Bractwo Kapłańskie Świętego Piusa X
Ofiarowanie N.M.Panny [3 kl.]
Zawsze Wierni nr 3/2009 (118)

Kamień, który uderzył Goliata

Wywiad z J.E. abp. Marcelim Lefebvre’em o konsekracjach biskupich w Ecône, warunkach wznowienia rozmów z Rzymem i zgubnych kompromisach z modernistami

„Fideliter”: Jakie są odczucia Księdza Arcybiskupa po święceniach dokonanych przez bp. Tissier de Mallerais w Ecône oraz przez bp. Fellaya w Zaitzkofen?

Abp M. Lefebrve: To wielka radość, bo właśnie troska o zapewnienie kontynuacji katolickiego kapłaństwa doprowadziła mnie do konsekracji czterech biskupów. Tego właśnie pragnąłem: ujrzeć kontynuację podjętego dzieła. Doświadczyłem już tego uczucia, gdy mogłem przekazać funkcję Przełożonego Generalnego ks. Schmidbergerowi. Przyznam się, że byłbym bardzo zadowolony, gdyby Pan Bóg użyczył mi jeszcze paru lat życia, bym mógł zobaczyć kontynuację dzieła Tradycji katolickiej. Teraz są szanse na to, aby trwało i umacniało się. Jestem szczęśliwy widząc, że od tej chwili moje biskupstwo nie będzie ostatnim tradycyjnym biskupstwem oraz że Tradycja będzie kontynuowana, nawet jeśli umarłbym już teraz. To, że posiadamy biskupów, ma ogromne znaczenie. Bez wątpienia nie było mi łatwo podjąć tę decyzję. Ale już 2 stycznia pisałem do ks. Aulagniera: „Oto rozpoczyna się kolejny rok. Wydaje się, że musi to być rok poważnych decyzji, niezależnie od propozycji Rzymu. Jestem niemal pewien, że będą one nie do zaakceptowania i że będziemy musieli kontynuować pracę Kościoła bez Watykanu. Będzie to rok biskupów Bractwa, jeśli tak spodoba się Panu Bogu... Miejmy nadzieję, że będzie to również nowe źródło błogosławieństw. A błogosławieństwo oznacza również doświadczenia”. W tym duchu podjąłem rozmowy, co do których nie miałem w istocie żadnych złudzeń, że donikąd nas nie doprowadzą.

Pod koniec lipca podczas konferencji dla biskupów Chile kardynał Ratzinger, nie chcąc wskazać przyczyn, zdobył się jednak na ostre słowa odnośnie do katastrofalnych skutków soboru.

Tak, zachęcił do rachunku sumienia w obliczu „schizmy”, proponując zarazem trzy punkty refleksji: 1° bezprecedensowo zdesakralizowana liturgia; 2° czy przypadkiem nie popełniono błędu, przedstawiając sobór jako sprowadzenie do zera Tradycji Kościoła czy też uważając sobór za superdogmat; 3° nie wszystkie dokumenty soborowe mają tę samą rangę.

Kardynał powiedział: „spora liczba katolików postrzega [abp. Lefebvre’a] jako w pewnym sensie przewodnika, a przynajmniej jako użytecznego sprzymierzeńca (...). Fenomen tego rodzaju byłby nie do pomyślenia, gdyby nie działały tu dobre elementy, elementy, które, ogólnie rzecz biorąc, nie znajdują dostatecznej możliwości życia w dzisiejszym Kościele”. Wyraził też opinię, że jeśli to zostanie skorygowane, „schizma abp. Lefebvre’a nie potrwa długo”. Jakie mogą być ukryte zamiary kardynała?

Trzeba zauważyć, że według niego zawsze trzeba powracać do soboru. Oczywiście, mieliśmy pewną nadzieję, że coś jednak zmieniło się w Watykanie, miałem zwłaszcza taką nadzieję po wizycie kard. Gagnona i msgr. Perla oraz po ich deklaracjach, że nasze notowania w Rzymie uległy zmianie. Ale kiedy zbadaliśmy trochę głębiej ich intencje w trakcie rozmów, dyskusji nad protokołem i na podstawie samego protokołu, zdaliśmy sobie sprawę, że w rzeczywistości nic nie uległo zmianie. Stanęliśmy oko w oko z betonem. Oni mieli tylko nadzieję, że raz na zawsze skończą z Tradycją. I to jest prawdziwe stanowisko Rzymu, papieża, kard. Ratzingera, kard. Mayera, kard. Casaroliego... Wszyscy kurczowo trzymają się soboru, tej „nowej Pięćdziesiątnicy”, tej totalnej reformy Kościoła. I nie mają zamiaru odpuścić. Kard. Ratzinger wyznał to całkiem jasno w wywiadzie dla „Die Welt”, dużego dziennika we Frankfurcie, który rozmawiał z nim po konsekracjach: „To niedopuszczalne, nie można tego zaakceptować, aby w Kościele były grupy katolików, które nie podporządkowują się temu, co myślą wszyscy biskupi na całym świecie”. A więc to jasne! Przez pewien czas myślałem nawet, że coś się w nim zmieniło, jednak w końcu musiałem przyznać, że wszystko, co zrobił, co czynił, tak naprawdę wynikało z intencji dokonania ostatecznej likwidacji tradycyjnych wspólnot i doprowadzenia nas do uznania błędów II Soboru Watykańskiego. Błędem byłoby przypisywanie tylko kard. Decourtrayowi czy tylko francuskim biskupom takiej woli, gdyż w rzeczywistości jest to stanowisko Rzymu. To oczywiste, że w przeciwieństwie do biskupów Watykanowi łatwiej przychodzi udzielać różnych koncesji, które mają przyciągnąć tradycjonalistów, po to, aby później ich stłamsić i doprowadzić do akceptacji soboru. To kwestia dyplomacji. Biskupi francuscy, niemieccy czy szwajcarscy mają teraz u siebie grupy, którym Rzym udzielił przywilejów – ale im to przeszkadza. Dlatego też mówią do Watykanu: „Nie dawajcie nam takich ludzi. Nie wiemy, co z nimi zrobić. Wszędzie wprowadzą zamęt. Zostali potępieni. Odrzuciliśmy ich, a teraz mówicie, że mają prawo robić, co chcą. To nie jest w porządku”.

Nie byłbym zdziwiony, gdyby wystąpiły zgrzyty między episkopatami a Rzymem. Są już tego pierwsze oznaki. Niedawno, przemawiając w imieniu biskupów Szwajcarii, biskup Schwery zadeklarował gwałtowny sprzeciw wobec Rzymu, mówiąc: „To niedopuszczalne, by udzielać takich przywilejów tradycjonalistom, jednocześnie nic nam o tym nie mówiąc. Nie konsultowano tego z nami, w ten sposób w naszych diecezjach powoduje się tylko bałagan”.

Nie byłbym więc zdziwiony, gdyby podczas spotkań kardynałów i biskupów Francji, Niemiec, Szwajcarii doszło do gwałtownych wypowiedzi pod adresem Rzymu, wobec czego Watykan musiałby nalegać na tych, którzy nas opuścili, mówiąc: „Trzeba zaakceptować sobór, trzeba zaakceptować nową Mszę. Nie można być sekciarzem”. Uda im się. Niemożliwe, żeby było inaczej.

Kard. Oddi zadeklarował ostatnio: „Jestem przekonany, że rozłam nie potrwa długo, a abp Lefebvre prędko powróci do Kościoła”. Mówi się również, że papież i kard. Ratzinger uważają, iż „sprawa Lefebvre’a” jeszcze się nie zakończyła. W swym ostatnim liście do Ojca Świętego zadeklarował Ekscelencja oczekiwanie chwili bardziej stosownej na powrót Rzymu do Tradycji. Co Arcybiskup sądzi o ewentualnym wznowieniu rozmów z Rzymem?

Nie pojmujemy pojednania w ten sam sposób. Kard. Ratzinger widzi je jako spacyfikowanie nas, doprowadzenie nas do uznania soboru. My widzimy je jako powrót Rzymu do Tradycji. Nie rozumiemy się, jest to dialog głuchych. Nie mogę mówić wiele o przyszłości, bo moja jest już za mną. Ale jeśli pożyję jeszcze trochę i zakładając, że za jakiś czas Rzym da sygnał, że chcą nas z powrotem widzieć, wznowić rozmowy, wtedy to ja postawię warunki. Nie zaakceptuję już więcej, by stawiano nas w takiej sytuacji, w jakiej znaleźliśmy się podczas ostatnich rozmów. Koniec z tym. Postawię wówczas pytania na płaszczyźnie doktrynalnej: „Czy zgadzacie się z wielkimi encyklikami wszystkich tych papieży, którzy was poprzedzali? Czy zgadzacie się z Quanta cura Piusa IX, Immortale Dei, Libertas Leona XIII, Pascendi Piusa X, Quas primas Piusa XI, Humani generis Piusa XII? Czy jesteście w pełnej jedności z tymi papieżami i ich nauczaniem? Czy możecie podpisać Przysięgę antymodernistyczną? Czy jesteście zwolennikami społecznego panowania Chrystusa Króla? Jeśli nie akceptujecie nauczania waszych poprzedników, nie warto z wami rozmawiać. Dopóki nie zaakceptujecie rewizji soboru uwzględniającej nauczanie papieży, którzy was poprzedzali, dialog nie ma najmniejszego sensu. To bezużyteczne. W ten sposób stanowiska byłyby jaśniejsze. Nie dzielą nas błahostki. Nie wystarczy powiedzieć nam: możecie odprawiać starą Mszę, ale trzeba zaakceptować to i tamto. Nie, to nie tylko to nas różni, ale także doktryna. To jasne. I to jest ogromnym problemem u ojca Gerarda1, i to go zgubiło. O. Gerard zawsze widział tylko liturgię i życie monastyczne. Nie widział jasno problemów teologicznych soboru, wolności religijnej. Nie widział zła tych błędów. Nigdy się tym jakoś specjalnie nie kłopotał. To, co go obchodziło, to była reforma liturgiczna, reforma klasztorów benedyktyńskich. Odszedł z Tournay, mówiąc: nie mogę tego zaakceptować. I tak odbudował wspólnotę mnichów z liturgią według myśli benedyktyńskiej. Bardzo dobrze, wspaniale. Ale sądzę, że wystarczająco nie przemyślał tego, iż reformy, które doprowadziły go do opuszczenia macierzystego klasztoru, były konsekwencjami błędów soboru. Byle pozwolono mu na to, czego szukał – na monastycznego ducha i tradycyjną liturgię, wówczas ma to, czego chciał, reszta jest mu obojętna. To szkoda, bo jednak jest tam około sześćdziesięciu mnichów, w tym ponad dwudziestu kapłanów, i trzydzieści mniszek. Jest tam około stu zdezorientowanych młodych ludzi, których rodziny martwią się bądź są nawet podzielone. Po prostu straszne!

Jednak mniszki z klasztoru Notre Dame de l’Annonciation pozostały bardzo przywiązane do Ekscelencji...

Tak, przyszły się ze mną spotkać po to, by potwierdzić swe przywiązanie. Ale nie to mnie interesuje. Chcę wiedzieć: czy chcą, czy nie chcą pozostać w Tradycji i ją zachowywać?2 Czy chcą się teraz poddać pod władzę modernistów? Bo przecież o to tu chodzi. Jeśli trzeba, muszą opuścić o. Gerarda, by zachować wiarę, by zachować Tradycję. Jest jednak przynajmniej klasztor w Brazylii, który odmówił podążania za o. Gerardem – to bardzo ważne. Myślę, że do zguby o. Gerarda przyczyniła się jego troska o „otwarcie się na wszystkich, którzy nie są z nami, ale którzy również mogą skorzystać z tradycyjnej liturgii”. Jest to istota tego, o czym pisał w swym liście do przyjaciół klasztoru, dwa lata po przyjeździe do Barroux. „Chcemy spróbować – mówił – pozbyć się tej postawy krytycznej, bezowocnej, negatywnej. Będziemy próbowali otworzyć nasze drzwi wszystkim tym, którzy być może nie dzielą naszych poglądów, ale którzy miłują liturgię, po to, aby i oni skorzystali z dobrodziejstw życia monastycznego”.

Już wtedy obawiałem się ze względu na to, co uważałem za postawę bardzo niebezpieczną. Było to otwarcie Kościoła na świat – i trzeba przyznać, że to świat „nawrócił” Kościół. O. Gerard zaraził się tą postawą od środowisk, które przyjmował w swoim klasztorze. Rzym może się teraz chełpić niesamowitym zwycięstwem i wbiciem klina w dobrym miejscu. Szkoda. Pozostaje mieć nadzieję, że członkowie Chrétienté-Solidarité3, a także Centre Charlier4 pozostaną głusi na nawoływanie złych pasterzy i nie pójdą za ich kierownictwem. Jeśli jestem dobrze poinformowany, właśnie tak się obecnie dzieje.

Czy wierzy Ksiądz Arcybiskup w przyszłość Bractwa Świętego Piotra?

Bractwo-zjawa! Skopiowali nasze statuty i wszystko, co zrobiliśmy.

Sam kardynał Oddi okazał się sceptyczny co do jego przyszłości, odnosząc się do przeszłych prób opracowanych przez Rzym, by przejąć seminaria wywodzące się z Bractwa Św. Piusa X.

Mają się zadomowić w Niemczech, niedaleko Jeziora Bodeńskiego, w miejscu pielgrzymek maryjnych, lecz na jak długo? Za rok, półtora, powiedzą im, by wrócili do swych diecezji5. To niesłychane, że Rzym nie chce wyznaczyć rektora ani wykładowców seminarium spośród tych, którzy nas opuścili. Przecież zarówno ks. Bisig, jak i ks. Baumann kierowali seminarium w Zaitzkofen! Zamiast nich księża diecezjalni zajmą się seminarium, a oni będą musieli czekać rok, zanim zdadzą egzamin u biskupa, zanim zostaną zatwierdzeni! Niesamowite, że nie zdają sobie sprawy, jak są ogrywani! Złożyli w ręce modernistów ufność co do zachowania Tradycji, a już się ich wyrzuca! „Nie, nie będziecie kierować seminarium, bo nie mamy do was zaufania. Trzeba będzie najpierw zdać egzamin”. Nie do wiary! I to świetnie pokazuje, że Rzym ma wolę skończenia z Tradycją. Również z tego względu nam nie chciano dać biskupów. W Rzymie nie chciano, aby byli tradycyjni biskupi. I dlatego konsekracje zmartwiły ich i zadały ogromny cios. To trochę jak kamień, który uderzył Goliata.

Rzucają na nas klątwy w czasach, kiedy wszystkie ekskomuniki zostały uchylone: ich ekumenizm nie trzyma się kupy. Jak mogą sobie wyobrażać, że ci [„bracia odłączeni”], do których wyciągają rękę, im uwierzą, skoro ekskomunikują tych, którzy są z Tradycji?

W ostatnim numerze „Fideliter” był nagłówek: Zakłopotany Rzym – i to jest prawda. Teraz już nie wiedzą, co zrobić. Atakując nas, atakują Tradycję Kościoła, a przecież Pan Bóg nie może na to pozwolić. Ω

Wywiad ukazał się w „Fideliter” nr 66 z 1988 r. Z języka francuskiego tłumaczył Franciszek Malkiewicz.

Przypisy

  1. O. Gerard Calvet, benedyktyn, przeor opactwa w Le Barroux, początkowo sojusznik abp. Lefebvre’a, ale krótko po konsekracji czterech biskupów w 1988 r. przerwał swoją z nim współpracę. Zmarł 28 lutego 2008 r.
  2. Nie chciały; w 1989 r. ustanowiono opactwo Notre Dame de l’Annonciation du Barroux, podległe komisji Ecclesia Dei; opiece duchowej FSSPX podlegają natomiast benedyktynki Notre Dame de Toute Confiance w Perdechat we Francji.
  3. Tradycyjna organizacja katolicka związana z Frontem Narodowym we Francji.
  4. Centre Henri et André Charlier, tradycyjna organizacja katolicka działająca w dziedzinie edukacji, kultury i sztuki.
  5. Ta przepowiednia nie ziściła się: Bractwo Św. Piotra (FSSP) nadal prowadzi seminarium w Wigratzbad, a także drugie w Denton w stanie Nebraska (USA); obecnie liczy 208 kapłanów, 11 diakonów oraz 128 kleryków. Jednak święcenia kapłańskie są dokonywane przez biskupów diecezjalnych, a niektórzy księża FSSP odprawiają dziś nową Mszę.