Jest nadzieja! Mówię o prawdziwej, nadprzyrodzonej, Boskiej nadziei! Bo ziemska, „polityczna”, „dyplomatyczna” nadzieja ma zawsze cechę niepewności, a często łudzi! Owszem, jest to pocieszające, jeśli dowiadujemy się, że w Rzymie jest kilku kardynałów, którzy starają się uregulować sytuację Bractwa Św. Piusa X. Również dodaje nam otuchy fakt, że Tradycja katolicka na świecie buduje obecnie 15 kościołów, a dystrykty Azji i Ameryki Południowej rozwijają się w sposób cudowny pod szczególną opieką Niepokalanego Serca Maryi, poprzez kult Dzieciątka Jezus.
Z drugiej jednak strony tych kilka pozytywnych zjawisk jest jakby kroplą wody w porównaniu z oceanem ohydy i nieprawości, w którym Kościół dzisiaj się zatapia.
Ostatnio słyszeliśmy z ust polskich kapłanów, zakonników i seminarzystów, jak szybko katolicka mentalność Polaków zamienia się w „europejski materializm”, jak jad obojętności religijnej ogarnia wszystko, że liczba wiernych maleje. Tę smutną tendencję potwierdzili ostatnio niektórzy biskupi; przykładowo w diecezji sosnowieckiej na Mszę św. w niedzielę uczęszcza jedynie 15–20% katolików, niewiele lepiej jest, przykładowo, w diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej, gdzie niedzielny obowiązek spełnia jedynie ok. 25–30% wiernych. Podczas gdy owce opuszczają swój dom, nasi czcigodni hierarchowie zajęci są wprowadzaniem nowinek, wygód, światowości, „europejskiego standardu” w Kościele i życiu społecznym itd.
Jaką nadzieję, pytam, mamy dać rozczarowanemu ojcu rodziny, który widzi, że jego dzieci w szkołach katolickich tracą stopniowo wiarę i dobre obyczaje? Co za otuchę mamy dać proboszczowi, który płacze z powodu pustych ławek w swoim kościele? Co za ziemskie pocieszenie mamy pokazać katolikowi, który za wierność Wierze jest wypędzony ze „wspólnoty radosnych, nowoczesnych katolików”, wygnany z powodu własnego „sekciarstwa”, bo nie przyjmuje Nowej Mszy, która od 30 lat z sukcesem przekształciła myśl katolików od kultu Bożego do kultu człowieka, od katolickiego ducha do ducha światowego, masońskiego? W tej strasznej godzinie dziejów byłoby nie na miejscu mówić, że „nie jest jeszcze tak źle”, że „jest dużo pozytywnych rzeczy” w Kościele.
Kochani, nie na tym budujmy naszą nadzieję, lecz na ewangelicznej obietnicy Chrystusa Pana, że „bramy piekielne nie przemogą” Kościoła świętego, że w najgorszym zaćmieniu naszych dni rozbłyśnie Boska światłość dla każdego, który tylko zechce ją przyjąć.
Nadzieja jest dana każdej rodzinie, która dokonuje INTRONIZACJI Najświętszego Serca Pana Jezusa. Widać w Polsce i na całym świecie, jak ten uroczysty akt oddania rodziny pod władzę Chrystusa Króla rzeczywiście przynosi niesłychane łaski nawrócenia i duchowego odrodzenia.
Nadzieja błyśnie w Kościele, jeśli choćby jedna Msza święta godna Bogu w kanonizowanym, poświęconym Rycie Wszechczasów będzie odprawiana „dla zbawienia żywych i umarłych”. Jesteśmy świadkami, jak wokół tradycyjnego ołtarza Bożego formuje się nowe pokolenie katolików, gotowych do walki przeciw bezbożnemu światu: jedni w katolickiej rodzinie, inni w realizowaniu swego powołania do kapłaństwa.
Nadzieja przede wszystkim. Tradycja żyje w Polsce, więcej niż kiedykolwiek. Dlatego, że ON nie pozwala, aby owe niezliczone modlitwy Polaków do MATKI I KRÓLOWEJ poszły na marne: „Witaj, Królowo, Matko miłosierdzia, życie, słodkości i NADZIEJO NASZA, witaj!” Ω