Drodzy Czytelnicy!
W 1988 roku w mediach została rozpowszechniona wiadomość, której nie dało się przeoczyć: analiza próbki tkaniny Całunu Turyńskiego metodą radioaktywnego węgla C14 miała wykazać z całą pewnością, że owa relikwia chrześcijaństwa pochodzi ze średniowiecza, mianowicie z lat 1260–1390, dlatego nie może być uznawana za autentyczny Całun Chrystusowy.
„Nauka” a nauka?
Oto nauka przemówiła – causa finita! Nareszcie znalazł się „naukowy dowód” na to, że Jezus Chrystus nigdy nie spoczywał w owym Całunie! Szczególnie bolesne było publiczne oświadczenie kard. Ballestrero, ówczesnego arcybiskupa Turynu, w którym stwierdził on, że choć wyjaśniło się, że Całun jest fałszerstwem, to jednak ciągle jest to godne podziwu dzieło sztuki... Było to jak wiatr w żagiel dla tych, którzy zaprzeczali nie tylko Zmartwychwstaniu Jezusa Chrystusa, ale nawet Jego prawdziwej śmierci. W taki oto sposób grób już nie był pusty w Wielkanocny poranek, albo też apostołowie wykradli Ciało Chrystusa, tak jak to sugerowali już żydowscy arcykapłani (por Mt 27, 64 oraz 28, 12). Inni poprzestawali na teorii, że Chrystus przebywał jedynie w pewnego rodzaju letargu, po czym sam opuścił grób.
Pewnego dnia, kiedy w prasie ukazał się głośny artykuł z wymownym tytułem: „Zmartwychwstał czy obudził się?”, natychmiast zadzwonił telefon w „arcykonserwatywnym” seminarium pw. św. Piusa X w Ecône. W słuchawce brzmiał triumfujący głos pewnego dziennikarza jednego z największych francuskich dzienników: „I co księża na to?!”. Chętnie usłyszałby on oświadczenie o porażce „tradycjonalistów”, tego jednak się nie doczekał.
Ksiądz Denis Puga, z wykształcenia lekarz, długoletni wykładowca w tym seminarium, sam opowiadał mi o tym wydarzeniu. To on podniósł słuchawkę i odpowiedział dziennikarzowi rzeczowo i spokojnie: „Poczekajmy na następne badania naukowe, wówczas wszystko będzie wyglądało inaczej. My jesteśmy przekonani, że Całun Turyński jest prawdziwym Całunem Chrystusa. Dowodem na to jest nieprzerwany kult, jakim cieszy się on od pierwszych wieków chrześcijaństwa. Dowody przynoszą również liczne wnioski z badań naukowych w wielu rozmaitych dziedzinach”.
Później zostały udowodnione błędy popełnione zarówno podczas samego przeprowadzenia testu metodą radioaktywnego węgla C14 w 1988 roku, jak i podczas odczytywania wyników tego badania. Inną sprawą jest uzasadnione podejrzenie o próbie oszustwa i manipulacji podczas tego badania, ale tej kwestii nie będziemy rozwijać.
Syndologia – nauka o Całunie
Już wówczas odnośnie do Całunu Turyńskiego istniało wiele poważnych, naukowych wniosków, wykluczających jakąkolwiek ingerencję człowieka w powstanie na nim tajemniczego obrazu. „Syndologią” – do łacińskiego terminu sindon, zapożyczonego z greki i określającego misternie tkane płótno lniane – nazywamy kompleksowe badania naukowe nad Całunem Turyńskim, obejmujące wiele różnych dziedzin wiedzy.
Za jej początek należy uznać rok 1898, kiedy to fotografowi-amatorowi Secondo Pia pozwolono wykonać pierwszą fotografię relikwii. Dokonano wówczas wstrząsającego odkrycia: negatyw zdjęcia okazał się być pozytywem wizerunku mężczyzny! Albo mówiąc inaczej, dostrzegalne na płótnie zarysy człowieka stanowią negatyw obrazu martwego Ciała Chrystusa.
Najpierw Całunem Turyńskim zaczęli zajmować się pojedynczy naukowcy, zwani syndologami. Z biegiem czasu skupili się oni w kilku ośrodkach badań nad Całunem, aby moc synchronizować swe odkrycia z rożnych dziedzin naukowych, a także by prezentować je opinii publicznej. Później przedmiotem badań – oprócz Całunu – objęto także inne święte szaty, na których również znajdowały się obrazy utworzone „nie ludzką ręką”: sudarion (chusta do ocierania potu z Oviedo w Hiszpanii, otulająca w grobie głowę Jezusa) oraz tilma (płaszcz św. Juana Diego z Guadalupe, na którym w 1531 roku swój wizerunek zostawiła Najświętsza Maryja Panna).
Kult Całunu Turyńskiego
Przez stulecia pogrzebowy Całun, który spowijał Ciało Chrystusa, był z wielką starannością przechowywany, strzeżony i czczony. Od momentu kiedy zaczęto przechowywać go w Turynie, przyciągał z okazji jego wystawiania tysięczne tłumy katolików, którzy podziwiali go i ze czcią modlili się przed nim. Kardynałowi i arcybiskupowi Mediolanu św. Karolowi Boromeuszowi zawdzięczamy fakt, że owa drogocenna relikwia została przywieziona z Chambéry we Francji do północnych Włoch.
Święty Karol Boromeusz, wdzięczny za to, że w stolicy jego diecezji ustała przerażająca epidemia dżumy, zapragnął pieszo pielgrzymować do Francji, gdzie znajdował się Całun. Wówczas książę Emanuel Filibert z Sabaudii, aby oszczędzić hierarsze trudów pielgrzymki, nakazał w roku 1578 przewiezienie Całunu z Francji do Turynu. Później sabaudzcy książęta co pewien czas wystawiali publicznie Całun. Uczynili to również między 25 maja a 2 czerwca 1898 roku (w tym dniu Całun został po raz pierwszy sfotografowany), kiedy to przypadały obchody różnych rocznic panującej dynastii.
W nieregularnych odstępach następowały kolejne wystawienia Całunu:
- 3 – 24 maja 1931 r.: z okazji ślubu księcia Umberto, zawartego rok wcześniej;
- 24 września – 15 października 1933 r.: z okazji Roku Świętego (1900. rocznica śmierci Jezusa Chrystusa);
- 22 – 24 listopada 1973 r.: nie w celu modlitwy, ale podczas produkcji filmu dokumentalnego dla telewizji RAI, z transmisją na żywo, poprzedzoną wprowadzeniem papieża Pawła VI (23 listopada);
- 26 sierpnia – 8 października 1978 r.: w 400. rocznicę przeniesienia Całunu z Chambéry do Turynu (przy tej okazji Całun został poddany szczegółowym badaniom naukowym);
- 13 kwietnia 1980 r.: prywatnie dla papieża Jana Pawła II podczas jego wizyty apostolskiej w Turynie;
- 18 kwietnia – 14 czerwca 1998 r.: w 100. rocznicę wykonania pierwszej fotografii Całunu;
- 12 sierpnia – 22 października 2000 r.: z okazji Roku Jubileuszowego (2 tys. lat od Narodzin Chrystusa Pana);
- 10 kwietnia – 23 maja (Zesłanie Ducha Świętego) 2010 r.: na życzenie papieża Benedykta XVI, który udał się do Turynu, aby oddać cześć Całunowi;
- 30 marca 2013 r.: także na życzenie papieża Benedykta XVI, aby udostępnić Całun pielgrzymom w Roku Wiary – w najbardziej odpowiednim dniu, czyli w Wielką Sobotę, podczas półtoragodzinnej liturgii słowa z wideo-orędziem papieża Franciszka.
Obecnie – od 19 kwietnia do 24 czerwca 2015 roku – Całun znów jest publicznie wystawiony z okazji 200. rocznicy urodzin św. Jana Bosko, wychowawcy młodzieży i założyciela zgromadzenia salezjanów. Następne wystawienie przewidywane jest, z tego co wiadomo, w Roku Świętym 2025.
Artykuł Gertrudy Wally w ZAWSZE WIERNI
O Całunie Turyńskim opublikowano wiele opracowań z naukowego oraz religijnego punktu widzenia. Powstało na ten temat bardzo dużo artykułów, książek, periodyków, filmów oraz stron internetowych. Przed laty miałem zaszczyt osobiście poznać (podczas wykładów w Vorarlbergu na temat Całunu Turyńskiego i obrazu Matki Bożej z Guadalupe) wybitnego eksperta w dziedzinie syndologii – Panią magister Gertrudę Wally, mężatkę i matkę trzech synów.
Na uniwersytecie wiedeńskim studiowała ona romanistykę, pedagogikę muzyczną i historię sztuki, jest także wykwalifikowanym katechistą dla obcojęzycznego katechumenatu. Od 1978 roku zajmuje się profesjonalnie Całunem Turyńskim, jest członkiem kilku ośrodków badań naukowych nad Całunem, regularnie uczestniczy w zjazdach naukowych poświęconych Całunowi. Od 1983 roku dzieli się swą wiedzą na temat Całunu, prowadząc wykłady w wielu krajach. Od 2002 roku tematem jej wykładów jest także obraz Matki Bożej z Guadalupe.
Święty Jan Apostoł i Ewangelista napisał o samym sobie krótkie i jasne świadectwo po tym, gdy w Wielkanocny poranek przybiegł do grobu: „Ujrzał i uwierzył” (J 20, 8). To wyznanie Gertruda Wally obrała jako tytuł swej książeczki o Całunie i Chuście z Oviedo, która się ukazała w 2010 roku w języku niemieckim nakładem Bernardus-Verlag (wydawnictwo opactwa cysterskiego Mariawald).
Z powodu trwającego obecnie w Turynie wystawienia Całunu, poprosiłem Panią Wally o napisanie artykułu dla ZAWSZE WIERNI. Wyłącznie dla nas uzupełniła ona swój tekst o Całunie o najnowsze odkrycia naukowe. To dla nas wielki zaszczyt. W tym miejscu pragnę wyrazić pod jej adresem serdeczne podziękowania: „Bóg zapłać!”. To oczywiste, że ograniczona długość tego cennego artykułu nie jest w stanie przekazać pełni wiedzy na ten temat. Aby zrozumieć ogrom materiałów, które do napisania artykułu wykorzystała Pani Wally, dodam tylko, że bibliografia zawiera ponad 60 pozycji, nie licząc wielu czasopism oraz filmów dokumentalnych.
„Linteamina posita et sudarium” (J 20, 6)
Wróćmy do świadectwa św. Jana, poprzez które przybliża on nam cud nad cudami – Zmartwychwstanie Jezusa. Po pierwsze, stwierdza on, że w Wielkanocny poranek grób był otwarty i pusty. Nie jest to stwierdzenie odosobnione w Piśmie świętym, opowiada ono o okolicznościach czasowych, kiedy się to stało: „Pierwszego dnia tygodnia Maria Magdalena przyszła rano, gdy jeszcze było ciemno, i ujrzała kamień odwalony od grobu” (J 20, 1). Ewangelista św. Łukasz uzupełnia (Łk 24, 3): niewiasty (Maria Magdalena nie przyszła bowiem sama) „wszedłszy, nie znalazły ciała Pana Jezusa”.
Oto przyczyna zaniepokojenia Marii Magdaleny oraz normalnej, jak na taką sytuację, reakcji apostołów: „Pobiegła więc i przyszła do Szymona Piotra i do drugiego ucznia, którego miłował Jezus [czyli samego Jana] i rzekła im: Wzięto Pana z grobu, a nie wiemy, gdzie go położono. Wyszedł tedy Piotr i ów drugi uczeń, i szli do grobu. Biegli zaś obaj razem, ale ów drugi uczeń prześcignął Piotra [był przecież znacznie młodszy] i pierwszy przyszedł do grobu” (J 20, 2-4).
Jak zachowuje się Jan? Jest on wprawdzie bardzo zaniepokojony, ale przestrzega porządku hierarchicznego: „Schyliwszy się, ujrzał on leżące prześcieradła [gr. othonia, łac. linteamina], jednak nie wszedł” (J 20, 5). Pierwszeństwo ma Piotr, który powinien wejść do grobu pierwszy spośród apostołów (niewiasty bowiem tylko bardzo pobieżnie zajrzały przez wejście do grobu) i zbadać sytuację: „Przyszedł więc Szymon Piotr, idąc za nim, i wszedł do grobu” (J 20, 6a). Czy w jego duszy rychło odbije się echem zadanie powierzone mu przez Chrystusa niecałe trzy dni wcześniej: „A ty kiedyś, nawróciwszy się, utwierdzaj braci twoich” (Łk 22, 32)?
Co stwierdza wtedy Piotr, o czym mówi Ewangelia? „Ujrzał on prześcieradła [linteamina] leżące, i chustę [sudarium], która była na głowie jego, nie z prześcieradłami [linteamina] położoną, ale osobno zwiniętą na jednym miejscu” (J 20, 6b–7). Sytuacja jest opisana wyraźnie, choć nie zostało jeszcze raz podkreślone, że Ciało Jezusa zniknęło, ale kontekst potwierdza to. Na miejscu, gdzie leżał Jezus, znalazły się jedynie linteamina.
Jeśli w języku łacińskim użyta została liczba mnoga, nie oznacza to koniecznie, że chodziło o kilka oddzielnych kawałków płótna. Równie dobrze mogło chodzić o kilka zwojów tego samego płótna. W rzeczywistości najpierw zawijano ciało zmarłego w długi pas płótna, a pozostałą część pasa zaginano przez głowę tak, żeby z wierzchu okrywał ciało aż po stopy. Na taki właśnie zwyczaj pogrzebowy wskazuje Całun Turyński. Apostołowie ujrzeli, że oba zwoje leżą płasko w grobie, jak gdyby Ciało „wyparowało”, a dolny zwój opadł płasko.
W dalszym ciągu opowiadanie wymienia wyraźnie sudarium. Również zostało podane zastosowanie owej chusty – „była na głowie Jego”. Sudarium leży osobno „involutum”, czyli „zwinięte”, nie zaś np. „plicatum”, czyli „złożone”! Gertruda Wally tłumaczy to w czwartym rozdziale wspomnianej wyżej książki. Mówiąc w skrócie, chusta do ocierania potu nie leżała ani pod Całunem, ani też na nim w miejscu głowy Chrystusa.
Nie, miała ona zupełnie inne zastosowanie: zawiązana na jednym boku, okrywała dookoła głowę Jezusa podczas zdjęcia z krzyża i konduktu do grobu. Tam została zdjęta przy owijaniu Jezusa w Całun. Ponieważ sudarium było poplamione krwią Ukrzyżowanego – odciśnięte ślady dokładnie odpowiadają wizerunkowi głowy na Całunie – należało ją złożyć obok Ciała, ponieważ – według żydowskich przekonań – krew uważano za miejsce przebywania duszy. Dlatego pozostawiono go w grobie w pobliżu Ciała.
„Ujrzał i uwierzył” (J 20, 8)
„Wtedy więc wszedł i ten uczeń, który pierwszy przyszedł był do grobu” (J 20, 8a). Wiedział on dokładnie, jakie było zastosowanie sudarium, ponieważ jako jedyny spośród uczniów trwał do końca obok Maryi pod krzyżem. Niewątpliwie był przy Niej aż do złożenia Ciała Chrystusa w grobie. W poprzednich wersach, opisujących wejście Piotra do grobu, Jan opowiada, co Piotr tam ujrzał. O sobie samym pisze tylko: „Ujrzał i uwierzył” (J 20, 8b).
Nie wierzymy w to, co widzimy, ponieważ postrzeganie zmysłowe, w tym patrzenie, zapewnia nas o wiedzy, a nie o wierze. Natomiast kiedy wierzymy w coś, to zawsze dokonujemy tego na podstawie czyjegoś świadectwa. Apostoł Tomasz nie chciał uwierzyć w świadectwo pozostałych apostołów, którzy zapewniali go, że objawił się im Zmartwychwstały Pan: „Jeśli nie ujrzę w ręku Jego przebicia gwoździ, a nie włożę palca mego na miejsce gwoździ, i nie włożę ręki mojej w bok Jego, nie uwierzę” (J 20, 25).
Zaś gdy Jezus objawił się Tomaszowi i wezwał go do wykonania wcześniejszych zamiarów, ten wykrzyknął: „Pan mój i Bóg mój!” (J 20, 28). Zbawiciel odpowiedział mu: „Dlatego żeś mnie ujrzał, Tomaszu, uwierzyłeś. Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli” (J 20, 29). To, co Tomasz ujrzał i w co uwierzył, nie było tym samym: on ujrzał przemienione Ciało Zmartwychwstałego Pana, a uwierzył w Jego Bóstwo. Dał temu wyraz w najkrótszy i najwymowniejszy sposób: „Pan mój i Bóg mój!”.
Podobnie było ze św. Janem w grobowcu: zobaczył coś, co było dla niego motywem wierzenia w to, czego nie widział. Zobaczył leżący Całun Jezusowy, na którym widniał tajemniczy wizerunek. Apostoł nie dostrzega w tym widoku znamion jakiejkolwiek manipulacji, nie widzi nigdzie leżącego Ciała. Zresztą, gdyby Ciało wykradli złodzieje, nie zwijaliby i nie kładliby starannie płócien na jednym miejscu. Jan widzi również sudarium, które leży dokładnie na tym samym miejscu, gdzie je pozostawiono.
I wówczas św. Jan uwierzył w Zmartwychwstanie Jezusa, o czym napisał w Ewangelii: „Jeszcze bowiem nie rozumieli Pisma [aż do owej chwili – tak to należy rozumieć], że trzeba było, aby On powstał z martwych” (J 20, 9). Wszakże Psalm przepowiedział: „Ty nie zostawisz duszy mojej w otchłani, nie dasz świętemu twemu oglądać skażenia” (Ps 15, 10). Także sam Chrystus Pan wielokrotnie zapowiadał swoje Zmartwychwstanie, lecz jego uczniowie najwidoczniej albo nie rozumieli tego dosłownie, albo pod wpływem wstrząsających wydarzeń przestali o tym myśleć, albo w nie zwątpili.
Pokój Wielkiej Nocy
Jak mieli się wówczas zachować apostołowie? Co mieli zrobić? Zaalarmować władze? Złożyć doniesienie o kradzieży Ciała? Nie, oni zrozumieli, że wszystko to jest przedziwnym zrządzeniem Bożym. Nie wiedzieli wprawdzie, w jaki sposób sytuacja potoczy się dalej, ale mieli już wówczas pokój w sercu. Lapidarnie opisuje to umiłowany uczeń Pana: „Odeszli tedy uczniowie na powrót do siebie” (J 20, 10).
Święty Łukasz odsłania przed nami nieco więcej z tajemnicy rozgrywającej się w duszy Piotra: „On odszedł, dziwiąc się sam w sobie temu, co się stało” (Łk 24, 12). Temu, co sam zrobił – pobiegnięciu do grobu i ujrzeniu jego wnętrza – nie potrzebował się dziwić. Poza tym przy grobie nie działo się zupełnie nic. Otóż stało się to, czego żadne oko nie widziało ani ucho nie słyszało, mianowicie ukrzyżowany Bóg-Człowiek, pochowany w grobie, Zmartwychwstał!
Wielkanocna radość
Gdy Jezus po swoim Zmartwychwstaniu jeszcze tego samego dnia kilkakrotnie ukazał się różnym osobom i pokrzepił je swymi dobrotliwymi słowami, wówczas już nic nie mogło powstrzymać ich radości. Wiedziały one już, że nic nie jest stracone, że Chrystus Pan nie pozostawił ich samych – On prawdziwie Zmartwychwstał i żyje! Znane słowa św. Pawła – „Jeśli Chrystus nie Zmartwychwstał, próżne jest nauczanie nasze, próżna jest i wiara wasza” (1 Kor 15, 14) – mogą być przez nas zastosowane i w takim brzmieniu: ponieważ grób był pusty, dlatego jego wiara nie była na próżno.
Wiara w cielesne Zmartwychwstanie Jezusa od samego początku była istotnym elementem chrześcijaństwa i podstawą głębokiej radości odkupionych chrześcijan, nawet pośród częstych i straszliwych cierpień w czasie ich ziemskiego żywota. Wielkanoc ma najwyższą rangę i największe znaczenie spośród wszystkich świąt, a nawet co tydzień powraca do nas jako niedziela, dzień Pański, obchodzony jako mała Wielkanoc.
Z milczącym świadkiem być żywymi świadkami!
Poprzez wieki chrześcijanie otaczali Całun Turyński czcią, nie wiedząc dokładnie, jakie tajemnice kryje w sobie ów obraz. Jednak Tradycja podpowiadała im, czym jest ten kawałek płótna i na czym polega jego świętość – to milczący świadek Zmartwychwstania ukrzyżowanego Zbawiciela! Przybywali oni jako pielgrzymi, zbliżali się z największą czcią do linteamina, o których wspomina Ewangelia o Zmartwychwstaniu. W ten sposób byli bliżej Zbawiciela, serdeczniej oddawali Mu cześć, chętniej dziękowali Mu i prosili o łaski i błogosławieństwo.
Owi ludzie mieli mocną wiarę i poprzez nią uczestniczyli w zwycięstwie Jezusa nad grzechem, śmiercią i szatanem – tym wszystkim, co Nowy Testament łączy w pojęciu „świat”. Ten sam św. Jan, który „ujrzał i uwierzył”, pisze w swym Pierwszym Liście misyjnym: „To jest zwycięstwo, które zwycięża świat: wiara nasza. Któż jest, co zwycięża świat, jeśli nie ten, co wierzy, że Jezus jest Synem Bożym?” (1 J 5, 4n). To, że jest Synem Bożym, Chrystus udowodnił na wiele sposobów, poprzez wiele cudów. Jednak największym dowodem jego Bóstwa jest to, że jako Pan życia i śmierci własną mocą odzyskał życie, które dobrowolnie oddał w nader okrutnych i bolesnych mękach. O tym właśnie świadczy Całun.
Epoka modernizmu i postmodernizmu charakteryzuje się nie tylko technicyzacją życia, ale także utratą nadprzyrodzonej wiary, wątpieniem w Objawienie Boże – dlatego nasza epoka nie jest bogatsza, lecz o wiele bardziej uboga od wcześniejszych. Teraz ludzie potrzebują naukowych dowodów, aby móc utożsamiać Całun Turyński z autentycznymi linteamina. Na szczęście dla wielu spośród nich, dzisiaj mamy takie środki, poprzez które Bóg przemawia do potrzebujących ujrzeć, aby móc uwierzyć. Jednak błogosławieni są ci, którzy nie widzieli, a uwierzyli! (por. J 2, 29).
Całun Jezusa jest dla nas nie tylko milczącym świadkiem i przedmiotem wielkiej czci, lecz także zachętą do mężnego dawania świadectwa o wierze w cielesne Zmartwychwstanie Chrystusa, o Ewangelii, która jednoznacznie to stwierdza, o Kościele ustanowionym przez Chrystusa, z całym jego duchowym skarbem (Msza św., sakramenty). Epoka, w której żyjemy, atakuje i uderza w Mistyczne Ciało Chrystusa, a cała społeczność ludzka jak nigdy wcześniej jest poddawana wpływom światowym i antychrześcijańskim. Tym bardziej więc nasz Pan żąda, abyśmy Go wiernie naśladowali.
Całun Jezusa jest bardzo wymownym, choć tylko materialnym i milczącym świadkiem Jego męki i Zmartwychwstania mocą Bożą. My bądźmy żywymi świadkami Boskości Chrystusa i dokonanego przez Niego Odkupienia, które jest bramą do wiecznego życia i oglądania Boga twarzą w twarz!