Nasza walka jeszcze się nie skończyła
Wywiad J.E. bp. Alfonsa de Galarrety dla miesięcznika „The Angelus”, 2 maja 2009 r.
„The Angelus”: Ekscelencjo, jest Ekscelencja jednym z czterech biskupów konsekrowanych przez abp. Marcelego Lefebvre’a 30 czerwca 1988 roku. Ostatnio został Ekscelencja mianowany wizytatorem seminarium w La Reja, w którym rektorem był bp Williamson. Zanim porozmawiamy o nowej funkcji Ekscelencji, chcielibyśmy zadać kilka pytań dotyczących wydarzeń minionego tygodnia. 21 stycznia 2009 r. Rzym ogłosił zniesienie dekretu o ekskomunikach z 1 czerwca 1988 r., wydanego po konsekracjach dokonanych przez abp. Marcelego Lefebvre’a. Bp Fellay powiedział w wywiadzie dla „Nouvelles de Chretiente” (styczeń – luty 2009), w odniesieniu do ekskomunik z 1988 roku: „Dekret ten był nieważny, ponieważ ekskomuniki nie zostały zaciągnięte”. W kazaniu z 15 marca 2009 r. również Ekscelencja stwierdził: „Zawsze powtarzaliśmy i zawsze utrzymywaliśmy, że te cenzury były absolutnie pozbawione mocy prawnej”. Po co upierać się przy nieważności ekskomunik zadeklarowanych przez Jana Pawła II w 1988 roku?
Bp Alfons de Galarreta: W wymianie listów z Rzymem zawsze przywiązywaliśmy wielką wagę do podkreślania, że prosimy o deklarację stwierdzającą nieważność ekskomunik, albo o nieco bardziej akceptowalną dla nich formę, czyli wycofanie dekretu o ekskomunikach, z tego prostego powodu, że ekskomuniki te nie miały w istocie miejsca. Konsekracje dokonane przez abp. Lefebvre’a w 1988 roku były aktem absolutnie koniecznym dla przetrwania katolickiego kapłaństwa, wiary katolickiej i samego Kościoła. Był to akt umożliwiający przetrwanie wiary katolickiej, nie był więc grzechem, który musiałby pociągać za sobą potępienie czy karę. Był to słuszny akt, moim zdaniem nadzwyczaj słuszny akt, mający na względzie dobro dusz i Kościoła świętego.
Nie sądzi jednak Ekscelencja, że mamy tu do czynienia z pewną sprzecznością? Czy można twierdzić, że nie ma ekskomuniki, a jednocześnie zwracać się Rzymu z prośbą, by zrobił coś z dekretem?
Sprzeczność jest jedynie pozorna, ponieważ jedną kwestią jest to, czy ekskomunika jest ważna czy też nie, a drugą wrażenie, jakie [ten dekret] wywiera na całym Kościele oraz opinii publicznej. Oczywiste jest, że w oczach całego Kościoła jesteśmy naznaczeni piętnem, które może być odbierane jako potępienie tego, co reprezentujemy, czyli Tradycji katolickiej. Mówiąc obiektywnie – nie było żadnych ekskomunik. Subiektywnie jednak, w umysłach wiernych, jest inaczej – i to właśnie skłoniło nas do prośby o wycofanie tego dekretu.
W odpowiedzi 21 stycznia 2009 r. Rzym ogłosił dekret, w którym nie stwierdza nieważności ekskomunik, zdejmuje jedynie nałożone kary. Nie jest to dokładnie to, o co prosiło Bractwo. A jednak bp Fellay prosił, by śpiewać Magnificat dla uczczenia tego wydarzenia. Również Ekscelencja w kazaniu z 15 marca powiedział, że „jesteśmy zadowoleni i wdzięczni za ten dekret”. Dlaczego jesteście zadowoleni, jeżeli dekret nie jest tym, o co prosiliście?
Bez wątpienia sposób, w jaki sformułowany jest ten dekret, ani nie odpowiada prawdzie, ani nie oddaje sprawiedliwości; tak więc kwestia rehabilitacji biskupów, w tym abp. Lefebvre’a oraz bp. de Castro Mayera pozostaje otwarta, podobnie jak rehabilitacja wszystkich wiernych Tradycji. Prosiliśmy o wycofanie dekretu jako o istotny znak dobrej woli i zmiany stanowiska Rzymu w stosunku do nas oraz do Tradycji. Dlatego właśnie jesteśmy zadowoleni. Mimo że dekret ten nie jest dokładnie tym, czego oczekiwaliśmy, jednak nie jest to też tekst, który mógłby stać się pretekstem do prześladowań [Tradycji]. Usuwa on również przeszkodę dla dusz, które mogą zbliżyć się bez obaw do skarbów Tradycji i prawdziwej wiary.
Ekscelencjo, w swym kazaniu powiedział Ekscelencja, że po ogłoszeniu dekretu z 21 stycznia wzrosła liczba wiernych.
Tak, to prawda, także po ogłoszeniu motu proprio wiele tysięcy kapłanów poprosiło o instruktażowe DVD, stanowiące pomoc przy nauce celebracji tradycyjnej Mszy. Kontaktowało się z nami również sporo nowych ludzi, zarówno poprzez przeoraty, jak i seminaria.
Wiele osób zastanawia się, dlaczego papież ogłosił ten dekret. Niektórzy mówią, że chodzi o to, by najpierw wchłonąć, a następnie uciszyć Bractwo. Inni jeszcze mówią o akcie dobrej woli ze strony papieża. Jak jest opinia Ekscelencji w tej kwestii?
Trudno jest mówić o intencjach, z tego jednak, co można wnioskować z faktów, istniało prawdopodobnie kilka różnych powodów. Wydaje się mi bezdyskusyjne, że do pewnego stopnia możemy mówić o akcie dobrej woli i życzliwości ze strony papieża, o akcie mającym na celu zadośćuczynienie sprawiedliwości. Z drugiej jednak strony jest jasne, że w Rzymie się oczekuje, iż owe akty i kontakty pozwolą umiejscowić nas w obrębie „dynamiki eklezjalnej”, co miałoby doprowadzić do złagodzenia naszego stanowiska, (...) na przykład tego, co Rzym nazywa naszym brakiem elastyczności i bezkompromisowym stanowiskiem odnośnie do prawd wiary. Oczekują więc, że zmiękczą nas trochę, przyjmując równocześnie od nas pewne pozytywne elementy.
Innym ważnym aspektem jest pragnienie Benedykta XVI, by udowodnić zgodność Vaticanum II z Tradycją: jeśli chce się udowodnić, że ta ciągłość istnieje, trzeba nam pozwolić istnieć i żyć w obrębie „Kościoła posoborowego”. Z pewnością stanowisko Rzymu i podejście do nas jest największym niebezpieczeństwem dla przyszłych kontaktów.
Czy możemy mówić o tradycyjnym papieżu?
Nie, niestety nie. Benedykt XVI postarał się, by zaprzeczyć temu w sposób całkowicie jednoznaczny. Pod względem teologicznym identyfikuje się on zupełnie z II Soborem Watykańskim. Jego nauczanie i styl rządzenia Kościołem są całkowicie zgodne z duchem soboru. Dowodem na to jest fakt, że pragnie inkorporować nas do oficjalnych struktur Kościoła, jednak w zgodzie ze światopoglądem ekumenicznym. Praktykuje względem nas ekumenizm.
Obserwujemy jednak równocześnie zmianę w nastawieniu do Tradycji: nie prześladuje się już nas, do pewnego stopnia spotykamy się z akceptacją. Ta zmiana w nastawieniu, bardziej obecnie szczera, bardziej otwarta na Tradycję, służy nam za podstawę w rozmowach z Rzymem. Pozytywna zmiana, nowy element w postawie papieża polega na akceptacji tego, że sobór i posoborowe nauczanie muszą pozostawać w zgodzie z Tradycją. Jest to punkt, co do którego się zgadzamy, a zarazem punkt wyjściowy w dyskusji.
W swym liście do biskupów świata z 12 marca 2009 r. papież napisał, że „problemy, jakie obecnie przed nami stoją, są natury zasadniczo doktrynalnej i dotyczą głównie akceptacji II Soboru Watykańskiego oraz posoborowego nauczania papieży”. O jakich problemach doktrynalnych mówił Benedykt XVI?
Chodzi właśnie o nowinki inspirowane przez liberalne, neomodernistyczne zasady, takie jak wolność religijna, wolność sumienia, ekumenizm czy demokracja, która wkroczyła do Kościoła wraz z postrzeganiem go jako „wspólnoty” czy „ludu Bożego”, oraz o kolegializm, który ogranicza władzę papieża i biskupów. Mówiąc w skrócie, chodzi o antropocentryczny, humanistyczny i personalistyczny światopogląd, który przeniknął Kościół i dokonał swoistej rewolucji kopernikańskiej. Przeszliśmy od chrystocentrycznej, skupionej na Bogu koncepcji Kościoła do jakiejś formy kultu człowieka, jak to przyznał sam Paweł VI.
Zgodnie z dekretem z 21 stycznia powinny się rozpocząć rozmowy między Stolicą Apostolską a Bractwem Świętego Piusa X. Ze swej strony Bractwo wielokrotnie podkreślało, że musimy „interpretować Vaticanum II w świetle Tradycji”. Jak należy rozumieć to wyrażenie?
Sformułowanie to wymaga pewnych uściśleń. Oczywiście rozumiemy przez to, że probierzem w interpretacji jakiejkolwiek doktryny Kościoła jest jej zgodność z Tradycją. Tak więc interpretacja soboru w świetle Tradycji oznacza odrzucenie wszystkiego, co jest sprzeczne z tradycyjnym Magisterium, oraz przyjęcie tego, co zgodne jest z tym, w co wierzyli zawsze wszyscy i wszędzie, co właśnie stanowi definicję Tradycji.
Możemy więc powiedzieć, że celem tych rozmów jest „nawrócenie Rzymu”? Czy nie brzmi to arogancko? Czy to jedynie myślenie życzeniowe?
Sformułowanie „nawrócić Rzym” nie jest odpowiednie. Chodzi raczej o powrót, o rekonwersję. Ponadto jedynie Bóg może oświecić umysły i poruszyć serca, by mogły powrócić do Tradycji Kościoła. Bylibyśmy arogantami, gdybyśmy występowali z naszymi własnymi ideami i czynili się sędziami doktryny Kościoła. Jest jednak odwrotnie: pragniemy osądzić serię nowinek w świetle tego, w co zawsze wierzył i czym żył cały Kościół. Jest to więc kwestia wierności, a nie pychy. Arogancją odznaczają się właśnie ci, którzy bazując wyłącznie na swych własnych, sprzecznych z wiarą poglądach, odrzucają dwa tysiące lat nauczania Kościoła. Myślenie życzeniowe? Nie sądzę, gdyż nie przystępujemy do tych rozmów z fałszywymi oczekiwaniami, tj. nie mamy ustalonych oczekiwań. Uważamy, że naszym obowiązkiem jest dawanie świadectwa wiary katolickiej, jej obrona oraz potępianie przeciwnych jej błędów, nie wiemy jednak, jaki będzie wynik tych dyskusji. Nie wiemy, czy dyskusje te przyniosą jakieś konkretne owoce. Nie wiemy, czy na samym początku rozmów Rzym nie wycofa się z nich ani czy później będziemy w stanie je kontynuować. Mamy obowiązek to czynić, jednak to Bóg daje owoc. Co uzyskamy? Nic, 30%, 60%, 100%? Tylko Bóg wie i da to, co będzie chciał, pamiętajmy jednak, że dla Niego nie ma nic niemożliwego.
Abp Lefebvre konsekrował czterech biskupów, powołując się na stan konieczności. W swym kazaniu mówił o „operacji «przetrwanie»” dla Kościoła. Czy po ogłoszeniu motu proprio z 7 lipca 2007 r. (...) i dekrecie z 21 stycznia 2009 r. dotyczącym ekskomunik w dalszym ciągu mamy do czynienia ze stanem konieczności?
Tak. Stan konieczności nie był wynikiem pewnych błędnych przekonań czy samego tylko zaniku tradycyjnej liturgii. Nasza walka nie skończyła się wraz z ogłoszeniem motu proprio. Stan konieczności został zapoczątkowany zmianami w wierze, wprowadzeniem doktryn radykalnie sprzecznych z Tradycją i wiarą katolicką. W tym sensie problem pozostaje dokładnie ten sam i nic się nie zmienia. Choć mieliśmy do czynienia z pewną poprawą w postawie hierarchii względem tradycyjnej liturgii, nie rozwiązano doktrynalnego problemu związanego z [nową] Mszą. Stan konieczności pozostaje dokładnie taki sam, ponieważ w dalszym ciągu mamy do czynienia z kwestionowaniem wiary.
Jaką przyszłość widzi Ekscelencja dla Bractwa Św. Piusa X? Porozumienie z Rzymem? Uznanie kanoniczne?
Nic z tych rzeczy, ani natychmiast, ani w najbliższej przyszłości. W istocie odrzucamy taką możliwość. Zdajemy sobie sprawę z tego, że dopóty, dopóki Rzym nie powróci do Tradycji, praktyczne czy kanoniczne porozumienie jest nie do pogodzenia z wyznawaniem i publiczną obroną wiary i oznaczałoby naszą śmierć. W najlepszym przypadku, po ludzku mówiąc, mamy przed sobą kilka lat dyskusji. (...) Ω
Za „The Angelus” z lipca 2009 r. tłumaczył Tomasz Maszczyk.