Jan Paweł II – santo subito?
Światowa prasa odnotowała beatyfikację Jana Pawła II jako wydarzenie bezprecedensowe, podkreślając, iż ostateczne orzeczenie wydane zostało w rekordowo krótkim czasie, zaledwie sześć lat po jego śmierci, oraz po – rzekomo – niezwykle gruntownym procesie.
Oczywiście, twierdzenie to zawiera w sobie sprzeczność, ponieważ gruntowność i drobiazgowość, jakie cechowały tradycyjną procedurę, wynikały właśnie z faktu, iż roztropnie podejmowano ją stosunkowo długo po śmierci kandydata na ołtarze, zaś pomiędzy kolejnymi jej etapami miały miejsce długie przerwy. Ta powolność i dokładność stanowi jaskrawy kontrast z gorączkowością i pobieżnością przyspieszonej procedury, z którą mamy do czynienia obecnie. Fakt ten stanowi dla nas bez wątpienia powód do podnoszenia zastrzeżeń. Poniżej wyjaśnimy, dlaczego możemy mieć uzasadnione wątpliwości co do gruntowności procesu beatyfikacyjnego Jana Pawła II.
I. Zasady beatyfikacji i kanonizacji
Beatyfikacja jest aktem, poprzez który papież zezwala na oddawanie w pewnych miejscach publicznej czci słudze Bożemu, do czasu gdy zostanie on kanonizowany. Zezwolenie to nie jest nakazem, ma charakter tymczasowy i zmienny. Beatyfikacja zezwala jedynie na kult. Akt beatyfikacji nie stwierdza bezpośrednio ani chwały nieba ani heroiczności cnót sługi Bożego. Kanonizacja natomiast jest aktem, przez który wikariusz Chrystusa, wydając ostateczny osąd i definitywny wyrok, wpisuje do katalogu świętych uprzednio beatyfikowanego sługę Bożego.
Kanonizacja posiada potrójną nieodwołalność i nie odnosi się jedynie do kultu. W pierwszej kolejności papież stwierdza, że zmarły wierny cieszy się chwałą nieba. Po drugie, orzeka, że zasłużył on na chwałę poprzez praktykowanie cnót w stopniu heroicznym, stanowiąc przez to wzór dla całego Kościoła. Po trzecie, by łatwiej przedstawić te cnoty jako przykład i podziękować za nie Bogu, nakazuje kult publiczny świętego. W tych trzech aspektach kanonizacja jest nakazem i obowiązuje cały Kościół, stanowi akt definitywny i nieodwołalny.
Zarówno beatyfikacja, jak kanonizacja mają na celu zezwolenie na kult zmarłego, co pociąga za sobą uznanie faktu, że podczas swego życia praktykował on wyjątkowe cnoty i osiągnął chwałę nieba. Różnica polega na tym, iż beatyfikacja zezwala jedynie na kult, zakładając chwałę i posiadanie wyjątkowych cnót, podczas gdy kanonizacja czyni ten kult obowiązkowym i nakłada na wiernych obowiązek wiary w rzeczywistość chwały i posiadanie przez świętego cnót w stopniu heroicznym. Zasadniczym elementem jest zawsze posiadanie wyjątkowych czy heroicznych cnót, których zarówno proces beatyfikacyjny jak kanonizacyjny ma dowieść. Kult zakłada istnienie owej cnoty w ten sam sposób, jak skutek zakłada przyczynę. Cuda traktowane są tu jedynie jako znaki, które potwierdzają praktykowanie cnót w stopniu heroicznym. Bez owych cnót nie może być mowy ani o świętości, ani kulcie publicznym.
II. Świętość zwyczajna i świętość heroiczna
Pomiędzy świętym a świętym kanonizowanym istnieje różnica. Kanonizacja nie powoduje świętości, ale wyjawia ją Kościołowi i stawia jako wzór do naśladowania. Tłumaczy to, dlaczego nie każdy święty, a jedynie nieliczni z nich zostali kanonizowani. Aby wywrzeć zamierzony skutek, wzór musi stanowić rzadkość, musi być czymś wyjątkowym. Dlatego nawet gdyby świętych było wielu, jedynie niektórzy spośród nich, a nie większość, powinni zostać wyniesieni na ołtarze. Z drugiej strony, Kościół zawsze stawia nam przed oczy takie wzorce, jakich wierni w danym czasie szczególnie potrzebują. W tym sensie kanonizacja jest aktem politycznym w najlepszym znaczeniu tego słowa: nie jest aktem demagogicznym czy stronniczym, ale aktem budującym dobro wspólne całego Kościoła. Jest aktem, który posiada społeczne implikacje i dostosowany jest do okoliczności.
Kolejna różnica, którą musimy naświetlić, polega na rozróżnieniu pomiędzy zbawieniem a świętością. Człowiek, który umiera w opinii świętości, dostępuje zbawienia. Niektórzy jednak mogą osiągnąć zbawienie, nie żyjąc jak święci. Dla wiernych głównym celem i skutkiem kanonizacji jest ukazanie świątobliwości życia i przedstawienie jej jako wzoru do naśladowania. Nawet jeśli ktoś został zbawiony i dostał się do nieba, nie zostanie kanonizowany, o ile nie dawał przykładu świętością swego życia.
Powszechna opinia większości teologów postrzega kanonizację jako akt nieomylny. Wszystkie traktaty opublikowane po I Soborze Watykańskim, od Billota po Salaverriego, nauczają tego jako powszechnej doktryny teologicznej. Zauważamy, że najbardziej precyzyjne pytanie w tej kwestii stawia św. Tomasz z Akwinu: nie pyta on czy papież jest nieomylny, gdy kanonizuje danego świętego. Kwestia polega na tym, czy wszyscy kanonizowani święci cieszą się chwałą nieba, czy też niektórzy z nich mogą znajdować się w piekle. Takie sformułowanie pytania ukierunkowuje właściwie całą odpowiedź. Dla św. Tomasza kanonizacja jest nieomylna przede wszystkim dlatego, że pociąga za sobą wyznanie prawdy faktycznie objawionej. Nie wyklucza to innych dwóch aspektów: przykładu życia oraz nakazanego kultu.
III. Trzy orzeczenia dekretu kanonizacyjnego
Istnieje pewien porządek pomiędzy trzema orzeczeniami, jakie formułuje papież ogłaszając dekret kanonizacyjny. Pierwsze orzeczenie odwołuje się do faktu teoretycznego i stwierdza, że zmarły aż do końca swego życia wytrwał w praktykowaniu cnót nadprzyrodzonych w stopniu heroicznym i cieszy się obecnie chwałą nieba. Drugie orzeczenie przedstawia całemu Kościołowi cnoty praktykowane przez kanonizowanego w stopniu heroicznym jako wzór do naśladowania. Trzecie orzeczenie jest nakazem, który zobowiązuje do publicznego kultu tego świętego w całym Kościele. Kanonizacja ukazuje przykład heroicznych cnót świętego i czyni jego kult obowiązkowym. Opiera się to jednak na fakcie, iż osoba ta cieszy się chwałą nieba. Benedykt XIV (1740–1758), cytując i komentując św. Tomasza stwierdza, że wyrok kanonizacji oparty jest ostatecznie na orzeczeniu spekulatywnej prawdy dedukowanej z Objawienia.
Czy jest zdefiniowaną prawdą, że kanonizowany święty cieszy się bez wątpienia chwałą nieba? Wedle najpowszechniejszej wśród teologów opinii, negowanie tej prawdy nie stanowi samo przez się herezji, gdyż jedynie pośrednio sprzeciwia się wierze: jeśli prawda ta przedstawiana jest w kontekście aktu kanonizacji, nie jest prawdą, w którą wierzyć trzeba wiarą Boską i katolicką, ale taką, którą uznać należy za pewną lub katolicką. Stąd negowanie jej byłoby błędem lub zuchwałością.
Czy jest zdefiniowaną prawdą wiary, że papież nie może mylić się podczas kanonizacji danego świętego? Benedykt XIV stwierdza, że nieomylność aktu kanonizacji nie została jeszcze zdefiniowana jako prawda wiary (choć nie ma ku temu przeszkód) i że negowanie jej nie pociąga za sobą herezji, ale jest co najmniej zuchwałością. Stanowiłoby to również zniewagę dla świętych i zgorszenie dla Kościoła – zasługiwałoby więc na najsurowsze kary.
IV. Współczesne kanonizacje – wątpliwości i niejasności
Nie roszcząc sobie pretensji do wydawania ostatecznych wyroków (co należy jedynie do Boga), możemy jednak zwrócić uwagę na trzy przynajmniej poważne niejasności, rodzące wątpliwości wobec współczesnych beatyfikacji i kanonizacji. Pierwsze dwie z nich dotyczą nieomylności i pewności tych aktów, trzecia zaś samej definicji świętości.
1. Defekty procedury
Boża asystencja, której owocem jest nieomylność, czyli pewność aktów Magisterium Kościoła, jest udzielana zgodnie z wolą Opatrzności. Ta zaś nie tylko nie wyklucza dogłębnego zbadania przez papieża źródeł Objawienia przekazanego przez Apostołów, ale, wręcz przeciwnie, przez swą własną naturę domaga się takiej analizy. Jest ona jeszcze bardziej niezbędna w przypadku kanonizacji: wymaga gruntownego zbadania świadectw dotyczących praktykowania przez kandydata cnót w stopniu heroicznym oraz sprawdzenia autentyczności zdziałanych za jego wstawiennictwem cudów – tradycyjnie wymagało się dwóch cudów do beatyfikacji i kolejnych dwóch do kanonizacji.
Procedura, jaką posługiwał się Kościół aż do czasu II Soboru Watykańskiego stanowiła znakomitą manifestację rygoryzmu i dokładności. Proces kanonizacyjny poprzedzany był przez podwójny proces beatyfikacyjny: pierwszy przeprowadzany był przed trybunałem diecezjalnym i opierał się na jego własnym autorytecie, drugi zaś był całkowicie w rękach Stolicy Apostolskiej. Proces kanonizacyjny obejmował rewizję aktu beatyfikacji, po której miało miejsce badanie autentyczności dwóch nowych cudów. Procedurę kończyło podpisanie przez papieża stosownego dekretu, przed tym jednak musiały odbyć się trzy kolejne konsystorze.
Nowe normy, zatwierdzone przez Jana Pawła II w roku 1983 Konstytucją Apostolską Divinus perfectionis magister, złożyły zasadniczą część procedury w ręce biskupa diecezjalnego: to on przeprowadza badanie życia świętego, jego pism, cnót i cudów zdziałanych za jego wstawiennictwem oraz sporządza wniosek, który musi zostać przekazany Stolicy Apostolskiej. Kongregacja Spraw Kanonizacyjnych analizuje przesłane dokumenty i wydaje osąd przed przedstawieniem ich do decyzji papieżowi. Obecnie do beatyfikacji wymagany jest tylko jeden cud, kolejny zaś do kanonizacji. Dostęp do dokumentów procesu beatyfikacyjnego i kanonizacyjnego jest trudny, nie sposób więc ocenić, w jakim stopniu te nowe normy stosowane są w praktyce.
Nie ulega jednak wątpliwości, że sama w sobie procedura ta nie jest równie dokładna, jak wcześniejsza. Jest znacznie mniej wymagająca w kwestiach gwarancji ze strony duchowieństwa diecezjalnego niezbędnych do tego, aby Boża asystencja zapewniła nieomylność w przypadku kanonizacji oraz brak błędu co do faktu w przypadku beatyfikacji. Sam zresztą Jan Paweł II zdecydował się nie przestrzegać obecnej procedury (zabraniającej rozpoczynania procesu beatyfikacyjnego wcześniej niż pięć lat po śmierci kandydata), zezwalając na rozpoczęcie procesu Matki Teresy z Kalkuty zaledwie trzy lata po jej zgonie. Podobnie postąpił Benedykt XVI wobec swego poprzednika na Stolicy Piotrowej. Wątpliwości stają się jeszcze bardziej usprawiedliwione, kiedy weźmie się pod uwagę powody, zawsze skłaniające Kościół do wielkiej roztropności w tych kwestiach.
2. Kolegializm
Jeśli przeanalizujemy wnikliwie te nowe normy, zauważymy wówczas, że obecna legislacja powraca do stanu, w jakim znajdowała się przed XII wiekiem: papież pozostawiał wówczas osąd o świętości kandydatów w rękach biskupów miejsca, zastrzegając sobie jedynie władzę potwierdzania ich orzeczeń. Jak wyjaśnia Jan Paweł II, ten regres jest konsekwencją zasady kolegialności: „Uważamy także, że w świetle przedstawionej przez Sobór Watykański II nauki o kolegialności wypada, by sami biskupi zostali bardziej włączeni w prowadzenie spraw kanonizacyjnych”.
Jednakże legislacja z XII wieku postrzegała beatyfikacje oraz kanonizacje jako akty nie posiadające znamienia nieomylności. Z tego też właśnie powodu możemy odróżniać kanonizacje będące skutkiem ostatnich reform od tradycyjnych aktów nadzwyczajnego Magisterium papieża. Jest tak dlatego, iż w odniesieniu do owych aktów papież ogranicza się do zatwierdzania decyzji ordynariuszy miejsca. Mamy tu więc pierwszy powód, który pozwala nam wyrazić poważne wątpliwości co do spełniania warunków niezbędnych do nieomylności w przypadku obecnych kanonizacji.
Treść motu proprio Ad tuendam fidem z 28 czerwca 1998 roku rodzi więcej jeszcze pytań. Ten tekst miał wyjaśnić pewne normy Kodeksu Prawa Kanonicznego z 1983 roku i wprowadzić inne, które uznano za niezbędne ze względu na opublikowanie w roku 1989 nowej formuły Wyznania Wiary. W pierwszej kolejności potwierdza ono, że kanonizacje są zasadniczo nieomylne. Następnie tekst wprowadza jednak rozróżnienia, które zdają się zasiewać wątpliwości co do nieomylności kanonizacji, jako że nieomylność ta nie jest rozumiana w sensie tradycyjnym. Taki właśnie wniosek wysnuć możemy z dokumentu napisanego przez kard. Ratzingera, będącego oficjalnym komentarzem do motu proprio z roku 1998.
Komentarz ten wyjaśnia, w jaki sposób papież może w przyszłości wykonywać akty nieomylnego Magisterium. Do tej pory za akty nieomylne uważaliśmy papieskie orzeczenia ex cathedra oraz dekrety soborów powszechnych. Jednak – jak pisze kard. Ratzinger – w przyszłości będziemy mieli do czynienia również z aktami, które nie będą same w sobie wyrażały intencji definitywnego określenia danej nauki, ale będą aktami autentycznego, zwyczajnego Magisterium papieskiego: celem takiego aktu będzie przedstawienie jako nieomylnego nauczania zwyczajnego i powszechnego Magisterium kolegium biskupów. W tym trzecim przypadku papież działa jedynie jako interpretator Magisterium kolegialnego.
Jeśli jednak przyjrzymy się nowym normom promulgowanym przez Jana Pawła II ogłoszoną w roku 1983 Konstytucją apostolską Divinus perfectionis magister, jasne staje się, że w konkretnej sprawie kanonizacji papież – zgodnie z wymogami kolegialności – wykonywać będzie swe Magisterium właśnie w tej trzeciej formie. Jeśli weźmie się pod uwagę treść zarówno Divinus perfectionis magister, jak i motu proprio Ad tuendam fidem, odnieść można wrażenie, że poprzez dekret kanonizacyjny papież działa jedynie w ramach Magisterium kolegialnego. Sugerowałoby to, że kanonizacje nie posiadają gwarancji osobistej nieomylności, przysługującej uroczystemu Magisterium wikariusza Chrystusa.
Czy gwarancji takiej udzielić im może zwyczajne i powszechne Magisterium kolegium biskupów? Tradycja teologiczna nigdy czegoś takiego nie twierdziła, zawsze postrzegała ona nieomylność kanonizacji jako owoc specjalnej asystencji Ducha Świętego, jaką cieszy się jedynie osobiste Magisterium papieża, na równi z orzeczeniami ex cathedra.
Mamy więc drugi powód do poważnego wątpienia w nieomylność kanonizacji przeprowadzanych wedle posoborowych procedur.
3. Praktykowanie cnót w stopniu heroicznym
Formalnym przedmiotem aktu kanonizacji jest praktykowanie przez świętego cnót w stopniu heroicznym. Magisterium jest tradycyjne o tyle, o ile zawsze naucza tej samej i niezmiennej prawdy. Podobnie kanonizacja tradycyjna jest o tyle, o ile stwierdza ona ten sam heroizm cnót chrześcijańskich, poczynając od cnót teologicznych. Jeśli zatem papież przedstawiałby jako wzór do naśladowania kandydata, który nie praktykował cnót w stopniu heroicznym, albo jeśli oceniałby jego życie według całkowicie innej optyki, inspirowanej bardziej godnością natury ludzkiej niż nadprzyrodzonymi aktami Ducha Świętego, trudno byłoby traktować to jako ważny akt kanonizacyjny.
Zmiana celu pociąga za sobą zmianę natury aktu. Tę zmianę perspektywy odnaleźć można w nowej teologii oraz posoborowym magisterium. Nie rozróżniają one pomiędzy zwykłą a heroiczną świętością: sam termin „cnota heroiczna” nie pojawia się nigdzie w tekstach Vaticanum II. Kiedy posoborowi teologowie mówią o cnocie heroicznej, traktują ją zazwyczaj jako przeciwieństwo naturalnego aktu cnoty, zamiast przeciwstawiać ją zwykłemu aktowi cnoty nadprzyrodzonej.
Ta zmiana optyki widoczna jest również w ekumenicznym pojmowaniu samej świętości. O jej ekumenicznym wymiarze pisał sam Jan Paweł II w encyklice Ut unum sint oraz w Liście Apostolskim Tertio millenio adveniente. Papież mówi w nich o komunii świętych, która przekracza różnice religijne i stanowi manifestację zbawczej akcji Chrystusa oraz wylania Jego Ducha na cały rodzaj ludzki. Również Benedykt XVI definiuje zbawienie w tym samym ekumenicznym sensie, wypaczając w ten sposób samą koncepcję świętości.
Możemy więc mieć poważne wątpliwości, czy te nowe beatyfikacje i kanonizacje stanowią rzeczywiście ciągłość z Tradycją Kościoła.
V. Poważne wątpliwości są uzasadnione
Przedstawione powyżej trzy przesłanki uprawniają katolickich wiernych do wyrażania poważnych wątpliwości co do znaczenia nowych beatyfikacji i kanonizacji. Po pierwsze, reformy posoborowe doprowadziły do rozluźnienia procedury kanonizacyjnej. Po drugie, wprowadziły one nową, kolegialną intencję. Już te dwie zmiany stawiają pod znakiem zapytania pewność beatyfikacji oraz nieomylność kanonizacji. Również sam osąd, stanowiący zwieńczenie tej procedury wypaczony jest poprzez nową, co najmniej dwuznaczną koncepcję świętości oraz cnót heroicznych.
W kontekście posoborowych reform, papież i biskupi przedstawiają wiernym jako obiekt kultu autentycznych świętych, kanonizowanych jednak wedle ułomnej i wątpliwej procedury. Nikt nie może mieć wątpliwości co do heroiczności cnót kanonizowanego po Vaticanum II ojca Pio, można jednak wyrażać zastrzeżenia co do nowego typu procesu, w wyniku którego wyniesiony on został na ołtarze.
Równocześnie procedura ta umożliwia kanonizację osób, które poprzednio nie mogłyby zostać wyniesione do chwały ołtarzy, nadając tytuł świętych kandydatom, których reputacja jest kontrowersyjna i którzy nie jaśnieli bynajmniej cnotami heroicznymi. Czy jesteśmy pewni, że papieże dokonujący tych kanonizacji posiadali tę samą intencję, co ich poprzednicy na Stolicy Piotrowej przed II Soborem Watykańskim? Ta bezprecedensowa sytuacja jest skutkiem zamętu wywołanego posoborowymi reformami – i nie sposób jej zrozumieć nie odnosząc się do jej źródła, nie zadając pytania o wartość owych zmian.
VI. Wnioski praktyczne
Czy osoba Jana Pawła II zasługuje na beatyfikację? Papież Jan Paweł II nie był przykładem cnót heroicznych. Stwierdzić należy, że dawał raczej zły przykład, stając się powodem zgorszenia, szkodząc poważnie dobru dusz, zwłaszcza poprzez swe wątpliwe nauczanie o ekumenizmie. Ponadto potępił on publicznie dzieło katolickiej Tradycji, „ekskomunikując” abpa Lefebvre’a.
Czy Jan Paweł II żył świętobliwie? Obiektywnie, biorąc pod uwagę jego akty, życie Jana Pawła II nie zasługuje na takie określenie. Subiektywnie, biorąc pod uwagę jego intencje, wydanie osądu jest niemożliwe, należy to bowiem jedynie do Boga. Gdyby jednak nawet kierował się on jak najlepszymi intencjami, osąd dotyczący świętości oparty być musi na zewnętrznych aktach, a nie na intencjach.
Czy Jan Paweł II osiągnął zbawienie? Możliwe jest, że Jan Paweł II nie był w pełni świadomy szkodliwych konsekwencji swego nauczania i działalności duszpasterskiej, i że ta ignorancja stanowi dla niego jakieś usprawiedliwienie, a dusza jego ostatecznie osiągnie chwałę nieba (o ile już nie osiągnęła). Jest to jednakże tajemnica Boga.
Czy beatyfikacja Jana Pawła II ma dla nas charakter wiążący? Nie. I to z trzech powodów. Po pierwsze, ponieważ jest jedynie zezwoleniem na kult, nie posiada więc znamion nieomylności. Po drugie, ponieważ reformy posoborowe (motu proprio Divinus perfectionis magister) inspirowane były przez koncepcję kolegializmu, nie gwarantując pewności beatyfikacji i nieomylności kanonizacji. Po trzecie, ponieważ sam osąd wypaczony został przez modernistyczną koncepcję świętości i cnoty heroicznej.
Za: „The Angelus”, listopad 2013 tłum. Tomasz Maszczyk