Katechizm o modernizmie
cz. IV: Modernista jako człowiek wierzący
1. Doświadczenie religijne
Scharakteryzowawszy modernistę-filozofa, przejdźmy teraz do modernisty, jako człowieka wierzącego. Jakaż więc jest u modernistów różnica między filozofem a człowiekiem wierzącym?
Następująca: „Filozof, przyznając rzeczywistość bóstwa jako przedmiot wiary, tej rzeczywistości dopatruje się jedynie w duszy wierzącego człowieka, o ile ona przedmiotem jest uczucia i rozpoznania i stąd poza sferę zjawisk nie wykracza; czy rzeczywistość bóstwa poza uczuciem i rozpoznaniem istnieje, pomija filozof i nie troszczy się o to. Modernista wierzący natomiast rzeczywiste i prawdziwe, a niezależne zupełnie od człowieka wierzącego, istnienie bóstwa samego w sobie uważa za rzecz pewną”.
Na czymże ta pewność człowieka wierzącego polega?
Moderniści odpowiadają: „Na osobistym człowieka każdego doświadczeniu”.
Czy w tem właśnie moderniści różnią się od racyonalistów?
Tak. „W zapatrywaniu tem różnią się od racyonalistów, podzielają jednakże mniemanie protestanów i pseudomistyków”.
Jak wyjaśniają to, że przez doświadczenie osobiste człowiek osiąga pewność istnienia Boga w sobie?
W następujący sposób: „w uczuciu religijnym upatrywać należy pewną serca intuicję; za jej pomocą zbliża się człowiek bezpośrednio do rzeczywistości Boga”.
Jakąż więc, zdaniem ich, pewność czerpie człowiek w tej intuicji serca?
Człowiek – twierdzą moderniści – „taką o istnieniu Boga i działalności Jego w człowieku i poza człowiekiem czerpie pewność, że ona wszelką naukową pewność zawsze przewyższa. Wyznają więc doświadczenie obejmujące prawdę, wznioślejsze, aniżeli jakiekolwiek doświadczenie rozumowe”.
Lecz w takim razie skąd to, według nich, pochodzi, że są ludzie, co owe doświadczenie znieprawiają i odrzucają istnienie Boga?
„Jeśli ktoś, jak racjonaliści, je znieprawiają, stąd to, wedle ich zdania, pochodzi, że nie chce poddać się tym moralnym warunkom, które potrzeba do rozwoju doświadczenia”.
Więc u modernistów doświadczenie osobiste rozstrzyga o wierze?
Tak, zdaniem ich „uzyskanie tego doświadczenia prowadzi do właściwej a prawdziwej wiary”.
Ależ to wszystko sprzeciwia się nauce Katolickiego Kościoła?
O! tak. „W jakąż dal usunięto tu zasady katolickie! Widzieliśmy już, że tego rodzaju błędy potępił sobór Watykański. Ukażemy poniżej, w jaki sposób otwiera się droga do ateizmu, skoro zapatrywania takie, wraz z resztą błędów już przytoczonych, się przyjmie”.
Z zasad modernistów musi chyba wynikać, że wszystkie religie są prawdziwe?
Naturalnie. „Nauka o doświadczeniu w łączności z drugą o symbolizmie kładzie na każdej religii, nie wyłączając pogańskiej, piętno religii prawdziwej. Czyliż nie napotyka się w każdej religii tego rodzaju doświadczeń? Wielu to potwierdza. Jakim prawem odmawiają moderniści uznania doświadczenia, które wyznaje np. religia mahometańska, a uznają doświadczenia prawdziwe jedynie u katolików”.
Sami moderniści nie mogą chyba tego zaprzeczyć?
Tak, „nie przeczą tego w rzeczy samej moderniści; przeciwnie, twierdzą jedni skrycie, drudzy zupełnie otwarcie że wszystkie religie są prawdziwe”.
Czy ścisły, konieczny wniosek, wynikający z ich systemu?
Naturalnie. „Jasną jest rzeczą, że inaczej myśleć nie mogą. Z jakiego bowiem tytułu można by, wedle ich systemu, jakiejbądź religii fałsz przypisać? Chyba z niewiarygodności uczucia religijnego albo z powodu przez rozum wypowiedzianej formuły. A przecież uczucie religijne jest zawsze jedno i to samo, lubo może niekiedy mniej rozwinięte; aby zaś formuła rozumna była prawdziwa, wystarczy, że odpowiada uczuciu religijnemu człowieka i jego wierze, chociażby poziom umysłowy tegoż człowieka nie był szczególny”.
Więc moderniści żadnej wyższości nie przyznają religii katolickiej?
„To jedno, co najwyżej, mogą moderniści podnieść, że w zamęcie rozmaitych religii, religia katolicka ma więcej prawdy, jako więcej żywotna; z zarazem, że bardziej zasługuje na miano chrześcijańskiej, jako bardziej zgadzająca się z początkami chrześcijaństwa. Że wszystkie te konsekwencje z podanych wypływają przesłanek, nikt się nie zdziwi”.
Czy katolicy, a nawet kapłani, nie postępują tak, jak gdyby te potworne błędy uznawali?
Niestety. „Ta okoliczność wprawia najwięcej w osłupienie, że katolicy świeccy i duchowni, lubo, jak przypuścić wolimy, ze wstrętem odwracają się od tych błędów potwornych, w praktyce postępują, jakby je uznawali. Takiemi bowiem koryfeuszów tychże błędów obsypują pochwałami, taką im cześć oddają publicznie, że niechybnie każdy sobie pomyśli, iż nie czczą ludzi, którzy może na pewną cześć zasługują, ale błędy, głoszone i rozszerzane przez nich skwapliwie”.
2. Tradycja
Czy moderniści prawo o doświadczeniu przenoszą i do tradycji?
Tak. „Jest inny jeszcze w tej części ich systemu szczegół, szkodliwy niezmiernie dla prawdy katolickiej. Prawo bowiem o doświadczeniu przenoszą także do tradycji, głoszonej dotąd przez Kościół tłumiąc ją zupełnie”.
Cóż więc rozumieją przez tradycję?
„Pewne uświadomienie innych ludzi opowiadaniem o własnym doświadczeniu za pomocą formuły, utworzonej przez rozum”.
Jaką siłę przypisują tej formule?
„Przypisują jej, oprócz zdolności wypowiedzenia czegoś, pewną siłę sugestywną”.
Na kogo wpływa ta siła?
„Wpływa ona bądź na wierzącego, aby rozbudzić uśpione może uczucie religijne i ułatwić powtórzenie doświadczenia doznanego kiedyś, bądź na niewierzącego dotąd, aby wytworzyć po raz pierwszy uczucie religijne i wywołać doświadczenie”.
Więc w ten sposób doświadczenie religijne tworzy tradycję?
Tak. „W ten sposób szerzy się doświadczenie religijne szeroko wśród narodów, szerzy się nie tylko wśród istniejących teraz ludów, przez opowiadanie, ale i wśród przyszłych pokoleń, już to przez książki, już to przez ustne podanie”.
Co służy modernistom za sprawdzian przy ocenie prawdziwości tradycji?
Żywotność. „Podanie doświadczenia zapuszcza niekiedy korzenie i rośnie; niekiedy zaś traci na siłach i obumiera. Żywotność zaś jest dla modernistów dowodem prawdy; wyrazów: prawda i życie używają naprzemian”.
Jaki stąd wniosek dla religii?
„Istniejące religie wszystkie są prawdziwe, w przeciwnym bowiem razie nie żyłyby”. Ω