Bractwo Kapłańskie Świętego Piusa X
dzień ferialny [4 kl.]
Listy do wiernych (archiwum) spis »

10.2010 r.

Drodzy wierni!

Kazanie na 22 niedzielę po Zesłaniu Ducha Świętego

Błogosławieni jesteście, Drodzy Przyjaciele, gdyż posiadacie Wiarę Katolicką w tych mrocznych czasach, w których wypadło nam żyć. Tak wielu ludzi pogrążonych jest w ciemnościach, tak wielu pozbawionych jest wiary. Ludzie współcześni, Drodzy Przyjaciele, są jak faryzeusze z dzisiejszej Ewangelii – nienawidzą naszego Pana Jezusa Chrystusa. Odrzucają Jego naukę, lub wypaczają ją dla swoich własnych celów. Nawet zdziałane przez Niego cuda i dobre uczynki przypisują diabłu.

Podobnie jak faryzeusze z dzisiejszej Ewangelii, dzisiejszy świat spiskuje przeciwko Zbawicielowi. Usiłuje pochwycić Go na słowach, zohydzić Jego naukę. Pod pretekstem pobożności, jak wilk odziany w owczą skórę, usiłuje pożreć Kościół Chrystusowy.

„Czy godzi się dawać czynsz cesarzowi, czy też nie?". Oto, jakimi sofizmatami posługuje się współczesny liberał. Mówi on: „Cóż, twoja religia nie jest z tego świata, ale z przyszłego. To wspaniale – musimy jednak rozróżnić pomiędzy tym światem, a światem przyszłym, pomiędzy sprawami prywatnymi a publicznymi. Jezus Chrystus może być dobry dla jednostki, jednak państwo musi pozostać neutralne we wszystkich tych kwestiach. Cezar jako Cezar nie publicznie okazywać pobożności. Kościół musi być rozdzielony od państwa. Prosty obywatel, jeśli taka jego wola, może podporządkować się nauce Jezusa Chrystusa, ale mąż stanu i polityk musi zachowywać się tak, jak gdyby Objawienie nie miało miejsca, musi pozostać neutralny".

A Chrystus Pan odpowiada – obnażając ich hipokryzję. Czy można być prywatnie chrześcijaninem, a publicznie poganinem? To przecież schizofrenia – człowiek postępowałby wówczas na dwa różne sposoby, w inny względem siebie, a w inny względem społeczeństwa. W ten sposób otwiera się drzwi do szaleństwa i tyranii. Do tyranii, jakiej doświadczamy dziś z rąk współczesnych faryzeuszy, liberałów, liberalnych katolików. Teza, wedle której Kościół i państwo powinny być od siebie rozłączone, jest całkowicie niedorzeczna, absurdalna.

Bóg jest stwórcą nie tylko ludzi, ale i społeczeństwa. Stworzył ludzi w taki sposób, że ze swej natury są oni istotami społecznymi. Głowa państwa jest również człowiekiem, podlega prawu Bożemu. Jak można mieć nadzieję, że państwo zachowa swoją tożsamość, kiedy odrywa się ono od samego źródła swego istnienia?

Człowiek nie został stworzony jedynie w tym celu, by być dobry w porządku natury. Został stworzony, by oglądać samego Boga. Każdy człowiek stworzony został w tym właśnie celu. Jest to jego cel ostateczny, jego najwyższe szczęście. Jak państwo ma dążyć do dobra wspólnego, jeśli nie stara się pomóc swym obywatelom w osiągnięciu tego wiecznego szczęścia? Jak może to czynić, będąc samo areligijne?

Chrystus Pan ustanowił Kościół jako społeczność doskonałą. Posiada on wszystkie środki konieczne człowiekowi do osiągnięcia życia wiecznego. Również państwo jest społecznością doskonałą w tym sensie, że posiada wszystkie środki konieczne do zapewnienia dobra materialnego swych obywateli. Jednak ci sami obywatele są członkami nie tylko państwa, ale i Kościoła. Tak więc rozdział Kościoła od państwa jest katastrofą dla obywateli tego państwa. Nie ma większej katastrofy w porządku naturalnym niż zniszczenie rodziny poprzez rozwód. Tym, czym jest rozwód dla rodziny, tym dla kraju jest rozdział Kościoła i państwa. Jest to niezawodny przepis na konflikty społeczne, upadek dusz i wiekuiste potępienie jego obywateli. Społeczeństwo nie może funkcjonować bez Boga. Bóg jest Stwórcą wszystkich rzeczy, On też podtrzymuje je nieustannie w istnieniu. Jest źródłem wszelkiego dobra. Bez religii, która zwraca nas ku Bogu, nie możemy osiągnąć życia wiecznego. Jak państwo może prosperować bez Boga? Jak możliwy jest dobrobyt w kraju, w którym nie wyznaje się publicznie religii? Tak więc Pan Jezus odpowiada faryzeuszom pytaniem: „Czyj jest ten obraz i napis?"

Całe stworzenie, Drodzy Przyjaciele, nosi na sobie znamię tego, który powołał je do istnienia, podobnie jak moneta wybita przez Cezara. To Cezar kazał wybić monety używane do wymiany i w pewien sposób to dzięki niemu można ich było używać do handlu. Tak więc należą one do niego i Cezar ma prawo do trybutu przez fakt, że to on zapewnia, że monety używane przez niego są respektowane jako środek płatniczy.

Wszystko co istnieje jest na pewien sposób obrazem Boga. Bóg nadał wszystkiemu naturę i to On sam, Jego chwała, jest ostatecznym celem wszystkich rzeczy. Porządek natury jest jak gdyby pieczęcią wyciśniętą przez wieczną mądrość, przez Opatrzność która kieruje wszystkim. Wszystko co istnieje, jest stworzone przez Boga i do Niego samego należy. Sam Cezar jest tylko człowiekiem, stworzeniem Bożym, więc i on musi być posłuszny Bogu, ponieważ wszelka jego władza z konieczności pochodzić musi od Boga.

Wszelka władza pochodzi od Boga. Nie ma żadnego źródła poza Nim. Żaden człowiek nie potrafi pozbawić wolnej woli innego człowieka. Władza ta musi pochodzić od Boga, który jako jedyny jest w stanie to uczynić. Tak więc nawet sam Cezar może rządzić jedynie dzięki władzy otrzymanej od Boga, jak to powiedział Chrystus Pan Piłatowi. Sprzeciwiając się Bogu, rządzący przekracza granice swej władzy i narusza sprawiedliwość, nie tylko ściągając wyrok wiecznego potępienia na samego siebie, ale również, ze względu na posiadany autorytet, stając się powodem zgorszenia dla swych poddanych. Wszelkie uchwalone przez niego prawa, o ile sprzeczne są z prawem Bożym, nie mają żadnej mocy i jesteśmy nawet zobowiązani w sumieniu opierać się Cezarowi, gdyby kiedykolwiek spróbował wprowadzić je w życie.

Tak więc na przykład, państwo nie ma władzy uczynić aborcji dopuszczalną. Każde prawo, które zezwala na aborcję jest wewnętrznie złe i nie ma żadnej mocy. Żadnej. Państwo nie ma też absolutnie władzy rozwiązywania małżeństwa, stąd każde prawo zezwalające na rozwody jest wewnętrznie złe i nieważne, nie nakłada też na nikogo zobowiązań moralnych. Państwo nie ma też prawa zakazywania modlitwy w szkole. Każde prawo, które usiłuje to narzucić jest ze swej istoty szkodliwe, a jego twórcy ściągają na siebie wyrok potępienia w dniu sądu.

Tak więc, Drodzy Przyjaciele, nauka Kościoła nie jest jedynie abstrakcją. Przestrzeganie prawa Bożego nie jest kwestią wyboru jednostki, ale czymś absolutnie koniecznym do osiągnięcia życia wiecznego i ci, którzy nie przestrzegają tego prawa, cierpieć będą męki potępienia przez całą wieczność.

Stawką jest jednak nie tylko życie wieczne, ponieważ gdy nauka Kościoła jest ignorowana, zagrożony jest nawet porządek naturalny. Naturalną konsekwencją rozdziału Kościoła i państwa jest zniszczenie waszej rodziny.Dlaczego? W jaki sposób?

Wszelka władza pochodzi od Boga, wszelka władza jest więc w pewien sposób obrazem i pieczęcią wyciśniętą przez Boga na stworzeniu. Władza jest absolutnie konieczna w każdym społeczeństwie, gdyż bez niej nie może ono osiągnąć wyznaczonego mu celu. Pierwszą społecznością, z jaką człowiek się styka, jest rodzina. To ojciec, będący zasadą działania rodziny, wyposażony jest we władzę rządzenia i kierowania nią. Powołaniem ojca, każdego mężczyzny, jest objawianie siły i władzy Boga. Muszą oni urzeczywistniać prawo Boże, ład Boży na tym świecie. Mężczyzna został ukształtowany z mułu ziemi, by ukazać moc Boga; jest silniejszy fizycznie i psychicznie właśnie dlatego, by mógł wypełnić swoje powołanie. Kobieta jednak nie została uczyniona z ziemi, ale z żebra Adama. Została ukształtowana z istoty żyjącej, ponieważ to ona ma przynosić życie na ten świat. Ma ukazywać ducha Bożego.

Mężczyzna jest zasadą sprawczą. W naturalny sposób jest przywódcą tak w rodzinie jak i w społeczeństwie. Jeśli tak nie jest, nie jest on wierny swemu powołaniu. Fizycznie może być mężczyzną, jednak istocie nim nie jest.

Kiedy państwo jest obojętne religijnie, konsekwencją tego stanu rzeczy jest ojciec nie wyznający żadnej religii. Kiedy ludzie przyjmują zasady liberalizmu, domagającego się rozdziału Kościoła od państwa, ojcowie stają się de facto ateistami. Mogą uważać, że posiadają wiarę, ponieważ co niedziela uczestniczą we Mszy, w rzeczywistości są jednak jak puste łupiny. Wiara jest dla nich sprawą wyłącznie prywatną. Ich uwagę pochłania w całości życie publiczne – zabiegi o władzę, bogactwa i przyjemności. Akceptują jedynie to, co jest dla nich wygodne, to co wydaje się prawdziwe ich ograniczonemu intelektowi, odurzonemu zaspakajaniem namiętności. Wiara nie jest dla nich czymś nieomylnym z powodu nieomylności objawiającego się Boga, ale raczej dlatego, że sami siebie uważają za nieomylnych.

Tak więc sceptycyzm, który jest niczym innym jak tylko grzechem śmiertelnym przeciwko wierze, wydaje im się być cnotą – „otwartością umysłu". Grozą przejmują ich wszelkie represyjne zasady w kwestiach wiary. Każda kara wobec błędu szokuje ich wrażliwość. Mają instynktowny wstręt do konfrontacji z przekonaniami innych, nieistotne jak bardzo sprzecznymi w objawioną prawdą czy zdrowym rozsądkiem.

Tak więc ojciec rodziny stał się niezdolny do korygowania jakiegokolwiek zła, a nawet do czynienia jakiegokolwiek dobra. Wyznawane przez niego liberalne zasady powstrzymują go od działania. Jest zniewieściały, duchowo wykastrowany. Prywatnie jest przeciwko aborcji, nigdy jednak nie chciałby ograniczać wolności opinii innych. Cały świat stacza się do piekła, ale on siedzi przed telewizorem, oglądając sport, pijąc piwo i gratulując sobie tego, że jest tak tolerancyjny.

A kobiety mają tego dość, drodzy bracia. Źródłem dzisiejszego feminizmu nie są kobiety, ale mężczyźni. Zbyt długo już odrzucają swoje powołanie. Zbyt długo odmawiają podjęcia przywództwa. Zbyt długo odmawiają głoszenia prawa Bożego w społeczeństwie. Dlaczego kobiety zaczęły nosić spodnie? Ponieważ ich mężczyźni nie chcieli ich nosić. Współczesna kobieta jest zdesperowana, wyczerpana, popada nawet w histerię, ponieważ zmuszono ją do przejęcia funkcji, która jest sprzeczna z jej naturą. Nie została stworzona do rządzenia — jest zbyt pochłonięta materialnymi staraniami i sprawami, które należą do jej powołania. Dodawanie do jej i tak już ciężkiego brzemienia obowiązków, którym podołać może jedynie mężczyzna, jest prostą drogą do nieładu i szaleństwa, do zniszczenia życia rodzinnego — czego zresztą doświadczamy wszędzie dokoła.

Drodzy bracia – zwracam się tu do mężczyzn. Na miłość Boską, bądźcie mężczyznami! Bóg

stworzył mężczyznę i kobietę, są oni dwoma obrazami tego samego dobrego Boga. Niech Bóg broni, by mężczyźni upodobnili się do kobiet, a kobiety do mężczyzn — a przecież tego właśnie jesteśmy obecnie świadkami. Powiedziałbym nawet, że niektóre z dzisiejszych kobiet są bardziej męskie, niż współcześni mężczyźni. Odrzućcie więc te fałszywe zasady liberalizmu. Liberalizm jest łańcuchem, ściągającym was w dół, powstrzymującym was od działania, i jeśli go nie odrzucicie, będziecie bezużyteczni dla waszych rodzin i dla waszych dzieci. Odrzućcie tego ducha kompromisu ze światem, zatruwającego i osłabiającego wszystkie wasze czyny. Jest tylko jedna prawda. Nie ma tu miejsca na sprzeczności i kompromisy, które osłabiają waszą wolę i przyćmiewają wasz intelekt.

Módlcie się do Matki Bożej. Jest Ona tu obecna, na tej konkretnej Mszy, tak jak obecna była na Kalwarii. Jest tutaj, aby dodać wam odwagi, mówi do was: „Bądźcie silni, odwagi. Bądźcie mężczyznami. Świat, wasze rodziny, zależą od was. Musicie jedynie powiedzieć im co mają czynić. Wasza rodzina będzie was naśladować. Nie lękajcie się Mnie kochać, gdyż Ja jestem Niepokalane Poczęcie. Jestem silniejsza niż wojska uszykowane do bitwy — i przyjdę wam z pomocą. Jeśli tylko będziecie mieli odwagę, by oddać Mi się w opiekę, doświadczycie pokoju na tym świecie, a z pewnością w świecie przyszłym" Amen.

« powrót