Absurd i destrukcja istotą nowoczesnej sztuki
Rewolucja francuska dokonała ogromnego przewrotu w dziejach ludzkości. Zniszczenia nie ominęły również sztuki. Rezygnacja z pojmowania człowieka jako bytu stworzonego na podobieństwo Boże, zaprowadziła szybko do zaniku samego piękna, ponieważ istnieje ono tylko tam, gdzie jest forma, nadająca kształt materii. A właśnie z tej formy, czyli pojmowania człowieka jako obrazu Boga, rezygnuje nowoczesna sztuka.
Istotą sztuki, co odzwierciedla się w jej zasadach i początkach, jest pozostawanie w służbie Boga. Artysta, tworząc swoje dzieło, w pewnym sensie uczestniczy w boskim dziele stworzenia. Najstarsze dzieła sztuki są obiektami sakralnymi, związanymi z kultem Boga (u pogan: bóstw) lub wiążą się z ogólnie pojętą tajemnicą śmierci. Wszystkie dzieła sztuki z czasów chrześcijańskiej starożytności powstawały dla chwały Boga: obrazy ołtarzowe i rzeźby w romańskich i gotyckich świątyniach, freski na ścianach kościołów i krużganków, ilustracje ksiąg liturgicznych i naczynia przeznaczone dla kultu Bożego. W renesansie nastąpił początek zmiany mentalności, co najlepiej widać w malarstwie: myśl o wieczności zaczyna tracić w sztuce centralne miejsce. Obok motywów sakralnych, coraz częściej pojawiają się pejzaże, portrety — malowane np. przez Rafaela, Tycjana, Dürera, Holbeina czy Bruegela, powstają rzeźby zwierząt i postaci mitycznych. Ogólnie jednak życie społeczne, a więc również i sztuka, przepojone było jeszcze duchem chrześcijańskim. Znany wiersz z 1595 roku głosił, że „bez Boga nie powstało żadne dzieło sztuki!”.
Artysta już nie współpracuje z Bogiem
Sztuka romańska ukazała ludziom majestat i wielkość Boga. Sztuka gotycka, ze swoimi wysokimi sklepieniami i ostrołukami, wyrażała tęsknotę człowieka za niebem. Barok radował się okruchami nieba na ziemi. Szczyt doskonałości w mierze i harmonii, w symetrii i formie odnajdujemy u Hiszpana Diego Velasqueza, który znakomicie potrafił przedstawić człowieka stworzonego na obraz i podobieństwo Boga. Rewolucja francuska (1789 r.) dokonała niszczącego przewrotu również w dziedzinie sztuki. Barok i rokoko traktowane były przez jakobinów jako symbol ancien regime (starego reżimu), który, jak się wyraził Anatol France, trzeba „powiesić i zniszczyć”. W wieku XVIII racjonaliści doby oświecenia domagali się wprost sekularyzacji sztuki. Lessing twierdził, że jej celem ma być przyjemność, jaką sprawia człowiekowi. Zaś Charles Batteux bronił tezy, że sztuka jest dziełem wyłącznie ludzkim i dlatego ma respektować prawa jedynie ludzkie. Artystą, który dokonał prawdziwej rewolucji w malarstwie, był Franciszek Goya. Początkowo malował portrety cesarzy Karola III i Karola IV. Stopniowo jednak, przejęty okropnymi wydarzeniami z początku XIX wieku, w coraz ciemniejszych barwach przedstawiał człowieka zdeprawowanego podczas zawieruchy wojny. Widzimy to w jego cyklu obrazów pt. Los Desastres de la guerra (Okropności wojny) z 1805 roku.
Demony wkroczyły w codzienne życie ludzi
Kilka lat później Goya stworzył serię Los Disparates (Absurdy), stanowiącą prawdziwy przełom w sztuce: świat demonów wkroczył w codzienne ludzkie życie. Historycy sztuki jednomyślnie stwierdzają, że właśnie te rysunki należą do głównych inspiracji sztuki nowoczesnej. Przedstawiony na nich świat jawi się jako straszliwy, potworny, diabelski. Niegdyś sztuka traktowała piekło jako miejsce wydzielone, pozaziemskie i wszystko, co w życiu ludzkim jest grzeszne czy przerażające, zostało w nim zamknięte. Rzeczywistość demoniczna była przedstawiana jako coś, co istnieje obok człowieka, ale nie jest z nim zespolone. Goya malował piekło jako integralną część życia ludzkiego, a nawet ludzkiej natury. Jest to nowe pojmowanie człowieka, polegające na tym, że nie tylko wygląda on jak demon, ale w zasadzie sam jest demoniczny. „Goya pokazuje brutalnie człowieka: już nie jako obraz Boga, ale jako istotę pozbawią cech ludzkich; a po śmierci jako trupa, którego się wyrzuca” — napisał Theodor Hetzer. Człowiek pojmowany był jako istota pogrążona w samotności, opuszczeniu i subiektywizmie. Widać to najwymowniej w obrazie Mnich nad morzem Caspara Davida Friedricha. Samotny zakonnik, odwrócony plecami do widza, wpatruje się w nieskończoność morza, nad którym widać jedynie firmament. Heinrich von Kleist tak skomentował to dzieło: „Nie może być nic smutniejszego nad tę postać: samotna iskra życia w rozległym państwie śmierci, samotny środek w samotnym kole”.
Mrok, chaos i zgnilizna
Dzieło to doskonale ujmuje także nową wizję sztuki: ma być autonomiczna i bezwzględna, wycofana z publicznego życia, ma być samotnym monologiem artysty. Tak pojmowana, autonomiczna sztuka staje się substytutem religii dla człowieka, który wierzy jedynie w samego siebie. To ubóstwienie sztuki, podobnie jak ubóstwienie państwa u Hegla, jest wyrazem marzeń człowieka, który — podobnie jak Prometeusz — chce być bogiem dla siebie samego. André Malraux powiedział w związku z tym, że „głos chrześcijaństwa jest w naszej kulturze zupełnie nieznany”, a współczesność opanowana jest „wolą autonomicznego kształtowania świata, która po raz pierwszy opiera się tylko na sobie”. Zaprzestanie pojmowania człowieka jako stworzonego na podobieństwo Boże, prowadzi jednak nieuchronnie do zaniku samego piękna, ponieważ istnieje ono tylko tam, gdzie jest forma, nadająca kształt materii. A właśnie z tej formy, czyli z istoty człowieczeństwa jako obrazu Bożego, rezygnuje nowoczesna sztuka. Wszystko, co ciemne, zgubne, groźne, chore, martwe, zgniłe, zniekształcone, udręczone, wypaczone, wykrzywione, nieczyste, zwichnięte, mechaniczne — wszystkie nieludzkie właściwości zawładnęły dziś człowiekiem, jego życiem i wyobraźnią. Robią z człowieka ruinę i automat, trupa i robaka, opisują go jako byt brutalny, okrutny, sprośny, podły, nikczemny, potworny i maszynowy.
Sztuka substytutem religii
W różnych kierunkach nowoczesnego malarstwa eksponuje się rozmaite antyludzkie cechy: w kubizmie — uśmiercenie, w ekspresjonizmie — chaos, w surrealizmie — demoniczny chłód. Istnieje także żądza „nowości za wszelką cenę” oraz pragnienie wykorzystania sztuki jako środka zniszczenia wszelkiego porządku i ukazania wszechobecnego oszustwa. Ten swoisty „infernalizm” (przedstawianie piekła) rzadko jest jawnym programem. W większości przypadków działa on jako ukryta siła. José Ortega y Gasset mówił o „wygnaniu człowieka ze sztuki”. Pychę samowystarczalnego człowieka, który wynosi się ponad wszystko i ponad wszystkich, wyraził dobitnie Le Corbusier: „Sztuka jest niezbędna tylko elitom, cementując je, aby mogły rządzić. Istotą sztuki jest pycha!”. Oskar Kokoschka, który na początku sam był zwolennikiem „sztuki nowoczesnej”, wyjaśnia: „Nowoczesna sztuka polega na proklamacji świata bez człowieka, podobnie jak filozofia materialistyczna koncentruje wszystkie wysiłki intelektu, aby udowodnić, że Boga nie ma — zamiast budować pozytywny obraz świata, który miałby sens i wartość. Ta bezprzedmiotowa sztuka jest religią bez Boga”.
Sztuka na progu ostatecznej katastrofy
Kolejnym „bohaterem” rewolucji w sztuce był Pablo Picasso. Również on, podobnie jak Goya, przeszedł długą drogę od realizmu lat młodzieńczych do kubizmu, a stąd do surrealizmu. Swoje kolaże komponował z gazet, drewna, tkanin oraz kawałków ceramiki, naklejając je na płótno i przedstawiając jako „obrazy”. Mikołaj Bierdiajew w Sensie historii tak scharakteryzował dzieła futurystów: „Wszelka radość życia pod słońcem zanikła. Monstrualny huragan pozrywał jedną zasłonę po drugiej. Ze wszystkich rzeczy została zdarta skóra, a ciało, przedstawiane w obrazach o nieprzemijającej piękności, wyschło. Wydaje się, że już nigdy nie będzie wiosny na ziemi, już nigdy nie będzie liści, pięknych kształtów i żywych form. W dziełach Picassa widzimy proces rozkładu, kubistycznego podziału zdrowych form ludzkich na części składowe, aby móc dotrzeć do głębi i tam odnaleźć elementarne formy pierwotne, z których składa się człowiek. Sztuka Picassa zrywa z wzorami natury i wzorami antyku. Nie szuka doskonałego człowieka w jego integralności. Straciła możliwość postrzegania całości i posuwa się coraz dalej w procesie rozkładu. Ludzka forma, jak i w ogóle każda naturalna forma, znika. Duch opuścił modernistyczną sztukę, a ciało uległo dematerializacji. Ten proces dematerializacji w malarstwie prowadzi do przygnębiającego wniosku: sztuka znajduje się na progu ostatecznej katastrofy”. Siergiej Bułhakow konkluduje: „Picasso budzi zgrozę, ponieważ jego demonizm jest autentyczny i szczery. Stan szatańskiego opętania jest zjawiskiem współczesnych czasów, które rozpowszechnia się szybko na wszystkie strony”. Bułhakow nie odmawia Picassowi duchowości, ale jest to, jak twierdzi, „duchowość szatańska”.
Zaspokajamy tych, którzy szukają dziwactw i absurdu
Sam Picasso 2 maja 1952 roku tak powiedział o sobie i swojej twórczości: „Od kiedy sztuka nie jest już pokarmem najlepszych, artysta może używać swego talentu dla realizacji własnych zachcianek i fantazji. Ludzie nie znajdują w sztuce ani zaspokojenia tęsknoty za pięknem, ani pocieszenia. Natomiast bogaci, próżni i po prostu ciekawscy szukają w niej nowości, dziwactw, oryginalności, rzeczy gorszących i przewrotnych. Od okresu kubizmu, a nawet jeszcze wcześniej, zadowalałem tych wszystkich krytyków niezliczonymi dowcipami, które mi przyszły do głowy, i które oni tym bardziej podziwiali, im mniej były zrozumiałe. W ten sposób szybko stałem się znany. A chwała dla artysty to popyt, majątek, bogactwo! Dziś jestem nie tylko sławny, jestem także bogaty. Jednak sam przed sobą nie mogę uznać się za artystę we właściwym sensie tego słowa. Wielkimi malarzami byli Giotto, Tycjan, Rembrandt i Goya. Ja jestem tylko żartownisiem, który rozumiał swoją epokę i wyciągał wszystko, co tylko mógł, z głupoty, lubieżności i próżności współczesnych ludzi!”. Wyznanie to oddaje dobrze wszechobecnego dziś ducha nihilizmu; nie ma wątpliwości, że artyści dzieł o takiej inspiracji służą w rzeczywistości szatanowi. Francuski historyk sztuki Champigneulle twierdzi: „Surrealizm ucieka od życia ziemskiego nie w życie wieczne, ale w doczesność. Odrzuca nadprzyrodzoność, nienawidzi zasadniczo wszystkiego, co ma charakter religijny, ucieka w świat pod-naturalny, perwersyjny”. „Jesteśmy niszczycielami Europy” — wołał Aragon, zaś Le Corbusier dodawał: „Centra naszych starych miast z ich katedrami i świątyniami muszą być zburzone i zastąpione drapaczami chmur”. Hilla Rebay, kierowniczka muzeum malarstwa abstrakcyjnego w Nowym Jorku, wyraża się jeszcze dobitniej: „Naprawdę szkoda, że bomby nie niszczyły skuteczniej tego, co stare”.
Sztuka dziełem sfrustrowanych intelektualistów
Nowoczesna sztuka uważa siebie za anty-sztukę. I rzeczywiście, co wspólnego mają abstrakcyjne „dzieła” z prawdziwą sztuką? Nawet Salwador Dali zdystansował się od tego, co nazywał „akademią szpetoty”: „Jesteśmy świadkami narodzin synkretycznej sztuki, pół-karykatury, pół-dekoracji. Picasso i Matisse potrafili jeszcze dobrze malować. Ich dzisiejsi naśladowcy już nawet nie umieją porządnie malować i nie są w stanie odtworzyć na płótnie ludzkiej twarzy. To straszne, bo w ten sposób całemu pokoleniu grozi upadek w najmroczniejsze barbarzyństwo”. Franz Werfel tak określa artystyczną awangardę, do której sam w młodości należał: „Dostrzegałem w sobie oraz w innych wiele arogancji. A skoro sam byłem taki w młodości, muszę przyznać z własnego doświadczenia, że nie ma niczego bardziej bezczelnego, aroganckiego i diabelskiego, niż ta artystyczna awangarda złożona z radykalnych intelektualistów, przekonanych o własnym wyrafinowaniu, głębi poglądów i zdolności do zadawania bólu. W rzeczywistości byliśmy jednak mało znaczącymi palaczami, podgrzewającymi piekło, w którym przypiekana jest dzisiejsza ludzkość”. Koniec tego procesu opisuje znakomicie austriacki malarz i architekt Friedrich Hundertwasser: „Ci, którzy tworzą sztukę, to już od dawna nie są artyści, lecz mała, międzynarodowa mafia sfrustrowanych intelektualistów. Sfrustrowanych, ponieważ ogół społeczeństwa nie dostrzega ich zabiegów. Ci z nich, którzy piastują stanowiska dyrektorów muzeów, teoretyków sztuki i dziennikarzy, są w rzeczywistości pasożytami żerującymi na ciele społeczeństwa. Nikt nie chce mieć z nimi nic do czynienia. Mafia ta, której obce jest pojęcie prawdy i poczucie rzeczywistości, chce dziś dyktować ogółowi, na czym polega prawdziwa sztuka. Odizolowana od normalnego świata, przemawia niezrozumiałym, stworzonym przez siebie żargonem: pop art, body art, concept art, land art, op art, happening, dripping, action painting, taszyzm... Tym sfrustrowanym fabrykantom sztuki malarze jedzą z ręki, w nadziei na zorganizowanie wystawy, pochlebny artykuł w prasie albo sprzedaż ich obrazów. Ci, którzy w ten sposób pną się w górę, będą błaznami obecnego establishmentu. Ich sztuka jest pusta, pozbawiona piękna, bezbożna, głupia i zimna”.
Dekadencja nie będzie wieczna...
Aleksander Sołżenicyn, oceniając duchową kondycję współczesnego społeczeństwa, pisze: „Ludzie zapomnieli o Bogu, stąd cała klęska!”. Odrodzenie sztuki nie może nadejść bez odrodzenia religijnego. Nowoczesna sztuka pokazuje dobitnie, że człowiek, oddalając się od Boga, pogrąża się w nonsensie i demoniczności, ostatecznie niszcząc samego siebie. Może jednak właśnie to doświadczenie zupełnego osamotnienia, a nawet samounicestwienia, będące ostatecznym skutkiem ludzkiej pychy, stanie się punktem zwrotnym i da nowy początek ludzkości i sztuce? Trzeba pamiętać, że syn marnotrawny dopiero pośród świń, w skrajnej nędzy i upadku, zdał sobie sprawę ze swego fatalnego stanu. Zrozumiał, że pozostała mu tylko jedna możliwość ratunku. Co do sztuki, to być może długo jeszcze spustoszone, centralne miejsce będzie świeciło pustką. Ale w końcu człowiek musi uświadomić sobie, że w tym pustym centrum znajduje się opuszczony tron Tego, któremu się on jedynie należy — Bogu.