Polskie reakcje na Summorum Pontificum
Mija pół roku od wejścia w życie papieskiego motu proprio Summorum Pontificum, uwalniającego Mszę św. Wszechczasów. Praktycznie niemożliwe dotychczas uzyskanie tradycyjnej posługi liturgicznej i sakramentów, obwarowane zezwoleniami poszczególnych biskupów, miało ustąpić pełnej wolności rytu św. Piusa V. Idea „indultu generalnego”, czyli całkowitego uwolnienia tradycyjnej Mszy św., zgłaszana przez przełożonego Bractwa św. Piusa X jako jeden z warunków wstępnych podjęcia rozmów z Rzymem, miała dać księżom i świeckim pełną wolność wyboru rytu Mszy – wyboru pomiędzy odartym z wielu elementów ortodoksji novus ordo Missae a w pełni katolickim rytem trydenckim. Reakcje, jakie wywołał w naszym kraju papieski dokument, oraz wprowadzanie go w życie pozwalają na poczynienie interesujących obserwacji.
Nakładanie kagańca
Biskupi polscy postarali się dokonać interpretacji papieskiego dokumentu w wygodnym dla siebie kierunku. W związku z ogłoszeniem motu proprio wydali oświadczenie podpisane przez bpów Józefa Michalika i Piotra Liberę, w którym wytknięto kierunek dalszych wypowiedzi episkopatu. Podpierając się już tradycyjnie dziełami „wielkiego poprzednika” Benedykta XVI, podkreślono, że indult generalny zezwalający na sprawowanie Mszy trydenckiej jest kontynuacją motu proprio Ecclesia Dei Jana Pawła II i potwierdza „ważność soborowej odnowy liturgicznej”, a celem wydania dokumentu było nie tyle zachowanie dziedzictwa liturgicznego, co wypływające z ducha apostolskiego umożliwienie „powrotu do pełnej jedności” z Kościołem katolickim środowiskom przywiązanym do liturgii przedsoborowej. Dokument nie precyzuje, kogo rozumie się pod enigmatycznym pojęciem „środowisk”, które „oddaliły się od pełnej jedności”. Czy chodzi o osoby walczące w polskich kuriach o pozwolenie na sprawowanie „starej Mszy”? Czy może dotyczy to katolików skupionych wokół Bractwa Kapłańskiego Św. Piusa X? W pierwszym przypadku użyte stwierdzenie byłoby przejawem ignorancji; w drugim – nie odzwierciedlałoby stanu faktycznego i zaprzeczało określeniom użytym w watykańskich dokumentach.
Tymczasem na zebraniu plenarnym 2 i 3 października 2007 r. Konferencja Episkopatu Polski przyjęła Wskazania dla polskich diecezji dotyczące sprawowania Mszy św. według ogłoszonego przez papieża motu proprio Summorum Pontificum1. Wskazania episkopatu nie stanowią prawa nadrzędnego wobec papieskiego dekretu, należy je traktować wyłącznie jako reakcję na dokument papieski oraz deklarację wspólnej polityki polskich biskupów wobec uwolnienia Mszy trydenckiej.
Wyrażone wcześniej przez polskich hierarchów deklaracje i gesty radości nie wyglądają szczerze przy wskazaniach traktujących papieskie motu proprio jako dokument przedstawiający jedynie „ramowe warunki” dla sprawowania Mszy trydenckiej. Stoi to w wyraźnej sprzeczności z papieskim rozporządzeniem, które jako specjalny akt prawny (lex specialis) Stolicy Apostolskiej sytuuje się ponad zwykłym prawem kościelnym. W papieskim dekrecie czytamy:
Nakazujemy, aby wszystko to, co przez Nas zostało postanowione w tym liście apostolskim wydanym w formie motu proprio, zostało uznane za postanowione i zarządzone i było przestrzegane od dnia 14 września bieżącego roku, uroczystości Podwyższenia Krzyża Świętego, bez względu na wszelkie przeciwne zarządzenia.
Papieski dokument wyznaczał biskupom rolę instancji pomocniczej i rozstrzygającej w sytuacjach spornych – rolę, z którą polscy biskupi nie chcieli się pogodzić. Już przygotowania do przyjęcia wskazań dla polskich diecezji dowodziły negatywnego nastawienia niektórych hierarchów. Podpisany pod dokumentem przewodniczący Komisji Episkopatu ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów bp Stefan Cichy podzielił się z zebranymi negatywnymi doświadczeniami dotyczącymi tradycyjnych środowisk indultowych, wyrastającymi (jak się wydaje) z osobistego uprzedzenia. Jego głos był szczególnie ważny, zważywszy na fakt, iż jako jedyny z polskich hierarchów był osobiście odpowiedzialny za odprawianie Mszy za indultem biskupa. W efekcie powstał dokument episkopatu, który można bez przesady nazwać antytradycyjnym kagańcem.
Twórcy dokumentu nie podjęli starania o wykonanie jasnych rozporządzeń Benedykta XVI, ale postanowili za wszelką cenę zablokować ewentualne inicjatywy świeckich i obwarować warunkami przyznane wszystkim kapłanom prawo do odprawiania Mszy trydenckiej. Stwierdzono zatem – wbrew papieskiemu dokumentowi – że zdolność do odprawiania Mszy przez księdza „powinny weryfikować diecezjalne komisje liturgiczne” (pkt 6). Aby pomyślnie przejść taką weryfikację, ksiądz musi mieć przygotowanych ministrantów oraz „przyjmować całą liturgię w formie zwyczajnej i nadzwyczajnej” (pkt 6). W odniesieniu do świeckich również zastosowano restrykcje, wspominając o „wniosku o zezwolenie na Mszę św. w formie nadzwyczajnej” składanemu proboszczowi, a w większości przypadków biskupowi (pkt 4). Biskupi diecezjalni mają rzekomo prawo określać, jaki „rodzaj i wielkość” powinna mieć grupa, „która może się starać o odprawianie (...) Mszy św. według formy nadzwyczajnej” (pkt 5). Tego ograniczenia nie znajdziemy jednak w papieskim dokumencie.
Biskupi tak naprawdę nie zrobili nic, aby ułatwić dotarcie wiernych do Mszy św. Piusa V, zrobili natomiast wiele, aby to uniemożliwić. Gdyby dosłownie zastosować przepisy zakazujące odprawiania Mszy trydenckiej zamiast nowej Mszy (pkt 1), zaczerpnięte zresztą z analogicznego zarządzenia episkopatu niemieckiego (gdzie jednak odnosiły się do parafii, w których sprawuje się tylko jedną Mszę niedzielną!), powrót rytu trydenckiego byłby bardzo utrudniony. W polskich parafiach miejskich, gdzie Msze następują jedna po drugiej przez niemal cały dzień, znalezienie czasu na „formę nadzwyczajną” tak, aby nie utrudniała pozostałym wiernym uczestnictwa we Mszy w formie zwyczajnej (pkt 2), może okazać się w praktyce niemożliwe. W ten sposób episkopat dołożył swoje trzy grosze do indultu generalnego, bardziej zwracając uwagę na zgodność kazań w czasie ewentualnych Mszy trydenckich z nauczaniem II Soboru Watykańskiego (pkt. 7), niż na samo umożliwienie jej odprawiania.
„Mszy Wszechczasów wstęp wzbroniony!” – tak można by zatytułować dokument wyprodukowany przez polski episkopat. Tyle, że ten dokument nie posiada żadnej mocy wiążącej i można go po prostu zignorować.
Reakcje tradycyjnych środowisk w Polsce
Uwolnienie Mszy trydenckiej spowodowało wzrost aktywności środowisk tradycyjnych, jak również opowiedzenie się po stronie Tradycji wielu do tej pory niezdecydowanych katolików. W różnych miejscach w Polsce powstały grupy wiernych domagających się Mszy wszechczasów. Do kilkunastu kościołów powróciła Msza św. Piusa V, którą sprawują księża na podstawie papieskiego motu proprio. Wydanie w październiku przez polski episkopat kuriozalnego dokumentu spowodowało jednak koniec euforii, ostudzenie emocji, a od pewnego momentu również łatwą do zaobserwowania polaryzację postaw. Już podanie do publicznej wiadomości informacji o planowanej konferencji polskiego episkopatu, na której biskupi mieli przedyskutować papieski dekret i wydać dokument w tej sprawie, spowodowało nie tylko wyczekiwanie, ale niepewność i obawy. Były one łatwe do zrozumienia w kontekście podobnych przedsięwzięć modernistycznych hierarchów w całej niemal Europie, które niemal zawsze kończyły się utrudnianiem dostępu do Mszy trydenckiej. Niektóre środowiska zaczęły przygotowywać się do przewidywanej batalii o literalne przestrzeganie papieskiego dekretu. Do jawnego przeciwstawienia się niemającemu mocy prawnej dokumentowi episkopatu jednak nie doszło ze względu na sprzeciw części dawnych środowisk indultowych, postrzegających inicjatywy przeciwników wskazań episkopatu jako nieodpowiedzialne, awanturnicze, tworzące atmosferę nieufności wobec polskiej hierarchii, w której „nie ma przeciwników Mszy trydenckiej”.
Tzw. środowiska indultowe nigdy nie stanowiły monolitu. Zawsze w ich obrębie można było wyróżnić katolików podejmujących walkę o restytucję Tradycji, starających się „robić swoje” na większą chwałę Boga. Można było jednak spotkać także tych, dla których Msza trydencka posiadała znaczenie wyłącznie estetyczne. Dla pierwszych „kaganiec” nałożony przez Konferencję Episkopatu Polski na Mszę trydencką był czymś oburzającym, sprzecznym z duchem papieskiego dekretu. Większość z nich potraktowała wskazania episkopatu jako sprzeczne z prawem i nieobowiązujące, a w niektórych kościołach zastąpiono nową Mszę – Mszą trydencką, nie oglądając się na dokument biskupów. Należy dodać, że wobec interwencji Benedykta XVI w związku z podobnym dokumentem episkopatu niemieckiego były to działania uzasadnione i całkowicie legalne.
Pojawili się jednak również tacy, dla których papieski dokument obwarowany wskazaniami episkopatu jest zwieńczeniem ich wysiłków i starań. Ich zdaniem wojna została zakończona, Tradycja powróciła do Kościoła katolickiego, a wszelkie inne działania mogą tylko pogorszyć sprawę. Wygospodarowanie kawałka przestrzeni parafialnej obok charyzmatyków jest szczytem ich marzeń, stanowi długo oczekiwany sukces. Podjęcie starań o literalne przestrzeganie papieskiego dokumentu jest przez nich traktowane jako nieposłuszeństwo wobec biskupów, natomiast kontynuacja walki o integralne nauczanie katolickie, pozbawione elementów modernistycznych, stanowi niebezpieczną kontestację nauczania II Soboru Watykańskiego. Środowiska tradycyjnych katolików stanęły przed poważnym problemem: jaki jest cel ich działalności? Zbawienie dusz za pośrednictwem nieskażonego herezją nauczania katolickiego, a więc kontynuacja walki – czy też rola listka figowego modernistów? (RyM) Ω
Przypisy
- ↑Wskazania Konferencji Episkopatu Polski można znaleźć w serwisie opoka.org.pl.