowego w Bielsku-Białej w celu rozpoznania złożonego zażalenia” – poinformowała sędzia Beata Świętek, wiceprezes Sądu Rejonowego w Oświęcimiu. Sąd Rejonowy w Oświęcimiu podtrzymał wcześniejszą decyzję o zastosowaniu aresztu wobec Kazimierza Świtonia. Świtoń wyszedł na wolność dopiero po wyjeździe z Polski papieża Jana Pawła II. Wcześniej poręczyli za niego senatorowie RP Zbigniew Romaszewski i Wiesław Chrzanowski.
Żydowskie reakcje
Jeszcze w piątek, zaraz po akcji wojska, Światowy Kongres Żydów wyraził uznanie władzom polskim za usunięcie krzyży z oświęcimskiego Żwirowiska i oświadczył, że wznawia z polskim rządem dialog na temat spornych problemów polsko-żydowskich. Nie wiedzieć dlaczego, Andrzej Kaczyński na łamach „Rzeczpospolitej” dziękował Żydom za to, że „Inaczej niż w sprawie oświęcimskiego Karmelu, w tej sprawie (Żwirowiska – przyp. T.K.) środowiska żydowskie wykazały godną uznania cierpliwość i powściągliwość”. Wkrótce słowa Kaczyńskiego brutalnie zweryfikowała rzeczywistość.
Grożący palec Joskowicza
Rabin Joskowicz grozi Papieżowi palcem, mówiąc: „Proszę, aby Pan Papież dał wezwanie do swoich ludzi, by także ten ostatni krzyż wyprowadzili z tego obozu”. Fot. PAP. |
Z apelem o doprowadzenie do usunięcia krzyża papieskiego ze Żwirowiska na terenie b. obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu zwrócił się 11 czerwca do Jana Pawła II naczelny rabin Polski Menachem Pinchas Joskowicz. Podczas spotkania z Polską Radą Ekumeniczną i przedstawicielami innych religii w gmachu Sejmu rabin wyraził uznanie władzom miejskim w Polsce za „zabranie krzyży z Oświęcimiu”, ale jednocześnie zażądał zabrania także krzyża papieskiego. „Jest to dla mnie wielki zaszczyt wziąć udział w tym spotkaniu” – rozpoczął swą krótką rozmowę z Ojcem Świętym naczelny rabin. Przypomniał następnie swój pobyt w obozach zagłady w czasie ostatniej wojny, z których szczęśliwie udało mu się wyjść cało. „Auschwitz jest bramą do nieba i przez tę bramę przeszli bardzo dużo ludzi” – mówił dalej swoją charakterystyczną polszczyzną Joskowicz. Dodał, że jest to święte miejsce, obmyte krwią ludzką. „Ja z tej okazji muszę podziękować bardzo władzom miejskim i władzom państwowym, że udało im się zdjąć te krzyże z Oświęcimiu poza obozem” – powiedział rabin. I w tym momencie zwrócił się do Jana Pawła II ze słowami: „Mam prośbę do Pana Papieża, aby ten ostatni krzyż... również go z tego obozu zdjąć”. „To jest dla nas, gdy ja przychodzę do Oświęcimiu, miejsce, gdzie ja muszę zrobić rachunek sumienia, aby wiedzieć, co tutaj było. Tu się robi tę ostatnią modlitwę przed śmiercią” – wyjaśniał następnie rabin, na co Papież zareagował słowami: „Wiem, znam, to jest modlitwa, którą my codziennie odmawiamy w komplecie, w modlitwie dnia”. „Dlatego prosiłbym, żeby Papież dał wezwanie do swoich ludzi, żeby również i tego krzyża... żeby go wyprowadzili z obozu” – powiedział na zakończenie naczelny rabin Polski. Jak podała Katolicka Agencja Informacyjna: „Ojciec Święty w milczeniu uściskał swego rozmówcę”. Joskowicza skrytykował Związek Gmin Wyznaniowych Żydowskich mówiąc, że „nie reprezentuje on gmin żydowskich w Polsce. Jego dzisiejsza wypowiedź, skierowana do Jana Pawła II, miała skandaliczną formę, która nie znajduje żadnego usprawiedliwienia”. Jednocześnie w tym samym oświadczeniu Gmin czytamy: „Doceniamy ostatnie działania polskiego rządu w sprawie żwirowiska. Naszym wspólnym celem jest stworzenie sytuacji, w której będą mogły być uczczone wszystkie ofiary obozu”. W następstwie incydentu w Sejmie, Joskowicz stracił posadę Naczelnego Rabina Polski i, jak poinformował „Wprost”, udał się z wizytą do znanego wroga Kościoła i Polski, nowojorskiego rabina Avi Weissa. W międzyczasie rabin zdążył powiedzieć, iż nie może zwrócić się do Ojca Świętego per „Papież”, gdyż religia żydowska mu tego zakazuje, dlatego był zmuszony użyć formy „Pan Papież”. Środowiskom żydowskim w Polsce nie spodobała się jedynie forma wypowiedzi Joskowicza, natomiast co do meritum, to podzielali oni stanowisko byłego rabina RP. Stanowisko polskich Żydów dobrze oddaje wypowiedź Stanisława Krajewskiego, krytykującego Joskowicza członka Polskiej Rady Chrześcijan i Żydów, który w wywiadzie dla Polskiej Agencji Prasowej mówił: „jeśli chodzi o samą sprawę dużego krzyża papieskiego na Żwirowisku, to jego obecność jest dla wielu Żydów trudna do zaakceptowania”. W obronie Joskowicza stanęli Dawid Warszawski oraz Jacek Kuroń, który porównał falę krytyki pod adresem rabina do nagonki z 1968 r.
Nasza wizyta w Harmężach
Poniszczona tablica na krzyżu Bractwa. |
W niedzielę 30 maja grono wiernych Tradycji, wspólnie z ks. Anzelmem Etteltem, udało się do Oświęcimia i Harmęży, aby zobaczyć jak wygląda krzyż, który pomordowanym ofiarom Auschwitz, ofiarowało Bractwo Św. Piusa X. Najpierw przybyliśmy pod Żwirowisko, które otoczone wojskiem i policją było dla nas niedostępne. Następnie udaliśmy się do Harmęży. Tam zastaliśmy straszny widok leżących krzyży, zgruzowanych tablic i drogi krzyżowej. Krzyże poniszczone, poskracane (gdyż nie można było ich wyrwać), powyginane pamiątkowe tablice, walające się figurki Pana Jezusa ukrzyżowanego... Widok, który w dobitny sposób obrazował kryzys w Kościele. Zapewne taki właśnie widok mieli przed oczyma Ojcowie Kościoła, kiedy pisali o ohydzie spustoszenia! W żaden sposób nie potwierdzał on słów rzecznika rządu Krzysztofa Lufta i episkopatu o. Adama Schulza SI: „Przeniesienie dokonało się w sposób godny i pokojowy z udziałem kapłanów”. Znaleźliśmy i nasz krzyż, o wiele krótszy, z poniszczoną tablicą. W niedzielne popołudnie do Harmęży zjechało wiele osób, niektórzy rozpoznali ks. Anzelma i dziękowali Bractwu za obronę krzyży. Rozpacz przeplatała się ze słowami uznania dla Tradycji Katolickiej. Wszystko to działo się na oczach wyraźnie niezadowolonego ojca franciszkanina, który widząc, że wielu wiernych czyta Zawsze wierni podszedł do nas i oświadczył: „Proszę nie rozdawać tych publikacji, bo są one schizmatyckie!”. Rozpoczęła się dyskusja. Zaniepokojony franciszkanin zarzucał nam, że jesteśmy przeciwni posoborowej liturgii, ekumenizmowi, Komunii na rękę, papieżowi itd. Dowodził o ekumenicznym nastawieniu św. Maksymiliana, który „nie pojechał do Azji nawracać”, bronił domagającego się święceń kapłańskich dla kobiet austriackiego biskupa Webera. To był żenujący spektakl! Obserwując zachowanie franciszkanina, wielu obecnych w Harmężach wiernych stanęło w obronie Bractwa, mówiąc, że „dowodem na kryzys w Kościele jest widok leżących tu krzyży”. Pytali: „Dlaczego pozwoliliście na to, aby je wam przywieźli?”. Zmieszany franciszkanin zrzucał winę na władze i biskupa ordynariusza. W Harmężach byli też przedstawiciele „Gazety Wyborczej” i „Tygodnika Powszechnego”. „Wyborcza” zapytała nas „co postanowiliśmy?”. „Jak to co – odpowiedzieliśmy – wszystkie krzyże zostają, nasz także!”. Za kilka dni ukazał się „Tygodnik Powszechny”, w którym Anna Mateja napisała nieprawdę: „przyjechali lefebryści, niezdecydowani, co zrobić ze swoim (krzyżem – przyp. T.K.)”.
Przyszłość krzyża papieskiego
Usunięte ze Żwirowiska krzyże złożono na terenie klasztoru OO. Franciszkanów w Harmężach. |
Dla części środowisk konserwatywnych w Polsce sprawa Oświęcimia wydaje się już zakończona. Mówią nam oni, że przecież krzyż papieski stoi, rząd gwarantuje jego bezpieczeństwo itd. Ten błogi spokój zakłócił jednak prominentny przedstawiciel koalicji rządzącej, Jerzy Wierchowicz z Unii Wolności. Oświadczył on: „Krzyż papieski powinien zostać usunięty z oświęcimskiego Żwirowiska, bo inaczej będzie zarzewiem ciągłego konfliktu. Uważam, że jeden krzyż czy 250 krzyży na oświęcimskim Żwirowisku, to dla osób narodowości żydowskiej nie ma najmniejszego znaczenia”. Zdaniem Wierchowicza, spór o Żwirowisko wywołuje jedynie „demona antysemityzmu”. Podkreślił, że byłoby lepiej, gdyby Polacy ustąpili i uznali, że na terenie byłego obozu w Oświęcimiu nie powinno być krzyża. „Powinniśmy pozwolić Żydom na spokojną modlitwę, na to, by mogli spokojnie czcić pamięć bliskich” – mówił przedstawiciel Unii Wolności. Słowa Wierchowicza nie różnią się w istocie od zdania wyrażonego przez rabina Joskowicza.
Krzyż Bractwa Św. Piusa X na polu w Harmężach. |
Na szczęście nie wszyscy uznali usunięcie krzyży za zwycięstwo krzyża. Prawa Polaków do Oświęcimia, do uczczenia pomordowanych tam katolików, do krzyża, bronią wciąż ludzie różnych środowisk, wśród nich widzimy m.in. Mariana Jurczyka (prezydent Szczecina), Mariusza Olszewskiego (posła Naszego Koła), Marka Sawickiego (posła PSL), Andrzeja Szkaradka (posła AWS), Zbigniewa Sulatyckiego (Polskie Stowarzyszenie Morskie i Gospodarcze), Stefana Kurowskiego (ekonomista z KUL), Jana Łopuszańskiego (posła Naszego Koła), redakcje „Najwyższego Czasu!”, „Myśli Polskiej” i „Naszej Polski” i wielu innych. Na uwagę zasługuje szczególnie wypowiedź Andrzeja Szkaradka, polityka AWS, który powiedział: „okazuje się, że istnieje konieczność natychmiastowej nowelizacji ustawy o ochronie miejsc pamięci narodów. Zrobimy to z całą pewnością, żeby nikt nie żywił iluzji, że w Polsce możliwe jest usunięcie krzyży z miejsc męczeństwa Polaków”. Tylko czy rząd, kierowany przez protestanta, rząd, którego rzecznikiem prasowym jest aktor występujący w tak antypolskim filmie jak Lista Schindlera, rząd, w skład którego wchodzą przedstawiciele Unii Wolności, może stanąć w obronie krzyża i wiary katolickiej? Śmiem wątpić... Ω
Zapewniam Was, drodzy Bracia i Siostry, iż żaden spośród tych Żydów, którzy zginęli w Auschwitz, nie ujrzał Boga żydowskiego, a każdy z nich bez jednego wyjątku stanął przed obliczem Chrystusa Ukrzyżowanego. Bóg jeden raczy wiedzieć, którzy spośród nich będą mogli dostąpić łaski zbawienia. Jedno co jest pewne, iż nasze modlitwy mogą im w tym pomóc, a modlitwy Żydów, którzy się gorszą na widok Krzyża, mogą im tylko zaszkodzić, gdyż, zaprzeczając uznaniu Chrystusa za Boga, tylko obrażają Boga – a to nie przynosi niczego dobrego. Stąd też wypływa obowiązek naszej modlitwy w tym miejscu również za dusze Żydów, którzy zginęli w obozie, a zapewniam Was, iż takie jest również gorące pragnienie owych dusz w czyśćcu cierpiących, dla których każda nasza modlitwa i każda Msza św. jest ochłodą. Fragment kazania ks. Edwarda Wesołka, |