Bractwo Kapłańskie Świętego Piusa X
Ofiarowanie N.M.Panny [3 kl.]
Zawsze Wierni nr 9/2008 (112)

ks. Piotr Scott FSSPX

Papa Stronsay: dalej od Ecône, bliżej do Aberdeen

Najnowsze wydarzenia zmuszają mnie do kilku słów wyjaśnienia w kwestii zamieszania, jakie powstało wokół naszych przyjaciół – byłych redemptorystów zaalpejskich z Papa Stronsay.

18 czerwca 2008 r. o. Michał Maria Sim poprosił formalnie o zniesienie rzekomej suspensy zaciągniętej w wyniku przyjęcia święceń od biskupa pozostającego w nieuregulowanej sytuacji kanonicznej. Jak napisał w liście z 1 lipca:

Zwróciłem się do Stolicy Apostolskiej z pokorną prośbą, w moim własnym imieniu oraz w imieniu kapituły klasztoru, aby dotykające nas suspensy zostały zniesione.

Suspensa jest karą kanoniczną, nakładaną przez Kościół w celu nakłonienia do poprawy kapłanów winnych wykroczeń. Może być ona zaciągnięta jedynie wówczas, gdy chodzi o ciężki grzech nieposłuszeństwa czy też pogardę dla prawa Kościoła. Jest znoszona, kiedy dany duchowny udowodni, że przestał być nieposłuszny, czyli że szczerze żałuje naruszenia prawa Kościoła, że ma zamiar za to zadośćuczynić i że nie złamie go w przyszłości. Wszystkie te elementy obejmuje z konieczności wspomniana wyżej prośba o zniesienie suspensy; czyli konkretnie żal z powodu przyjęcia święceń od biskupów Bractwa, silne postanowienie odseparowania się od ruchu Tradycji i włączenia w oficjalne struktury kościelne oraz obietnicę, że nie będzie się już łamało technicznych wymagań kanonicznych przez przyjmowanie święceń od tradycyjnych biskupów. Zgadzając się na to wszystko, kapłani i bracia zakonni z Papa Stronsay nie tylko zdradzili zainicjowaną przez abpa Lefebvre’a „operację przeżycie”. Niezależnie od tego, czy zdają sobie z tego sprawę, czy też nie, przyznali w ten sposób publicznie, że żadne nadzwyczajne środki nie były konieczne, a więc, konsekwentnie, były czymś złym.

Gdyby Bractwo Św. Piusa X zgodziło się „pokornie”, czyli uznając swój poważny błąd, prosić o zniesienie tzw. ekskomunik biskupów, uczyniłoby dokładnie to samo. Wiedząc już, czym jest w istocie cenzura kościelna, rozumiecie, dlaczego coś takiego w ogóle nie wchodzi w grę. Nie jest to w ogóle kwestia pokory, ale raczej prawdy i wiary. Zresztą, ponieważ suspensa jest karą o charakterze uzdrawiającym, mającą za cel doprowadzenie do nawrócenia winnego kapłana, nic nie stoi na przeszkodzie, by Rzym – uznawszy, że tradycyjni kapłani nie ponoszą winy za swą tradycyjność, a Tradycja ma swoje prawa – jednostronnie zniósł tę cenzurę. Niestety, na to musimy jeszcze poczekać.

Doskonała komunia?

O. Sim wyjaśnia dalej:

26 czerwca otrzymałem potwierdzenie, że Stolica Apostolska spełniła naszą prośbę. Wszystkie cenzury kanoniczne zostały zniesione. Nasza wspólnota cieszy się obecnie niekwestionowaną (...) komunią ze Stolicą Apostolską, ponieważ nasi kapłani znajdują się w uregulowanej sytuacji kanonicznej.

To bardzo dziwne stwierdzenie, gdyż zniesiona cenzura nie była ekskomuniką, ale suspensą. Suspensa w żaden sposób nie wyłącza z komunii Kościoła katolickiego (jak to jest w przypadku ekskomuniki), nie zabrania nawet suspendowanemu kapłanowi przyjmowania sakramentów, ale jedynie ich udzielania. Nawet Rzym nie wspominał im o zniesieniu ekskomuniki i konsekwentnie nie twierdził, że byli odłączeni od jedności Kościoła. O czymś takim w ogóle nie było mowy.

Jedyne wyjaśnienie tego stwierdzenia może być takie, że o. Sim przyjął modernistyczną koncepcję o różnych stopniach jedności, wyrażoną w paragrafie 3 dokumentu II Soboru Watykańskiego o ekumenizmie. To właśnie w oparciu o tę teorię katolicy, którzy opierają się kolegializmowi, czyli demokracji w Kościele, oskarżani są o mentalność schizmatycką i niepełną jedność (ze Stolicą Apostolską – przyp. tłum.), jedynie dlatego, że odmawiają przyjęcia opinii większości i powodują podziały (...). „Kolegialna jedność” jest czymś całkowicie różnym od tradycyjnej koncepcji jedności, rozumianej jako wspólnota wiary i sakramentów wraz z poddaniem się prawomocnej władzy. Jedność kolegialna, nazywana często komunią, zdefiniowana jest w dokumencie Vaticanum II o Kościele (...):

Kolegialna jedność przejawia się również w stosunkach poszczególnych biskupów z Kościołami partykularnymi i z Kościołem powszechnym. (...) Poszczególni zaś biskupi są widzialnym źródłem i fundamentem jedności w swoich partykularnych Kościołach (...) złączeni więzią pokoju, miłości i jedności (Lumen gentium, 23). (...)

Jednak wspólnota o. Sima nie będzie już mogła nikogo razić pod tym względem, gdyż utraciła wszelkie narzędzia nacisku. Lokalny ordynariusz, od którego jedynie owi księża mogą otrzymać kanoniczną aprobatę, z pewnością tego dopilnuje. Nie jest oczywiście wcale prawdą, że znajdują się już teraz w uregulowanej sytuacji kanonicznej. Jak przyznał sam o. Sim, zniesienie „cenzur” jest jedynie pierwszym krokiem w kierunku uregulowania sytuacji kanonicznej. Kolejne kroki zależą od bpa Piotra Morana, biskupa Aberdeen, z którym będą musieli negocjować ową „kolegialną jedność”. Jak stwierdził wikariusz generalny tej diecezji 21 lipca:

Zanim pozwoli im się działać legalnie, jako jednostce w ramach Kościoła katolickiego, muszą nastąpić dalsze negocjacje. Obiekcje, jakie wspólnota ta ma w stosunku do Kościoła katolickiego, sięgają znacznie głębiej, niż sama tylko forma celebracji Mszy. Chodzi też o stosunek redemptorystów zaalpejskich do nauczania II Soboru Watykańskiego, a rozwiązanie tego problemu może być trudne.

Sytuacja kanoniczna będzie więc zależała od dobrej woli modernistycznego biskupa, z którym będą musieli się porozumieć w kwestii Vaticanum II! Rzeczywiście, żadnych kompromisów...

Pierwszym zobowiązaniem nałożonym na wspólnotę z Papa Stronsay było to, aby przestali być redemptorystami. Zabroniono im posługiwania się terminem „redemptoryści”, a w konsekwencji używania habitów oraz reguły tego zakonu. Można by się zastanawiać, jak to możliwe, skoro wyłącznym celem ich fundacji i życia zakonnego była wierność św. Alfonsowi – jako prawdziwi redemptoryści, a nie jak redemptoryści modernistyczni, którzy odeszli od tego ducha i reguły.

Ponadto deklaracja, że nie są już redemptorystami, oznacza de facto, że nigdy nimi nie byli, i unieważnia uroczyste śluby składane podczas minionych 20 lat. Jednak o. Sim stwierdza odnośnie do nowej nazwy „Synowie Najświętszego Odkupiciela”:

Dziękujemy Bogu za naszą nową nazwę, którą przyjmujemy jako pochodzącą bezpośrednio od Niego, podaną nam przez świątobliwego kapłana spoza naszej wspólnoty. Jesteśmy głęboko wdzięczni naszym duchowym dobroczyńcom, którzy modlili się za nas, oraz wspomnianemu już księdzu, który otrzymał natchnienie, by ją nam przekazać.

Jurysdykcja zastępcza a życie zakonne

Jednym z najbardziej niepokojących aspektów tych negocjacji jest fałszywy pretekst, jaki podaje o. Sim na usprawiedliwienie swej decyzji o zbliżeniu do Rzymu. Twierdzi on, że choć Bractwo Św. Piusa X posiada jurysdykcję zastępczą dla udzielania sakramentów takich jak małżeństwo i pokuta, to jednak nie posiada jurysdykcji zastępczej w odniesieniu do życia zakonnego. „Argument” ten ma usprawiedliwić poszukiwanie jurysdykcji gdzie indziej.

Twierdzenie to jest w sposób oczywisty fałszywe, co może potwierdzić każdy, kto się zaznajomił z dziełem Bractwa Św. Piusa X po 1991 r. W normalnych czasach udzielanie początkowej aprobaty dla zgromadzeń zakonnych danej diecezji należy do biskupa miejsca, który oczekuje na rozszerzenie się wspólnoty na kilka innych diecezji i ewentualną aprobatę Rzymu. Swego czasu abp Lefebvre wykonywał te biskupie zadania względem tradycyjnych zgromadzeń zakonnych, zatwierdzając ich statuty, korygując nadużycia i działając jako arbiter w przypadku wszelkich kwestii spornych. Czynił to na mocy jurysdykcji zastępczej. 15 stycznia 1991 r., zaledwie dwa miesiące przed tym, jak odszedł do Boga po wieczną nagrodę, poprosił biskupów Bractwa, by czynili to samo w stosunku do zgromadzeń zakonnych Tradycji (...).

Tak długo, jak obecne władze rzymskie pozostają przesiąknięte ekumenizmem i modernizmem, mając świadomość, że wszystkie ich decyzje oraz Kodeks Prawa Kanonicznego z 1983 r. są przeniknięte tymi fałszywymi zasadami, będzie konieczne stworzenie na mocy jurysdykcji zastępczej władz, które będą wiernie strzec zasad katolickiej Tradycji oraz katolickiego prawa kanonicznego. Jest to jedyny sposób, w jaki możemy pozostać wierni naszemu Panu Jezusowi Chrystusowi, Apostołom, depozytowi wiary, który przekazany został ich prawomocnym następcom, pozostającym temu wiernym do czasu II Soboru Watykańskiego.

Co do Komisji, uzupełniających na różne sposoby zaniedbania ze strony Kongregacji Rzymskich kierowanych przez prałatów przepojonych rewolucyjnymi zasadami soboru, wydaje mi się, że ich początki winny być skromne, stosownie do pojawiających się okoliczności, aby mogły być pomocne kapłanom w ich posłudze oraz zakonnikom w trudnych kwestiach, które muszą rozwiązywać, albo w też sytuacjach, w których wymagana jest władza biskupa.

Wśród członków Bractwa Św. Piusa X nie było wątpliwości co do znaczenia słów abpa Lefebvre’a, stąd każdego roku wyznaczana była komisja kanoniczna oraz biskup odpowiedzialny za zgromadzenia zakonne, jak to stwierdzają oficjalne reguły Bractwa opublikowane w 1997 r.:

Te dwie instytucje powołano w roku 1991 dla kontynuowania po śmierci abpa Lefebvre tego, co czynił na mocy jurysdykcji zastępczej w latach 1970–1991.

W kwestii jurysdykcji zastępczej Bractwo Św. Piusa X nie miało nigdy ciasnych poglądów. Zawsze stosowało prawnokanoniczne zasady analogii prawa oraz słuszności kanonicznej dla udowodnienia istnienia jurysdykcji zastępczej w sytuacjach niewymienionych dokładnie w prawie kanonicznym. W istocie musiało jedynie ustalić istnienie pozytywnej i prawdopodobnej wątpliwości w sytuacjach, w których Kościół z pewnością uzupełnia jurysdykcję. Wspomniany wyżej dokument stwierdza:

Biskupi Bractwa, pozbawieni wszelkiej jurysdykcji terytorialnej, posiadają niemniej jurysdykcję zastępczą, by wykonywać władzę przywiązaną do urzędu biskupiego.

Ponadto bp Tissier de Mallerais wyjaśnił dokładnie te zasady podczas długiej konferencji wygłoszonej dla tradycyjnej katolickiej grupy w Paryżu 10 marca 1991 r., jeszcze za życia Arcybiskupa:

W normalnych warunkach do prawowitości, czyli do tego, by działanie kapłana było legalne i dozwolone, konieczne jest posiadanie jurysdykcji. Na przykład kapłan musi posiadać mandat do nauczania, również biskup, by udzielać bierzmowania poza swoją diecezją, musi otrzymać zgodę biskupa miejsca. Aby wyświęcać kapłanów, biskup musi posiadać mandat od ich ordynariusza. Normalnie biskup musi posiadać do tego jurysdykcję i jest tak oczywiście tym bardziej w przypadku konsekracji biskupich. (...) W wyjątkowej jednak sytuacji Kościół uzupełnia brak jurysdykcji ze strony kapłana, czy nawet biskupa. A im bardziej poważny będzie kryzys, tym konieczniejsze stanie się sięganie po tę jurysdykcję uzupełniającą Kościoła na najwyższych szczeblach. To właśnie miało miejsce 30 czerwca 1988 r. (...) Łatwo możecie dostrzec, drodzy przyjaciele, że to właśnie ze względu na potrzeby wiernych – tradycyjni kapłani i biskupi posiadają jurysdykcję zastępczą. Nie jest to jedynie tak, że mogą oni ważnie słuchać spowiedzi i ważnie asystować przy zawieraniu małżeństwa, mogą również wykonywać wszystkie akty posługi kapłańskiej czy biskupiej.

Widzimy więc wyraźnie, że jurysdykcja zastępcza rozciąga się tak daleko, jak daleko sięgają potrzeby wiernych. Dla kapłanów i zakonników obejmuje to istnienie tradycyjnych biskupów, którzy jako jedyni mogą aprobować statuty zgromadzeń zakonnych oraz korygować zaistniałe nadużycia. Podobnie jak wszyscy tradycyjni katolicy, byli redemptoryści bardzo często korzystali z jurysdykcji zastępczej w przypadku bierzmowania czy różnorakich święceń, posługiwali się nią również w swej pracy duszpasterskiej oraz na misjach. Ich potrzeby, podobnie jak w przypadku innych zgromadzeń zakonnych, obejmują działalność biskupa odpowiedzialnego za sprawy zakonów, podobnie jak to jest w przypadku ordynariusza diecezji. Bractwo zawsze zaspokajało tę potrzebę, do 1991 r. czynił to abp Lefebvre, następnie bp Fellay jako przełożony generalny, a od 1994 r. bp de Galarreta – odpowiedzialny za zgromadzenia zakonne Tradycji. W świetle tak jednoznacznego stanowiska trudno uwierzyć, że obecnie o. Sim twierdzi, iż Bractwo „zgadza się co do tego, że nie miało jurysdykcji zastępczej w stosunku do zgromadzeń zakonnych”. Twierdzeniu temu zaprzeczył też natychmiast w sposób jednoznaczny przełożony generalny Bractwa bp Bernard Fellay.

Cała ta kontrowersja ilustruje jednak dobrze pewną nadzwyczaj istotną kwestię. Gdyby jurysdykcja zastępcza nie rozciągała się na każdy aspekt dyscypliny i życia sakramentalnego, gdyby kryzys w Kościele nie nałożył na Tradycję odpowiedzialności za organizację życia katolickiego i troskę o wszystkie potrzeby wiernych, wówczas bylibyśmy zmuszeni do podporządkowania się modernistom, podobnie jak czynią obecnie byli redemptoryści. Byłaby to całkowita i bezwarunkowa kapitulacja. Byłby to koniec tradycyjnego oporu oraz tradycyjnej doktryny, duchowości, Mszy, które może zagwarantować jedynie zdecydowana postawa Bractwa Św. Piusa X. Jak bardzo musimy dziękować Bogu za dalekowzroczność abpa Lefebvre’a, za jego wspaniałe rozumienie nadprzyrodzonej tajemnicy Kościoła oraz jurysdykcji zastępczej, chroniącej nas od paraliżu formalizmu i legalizmu, w który moderniści stale usiłują nas pochwycić.

Ekumeniczny papież

Niestety, najnowszy spektakl z udziałem Benedykta XVI nie pozwala na żadną realną nadzieję na przełom w obecnym kryzysie. Podczas ekumenicznej ceremonii inauguracji Roku Paulińskiego, przy współudziale schizmatyckiego patriarchy Konstantynopola i heretyckiego „prymasa” Anglii, papież powiedział:

Fakt, że inauguracja roku paulińskiego posiada wybitnie ekumeniczny charakter, dzięki obecności licznych delegacji i przedstawicieli innych kościołów i wspólnot kościelnych, których witam otwartym sercem, jest dla mnie powodem do wielkiej radości.

W konsekwencji nie dziwi, że Benedykt XVI zauważył w swej mowie i wsparł wysiłki dra Rowana Williamsa na rzecz zachowania „jakiejś formy Wspólnoty Anglikańskiej” podczas Konferencji w Lambeth. (...) Podczas wywiadu udzielonego na pokładzie samolotu w drodze do Sydney Benedykt XVI powiedział, że modlił się, by Wspólnota Anglikańska znalazła sposób na „uniknięcie schizm i podziałów” poprzez rozwiązania „będące również wierne Ewangelii”. Czemu nie skorzystał z okazji, by zachęcić „biskupów” do porzucenia tej heretyckiej, fałszywej religii, która nie posiada święceń kapłańskich i toleruje zboczenia wśród swych duszpasterzy? Zamiast tego papież ma wysłać trzech kardynałów, by uczestniczyli w tym spotkaniu.

Kolejną zmarnowaną sposobnością były Światowe Dni Młodzieży w Sydney. Całkowicie owładnięty ideą ekumenizmu papież nie promował tam żadnej inicjatywy specyficznie katolickiej, jak np. nabożeństwo do Chrystusa Króla, poświęcenie Najświętszemu Sercu Pana Jezusa czy Niepokalanemu Sercu Maryi albo odmawianie różańca. Zamiast tego mówił o kwestiach ogólnych, akceptowanych również przez niekatolików, wspominał o „duchowej pustyni materializmu” i wzywał do budowy „nowej ery, w której nadzieja wyzwoli nas od powierzchowności, apatii i egocentryzmu, zabijających nasze dusze i zatruwających wzajemne stosunki”. Choć te uwagi o kondycji współczesnego świata są całkowicie prawdziwe, taka „nowa era” nie jest ani odpowiedzią katolicką, ani nie oznacza powrotu do Tradycji, nie jest też żadną receptą na kryzys w Kościele. Nie ma rzeczywistych argumentów, które zredukowałyby potrzebę istnienia jurysdykcji zastępczej. Nic dziwnego, że Reuters opisywał Światowe Dni Młodzieży w następujący sposób:

Media określały to jako katolicką wersję Woodstock; pięć dni i pięć nocy pokoju, muzyki i chrześcijaństwa. Odbyło się ponad 165 koncertów, od religijnych po heavy metalowe, obok Mszy pokutnych i spotkań modlitewnych usłyszeć można było acid jazz i rap.

Czy może być na to odpowiedź inna niż modlitwa? Nie ustawajmy w ofiarowaniu naszych Mszy i Komunii św. za Matkę Kościół, jako wynagrodzenie za te ekscesy, nadużycia i zdrady dokonywane w Jej imieniu. Ofiarujmy nasze różańce jako pokutę, do której wzywała Matka Boża w Lourdes, aby Niepokalane Serce Maryi mogło zatryumfować nad duszami, a zwłaszcza nad duszami hierarchów Kościoła. Ω

Fragment Listu do Przyjaciół i Dobroczyńców Seminarium pw. Krzyża Świętego z 23 lipca 2008 r.