Bractwo Kapłańskie Świętego Piusa X
Ofiarowanie N.M.Panny [3 kl.]
Zawsze Wierni nr 2/2013 (165)

Piotr Szczudłowski

Katolicki katechizm – źródło i drogowskaz

Swego rodzaju „rekomendację” Katechizmu katolickiego kard. Gasparriego powinno poprzedzić się kilkoma zdaniami komentarza. Nie jest to jedna z setek tysięcy książek, być może nawet ciekawych, ale bez których można się w życiu obejść. Kościół katolicki poleca swoim wiernym poznanie treści w zasadzie tylko dwóch „książek”. Pierwsza to Pismo święte, druga — katechizm. Jeśli katolicy przeczytaliby w życiu tylko te dwie książki, nic nie stracą na tym, że nie przeczytali innych. A jeśli znaliby treść wszystkich książek świata, oprócz treści tych dwóch ksiąg, nie tylko nic nie zyskają, ale nawet mogą wszystko stracić.

Wybaczcie, Drodzy Czytelnicy, że zacznę od wątku osobistego. Wiem, że tak nie wypada, ale są pewne względy usprawiedliwiające odstępstwo od przyjętego zwyczaju. Otóż pierwszym katechizmem, jaki dostałem w życiu przed prawie 50 laty, była książeczka opracowana przez ks. dra Czesława Piotrowskiego pt. Katechizm podstawowy. Wręczono mi do dziecięcych rąk jej wydanie z Nihil obstat cenzora ks. dra Mariana Finkego (1962 rok), Imprimatur (1959 rok) i Reimprimatur (1962 rok) abpa Antoniego Baraniaka i dwóch kanclerzy metropolitalnej kurii poznańskiej: ks. dra Bogdana Sikorskiego i ks. Lucjana Haendschkego. Wymieniam te nazwiska nie bez przyczyny. Ukazują one jak wielu wybitnych kapłanów stało za tą małą książką, a przecież nie była ona ich dziełem. Oni tylko reprezentowali Kościół powszechny, a dokładnie Bożą, objawioną ludzkości, naukę.

„Dzisiejsze katechizmy wszystko zniekształciły...”

Uczyłem się na pamięć odpowiedzi z katechizmu ks. Piotrowskiego, przepisywałem wskazane fragmenty do zeszytu jako uczeń, wpatrywałem się w ilustracje, skromne, czarno-białe, ale ładne i przyciągające wzrok. Można na nich zobaczyć prawdziwy ołtarz z sześcioma świecami ustawionymi po trzy po obu stronach tabernakulum z Najświętszym Sakramentem. Widać nastoletniego syna, który całuje swoją mamę w rękę ku radości stojącego obok taty. Ten rysunek to ilustracja do nauki dotyczącej IV przykazania. Widać wnętrze katolickiego domu ukazane przy okazji nauki o sakramencie ostatniego namaszczenia. Widać kapłana podczas Mszy św. w trzech momentach: podczas offertorium, przeistoczenia i przyjęcia Komunii św. Wygląda dokładnie tak, jak wyglądają kapłani Bractwa Św. Piusa X, odprawiający Mszę św. Widać młodą osobę, jak na kolanach i do ust przyjmuje z kapłańskiej ręki Ciało Pana Jezusa.

Takimi obrazami karmiono moją duszę, gdy byłem dzieckiem. Przyszedł sobór (Sobór Watykański II: 1962—1965 — przyp. red.), którego to wyrazu w odniesieniu do ostatniego soboru nie jestem w stanie napisać z dużej litery. Nie mogę inaczej, skoro rację miał abp Marceli Lefebvre, mówiąc: „Sobór i jego następstwa zburzyły katechizm” (wszystkie cytowane wypowiedzi założyciela Bractwa Św. Piusa X pochodzą z książki pt. Kazania abpa Marcela Lefebvre, wydawnictwo Te Deum, Warszawa 1999). Potem przyszła rewolucja. Potem nastąpiły w Kościele zmiany, których znaczenia jako dziecko nie uświadamiałem sobie, ale wpłynęły one również na moje życie.

Mój stary katechizm wypadł mi z rąk. Zastąpiły go nowe, rzekomo lepsze, źródła wiedzy religijnej, w których treść nie była już jednak tak krystalicznie czysta jak u ks. Piotrowskiego. Słusznie abp Lefebvre mówił: „Niestety, dzisiejsze katechizmy wszystko zniekształciły i niczego już nie definiują”. W szkole średniej, a potem na uniwersytecie otrzymywałem coraz to nowocześniejsze kompendia wiedzy religijnej, czego skutkiem był coraz większy zamęt w głowie. Tego zamętu nie traktowałem jako czegoś niewłaściwego, ale miałem przekonanie, że jest to stan właściwy, normalny. To zdarzyło się mnie — osobie świeckiej.

Prawda jest zawarta w tradycyjnych katechizmach

O podobnym zjawisku mówił abp Lefebvre, mając na uwadze kapłanów, którzy w wirze posoborowej burzy nie zatracili jeszcze dobrej woli, ale już zostali pozbawieni świadomości swej godności kapłańskiej:

Wielu z nich zachowało jeszcze wiarę, zachowało pragnienie zwrócenia się w sposób święty ku Ofierze Mszy. Ale wówczas wyrwano im w pewnym sensie z rąk zarówno Ofiarę Mszy, jak i katechizm, a więc Słowo Boże, które zapisane jest w tradycyjnym katechizmie, będącym niczym innym jak obwieszczeniem Słowa naszego Pana Jezusa Chrystusa. Zafałszowano ich katechizm.

Wszystko to zmieniło się na lepsze, gdy powróciłem do katolickiej Tradycji i oddałem się pod opiekę duszpasterską księżom Bractwa Św. Piusa X. Okazało się, że oni mówią dokładnie to samo, co kilkadziesiąt lat wcześniej pisał ks. Piotrowski. Okazało się, że ołtarze, jakie budują, mają dokładnie ten sam wygląd, jak te na rysunkach u ks. Piotrowskiego. I ornaty, i welon okrywający kielich... Ta sama treść i forma, ta sama klarowność i przejrzystość przekazu, bez udziwnień i teologicznego nowatorstwa.

Można by zapytać, czy ks. Piotrowski należał do Bractwa Kapłańskiego Św. Piusa X? Pytanie retoryczne. Gdy on opracowywał swój katechizm, Bractwa jeszcze nie było. Ba, soboru jeszcze nie było! Gdy dziś, przeżywszy pół wieku, patrzę na ten katechizm, to widzę w nim strażnika mojej dziecięcej wiary. Ta wiara już dziś straciła cechy dziecięcej niedojrzałości, ogorzała pośród wzlotów i upadków życia, ale tym bardziej i niezmiennie należy ją strzec przez całą pozostałą jeszcze część życia, a to oznacza potrzebę wierności temu, co jest napisane w katechizmie.

Arcybiskup Lefebvre mówił: „Prawda jest znana, znajduje się w naszych katechizmach”. Wierność katechizmowi oznacza po prostu wierność prawdzie. Założyciel Bractwa wzruszająco wzywał katolików: „Szanujcie jak najbardziej dawne katechizmy!”. Ja zaś dostrzegłem jasną i konsekwentną linię ciągłą pomiędzy pieśnią Bogurodzica, którą ks. Jakub Wujek nazwał słusznie pierwszym, „starym katechizmem polskim”, katechizmem ks. Piotrowskiego oraz katechizmem, jaki pokazali mi kapłani Bractwa, a był to katechizm kard. Gasparriego.

Katechizm syntezą Pisma św. i Tradycji

Piszę o tym wszystkim po to, aby przypomnieć myśl, jaką wielokrotnie wypowiadał abp M. Lefebvre, a dotyczyła ona wielkiej i niezastąpionej niczym wartości tradycyjnych, katolickich katechizmów. Trzeba to sobie uświadomić, że obok krzyża i różańca, trzecim skarbem katolika jest katechizm. Tak jak warkocze moich córek splatały się z trzech kosmyków, tak i nasza wiara jest jakby splotem (pisząc umownie) treści, jaka kryje się pod tymi trzema słowami: krzyż, różaniec i katechizm. Czy zapuszczamy korzenie w miejscu starym, czy budujemy jakieś nowe gniazdo, zawsze i wszędzie powinny nam towarzyszyć trzy przedmioty: krzyż na ścianie, różaniec w kieszeni i katechizm na półce z książkami. A pisząc dokładniej, na krzyż trzeba z nadzieją patrzeć, różaniec trzeba z miłością odmawiać, a katechizm trzeba z wiarą czytać.

Powiedzmy jeszcze jedno: ani jedynie w samym Piśmie świętym, ani jedynie w samej Tradycji, nie znajdujemy wszystkiego, co jest nam potrzebne do zbawienia. Prawda objawiona przez Boga jest zawarta w obu skarbcach: Piśmie świętym i Tradycji. Sama Biblia jest w niektórych fragmentach trudna do zrozumienia. To wielka „kraina”, po której wędrówka wymaga dobrego przewodnika. Sama zaś Tradycja jest jak ptak bez skrzydeł, albo jak rzeka bez źródła. Rozpatrywana bez Pisma świętego, traci rację swojego bytu.

Pismo święte można porównać do wielkiej krainy albo do ogromnego oceanu. Wiedzą o tym najlepiej bibliści i egzegeci, którzy całe życie poświęcili na studium tej świętej Księgi, a umierając dochodzili do wniosku, że jeszcze tak wiele przed nimi pozostało do poznania. W Biblii mamy dwa Testamenty, 72 księgi i blisko dwa tysiące stron druku wraz z przypisami i wstępami. Tradycja zaś jest zawarta w wielu uroczystych orzeczeniach i encyklikach papieży, dekretach soborów, postanowieniach synodów, listach biskupów. Ogarnąć całą Tradycję nie jest łatwo człowiekowi, który żyje w świecie i nie jest kapłanem. Jaka na to rada? Kościół ją znalazł: dał nam do rąk katechizm, w którym znajdujemy syntezę całego Pisma świętego i całej Tradycji.

Katechizmy nie były nigdy dziełem autorskim

W Encyklopedii Kościelnej wydanej przez ks. Michała Nowodworskiego czytamy:

Katechizm, wzięty w obszerniejszym znaczeniu, wyraża każdą naukę, podawaną ustnie, czyli żywym słowem, zwłaszcza gdy nauczający i nauczany wzajemnie się pytają i na zadane pytania sobie odpowiadają. W ściślejszym, powszechnym i kościelnym znaczeniu katechizm jest krótkim i uporządkowanym, dostosowanym do pojęcia nieumiejętnych, przez pytania i odpowiedzi ułożonym, popularnym wykładem prawd religijnych potrzebnych do zbawienia.

Tę definicję można uściślić, dodając, że obok katechizmów opracowywanych z myślą o ludziach prostych i umiejących zaledwie czytać, Kościół opracowywał katechizmy dla ludzi wykształconych, dla poszczególnych grup wiekowych (dzieci, młodzieży i dorosłych), a nawet dla poszczególnych grup społecznych.

Tradycyjne katechizmy można podzielić według kryterium treści. Jedne zawierają po prostu samą naukę wiary i obyczajów. Inne są bardziej rozbudowane. Ilustrują tę naukę przykładami i cytatami z Pisma świętego. Jeszcze inne mają wyraźnie polemiczny, apologetyczny charakter i są głównie skierowane przeciw herezjom oraz błędom. Ciekawa rzecz: katechizmy nie były pisane tak, jak się pisze podręcznik, powieść czy kronikę. Katechizmy nigdy nie były dziełem autorskim. Zawsze opracowywano je na podstawie Pisma świętego i Tradycji. Właśnie, nie były pisane, tylko opracowywane. Dlatego, jakkolwiek ludzie byli w opracowanie katechizmów zaangażowani, a ich opracowania były mniej lub bardziej udane, to jednak zawsze autorem katechizmów zatwierdzonych przez Kościół był Pan Bóg. Zawsze tak było — do czasu ostatniego soboru, po którym pojawiły się tu i ówdzie (np. we Francji czy Holandii) książki, mające uchodzić w zamyśle wydawców za katechizmy. Jednak nie miały one z katolickim katechizmem wiele wspólnego.

Niestety, żyjemy w czasach posoborowych, kiedy wielu biskupów głosi co innego, niż można przeczytać w tradycyjnym katechizmie. Założyciel Bractwa Św. Piusa X mówił: „Gdybym wówczas [to znaczy przed burzą soborową] nauczał katechizmu, którego dziś uczy się w szkołach, nazwano by mnie heretykiem”. Wskazał też w 1988 roku na przykład godny największego ubolewania. Otóż we Francji pojawił się katechizm zawierający ewidentne błędy, by nie powiedzieć po prostu herezje modernistyczne. „Napomnienia — mówił abp Lefebvre — kardynała Ratzingera nie przyniosły rezultatu. Rzym ustąpił, a podręcznik do nauki religii Pierres vivantes nadal zatruwa nasze dzieci”.

My takich książek nie bierzemy do rąk. Jesteśmy posłuszni temu, co w innym miejscu abp Lefebvre mówił katolikom wiernym Tradycji: „Musimy się podporządkować «Credo», «Katechizmowi Soboru Trydenckiego». Tego nie da się zmienić”. Arcybiskup Lefebvre napisał także w jednym z listów skierowanych do papieża Pawła VI: „Przywróć nam nasz katechizm na wzór katechizmu Soboru Trydenckiego, cóż bowiem wyrośnie jutro z naszych dzieci, co wyrośnie z przyszłych pokoleń bez dokładnie określonego katechizmu? Nie będą oni znali wiary katolickiej, jak to możemy stwierdzić już dzisiaj”. Również wielokrotnie zapewniał: „Nigdy nie wyrzekniemy się naszego katechizmu, który nauczył nas wiary!” oraz „Nie przyjmiemy katechizmu, który już nie uczy naszego wyznania wiary! Nie możemy przyjąć czegoś takiego. Jest to sprzeczne z naszą wiarą”.

Naszym zadaniem jest uczenie się katechizmu

Uczenie się katechizmu jest obowiązkiem wiernych, a nauczanie katechizmu jest obowiązkiem kapłanów. „Jeśli w powołaniu kapłana — mówił abp Lefebvre — w powołaniu pasterza jest coś ważnego, coś istotnego, to jest to, tak uważam, nauczanie katechizmu, ukazywanie nauki chrześcijańskiej”. W innym miejscu mówił swoim seminarzystom:

Musicie się zatem przygotować do tej nauki katechizmu. W gruncie rzeczy wszystko, co tu [w seminarium] robicie, cała teologia, wszytko, co studiujecie, to jest katechizm. Żyjcie tym katechizmem, który obecnie studiujecie, i starajcie się już teraz uczyć, jak przekazywać go innym. Nie wahajcie się szukać w życiu świętych pasterzy, którzy przede wszystkim poświęcali się nauczaniu katechizmu. Nie jest łatwo nauczać dzieci pomysłowo i skutecznie katechizmu. Jest to trudna sztuka, której nie da się improwizować. Dlatego już podczas pobytu w seminarium musicie, by tak rzec, namiętnie pragnąć być gotowi, jeśli się wam powie: „Idźcie nauczać katechizmu te lub inne dzieci, tę lub inną grupę w tym lub innym miejscu”. Bądźcie gotowi pomagać im w przyswajaniu tej nauki.

Kapłani reprezentują wobec wiernych świeckich Kościół nauczający, podczas gdy wierni są Kościołem nauczanym. Warto jednak dodać, że rodzice wobec swoich dzieci też reprezentują Kościół nauczający. Jeśli matka i ojciec nie zaczną uczyć swych dzieci katechizmu, to późniejszą pracę katechetyczną kapłana czy brata zakonnego czynią przez swe zaniedbanie bardzo trudną. Nauka katechizmu zostawia w duszy niemal niezatarty ślad.

Arcybiskup Lefebvre mówił przyszłym kapłanom, że osoby uczone przez nich katechizmu w wieku dziecięcym, mogą o katechizmie zapomnieć w starszym wieku. „Ile osób — mówił — spośród tych, których nauczyliście katechizmu, nie opuści wprawdzie Kościoła, ale nie będzie praktykować, zapomni w mniejszym lub większym stopniu o tym, czego ich nauczyliście!”. Jeśli jednak raz nauczyli się w dzieciństwie katechizmu, „jeśli istotnie zostali o tym wszystkim przekonani podczas dwóch, trzech lat, nie zapomną tego już nigdy” i mają wielką szansę nawrócić się. Czasami przełom następuje dopiero w godzinie śmierci. Dzięki czemu jest możliwy? Dzięki nauce katechizmu. „Wówczas ludzie ci przypomną sobie katechizm, jakiego zostali nauczeni, i w ten sposób z Bożą łaską zostaną uratowani”.

Katechizm całościowym wykładem wiary

Już kilkakrotnie wspomniałem o katechizmie Soboru Trydenckiego. To dzieło można uznać za podsumowanie wcześniejszego nauczania Kościoła w sprawach wiary i moralności. Katechizm Soboru Trydenckiego, albo inaczej Katechizm Rzymski, był skierowany przede wszystkim do kapłanów, by im pomóc w pracach apostolskich. Dla ludu i dzieci, na polecenie papieża Klemensa VIII, katechizmy opracował św. Robert Bellarmin, jezuita, biskup i doktor Kościoła. Były to dwa katechizmy: „większy” i „mniejszy”. Przetłumaczono je na wiele języków, także na język polski. Na podstawie tych dwóch katechizmów biskupi w wielu diecezjach polecili opracować katechizmy dostosowane do lokalnych warunków i potrzeb w językach narodowych.

Innym wielkim twórcą katechizmów był św. Piotr Kanizjusz, doktor Kościoła. W Encyklopedii Kościelnej czytamy:

Wyznać jednak przychodzi, że jak samo katechizowanie, tak więcej jeszcze napisanie dobrego katechizmu dla dzieci i ludu połączone jest z wieloma trudnościami. Rzeczy bowiem czysto duchowe, prawdy abstrakcyjne, trudne i wzniosłe, ma on jasno przedstawić dziecku, którego dopiero rozwijający się umysł pojmować zaczyna zaledwie rzeczy zmysłowe.

Jakimi cechami powinien charakteryzować się dobry katechizm? Sięgnijmy raz jeszcze po bardzo ważny cytat z Encyklopedii Kościelnej:

Wewnętrzne przymioty dobrego katechizmu dają się opisać w ten sposób: katechizm niech ma wierność dogmatyczną, całość treściwą, w wyrażeniu popularność, ścisłość, krótkość i dosadność. Niech podaje wszystkie, główne zasady wiary katolickiej i życia, w pełnej i zrozumiałej treści, z wystarczającym udowodnieniem, dokładnym związkiem i odpowiednimi praktycznymi wywodami, z najgłówniejszymi przepisami ascetycznymi, krótkimi modlitwami i zachętami. Niech będzie raczej pośrednio niż wprost polemicznym i apologetycznym. Niech zachowa dawne, przyjęte i ustalone, ludowi już znane i od Kościoła pochodzące, a nie prywatne i osobiste definicje, wyrażenia i terminy.

Niech opiera wszystko nie tylko na uderzających, nielicznych ustępach i przykładach z Pisma św., ale i na tradycji, Kościele i Ojcach. Niech się nie wdaje w rozwlekły wykład, ale niech mu się stanie raczej pomocą. Niech będzie zarówno zrozumiałym, pożytecznym i stosownym, tak dla wykształconego, jak i dla prostego, a przez to prawdziwie powszechnym. Niech będzie doskonałym nawet w doborze słów i zwrotów mowy. Niech szczegóły przedstawia i rozróżnia także dla oka, w sposób zmysłowy, przez rozdziały, numerację pytań, kształt druku. Niech nie pominie dodatku zwyczajniejszych modlitw i niech ułatwi, ile możność pozwala, trwałe nauczanie się na pamięć.

Wszystko co obejmuje, ma być wyrażone systematycznie, porządnie, zwięźle i krótko, aby żaden wyraz, tym bardziej pytanie, nie okazało się zbytecznym i niepotrzebnym. Szczególnie zaś niech ma formę pytań i odpowiedzi: jest ona z dawien w Kościele praktykowana i używana, a podzielona na małe ustępy, chroni od zamieszania, ułatwia punkty godniejsze widzenia, a przez to i zapamiętanie rzeczy (pisownię i składnię nieznacznie uwspółcześniono — przyp. red.).

Katechizm kard. Gasparriego

Takimi cechami charakteryzuje się katechizm kard. Piotra Gasparriego. Dzieło zostało już wydane przez wydawnictwo Te Deum dwa razy, w roku 1999 i 2000. Nosi pełny tytuł: Katechizm katolicki dla osób dorosłych, które pragną zdobyć pełniejszą znajomość nauki katolickiej. Sam kardynał Gasparri urodził się w 1852 roku, za pontyfikatu bł. Piusa IX. Żył w czasie trzech pontyfikatów: Leona XIII, św. Piusa X i Benedykta XV. Zmarł w 1934 roku, kiedy papieżem był Pius XI. Był Umbryjczykiem. Jego rodzinna miejscowość Ussita leży w historycznej prowincji Umbrii, a ta z kolei była przez wieki częścią Państwa Kościelnego.

Święcenia kapłańskie przyjął w 1877 roku, sakrę biskupią w 1898 roku. Kapelusz kardynalski otrzymał z rąk samego papieża św. Piusa X w 1907 roku. Pełnił wiele ważnych funkcji w Kościele. Był kawalerem Orderu Orła Białego. Jego grób znajduje się w rodzinnej miejscowości Ussita. Jednym z wielkich osiągnięć kard. Gasparriego było opracowanie wspomnianego katechizmu.

W przedmowie do tego dzieła kard. Gasparri napisał:

Nauczanie katechizmu ma jednak nie tylko ten cel, żeby oświecić rozum ludzki, lecz także i to przede wszystkim, żeby nakłonić wolę ludzką do urządzania życia i obyczajów zgodnie z przykazaniami nauki chrześcijańskiej.

Chcemy znać prawdę i chcemy wedle poznanej prawdy żyć. Nie rozstawajmy się więc z katechizmem kard. Gasparriego, tym bardziej, że studiując go, możemy uzyskać dla samych siebie i dla dusz w czyśćcu cierpiących odpust cząstkowy, a pod pewnymi warunkami nawet odpust zupełny.