Garabandal – zapowiedź zniszczenia Fatimy
I ujrzałem Niewiastę siedzącą na Bestii szkarłatnej, pełnej imion bluźnierczych, maj ącej siedem głów i dziesięć rogów. A Niewiasta była odziana w purpurę i szkarłat, cała zdobna w złoto, drogi kamień i perły, miała w swej ręce złoty puchar pełen obrzydliwo ści i brudów swego nierządu. A na jej czole wypisane imię – tajemnica (Ap, 17, 3–5).
Negatywne stanowisko Kościoła
Magisterium Kościoła uznaje z założenia możliwość objawień prywatnych pochodzących od Boga, tym niemniej uznawanie bądź nieuznawanie objawień prywatnych za autentyczne w żaden sposób nie wpływa na prawdziwość naszej Wiary. Ta fundamentalna zasada, będąca od zawsze elementem nauczania Kościoła katolickiego, pozwoli nam już na wstępie nabrać pewnego dystansu do wszystkich objawień prywatnych, a już szczególnie do tych, które nie uzyskały aprobaty Kościoła. Do tego rodzaju zjawień należą przede wszystkim ciągn ące się od przeszło 15 lat „objawienia” tzw. Gospy z Medjugorie, o których poprzedni biskup Mostaru Pavao Zanić wyraził się w następujący sposób: „Błogosławiona Dziewica nie ukazuje się w Medjugorie, objawienia są błędem, franciszkanie pozostają w kłamstwie. Wszystkie te osoby powinny teraz powiedzieć: «Oczywiście, wymyśliliśmy to wszystko»”1.
Przesłanie z Medjugorie zawiera błędy doktrynalne i z tego chociażby powodu nie może pochodzić od Boga2. Jednakże pomijając już nieprawowierność przekazu, wypadki medjugorskie zdają się posiadać jeszcze inny, o tyle charakterystyczny, co niepokojący rys: zdają się swoją niezwykłością, długim czasem trwania, nagłośnieniem przez ogólnoświatowe środki masowego przekazu stopniowo ograniczać, a nawet wypierać skierowane do całego świata przesłanie Najświętszej Maryi Panny z Fatimy3. Warto przy tym zwrócić uwagę, że w historii objawień maryjnych naszego wieku były już wypadki, które pretendowały do uzupełnienia, spełnienia, a nawet reduplikacji Fatimy. Mowa tutaj o tzw. objawieniach Matki Bożej w Garabandal.
Garabandal jest małą, liczącą niespełna 300 mieszkańców wioską, malowniczo położoną w prowincji Santander, w hiszpańskich Pirenejach. W niemalże doskonale zamkniętym, czteroletnim cyklu od niedzieli 18 czerwca 1961 r. do 18 czerwca 1965 r. miały tam miejsce wydarzenia, które jak do tej pory doczekały się jednoznacznie negatywnego stanowiska następujących po sobie biskupów diecezjalnych, popartego przez św. Oficjum, a później przez Kongregację Doktryny Wiary. Zjawiska, o których mowa, określane są najczęściej jako „objawienia Matki Bożej z góry Karmel i św. Michała Archanioła”, a stały się udziałem czterech dziewczynek-wizjonerek w wieku od 11 do 12 lat: Conchity Gonzalez, Marii Dolores (Marii-Loli) Mazon, Hiacynty Gonzalez oraz Marii Cruz Gonzalez.
Stanowisko władz kościelnych w sprawie wypadków garabandalskich sprowadzało się od początku, tak jak w przypadku Medjugorie, do stwierdzenia, że „wszystkie fakty, jakie się wydarzyły we wspomnianej miejscowości, dają się wyjaśnić w sposób naturalny”4. Na przestrzeni siedmiu lat, od 17 sierpnia 1961 r. do 8 maja 1967 r. ordynariat santanderski wydał na ten temat pięć not informacyjnych, z których każda podważała nadprzyrodzony charakter wydarzeń5. Stanowisko to uzyskało poparcie kardynała Ottavianiego, pro-prefekta Kongregacji św. Oficjum, który oficjalnie uznał wyniki prac ordynariatu santanderskiego za w pełni satysfakcjonujące, a co za tym idzie, nie znalazł powodów dla bezpośredniej interwencji św. Oficjum. Oto treść listu kardynała Ottavianiego adresowanego do ówczesnego ordynariusza Santanderu, biskupa Vincente Puchol Montis:
Ekscelencjo,
Listem z ubiegłego października przesłał Ekscelencja tejże Kongregacji dokumenty zebrane przez Komisję Diecezjalną oraz normy wydane przez Ekscelencję na temat „Objawień”, jakie rzekomo miały miejsce w Garabandal.
Ta św. Kongregacja zbadała starannie i uważnie całą dokumentację, łącznie z nadesłaną z innych miejscowości, i doszła ostatecznie do wniosku, iż sprawa sama została już dokładnie zbadana i załatwiona przez Ekscelencję. W rezultacie nie ma powodu, aby św. Kongregacja sama interweniowała.
Dziękuję Ekscelencji za staranność i roztropność, jakiej dał dowód w załatwieniu rzeczonej sprawy. Cieszę się, iż mogę przy okazji wyrazić Ekscelencji własny szacunek i osobiste oddanie.(-) A. kard. Ottaviani
pro-prefekt
Rzym, dnia 7 marca 19676.
W grudniu 1977 roku nowy biskup Santanderu Juan Antonio del Val potwierdził decyzje swoich poprzedników, a w roku 1985 ustanowił komisję dla ponownego kanonicznego zbadania wypadków garabandalskich. Badanie zakończyło się sporządzeniem oficjalnej dokumentacji, która została wysłana do Rzymu pod koniec listopada 1991 r. Konkluzja komisji była zgodna z wcześniejszymi orzeczeniami. Następca biskupa del Val, bp José Vilaplaua po objęciu diecezji santanderskiej 29 września 1991 r. zwrócił się do Kongregacji Doktryny Wiary z prośbą o stanowisko w sprawie „objawień” w Garabandal. 28 listopada 1992 r. otrzymał odpowiedź, w której Kongregacja podziela stanowisko św. Oficjum z lat sześćdziesiątych, tj. uznaje wszystkie poprzednie orzeczenia oraz wyniki pracy komisji za satysfakcjonujące, a co za tym idzie, nie znajduje powodów do bezpo średniego zajmowania głosu w tej sprawie. Bp José Vilaplaua w liście z 11 października 1996 przypomniał wszystkie dotychczasowe orzeczenia w sprawie wypadków garabandalskich, a swoje stanowisko, tym razem ostateczne, zawarł w krótkim potwierdzeniu poprzednich decyzji:
Podzielam i akceptuję decyzje moich poprzedników oraz stanowisko Stolicy Apostolskiej. Co do celebracji Eucharystycznych w Garabandal podtrzymuję decyzje moich poprzedników i zarządzam, aby Msze były odprawiane tylko w kościele parafialnym, przy czym niedopuszczalne są odniesienia do domniemanych objawień (… )7.
Zjawiska garabandalskie zostały poddane wnikliwej analizie teologicznej m.in. przez zmarłego niedawno ks. Józefa Warszawskiego8, polskiego jezuitę, który jesienią 1965 roku, tuż po ustaniu cyklu zjawisk, udał się do Garabandal, wszechstronnie zbadał „objawienia”, a wyniki swojej pracy zawarł w książce pt. Garabandal – objawienie Boże czy mamienie szatańskie (Rzym, 1970, nakładem Autora). Ponieważ wyniki analiz ks. Warszawskiego są u nas mało znane, postanowiliśmy przybliżyć je naszym Czytelnikom, tym bardziej, że charakter, atrybuty, a przede wszystkim cel wypadków garabandalskich do złudzenia przypomina dzisiejsze „objawienia” w Medjugorie. Drugim powodem, dla którego wracamy do Garabandalu, jest metodologia przyjęta przez ks. Warszawskiego w badaniu omawianych zjawisk – w naszym przekonaniu jest ona wzorem prawidłowej, katolickiej analizy wszystkich wypadków pretendujących do rangi Bożych objawień.
Garabandalskie „mensaje”
Zjawienia garabandalskie rozpoczęły się 18 czerwca 1961 roku o godz. 1930. Wtedy to najpierw Conchicie, a potem wszystkim czterem dziewczynkom-wizjonerkom ukazał się „anioł”, jakkolwiek bez żadnej komunikacji słownej. Trzy dni później nastąpiła powtórna wizja „anioła”. Z polecenia miejscowego proboszcza dziewczynki zapytały: „Kim jesteś i po co przychodzisz?”, lecz nie uzyskały żadnej odpowiedzi. Zanim „anioł” przemówił, ukazał się dziewczynkom jeszcze dwa razy, przy czym pod jego postacią figurował niezrozumiały dla wizjonerek podpis z liter i rzymskich cyfr. Dopiero 1 lipca „anioł” zaczął mówić – przedstawił się jako „św. Michał” i zapowiedział nadej ście „Dziewicy” – „z góry Karmel”. Następnego dnia, w niedzielę o godz. 18:00 pojawiła się po raz pierwszy „Dziewica”, „w towarzystwie dwóch aniołów – bliźniaków – św. Michałów”. W trójkącie na świetlistym czerwonym tle – patrzące oko i podpis z liter wschodnich”9.
Od tej pory zjawiała się dziewczynkom z różną częstotliwością, a towarzyszyły temu nadzwyczajne wydarzenia opisane w dalszej części artykułu. Dopiero 18 października 1961 roku nastąpił pierwszy przekaz – tzw. „mensaje” garabandalskiej „Dziewicy”: „Macie składać wiele ofiar! Macie czynić wielką pokutę! Macie nawiedzać często Naj świętszy Sakrament! Ale przede wszystkim macie być dobrymi! Jeśli tego czynić nie będziecie, nastąpi na was wielkie pokaranie. Kielich się wypełnia! Jeśli się nie odmienicie, kara Boża przypadnie na was!”10.
Na drugie „mensaje” „Dziewica” kazała czekać dziewczynkom aż do 19 czerwca 1962 roku:
Dziewica przekazała nam przesłanie dla całego świata. Oto ono: Dziewica powiedziała nam, że nie obawiamy się pokarania, gdyż zlekceważyłyśmy jej pierwsze przesłanie żyjąc tak, jakby go nie było. Teraz nadejdzie kara, gdyż świat się nie poprawił; teraz kiedy Dziewica powtórzyła to przesłanie już drugi raz, myśmy ją zignorowały. Świat jest coraz gorszy i musi się zmienić, lecz nie zmienia się nic a nic11.
Dwa dni później następuje trzeci przekaz o bardzo podobnej treści co poprzednio. „Dziewica” sygnalizuje, że kielich się wypełnia, a kara jest coraz bliżej12. Wizja kary powoduje u dziewczynek krzyki przerażenia, a nawrócenia wśród wiernych13. 29 czerwca ukazuje się „anioł” i zapowiada cud, przy czym po jego datę odsyła dziewczynki do „Dziewicy”. Ta ukazuje się i odsyła wizjonerki do bezosobowego „głosu”, który wskazuje datę 18 lipca. Tego dnia następuje „cud” widzialnego „wykomunikowania” Conchity przez „anioła”.
Następne, a zarazem ostatnie „mensaje” dla całego świata zapowiada „Dziewica” samej Conchicie dopiero 1 stycznia 1965 roku. Następuje ono w niedzielę 18 stycznia o godz. 23.45 w obecności tłumów. Ku zaskoczeniu wszystkich obecnych przekazicielem tego „mensaje” (które brzmi dosyć swojsko dla uszu tradycyjnych katolików) jest nie „Dziewica”, lecz „anioł”:
Ponieważ moje objawienie z 18 października 1961 r. nie zostało wypełnione i przekazane światu, powiem wam, że to przesłanie jest już ostatnim. Tak jak przedtem kielich się wypełniał, tak teraz się przelewa. Wielu kardynałów, wielu biskupów i księży jest na drodze do potępienia, pociągając za sobą wiele dusz. Coraz to mniejszą i mniejszą cześć oddaje się Eucharystii. Powinniśmy uniknąć gniewu Bożego spełniając dobre uczynki. Jeśli ze szczerym sercem będziecie prosić Boga o przebaczenie, przebaczy wam. Ja, Matka wasza błagam was przez posła mego św. Michała, byście się poprawiali, gdyż jest to już ostatnie ostrzeżenie. Bardzo was kocham i nie chcę waszego potępienia. Proście nas – my wam uzyskamy. Powinniście składać wiele ofiar. Rozważajcie mękę Jezusa14.
Już po zakończeniu całego zasadniczego cyklu zjawisk „Dziewica” ukazała się samej Conchicie i wyjaśniła przyczynę, dla której to nie ona sama, lecz „anioł” ogłosił ostatnie „mensaje”: „Wiesz Conchita dlaczegom nie przyszła osobiście, by tobie zakomunikować objawienie dla całego świata? Zbytnią czułam boleść, by to uczynić ”15.
„Dziewica” w czasie jednej ze swoich „lokucji” zapowiedziała zdziałanie cudu, który będzie ostatecznym zwieńczeniem objawień. Datę cudu zna tylko Conchita; „Dziewica” zabroniła dziewczynce ujawnienia daty, tym niemniej wiadomo, że będzie to wielki znak na niebie, „większy niż w Fatimie”, a nastąpi w czwartek między 7 a 17 kwietnia o godz. 83016. Będzie to dzień świętego Męczennika za Eucharystię. Zapytana przez ks. Warszawskiego czy długo jeszcze będziemy czekać na znak (był to rok 1965), Conchita odpowiedziała: „Raczej nie”.
Zaskakujące proroctwa
Podczas kilku „ekstaz”, Conchita Gonzalez otrzymała od garabandalskiej „Dziewicy” zaskakujące przesłanie, według którego po Janie XXIII „pozostaje jeszcze trzech papieży, a potem nadejdzie Koniec Czasów”17. Czy „koniec czasów” jest tożsamy z końcem świata? Wizjonerka nie umiała udzielić odpowiedzi na to intrygujące pytanie, lecz zawsze powtarzała, że usłyszała od „Dziewicy” o „końcu czasów”, nie o końcu świata. Zwolennicy prawdziwości wypadków garabandalskich podejmują próby wyjaśnienia tego zagadkowego proroctwa. O. Eusebio Garcia de Pesquera, wielki wyznawca „objawień” z Garabandal pisze między innymi: „Skoro trzeci papież po Janie XXIII będzie «ostatnim», jak będzie mógł istnieć Kościół bez Ojca Świętego? Skoro nie będzie papieża, czy Chrystus powróci wtedy na ziemię?”18.
Jednakże mimo (niezbyt częstych) prób wyjaśnienia, garabandalskie proroctwo dotyczące papieży do dzisiaj pozostaje tym, czym było od początku – tajemnicą. Równie zaskakuj ąca jest ocena Soboru Watykańskiego II dokonana przez „Dziewicę” tuż przed jego uroczystym otwarciem. Oto słowa Conchity, spisane z nagrania magnetofonowego dokonanego podczas ekstazy w dniu 26 września 1962 r. (otwarcie Soboru nastąpiło 11 października): „Sobór będzie największy ze wszystkich? Odniesie sukces? Ach, jak dobrze! W ten sposób zostaniesz lepiej poznana i będziesz bardziej zadowolona ”19.
Zaś w sam poranek inauguracji Soboru „Dziewica” ukazała się Conchicie śmiejąc się. „Czy uśmiechała się ( ) kontemplując przyszłość Kościoła ( )?” – zastanawia się o. de Pesquera. Być może, lecz jak pogodzić zapowiedź kryzysu kapłaństwa zawartą w ostatnim „mensaje” z radością wobec ceremonii otwarcia Vaticanum II?
„Nie oprze się tej wizji nikt”
Niezależnie od pozostawionych przez „Dziewicę” przekazów skierowanych do całego świata, a także tych przeznaczonych tylko dla wizjonerek, podczas zjawisk garabandalskich zanotowano ogromną wręcz liczbę wydarzeń, które swoją katolicką wymową mogą przekonać do prawdziwości objawień nawet największych sceptyków. Wszystkie te cudowne zjawiska zostały potwierdzone przez wiarygodnych świadków, wiele z nich zostało zarejestrowanych, a ich autentyczności nie sposób zakwestionować. Oto tylko niektóre z nich:
- Chrzest żydówki. Podczas jednej z wizji, mieszkańcy Garabandal postanowili zweryfikować autentyczność ukazującej się „Dziewicy”. Polecili Marii-Loli, jednej z wizjonerek, wylać na „Matkę Boską” zawartość naczynia z wodą święconą. Oto relacja jednego z naocznych świadków: „Była podczas tego objawienia obecna młoda żydówka. Liczyła ze 20 lat. Nie była w Garabandal po raz pierwszy. Nie była jednakże i katoliczką. Otóż dziwnym zbiegiem okoliczności woda święcona, rzucona przez Mariolę na Matkę Boską, nie opadła prosto na ziemię, tak jak powinna była prawem naturalnym spadać, tylko niezrozumiałym ukosem spadła właśnie na ową, nieochrzczoną jeszcze, żydóweczkę. Uderzyło to wszystkich. Żydóweczka zaś sama wzięła to za znak z góry i po powrocie do domu kazała się ochrzcić w kościele”20.
- Ucałowanie puderniczki. Podczas objawień dziewczynki w ekstazie bardzo często dawały „Dziewicy” różne przedmioty do pocałowania; były to najczęściej różańce, obrazki, krzyżyki i medaliki. Po pocałowaniu ich przez „Dziewicę” wizjonerki w ekstatycznym transie bezbłędnie zwracały przedmioty ich właścicielom, mimo, iż przedtem nie miały pojęcia od kogo pochodzą. Pewnego razu ktoś chcąc wypróbować zjawę położył na tacy wśród wielu innych przedmiotów damską puderniczkę, spodziewając się zapewne, że „Dziewica” zgromi wizjonerkę, która poda jej do pocałowania ten przedmiot pustoty i zbytku. Nic takiego nie nastąpiło. Pierwszym przedmiotem, którego „Dziewica” zażądała do pocałowania była właśnie owa puderniczka. Zapytana przez dziewczynkę dlaczego ucałowała ten przedmiot, „Dziewica” odpowiedziała: „Bo to jest mego Syna”21. Później okazało się, że w puderniczce przenoszono Najświętszy Sakrament podczas komunistycznej rewolucji w Hiszpanii.
- Nawrócenie protestanta. Niemiecki protestant, Maksym Foerschler-Entermann nawrócił się po tym, jak jedna z wizjonerek, Hiacynta, w ekstazie wizyjnej podała mu krzyż ucałowany przez „Dziewicę”. Oto fragment jego relacji: „O. Ramon wybierał się właśnie do Loyoli – Ojciec wie: miejsce nawrócenia waszego św. Ignacego. Miał dawać rekolekcje. Chciał, żebym z nim pojechał. Ja zaś sobie myślałem: Co mnie tam. Ja protestant. Tam wszystko dyszy papizmem. (...) Ale potem jakoś mnie tknęło i powiedziałem sobie: Pojadę do Garabandal – i poproszę – tak sobie w duchu – ową Virgen, że jeśli to naprawdę Ona, by mi dała znać, iż chce, żebym pojechał na rekolekcje. I jak sobie powiedziałem, tak i zrobiłem. (...) Było to około pół do czwartej z rana, jak później stwierdziłem. Szła w ekstazie. Weszła w zamilkłe z nagła towarzystwo obecnych gości i – jakby nikogo nie widząc w zebranym tłumie, jakby nikogo nie było prócz mnie – idzie prosto ku mnie. A przystąpiwszy do mnie (...) podaje mi krzyż do pocałowania. Podaje mnie jednemu! Nikomu innemu nie podała. Co miałem pomy śleć?! (...) Spakowałem manatki i – 19-go marca zacząłem rekolekcje”22.
- Cudowne uzdrowienie. Hiszpański jezuita, o. Ramon Andreu, wielki przeciwnik „objawień”, miał wypadek samochodowy w drodze do Garabandal. Po dotarciu na miejsce lekarze stwierdzili złamanie piszczeli, a co najmniej podłużne pęknięcie kości. Tej samej nocy chorego o. Andreu odwiedziła w ekstazie Hiacynta i dała mu krzyż do pocałowania mówiąc: „Ojcze (...) – Dziewica mi powiedziała, że Ojciec czuje się źle, ale kazała donieść, że wszystko będzie dobrze i że Ojciec odprawi mszę św”23. Następnego dnia rano lekarze ze zdumieniem stwierdzili, że obrzęk zmalał, a pacjent przestał odczuwać ból. O. Andreu udał się o własnych siłach do miejscowego kościoła, aby odprawić Mszę św.
- Śmierć ekstatyczna. Brat wspomnianego o. Andreu, a zarazem jego współbrat zakonny Luis Maria był profesorem dogmatyki. W roku 1961 przebywając w Garabanadal był świadkiem jednej z ekstaz. W pewnym momencie zobaczył to samo co dziewczynki, czyli wizję „Dziewicy”. Następnego dnia jadąc samochodem w towarzystwie czterech innych osób był bardzo spokojny, a zarazem wzruszony widzeniem, które otrzymał poprzedniego dnia. W pewnym momencie zatrzymał się i powtórzył: „To jest najszczęśliwszy dzień mego życia”, a następnie wedle relacji o. Ramona Andreu: „Gospodarz wozu – zdawało mu się, że słyszy jakby rzężenie – zapytał zaniepokojony: co Ojcu jest? Kierowca, spojrzawszy bratu w oczy, zawołał: Z Ojcem jest źle! Podwieźli go do miejscowej kliniki. Tu już tylko stwierdzono śmierć ”24.
- Lewitacje. Podczas wizji dziewczynki wielokrotnie stawały się przedmiotem zjawisk, które przekraczały prawa natury. Jest wielu świadków, którzy relacjonują, jak Conchita unosiła się nad ziemią; wypadki te zostały zresztą zarejestrowane na zdjęciach i ta śmach video. Podczas jednej z lewitacji trzeźwy świadek tych wydarzeń próbował ruszyć z miejsca unoszącą się nad ziemią dziewczynkę: bezskutecznie. Jego konkluzja brzmiała: „Tego ta mała nie robi25.
Kryterium oceny zjawisk
Kościół katolicki, analizując jakiekolwiek objawienia, stosował zawsze procedurę stopniowej eliminacji. Szukając przyczyny sprawczej danego zjawiska, kolejno wyłączał wszystkie możliwe hipotezy aż do momentu, kiedy pozostała ta jedyna możliwa do przyjęcia. Zgodnie ze wspomnianą procedurą, ks. Warszawski rozpoczął swoją analizę od rozpatrzenia możliwości naturalnego pochodzenia wypadków. Po wysłuchaniu opinii lekarzy wielu specjalności zaangażowanych w badanie zjawisk garabandalskich stwierdził, że nie sposób sprowadzać zjawisk wizyjnych, które tam się dokonywały, do ewentualnego podłoża psychopatologicznego i chorobliwego dziewczynek; niemożliwa do przyjęcia jest również hipoteza o autosugestii dzieci czy też zbiorowej sugestii mas. Lekarze stwierdzili między innymi,
(...) że absolutny komplet zjawisk parapsychicznych, takich jak telepatia, poznanie przyszłości, poznanie przeszłości, poznanie sumienia, przenoszenie się i lewitacja, towarzyszył ekstazom przy równie absolutnej, somatyczno-psychicznej normalności dziewczynek26.
Należało również wykluczyć możliwość oszustwa czy podstępu. Na tym etapie konkluzja ks. Warszawskiego brzmiała następująco:
Nadzwyczajność tych zjawisk, jak choćby tylko okazana w nich fizyczna moc, która przerastała znane z normalnego życia moce przyrodzone jednostek, zwłaszcza zaś dominanta intelektualna, przekraczająca zarówno siły psychiczne wizjonerek, jak zebranych wkoło nich tłumów, nakazują określać ów czynnik jako pierwiastek nie tylko niesłychanej mocy fizycznej, lecz przede wszystkim niebywałej inteligencji. (… ) Bezustanne wreszcie apele ku czynnikom i zagadnieniom nadprzyrodzonym, jakie w trakcie dokonywania się tych zjawisk stawały się udziałem ich uczestników, przymuszają nadto – zwłaszcza przy uwzględnianiu ich charakteru przerastającego znane przyrodzone przyczyny – do upatrywania w owym czynniku pierwiastka o mocy nadprzyrodzonej, tj. zstępującego ze świata zjawisk nadzwyczajnych27.
Jeżeli przyczyną sprawczą garabandalskich zjawień był czynnik natury nadprzyrodzonej, to w grę wchodziła tylko jedna alternatywa: albo za tymi wydarzeniami stoi duch dobry, albo też duch zły. Metoda, która pozwala na rozwiązanie tego dylematu, polega na wnioskowaniu z jakości skutków o jakości przyczyny. Reguła ta, zwana przez katolickich mistyków „regułą rozpoznawania duchów”, została następująco scharakteryzowana przez św. Ignacego z Loyoli:
Taktyką złego anioła jest wślizgiwać się do wnętrza duszy nabożnej zgodnie z zastanymi w niej pojęciami, by tak skaptowaną uwieść z kolei do sobie właściwych celów Dla rozpoznania tedy jakości działającego ducha winna taka dusza zwrócić bacznie uwagę na cały zasięg myśli sugerowanej przez działającego w niej ducha. Jeśli tedy spostrzeże, iż zarówno początek zasugerowanej myśli, jak i też środkowy jej przebieg, a w końcu sam jej finał składają się z elementów wyłącznie dobrych, zmierzających ku dobru, znakiem to będzie, iż działa tu duch dobry; jeśli zaś w owym ciągu sugerowanej myśli zarysował się choćby odcień zła, znakiem to będzie oczywistym, iż działa za nią duch zła28.
Wspomnianą zasadę zastosował ks. Warszawski do zjawisk garabandalskich: prześledził okoliczności ich początku, zbadał cechy charakterystyczne całego ich przebiegu oraz cel, ku któremu zmierzają i sugestię, którą zawierają.
Okoliczności początku
Jak wspomniano powyżej, pierwsze objawienie „anioła” przebiegało bez słów. Uderzające są okoliczności tej pierwszej wizji, która miała miejsce w niedzielny wieczór, po dopiero co odbytych w miejscowym kościele nieszporach. Wtedy to właśnie cztery dziewczynki-wizjonerki udały się do sadu kraść jabłka. Spożywając owoc kradzieży dziewczynki mówiły: „Urządziłyśmy radość szatanowi”. Tym, co od razu zwraca uwagę w przypadku tych okoliczności jest niemalże doskonała analogia z rozpoczęciem „objawień” z Medjugorie – tam dzieci dostąpiły pierwszych „wizji” gdy poszły potajemnie palić papierosy. Ogromny kontrast w odniesieniu do okoliczności pierwszych objawień fatimskich – Franciszek, Hiacynta i Łucja po raz pierwszy zobaczyli Anioła Pokoju pilnując pasących się owiec i odmawiając różaniec. Tak więc okolicznością, która towarzyszyła pierwszym zjawieniom garabandalskiego „anioła” był grzech wizjonerek: „Godzina była około 1920. Kusiciel począł je faktycznie kusić, gdy zapowiadała się zacierająca wszystko ciemnia nocy. Zjawa garabandalska naprawdę obrała sobie jako „swój czas” nie jasność południa, tylko nadciągający z górskich oddali właściwy zmierzch dnia ( ). Kusić i skusić do grzechu – a równocześnie obrać sobie taką właśnie chwilę popełnionego grzechu za moment objawiania się i zapoczątkowania serii widzeń przestrzegających przed grzechem – to zakrawa istotnie na wcale szatański pomysł”29.
Jeszcze bardziej uderzające są atrybuty i wygląd objawiającego się „anioła”. Zgodnie z relacją dziewczynek, usłyszały one „szurgot” w pobliskich kamieniach, który napełnił je lękiem. Nie rzuciły się jednak do ucieczki, lecz jednogłośnie stwierdziły: „To diabeł!”, po czym zaczęły w stronę zasłyszanego „szurgotu” ciskać kamieniami. Czy instynktownie pojmowały istotę zjawiska – nie wiadomo, lecz wspomniany „szurgot” będ ący od zawsze atrybutem złego ducha zdaje się posiadać dosyć jednoznaczne analogie historyczne:
Mimo woli bowiem owo zjawisko przypomina podobny szurgot, jaki doznał twórca protestantyzmu Marcin Luter, i to również w krytycznych dla niego momentach, przeżywanych na zamku wartburskim. Szurgotało mu wieczorem i nocą w pokoju, szurgotało przy łóżku, szurgotało w końcu na schodach i to z takim hałasem, jakby kto furę beczek zwalał z góry na dół. Zachowanie się znowu Lutra w owej chwili jakże łudząco jest podobne w istotnych szczegółach do zachowania się dziewczynek: nie uciekał. A chociaż nie ciskał rzeczywistymi kamieniami, wyszedł przecież na schody i zaczął ciskać pod adresem szatana słowami: Jesteś, to bądź sobie. A potem – podobnie jak dziewczynki garabandalskie – wzbudzał w sobie myśli religijne30.
Wygląd „anioła” stanowił chyba najbardziej zaskakujący element tej początkowej wizji. Garabandalski „św. Michał Archanioł” objawił się bowiem dziewczynkom w postaci dziewięcioletniego chłopczyka o przerażającej (terribile – jak ją konsekwentnie określały wizjonerki) twarzy, skrzydełkach stojących oddzielnie jak gdyby po bokach figurki oraz dłońmi ustawionymi grzbietem do widza, z paznokciami „przyciętymi tępo jak łopatki”. Trochę dziwne atrybuty jak na Księcia Wojska Niebieskiego. Każda wizja anioła jest rzecz jasna wizją pseudocielesną, gdyż aniołowie nie posiadają ciała, niemniej jednak trudno sobie wyobrazić, aby Pan Bóg, chcąc przemówić do wyobraźni dziewczynek, zesłał im św. Michała w podobnej postaci. Kościół katolicki wyobraża sobie św. Michała w postaci rycerza w zbroi, miażdżącego łeb szatana. Odzwierciedla to istotne przymioty tego Archanioła Bożego. Atrybuty garabandalskiego „anioła”, odzwierciedlające siłę (paznokcie), straszność (twarz) i zabawność (wiek, „skrzydełka”) są co najwyżej parodią, kpiną i ośmieszeniem postaci Księcia Wojska Niebieskiego.
Podpis z liter i rzymskich cyfr, który ukazał się zarówno pod postacią „anioła” jak też i później „Dziewicy” pozostał tajemnicą do dnia dzisiejszego. Dziewczynki wielokrotnie wypytywały o jego znaczenie, lecz nigdy nie uzyskały odpowiedzi. „Anioł” odsyłał je do „Dziewicy”, „Dziewica” do „anioła”, powiększając jedynie ciekawość wizjonerek. „Szukając paralel do tego zjawiska – pisze ks. Warszawski – obracamy się przecież stale w supozycji działania złego ducha – znajdujemy wyłącznie jedną, tj. paralelę kabały”31.
Równie dziwne są atrybuty związane z pierwszą wizją „Dziewicy”: „Trójkąt z patrzącym okiem to wyobrażenie starca wieków – na pewno zaś nie prawdziwej Matki Boskiej. Przykuwa on z dala oko turysty na wieży londyńskiej świątyni masońskiej. Figuruje pod nim również podpis z najczcigodniejszego z orientalnych języków, choć niezrozumiałego dla ogółu mieszkańców tego miasta czy tego kraju, tj. hebrajskiego. Emblemat znowu czerwonego ognia czy płomienia, to typowy emblemat zdobiący wielokrotnie malowaną postać złego ducha”32.
Charakterystyczne cechy przebiegu „objawień”
Jedną z najbardziej charakterystycznych cech wypadków garabandalskich jest fakt, że miały one miejsce prawie zawsze w godzinach wieczorno-nocnych. Jest to rys bez precedensu w historii prawdziwych objawień Matki Bożej i trudno go uznać za atrybut właściwy „Duchowi światłości”. Innym rzucającym się w oczy elementem zjawisk jest ich „sceniczność”. Naoczni świadkowie ekstatycznych wizji dziewczynek zgodnie stwierdzali, że poruszały się one „jakby na scenie”, z charakterystycznym automatyzmem: „Śpiewały równo i modliły się równo”, równo układały ramiona, „jak gdyby lalki”. Wspomniana „scena” nie jest przenośnią: był to dosłownie ograniczony obszar, na którym dokonywały się wizje. Zdarzało się, że któraś z dziewczynek wypadała ze „sceny” natychmiast wypadając z ekstazy, po czym wracała, jakąś ogromną siłą wciągana w obszar wydarzeń. Garabandalskie objawienia były ponadto, jak wspomniano powyżej, pełne zjawisk parapsychicznych – odgadywanie przeszłych i przyszłych wydarzeń, nieomylne zwracanie znalezionych przedmiotów ich właścicielom, telepatia, lewitacje, materializacje („cud” widzialnego „wykomunikowania” Conchity), marszo-biegi, „kołyso-spady”. Wszystkie te elementy w połączeniu z faktem, że u dziewczynek stwierdzono nieprawdopodobne wręcz zdolności mediumistyczne wskazują, że objawienia garabandalskie miały charakter wybitnie spirytystyczny – wspomniane powyżej zjawiska dość powszechnie towarzyszą seansom spirytystycznym. Duch spirytystyczny stojący za tymi wydarzeniami jawił się z „efektów specjalnych” jakie wywoływał, jako duch niepokoju, zamieszania, gwałtowności:
Chwytał upatrzoną czwórkę dziewczynek w szpony tak zwanych ekstaz, które były zwykłymi fluidalnymi pętaniami, i dalej nimi obracać dowoli, bez sensu, bez namaszczenia i bez spokoju, po to tylko, by je za chwilę wypuścić z transu i ponownie pochwycić w obręcz bezwzględnej uległości. (...) Z kolei zadzierał im głowy w okropnym wykrzywieniu do tyłu, potwornym wprost chwytem za kark, znanym z tylu innych zjawisk metapsychicznych – nakładając im dla zmylenia i niepoznaki anielskie twarze. Rozpędzał je na wszystkie strony, rozkraczając niekoniecznie najprzyzwoiciej nogi, i pędził, i gnał przed sobą, jak na poły już opętańców, jakby sam był opętany: raz przodem, raz tyłem, to znowu na kolanach, to na siedzeniu, brakowało jedynie chodzenia na głowie. Za to nie brakło zdjęć fotograficznych robionych z dołu w czasie lewitacji i publikowanych w paryskim Matchu. Na domiar wszystkiego począł ciskać i rzucać dziewczynkami o ziemię, jakby się wściekał wściekaniem niepohamowanym. Stale na kolana. Postawa klęcząca przed nim. Z przymusu. A jeśli nie klęcząca, tedy głową o bruk. A wszystko z hukiem i trzaskiem. Niech się roztrzaska, co chrześcijańskie. Naprawdę krążący lew ryczący, szukający kogo by pożarł (1 P 5, 8)33.
Głębsza analiza struktury zjawisk garabandalskich doprowadza do jeszcze bardziej zaskakującego wniosku: zarówno na podstawie „mensaje” skierowanych do całego świata, jak również w oparciu o prywatne „lokucje”, będące udziałem dziewczynek, trudno ostatecznie powiedzieć kto był właściwym przekazicielem i autorem przesłania: „anioł” czy „Dziewica”? Najbardziej uderzający jest fakt, że „anioł”, który 18 czerwca 1961 r. przybył do Garabandal, aby obwieścić nadejście „Dziewicy” wraz z przesłaniem dla całego świata, nie tylko że po wypełnieniu tego posłannictwa nie zniknął z areny wydarzeń, lecz był tym, który cztery lata później, na zakończenie „objawień” ogłosił kulminacyjne „mensaje”! Podobnego wypadku nie zna historia prawdziwych objawień maryjnych: hierarchia niebieska zostaje tu w ewidentny sposób zniszczona. Jak można sobie wyobrazić, żeby ten, którego powołaniem jest obwieścić nadejście Królowej Niebieskiej, ostatecznie zajął miejsce tej Królowej i ogłosił Jej przesłanie, posługując się przy tym pełnym hipokryzji sformułowaniem: „Proście nas – my wam uzyskamy”? Autorem takiego scenariusza może być jedynie zły duch, pełen nienawiści do Matki Najświętszej, która zdeptała mu łeb, w swojej perwersyjnej ambicji pragnący zaj ąć Jej miejsce. Duch ten, czy to pod postacią „anioła”, czy też „Dziewicy” od samego początku domagał się wiary – od dziewczynek, od świadków, od całego świata. Nie chciał poddać się osądowi Kościoła. „Czy wierzycie?” – pytał bez przerwy. Nie zdziałał żadnego cudu, który stanowiłby ostateczny „Boży podpis” pod objawieniami, mimo zapewnień, że cud nastąpi i będzie „większy niż w Fatimie”. Zamiast tego raczył dziewczynki takimi oto zapewnieniami i rozkazami: „Jam jest Maryja, Dziewica (...), a istnieje tylko jedna Dziewica. (..) Trwajcie w Bogu – lecz także ze mną”34. Przekazywał proroctwa dotyczące papiestwa i końca świata, wobec których wierni do dzisiaj gubią się w domysłach. Zaś podczas spirytystycznego „wykomunikowania” Conchity domagał się czci należnej samemu Bogu: „Odmów Confiteor i rozważ kogo przyjmujesz ”. Pycha, zasadniczy przymiot „Dziewicy” i „anioła” odsłania bardziej niż cokolwiek tego, który ukrywał się pod tymi postaciami i był właściwym sprawcą garabandalskich wydarzeń. Trzeba przyznać, że udało mu się (i w dalszym ciągu się udaje) zwieść wiele pobożnych dusz. Wydaje się, że tym należy tłumaczyć „głośny śmiech” garabandalskiej „Dziewicy”. Szczególnie wymowny śmiech wobec inauguracji Vaticanum II, największej katastrofy w historii Kościoła. Bowiem według relacji jednej z dziewczynek: „Kiedym rozmawiała z Dziewicą ( …) – ta śmiała się bardzo ”35.
Cel – zniszczenie Fatimy
Najbardziej tajemniczym aspektem całej sprawy garabandalskiej jest cel, jaki przy świecał złemu duchowi w realizacji tego przedziwnego scenariusza. Charakterystyczne dla szatana dążenie do imitacji dzieł Bożych, powodowane pychą pragnienie odbierania czci Bożej chociażby przez pewien czas? Wydaje się, że byłoby to wystarczającym uzasadnieniem dla „koncesji”, jakie poczynił zły duch podczas serii objawień (chrzest żydówki, nawrócenia, zachęcanie do modlitwy i pokuty). Jednakże głębsza analiza całości zjawisk, jak również ich istotnych szczegółów skłania do stwierdzenia, że nadrzędnym celem diabła była tutaj imitacja, ośmieszenie, a w końcu zniszczenie w duszach katolickich wiernych przesłania Najświętszej Marii Panny z Fatimy, które jest zgodnie ze słowami samej Matki Bożej „jedynym ratunkiem dla świata”. Garabandal i Fatima są do siebie uderzająco podobne, zarówno w ogólnym zarysie, jak i w najdrobniejszych szczegółach. Zwraca jednak uwagę fakt, że treść „objawień” garabandalskich wcale nie stanowi uzupełnienia ani dopełnienia przesłania Naszej Pani z Fatimy, przeciwnie, wymowa garabandalskich „mensaje” jest o wiele słabsza. Za to wrażenia zmysłowe towarzyszące zjawiskom garabandalskim, ich nieprawdopodobne nagromadzenie, wszechogarniająca atmosfera niezwykłości, mnogość „efektów specjalnych” wręcz „bije na głowę” autentyczne Objawienia fatimskie. Mało tego, autor wydarzeń garabandalskich zdaje się sugerować już samym faktem nowych „objawień”, jakoby czegoś zabrakło przesłaniu z Fatimy, stąd konieczne jest jego uzupełnienie; mówi przy tym wprost o nowym cudzie, który będzie „większy niż w Fatimie”. Wraz z tym cudem ma nadejść „nowa era w historii zbawienia”36. Era Fatimy, mówią wyznawcy Garabandalu, zakończyła się wraz z końcem zimnej wojny, teraz jesteśmy w „erze Garabandalu”37. Oto więc zasadniczy cel garabandalskiego ducha: ludzkość zamiast wypełnić żądania Najświętszej Maryi Panny z Fatimy ma czekać na cud, który wyznaczy „nową erę”. Nie brakuje więc dzisiaj „apostołów” Garabandalu, którzy na serio przejęli się szatańskim mamieniem „Dziewicy” i „anioła” – do chwili obecnej działa założone w 1964 r. międzynarodowe Garabandalskie Centrum Św. Michała dla Naszej Pani z Góry Karmel38 (nazwa doskonale oddaje schizofrenię garabandalskiego ducha!), a Australijskie Centrum Garabandalskie ogłasza, że w grudniu 1998 roku odbędzie się w Melbourne już ósma z kolei konferencja poświęcona garabandalskim „objawieniom”39. 18 lipca 1991 r. Conchita Gonzalez spotkała się w Nowym Jorku z prawosławną histeryczką Vassulą Ryden. Ta ostatnia jest gorącą wyznawczynią Garabandalu, co znalazło wyraz w jej niekończącej się „objawieniowej” epopei Prawdziwe życie w Bogu, spisanej według autorki pismem automatycznym, jako przekaz rzekomo od samego Pana Jezusa Chrystusa. W wielu miejscach tego bluźnierczego dzieła znajdujemy jednoznaczne potwierdzenie prawdziwości „objawień” w Garabandal, a w niektórych wręcz nawoływania do „uświęcania Garabandal”40.
Niezależnie od tego, działa cała rzesza aktywnych „wyznawców” Medjugorie, które jako parodia autentycznych objawień Matki Najświętszej zdaje się dzisiaj zajmować miejsce Garabandalu. O. Eusebiusz Garcia de Pesquera pisze o tym wprost:
Wydarzenia te (z Medjugorie – red. Zawsze wierni) tak są podobne do garabandalskich, że – według pewnego wybitnego portugalskiego kapłana, dobrego znawcy przedmiotu – może chodzić o to samo objawienie w dwóch fazach. Sądzi on również, że może nie byłoby Mediugorje, gdyby Maryja znalazła u nas lepsze przyjęcie w Garabandal41.
Zjawiska garabandalskie i medjugorskie oprócz wielu zasadniczych podobieństw posiadają jeden wspólny mianownik: zmierzają do zniszczenia Fatimy poprzez jej ordynarną reduplikację. Już dzisiaj na tle powtarzających się od 15 lat dzień w dzień charyzmatycznych, ekumenicznych „objawień” medjugorskiej „Gospy”, przesłanie Matki Bożej Fatimskiej wydaje się być czymś odległym i mniej oczywistym. Niech historia Garabandalu pozwoli nam nabrać zdrowego dystansu do Medjugorie i wielu innych współczesnych zjawisk, które nęcą swoją niezwykłością i cudownością, „by w błąd wprowadzić, jeśli to możliwe, także wybranych” (Mt 24, 24). Ω
Przypisy
- ↑Siostra Emmanuel Denis Nolan, Pasterze Kościoła o Medjugoriu (Wydawnictwo Księży Marianów, 1997), s. 36.
- ↑E. Michael Jones, Medjugorje Goes Up in Smoke: The Yugoslavian Bishops Just Say No (Fidelity, luty 1991), ss. 16–28; Scott Gardner, The Catholic Charismatic Renewal („Angelus”, marzec 1998), ss. 25–40.
- ↑Podczas trzeciej pielgrzymki do Medjugorie biskup Henry Kennedy (Australia) oświadczył: „Te objawienia są według mnie takie same jak w Lourdes czy Fatimie” (Pasterze Kościoła o Medjugoriu, s. 18.); Ojciec Święty Jan Paweł II miał w marcu 1984 r. wyrazić tę tendencję jeszcze dobitniej: „Medjugorie jest spełnieniem i kontynuacją Fatimy” (tamże, s. 30.).
- ↑Z oświadczenia biskupa Santanderu, Don Vincente Puchol Montis, cyt. za: Ks. Józef Warszawski TJ, Garabandal – objawienie Boże czy mamienie szatańskie? (Rzym, 1970, nakładem Autora), s. 270.
- ↑O. Eusebio Garcia de Pesquera OFM, Garabandal. Wydarzenia i daty (Katowice, 1994, Wydawnictwo Vox Domini), ss. 20–23.
- ↑Ks. J. Warszawski, op. cit., s. 269.
- ↑Ks. biskup José Vilaplaua, The alleged apparitions at Garabandal, „Mary’s People”, dodatek miesięcznika „National Catholic Register”, grudzień 1996.
- ↑Pamięci ks. Józefa Warszawskiego TJ (1903-1997) (Zawsze wierni, styczeń–luty 1998), ss. 76–79.
- ↑Ks. J. Warszawski, op. cit., s. 115.
- ↑Tamże, ss. 17–18.
- ↑St. Michael’s Garabandal Center for Our Lady of Carmel
- ↑Tamże.
- ↑Ks. J. Warszawski, op. cit., s. 121.
- ↑St. Michael’s Garabandal Center for Our Lady of Carmel.
- ↑Ks. J. Warszawski, op. cit., s. 199.
- ↑St. Michael’s Garabandal Center for Our Lady of Carmel.
- ↑O. Eusebio Garcia de Pesquera OFM, op. cit., s. 209.
- ↑Tamże, s. 210.
- ↑Tamże, s. 189.
- ↑Ks. J. Warszawski, op. cit., ss. 31–32.
- ↑Tamże, s. 28.
- ↑Tamże, ss. 83, 85.
- ↑Tamże, s. 107.
- ↑Tamże, s. 103.
- ↑Tamże, s. 25.
- ↑Tamże, ss. 137–138.
- ↑Tamże, ss. 139–140.
- ↑Św. Ignacy z Loyoli, Ćwiczenia duchowne, Reg. IV i V, cyt. za Garabandal – objawienie Boże czy mamienie szatańskie?, s. 148.
- ↑Ks. J. Warszawski, op. cit., s. 156.
- ↑Tamże, s. 157.
- ↑Tamże, s. 171.
- ↑Tamże, s. 174.
- ↑Tamże, s. 224.
- ↑Tamże, ss. 214, 215.
- ↑Tamże, s. 218.
- ↑St. Michael’s Garabandal Center for Our Lady of Carmel.
- ↑Tamże.
- ↑Tamże.
- ↑Workers of our Lady of Mount Carmel de Garabandal
- ↑Vassula Ryden, True Life in God
- ↑O. Eusebio Garcia de Pesquera OFM, op. cit., s. 17.