Rozdział XXVIII
Wolność religijna Soboru Watykańskiego II
Zgodnie z Soborem Watykańskim II, osoba ludzka miałaby mieć prawo, w imię jej godności, do nie ograniczania praktykowania jej wyznania religijnego, czymkolwiek by to nie było, prywatnego czy publicznego, chyba że narusza to porządek publiczny i moralność268. Przyznacie, że publiczna moralność „pluralistycznego” państwa, popierana przez Sobór, nie zmierza, ze swej natury, do jakiegoś znacznego ograniczenia tej wolności, nie więcej, niż daleko posunięte zepsucie liberalnego społeczeństwa miałoby organiczać prawo do wolności „partnerstwa”, gdyby było ono niejasno głoszone przez pary, które żyją bez ślubu, i małżeństwa, w imię ich ludzkiej godności!
W związku z tym wy, muzułmanie, módlcie się bez przeszkód na naszych chrześcijańskich ulicach, budujcie swoje meczety i minarety obok wież naszych kościołów. Kościół Soboru Watykańskiego II zapewnia was, że nikt wam w tym nie przeszkodzi. To samo dotyczy was buddystów, hindusów...
W zamian za to, my katolicy prosimy was o wolność religijną w waszych krajach w imię wolności, którą my dajemy wam w naszych krajach. Będziemy również w stanie bronić naszych praw religijnych w obliczu ustroju komunistycznego, w imię zasad zadeklarowanych przez tak dostojne religijne zgromadzenie i już uznanych przez ONZ i masonerię. Ponadto, przytaczam rozważania podane mi przez papieża Jana Pawła II, przy okazji audiencji udzielonej mi 18 listopada 1978 r: „Czy wiesz,” powiedział mi, „że wolność religijna była bardzo przydatna nam w Polsce, przeciwko komunizmowi”. Chciałem mu wówczas odpowiedzieć: „Bardzo przydatna, być może, jako argument ad hominem, ponieważ reżimy komunistyczne miały wolność wyznania wpisaną w swoje Konstytucje269, ale nie jako główna zasada Kościoła katolickiego!”
I Wolność religijna i prawda
Oto, w każdym razie, co o. GarrigouLagrange stwierdził już wcześniej:
Możemy... uczynić z wolności wyznania argument ad hominem przeciwko tym, którzy, głosząc wolność wyznania, prześladują Kościół (państwa świeckie lub socjalizujące) lub pośrednio czy też bezpośrednio ograniczają wyznanie (państwa komunistyczne, muzułmańskie, itd.). Ten argument ad hominem jest uczciwy, i Kościół nie gardzi nim, wykorzystując go do skutecznej obrony swojego własnego prawa do wolności. Nie wynika jednak z tego, że wolność wyznania, sama w sobie, może być uznana przez katolików jako zasada, gdyż sama w sobie jest absurdalna i bezbożna: faktycznie, prawda i błąd nie mogą mieć tych samych praw270.
Chciałbym to powtórzyć: tylko prawda ma prawa; błąd nie ma praw. Taka jest nauka Kościoła. Leon XIII pisze:
Racja jest moralną zdolnością i, jak to powiedzieliśmy i nigdy nie dość powtarzania tego, byłoby absurdem wierzyć, że należy, naturalnie i bez rozróżnienia czy wnikania, do prawdy i do nieprawdy, do dobra i do zła. Prawda i dobro mają prawo być propagowane w państwie z rozsądną wolnością tak, aby większa liczba mogła odnieść z nich pożytek, a nieprawdziwe doktryny, najbardziej śmiertelną zarazę umysłów... władza publiczna z największą pieczołowitością tłumi, aby uchronić społeczeństwo od rozprzestrzeniającego się zła271.
W świetle tego jest jasne, że doktryny i kulty błędnych religii nie miały prawa być wyznawane w sposób nieskrępowany, i nie mogły być swobodnie propagowane. Aby uniknąć tej tautologii, podczas Soboru sprzeciwiono się temu stwierdzeniu, uznając, że właściwie ani prawda, ani błąd nie mają praw: czyli osoby, które mają prawa, które „są podmiotami prawa”. Następnie próbowano ominąć ten problem, stawiając go na czysto subiektywnym poziomie, mając nadzieję, że problem prawdy pozostanie z boku. Ale próba ta nie powiodła się, jak zamierzam to wykazać, zajmując się samym sednem problematyki Soboru.
Wolność religijna, umieszczona na subiektywnym poziomie „podmiotu praw”, oznacza to samo prawo przyznane tym, którzy trwają przy prawdzie religinej, oraz tym, którzy są w błędzie. Na czym opiera to Sobór?
Prawa sumienia?
Na początku Soboru niektórzy ludzie chcieli oprzeć wolność religijną na prawach sumienia: „Wolność religijna byłaby bezowocna, gdyby ludzie nie mogli wyrazić nakazów swojego sumienia na zewnątrz i w aktach publicznych”, powiedział biskup de Smedt we wstępie do swojej mowy (Documentation catholique, 5 stycznia 1964 r., wers 74–75). Argument był następujący: każdy ma obowiązek postępować zgodnie z własnym sumieniem, gdyż jest to dla każdego bezpośrednia zasada działania. Teraz obejmuje to nie tylko prawdziwe sumienie, ale także niepokonanie błędne sumienie, a w szczególności takie, jak sumienia wielu zwolenników fałszywych religii. Stąd też ludzie ci mają obowiązek iść za swoim sumieniem, więc trzeba im pozostawić swobodę wyboru i oparcia się na swoim wyznaniu.
Bezsens tego rozumowania został szybko odkryty, i musieli to porzucić, aby szukać drewna na podpałkę gdzie indziej. W rzeczywistości niepokonany błąd, to jest błąd, za który nie ponosi się winy, wprawdzie zwalnia z moralnej winy, to jednak nie czyni działania dobrym272; a w konsekwencji nie daje żadnych praw jego winowajcy. Racja może być oparta tylko na obiektywnej normie prawnej, a przede wszystkim na prawie Bożym, które ustala w szczególności sposób, w jaki Bóg chce być czczony przez ludzi.
Godność osoby ludzkiej?
Ponieważ sumienie nie dostarczyło dostatecznie obiektywnej podstawy, sądzono, że znajdzie się ją w godności osoby ludzkiej. „Sobór Watykański oznajmia... że prawo do wolności religijnej zasadza się na samej godności osoby ludzkiej”273. Godność ta opiera się na fakcie, że człowiek, obdarzony inteligencją i wolną wolą, jest ze swej własnej natury przeznaczony by znać Boga, co nie może się dokonać, jeżeli nie pozostawi się go wolnym274. Argument jest następujący: człowiek jest wolny; więc musi pozostać wolnym, lub inaczej: człowiek jest obdarzony wolną wolą, zatem ma prawo do wolności działania. Widać w tym absurdalną zasadę całego liberalizmu, jak to nazywa kard. Billot. Jest to sofizmat: wolna wola ulokowana jest w domenie ISTNIENIA: wolność moralna i wolność działania wywodzą się natomiast ze sfery DZIAŁANIA. Inną rzeczą jest kim jest człowiek ze swej natury, a czym innym, kim staje się przez swoje czyny (dobre lub złe, w prawdzie lub w błędzie). Podstawową ludzką godnością jest faktycznie ta [wywodząca się] z inteligentnej natury, zdolna zatem do osobistego wyboru; ale ostateczna godność zasadza się na dążeniu „w działaniu” do dobra i prawdy. To właśnie ta ostateczna godność zasługuje na wolność moralną (zdolność działania) i na wolność działania (zdolność do nie bycia ograniczonym w działaniu). Ale w takim stopniu, w jakim człowiek dąży do grzechu lub przywiązuje się do zła, traci on swoją ostateczną godność lub jej nie osiąga; i nic więcej nie można na niej zbudować! Tego właśnie tak wspaniale uczył Leon XIII w dwóch tekstach ukrytych przez Sobór Watykański II. Mówiąc o fałszywych nowoczesnych swobodach, Leon XIII pisze w Immortale Dei:
Jeśli inteligencja dąży do fałszywych poglądów, jeśli [wolna] wola wybiera zło i łączy się z nim, to ani jedno, ani drugie nie osiąga doskonałości. Obie szybko tracą swoją wrodzoną godność i ulegają zepsuciu. Dlatego nie wolno wynosić na światło dzienne i pokazywać człowiekowi tego, co jest wbrew cnocie i prawdzie, a już bynajmniej umieszczać tego przyzwolenia pod ochroną prawną275.
A w Libertas ten sam papież precyzuje z czego składa się wolność religijna i na bazie czego winna być zbudowana:
Inny rodzaj swobody, który również jest głośno proklamowany, to wolność sumienia. Jeśli rozumie się przez to, że każdy może obojętnie, jak mu się podoba, oddawać cześć Bogu, albo nie, to wyżej podane argumenty wystarczają, aby obalić tę tezę276. Można też to rozumieć w ten sposób, że człowiek w państwie ma prawo, zgodnie z poczuciem obowiązku sumienia, do wykonywania woli Bożej i wypełniania Jego nakazów277, i nikt nie ma prawa go przed tym powstrzymywać. Ta wolność, prawdziwa wolność godna dzieci Bożych, która tak chwalebnie chroni ludzką godność, jest ponad wszelką przemocą i uciemiężeniem. Godność ta zawsze była celem pragnień i szczególnego umiłowania Kościoła278.
Mamy więc prawdziwą godność, prawdziwą wolność religijną; fałszywą godność, fałszywą wolność religijną!
Wolność religijna uniwersalnym prawem do tolerancji?
O. F. AndreVincent, który bardzo był zainteresowany tym problemem, napisał do mnie pewnego dnia, abym miał się na baczności: bądź ostrożny, powiedział, Sobór domaga się dla wyznawców fałszywych religii nie prawa stwierdzającego praktykowanie przez nich wyznania, ale tylko prawa negatywnego nie przeszkadzania w praktykowaniu, prywatnym lub publicznym, ich wyznania. W skrócie, Sobór Watykański II nie zrobił nic innego, jak rozpowszechnił klasyczną doktrynę tolerancji.
Rzeczywiście, kiedy państwo katolickie, w imię spokoju społecznego, zgodnie z dobrem powszechnym, lub aby uniknąć większego zła, albo aby zapewnić większe dobro, stwierdza, że powinno tolerować praktyki wyznawców tego lub tamtego fałszywego wyznania, może albo „przymknąć oczy” na te praktyki, czyli być tolerancyjnym poprzez nie stosowanie wobec niego środków przymusu, albo przyznać tym wyznawcom cywilne prawo do nie zakłócania praktykowania ich wyznania. W tym drugim przypadku jest to kwestia prawa czysto negatywnego. Co więcej, papieże nie omieszkają podkreślać, że tolerancja społeczna nie przyznaje żadnego prawa „stwierdzającego” wobec odszczepieńców, żadnego prawa praktykowania ich wyznania; gdyż takie prawo stwierdzające może być oparte jedynie na prawdzie rozważanego wyznania:
Jeżeli wymagają tego okoliczności, można tolerować wyjątki od reguły, wtedy gdy przyjęto je, aby uniknąć większego zła, jednakże nie należy nadawać im godności prawa, mając na uwadze fakt, iż nie może istnieć prawo, które jest w sprzeczności wobec wiecznych praw sprawiedliwości279.
Podczas gdy Kościół przyznaje prawa wyłącznie temu, co jest prawdziwe i szlachetne, nie sprzeciwia się jednak tolerancji, którą władze publiczne muszą stosować wobec niektórych przypadków przeciwnych prawdzie i sprawiedliwości, jeżeli ma to na celu uniknięcie większego zła, lub osiągnięcie albo zachowanie większego dobra280.
Żadne państwo, żadna wspólnota państw, niezależnie od jej religijnego charakteru, nie może przyznać pozytywnego mandatu lub pozytywnego281 upoważnienienia do nauczania lub czynienia tego, co jest przeciwne prawdzie religijnej lub dobru moralnemu...
Zasadniczo odrębnym pytaniem jest kwestia: czy we wspólnocie państw, przynajmniej w określonych warunkach, można wprowadzić normę, że istnienie wolnego praktykowania wiary lub praktyki religijnej w państwie członkowskim nie byłoby ograniczane na całym terytorium wspólnoty, za pomocą prawa przymusu lub przepisów państwowych282? (I papież odpowiada twierdząco: tak, „w pewnych okolicznościach” taka norma może być ustanowiona.)
O. Baucher we wspaniały sposób podsumowuje tę doktrynę. Pisze on: „zarządzając tolerancję, ustawodawca zobowiązuje się do zamiaru stworzenia, dla dobra odszczepieńców, nie prawa czy zdolności moralnej do praktykowania ich wyznania, ale jedynie prawo nie zakłócania praktykowania tego wyznania. Nie mając nigdy prawa do szkodliwego działania, można mieć prawo braku ochrony przed szkodliwym działaniem, podczas gdy sprawiedliwe prawo zabrania szkodzenia przy wystarczających motywach”283.
O. Baucher słusznie dodaje: społeczne prawo do tolerancji to jedna rzecz, gdy jest ono gwarantowane przez prawo, które ma na uwadze wspólne dobro takiego lub innego narodu, w określonych warunkach. Czym innym jest natomiast pozornie naturalne i nietykalne prawo tolerancji dla wszystkich stronników wszelkich religii, gdy stanowi ono zasadę i obowiązuje w każdych okolicznościach!
Cywilne prawo do tolerancji, w rzeczywistości, nawet jeżeli okoliczności, które to usprawiedliwiają, zdają się obecnie mnożyć, w dalszym ciągu pozostaje w ścisłej zależności od tych okoliczności.
Leon XIII pisze:
Tolerancja zła, która należy do zasad politycznego rozsądku, musi zostać rygorystycznie ograniczona przyczynami jej wprowadzenia, to znaczy, dobrobytu publicznego. Oto dlaczego, jeżeli jest ona szkodliwa dla dobra publicznego, lub jest przyczyną większego zła dla państwa, w konsekwencji nie powinno się jej stosować; gdyż, w takich okolicznościach, brakuje przyczyny jej wprowadzenia284.
Dlatego Soborowi Watykańskiemu II byłoby bardzo trudno, opierając się na dokumentach poprzedniego Magisterium, ogłosić naturalne i uniwersalne prawo do tolerancji. Ponadto, uczestnicy Soboru starannie unikali słowa „tolerancja”, które wydawało im się zbyt negatywne; bo tolerowane jest zawsze zło. Pragnieniem ich było wyeksponowanie pozytywnych wartości wszystkich religii285.
Wolność religijna, naturalne prawo do nietykalności?
Nie odwołując się do tolerancji, Sobór zdefiniował proste naturalne prawo do nietykalności: prawo do nieskrępowanego praktykowania jakiegokolwiek wyznania, czymkolwiek by to było.
Kunszt, a przynajmniej zręczny krok, był oczywisty: nie będąc w stanie zdefiniować prawa do praktykowania dowolnego wyznania, gdyż takie prawo nie istnieje dla błędnych kultów, uczestnicy Soboru wytężali umysły, aby sformułować naturalne prawo do samej nietykalności, które odnosiłoby się do wyznawców każdego kultu. W ten sposób wszelkie „grupy religijne” (skromny termin, który ukrywa w sobie religijną wieżę Babel) cieszyłyby się nietykalnością ze strony wszelkich ograniczeń w ich „publicznym kulcie najwyższego Bóstwa” (jakiego bóstwa, na litość boską?). Skorzystaliby również z „prawa do nieskrępowanego nauczania i manifestowania swojej wiary (jakiej wiary?) publicznie, słowem mówionym i pisanym”286.
Czy można sobie wyobrazić większe zamieszanie? Wszyscy wyznawcy dowolnej religii, zarówno tej jednej prawdziwej jak i fałszywych, sprowadzeni absolutnie do tej samej podstawy równości, cieszyliby się tym samym naturalnym prawem, pod pretekstem, że jest to wyłącznie „prawo do nietykalności”. Czy można to pojąć?
Jest to raczej oczywiste, że z samego żądania ze strony wyznawców błędnej religii wynika, iż nie posiadają oni naturalnego prawa do nietykalności. Pozwolę sobie zilustrować tę prawdę za pomocą konkretnego przykładu. Jeżeli, widząc modlących się na ulicy muzułmanów, ogarnęłoby cię pragnienie przeszkodzenia im, lub nawet zakłócenia ich modlitwy w meczecie, najprawdopodobniej grzeszysz przeciwko miłosierdziu i roztropności. Nie czynisz jednak niesprawiedliwości wobec tych wyznawców. Oni nie zostaną pokrzywdzeni w zakresie żadnego z tych dóbr, do których mają prawo, ani w prawach do tych dóbr287: w żadnym z ich dóbr, gdyż ich prawdziwym dobrem nie jest kontynuowanie fałszywego kultu bez przeszkód, lecz możliwość uczestnictwa pewnego dnia w prawdziwym kulcie; w żadnym z ich praw, gdyż, ściśle rzecz biorąc, mają oni prawo do „prywatnego i publicznego wyznawania Boga”288 i do nie utrudniania im tego. Ale kult Allacha nie jest kultem Boga! W rzeczywistości, to sam Bóg objawił nam kult, którym pragnie wyłącznie być czczony, a jest nim religia katolicka289.
Jeżeli więc, w [ramach] naturalnej sprawiedliwości, nie czyni się żadnego zła tym wierzącym, czy to zakłócając, czy też zapobiegając ich wyznaniu, to przyczyną tego nie jest fakt, iż mają jakieś naturalne prawo do nie zakłóconego praktykowania ich wyznania.
* * *
Mogę spotkać się z zarzutem, że jestem „negatywny”, że nie potrafię dostrzec pozytywnych wartości w błędnych wyznaniach. Już odpowiedziałem wam na ten zarzut, gdy mówiłem na temat „poszukiwania”290. Odpowiedzą mi na to, że zasadnicza postawa dusz wyznawców fałszywych religii jest poprawna, i że należy to uszanować, a stąd również wyznanie, którego to dotyczy. Nie mógłbym jednak przeciwstawić się takiemu wyznaniu bez szarpania tych dusz, bez przełamywania ich postawy w stosunku do Boga. Dlatego, z powodu jej błędu religijnego, omawiana dusza faktycznie nie ma prawa do praktykowania swojego wyznania; ale z faktu, że jest ona mimo wszystko, powiedziałbym, „przywiązana do Boga”, z tego żądania ma ona prawo do nietykalności w praktykowaniu swojego wyznania. Każdy człowiek może więc mieć naturalne prawo do świeckiej nietykalności w sprawach religijnych.
Załóżmy na chwilę, że istnieje ta naturalna bezpośrednia orientacja każdej duszy ku Bogu, wyrażona w praktykowaniu jej wyznania. Wcale nie jest oczywiste, że obowiązek respektowania jej wyznania z tej przyczyny jest obowiązkiem naturalnej sprawiedliwości. Wydaje mi się raczej, że jest to kwestia zwykłego obowiązku miłosierdzia! Jeżeli tak rzeczywiście jest, to ten obowiązek miłosierdzia nie przyznaje zwolennikom fałszywych wyznań żadnego naturalnego prawa nietykalności, lecz przynagla władze świeckie do nadania im cywilnego prawa nietykalności. Teraz Sobór przyznaje każdemu człowiekowi, niczego nie dowodząc, dokładnie naturalne prawo do świeckiej nietykalności. Wydaje mi się, że, wręcz przeciwnie, praktykowanie fałszywych kultów nie może przekroczyć statusu zwykłego cywilnego prawa do nietykalności291, co jest rzeczą zupełnie inną!
Rozróżniajmy dokładnie cnotę sprawiedliwości z jednej strony, która, przypisując jednym obowiązki, obdarza innych odpowiednimi prawami, czyli, władzą egzekwowania, a cnotę miłosierdzia z drugiej strony, która faktycznie nakłada obowiązki na niektórych, nie nadając jednakże innym żadnych praw.
Naturalna orientacja każdego człowieka ku Bogu?
Sobór odwołuje się292, poza fundamentalną godnością osoby ludzkiej, do jej naturalnego poszukiwania boskości: każdy człowiek, wyznając swoją religię, czymkolwiek by to nie było, jest faktycznie zorientowany na prawdziwego Boga, nawet w nieświadomym poszukiwaniu Boga, „zakorzeniony w Bogu”, jeżeli ktoś tak woli. I z tego względu należy mu się naturalne prawo do poszanowania jego wyznania.
Jeśli zatem buddysta pali kadzidełka przed posągiem Buddy, to, zgodnie z katolicką teologią, popełnia czyn bałwochwalstwa, ale w świetle nowej doktryny, odkrytej przez Sobór Watykański II, człowiek ten wyraża „doskonałe dążenie człowieka w poszukiwaniu Boga”293. Ten akt religijny ma prawo być uszanowanym, a człowiek ten ma prawo do swobodnego wykonywania go, ma prawo do wolności religijnej.
Po pierwsze, istnieje oczywista sprzeczność w twierdzeniu, że wszyscy ludzie, oddani fałszywym kultom, są samoistnie, naturalnie zwróceni ku Bogu. Błędny kult, sam z siebie, może wyłącznie powodować odwrócenie się dusz od Boga, ponieważ stawia je na ścieżce, która nie wiedzie do Boga.
Można przyjąć, że, w fałszywych religiach, niektóre dusze mogą być zwrócone ku Bogu, ale dzieje się tak tylko dlatego, że nie przywiązują się do błędów danej religii! To nie przez swoją religię dusze te zwracają się ku Bogu, ale pomimo niej! Z tego powodu, z należnego im szacunku nie wynika szacunek dla ich religii.
W każdym przypadku, tożsamość i liczba takich dusz, które Bóg raczył w swej łasce zwrócić ku sobie, pozostaje dokładnie zakryta i nieznana. Z całą pewnością nie jest to jednak duża liczba. Ksiądz, który powrócił z kraju, którego mieszkańcy wyznają różne religie, podzielił się ze mną swoim doświadczeniem na temat tych, którzy należą do heretyckich sekt. Powiedział mi o swoim zaskoczeniu, gdy stwierdził, z jaką upartością osoby te trwają przy swoich błędach, i jak mało są otwarci na analizę uwag, jakimi katolik może podzielić się z nimi, jak mało są ulegli Duchowi Prawdy.
Tożsamość dusz prawdziwie zwróconych ku Bogu, w ramach innych religii, pozostaje tajemnicą Boga i umyka ludzkiemu osądowi. Dlatego niemożliwym jest ustanowienie jakiegoś naturalnego lub cywilnego prawa w tym względzie. Byłoby to równoznaczne z ustaleniem w społeczeństwie prawnego porządku, opartego na bardzo ryzykownych, nawet dwuznacznych domniemaniach. Byłoby to opieranie porządku społecznego na subiektywizmie jednostek i budowanie domu na piasku.
Dodam również, że miałem wystarczający kontakt z religiami Afryki (animizm, islam), ale można to również powiedzieć o religii Indii (hinduizm), żeby stwierdzić, że tragiczne skutki grzechu pierworodnego objawiają się w osobach wyznawców tych religii, w szczególności w ślepocie ich intelektu i zabobonnym strachu. W tym względzie, twierdzenie, jak czyni to Sobór Watykański II, że wszyscy ludzie mają naturalnie bezpośrednią orientację ku Bogu, jest zupełnie nierealistyczną i czysto naturalistyczną herezją! Niech nas Bóg chroni od subiektywistycznych i naturalistycznych błędów! Są one bowiem nieomylnym znakiem liberalizmu, który zainspirował wolność religijną Soboru Watykańskiego II. A one mogą prowadzić wyłącznie do społecznego chaosu, do religijnej wieży Babel!
Ewangeliczna łagodność
Jak zapewnia nas Sobór, Objawienie Boże: „pokazuje w jaki sposób Chrystus widział wolność człowieka jako wypełnienie jego powinności wiary w słowo Boże”294. Pan Jezus, „cichy i pokornego serca”, mówi „pozwólcie obojgu [kąkolowi] róść aż do żniwa”; „nie złamie trzciny nadłamanej, nie zagasi knotka o nikłym płomyku”295.
A oto odpowiedź. Kiedy Pan powiada, aby pozwolić kąkolowi rosnąć, nie zapewnia mu prawa do nie wyrywania. On daje radę żniwiarzom „byście zbierając chwast nie wyrwali razem z nim i pszenicy”296. Jest to rada rozważna: lepiej jest czasem unikać poruszania wiernych obrazem represji w stosunku do niewiernych297. Zawsze lepiej jest uniknąć wojny domowej, jaką wywołuje nietolerancja. Podobnie, jeżeli Pan Jezus nie łamie zgiętej trzciny i czyni z tego pasterską zasadę dla swoich apostołów, czyni to z miłosierdzia dla tych, którzy zbłądzili, aby nie odeszli jeszcze dalej od prawdy, co niechybnie stałoby się, gdyby podjęto drastyczne środki przeciwko ich wyznaniom. Oczywistym jest, że Kościół i państwa katolickie, od czasu do czasu mają obowiązek okazywania rozwagi i miłosierdzia w stosunku do wyznawców fałszywych kultów. Ten obowiązek jednak w żaden sposób nie nakłada na innych jakichkolwiek praw! To właśnie przez nierozróżnianie cnoty sprawiedliwości (która przyznaje prawa) od cnót rozwagi i miłosierdzia (które nakładają tylko obowiązki), Sobór Watykański II pogrążył się w błędzie. Chcąc czynić sprawiedliwość z miłosierdzia burzymy społeczny i polityczny porządek społeczeństwa.
A gdyby nawet, co jest niemożliwe, założyć, że Nasz Pan tak samo daje kąkolowi prawa do „nie bycia wyrwanym”, prawo to pozostawałoby zupełnie względne w stosunku do szczególnej przyczyny, która je motywuje. Nigdy nie będzie to naturalne i nienaruszalne prawo! Św. Augustyn pisze: „Tam, gdzie nie musimy się obawiać wyrwania dobrego ziarna [razem z kąkolem], niech surowość dyscypliny nie będzie usypiana”298; niech nie będzie tolerowane wyznawanie fałszywych kultów. A sam św. Jan Chryzostom, choć niechętny uciskaniu dysydentów, nie wyklucza jednakże represji ich wyznania. Mówi on: „Kto wie, może nawet część kąkolu zmieni się w dobre ziarno? Jeśli więc teraz go wyrwiesz, zubożysz przyszłe żniwo, poprzez wyrwanie tych, którzy mogą się zmienić i stać lepszymi. On [Pan] nie zabrania nam, bynajmniej, represjonowania heretyków, uciszania ich, odmawiania im wolności słowa, rozpraszania ich zebrań, nie przyjmowania ich przysiąg. To, czego zabrania, to jedynie przelewania ich krwi i zabijania ich”299. Autorytet tych dwóch Ojców Kościoła wydaje mi się wystarczający, aby odrzucić niestosowną interpretację ewangelicznej łagodności, jaką proponuje Sobór. Nasz Pan z pewnością w swojej nauce nie proponował drakońskiego zachowania, ale też nie ma powodu przedstawiania go jako apostoła liberalnej tolerancji religijnej!
Wolność aktu wiary
Ostatecznie przywołuje się wolność aktu wiary300. Pojawia się tu podwójna argumentacja, z której tutaj najpierw zajmiemy się jej pierwszą częścią: wprowadzenie, z powodów religijnych, ograniczeń praktykowania kultu dysydentów, staje się pośrednim zmuszaniem jego wyznawców do przyjęcia wiary katolickiej. A przecież akt wiary musi być zupełnie dobrowolny: „Niech nikt nie będzie zmuszany do przyjęcia wiary katolickiej wbrew swojej woli”301.
Odpowiadam, opierając się na słusznej teologii moralności, że takie ograniczenie jest dozwolone, zgodnie z prawem voluntarium indirectum, tj. pośrednio dobrowolnego aktu lub skutku. W rzeczywistości, ma ono za bezpośredni cel ograniczenie kultu dysydentów, co jest dobre302, a za pośredni i długofalowy efekt, przyczynianie się do nawrócenia niekatolików, przy jednoczesnym istnieniu ryzyka, że niektórzy z nich mogą zostać katolikami bardziej ze strachu, czy pod wpływem presji społecznej, niż z przekonania. Nie jest to pożądany efekt, ale akceptuje się go, pod warunkiem, że przyczyna jest odpowiednio proporcjonalna.
Drugi argument ma większe znaczenie i wymaga szerszego omówienia. Opiera się on na liberalnej koncepcji aktu wiary. Zgodnie z doktryną Kościoła Katolickiego303 wiara jest zgodą, dobrowolnym poddaniem inteligencji [człowieka] autorytetowi Boga, który objawia się, pod wpływem natchnienia wolnej woli, pod wpływem łaski. Z jednej strony, akt wiary musi być dobrowolny, to znaczy, musi unikać jakichkolwiek zewnętrznych nakazów, które miałyby za cel, lub bezpośredni efekt, wymuszenie go wbrew woli zainteresowanego304. Z drugiej strony, akt wiary jest poddaniem się boskiej władzy, i żadna inna siła czy osoba trzecia nie mają prawa zakłócać korzystnego wpływu Najwyższej Prawdy, która ma nieprzenoszalne pierwszeństwo do oświecenia inteligencji wierzącego. Wynika z tego, że wierzący ma prawo do religijnej wolności: nikt nie może go zmuszać, nikt nie może zabronić lub utrudniać mu przyjęcia boskiego objawienia, lub rozważnego wykonywania odpowiednich zewnętrznych aktów kultu.
Obecnie, nie zważając na obiektywny, zupełnie boski i nadprzyrodzony charakter aktu boskiej wiary, liberałowie, a następnie moderniści, czynią z wiary wyraz subiektywnego przekonania podmiotu305, które jest rezultatem osobistego poszukiwania306, w celu znalezienia odpowiedzi na wielkie pytania, które wszechświat stawia podmiotowi307. Fakt zewnętrznego boskiego objawienia, jego istota proponowana przez Kościół, daje miejsce dla kreatywnej twórczości podmiotu; albo przynajmniej podmiot powinien uczynić wszystko, aby poszukiwać i znaleźć tę istotę308. Jeżeli tak rzeczywiście jest, to wiara boska jest zredukowana do rangi religijnych przekonań niechrześcijan, którzy twierdzą, że posiedli boską wiarę, podczas gdy mają tylko ludzkie przeświadczenie: motywem ich przynależenia do danej wiary nie jest objawienie boskiego autorytetu, ale wolny osąd ich umysłu. I w tym ukazuje się jedna z podstawowych niekonsekwencji. Liberałowie twierdzą, że w tym akcie ludzkiego przeświadczenia zawierają się znaki nieskrępowania i wolności od wszelkich ograniczeń, które są cechą wyłącznie aktu boskiej wiary! Zapewniają oni, że dzięki aktom ich religijnych przekonań, wyznawcy innych religii zbliżają się do Boga, i że odtąd zbliżenie to musi być pozbawione ograniczeń, które ktoś mógłby próbować nałożyć. Mówią oni, że „Wszystkie wiary religijne są godne szacunku i nietykalne”.
Lecz te ostatnie twierdzenia są jawnie fałszywe, gdyż, poprzez swoje religijne przekonania, wyznawcy innych religii nie robią nic innego, jak tylko trzymają się kurczowo wyobrażeń własnego umysłu, tworów ludzkich, które nie mają w sobie nic boskiego, ani w swojej przyczynie, ani w celu, ani w motywach trwania przy nich.
Nie znaczy to, że przekonania te są zupełnie pozbawione prawdy, lub że nie posiadają niektórych elementów pierwotnego lub wtórnego objawienia. Ale obecność tych semina Verbi jest niewystarczająca sama w sobie, aby uczynić z tych przekonań akt boskiej wiary! Jest to tym bardziej prawda, gdyż ten akt nadprzyrodzony, gdyby Bóg chciał pobudzić go swoją łaską, byłby w większości wypadków wstrzymany poprzez liczne błędy i przesądy, w które ludzie ci uparcie wierzą.
W obliczu subiektywizmu i naturalizmu liberałów, konieczne jest dzisiaj potwierdzenie obiektywnego i nadprzyrodzonego charakteru boskiej wiary, która jest wiarą chrześcijańską i katolicką. Tylko ona ma absolutne i niepodważalne prawo do szacunku i do religijnej wolności.
II Sobór Watykański II a społeczeństwo katolickie
Sprecyzujmy problem. Soborowa Deklaracja o wolności religijnej okazuje się być sprzeczna z niezmiennym magisterium Kościoła309. Co więcej, nie jest ona ulokowana w fundamentalnych prawach określonych przez ostatnich papieży310. Ponadto, jak właśnie widzieliśmy, nie opiera się ona na żadnych podstawach, racjonalnych czy objawionych. Wreszcie, ważne jest zbadanie, czy jest ona zgodna z zasadami katolickimi, które regulują stosunek doczesnego społeczeństwa do religii.
Granice religijnej wolności
Sobór Watykański II zastrzega już na początku, że wolność religijna powinna być zamknięta w „rozsądnych granicach”311, „zgodnie z regułami prawa (...) i obiektywnym moralnym porządkiem, ponieważ są one niezbędne do efektywnego zabezpieczenia praw wszystkich(...) autentycznego pokoju społecznego (...), jak również ochrony moralności społeczeństwa”312. Wszystko to jest bardzo rozsądne, lecz nie daje odpowiedzi na istotne pytanie, mianowicie: czy państwo nie ma obowiązku, a co za tym idzie prawa, do ochrony religijnej jedności obywateli w ramach prawdziwej religii, oraz do ochrony dusz katolickich przed skandalem i rozpowszechnianiem się błędu religijnego, a z tej też przyczyny, do ograniczania możliwości praktykowania fałszywych kultów, a nawet zakazywania ich, jeśli zaistnieje taka potrzeba?
Taka jest bowiem doktryna Kościoła, ustanowiona z całą mocą przez papieża Piusa IX w Quanta cura, w której to Papież potępia opinie tych, którzy
odwrotnie, niż doktryna Pisma, Kościoła i świętych Ojców, nie boją się twierdzić, że „najlepszą władzą jest taka, w której obowiązek represjonowania sankcjami karnymi [osób] naruszających religię katolicką nie leży w gestii rządu, z wyjątkiem sytuacji, gdy wymaga tego pokój społeczny”313.
Oczywistym znaczeniem wyrażenia „naruszających religię katolicką” jest: ci, którzy publicznie praktykują wyznanie inne, niż katolickie, lub ci, którzy publicznie nie przestrzegają praw Kościoła. Pius IX naucza w ten sposób, że państwo lepiej spełnia swoją funkcję władzy, gdy uznaje swoją rolę w represjonowaniu fałszywych kultów, z tej szczególnej przyczyny, że są one błędne, a nie tylko, aby zapewnić pokój społeczny; na tych wyłącznych podstawach, że są one niezgodne z chrześcijańskim i katolickim porządkiem społeczeństwa, a nie tylko dlatego, że pokój i moralność społeczeństwa byłyby przez nie zagrożone.
Dlatego też należy powiedzieć, że „granice” religijnej wolności, ustalone przez Sobór, są tylko piaskiem w oczy, ukrywającym podstawową wadę, którą mają, a którą jest nie branie pod uwagę różnicy między prawdą a błędem! Wbrew wszelkiej sprawiedliwości, pragną oni nadać to samo prawo prawdziwej religii i religiom fałszywym, a następnie próbują sztucznie ograniczyć szkody z tego wynikające, poprzez bariery, które są jednak dalekie od spełniania wymogów doktryny katolickiej. Można by z łatwością porównać te „granice” religijnej wolności do balustrad bezpieczeństwa na autostradach, które są po to, aby powstrzymać zbaczające z drogi pojazdy, których kierowcy stracili nad nimi panowanie. Pierwszą rzeczą pozostaje jednak nadal przypominanie tym kierowcom o obowiązku przestrzegania zasad ruchu drogowego!
Zafałszowanie pojęcia doczesnego dobra wspólnego
Zajmijmy się teraz podstawowymi wadami religijnej wolności. Soborowa argumentacja opiera się w rzeczywistości na fałszywej personalistycznej koncepcji dobra wspólnego, zredukowanego do sumy prywatnych interesów, lub, jak się czasami mówi, do respektowania praw jednostek – ze szkodą dla wspólnej pracy wykonywanej dla większej chwały Boga i dobra wszystkich. Jan XXIII w Pacem in terris skłania się ku przyjęciu tego niedopracowanego, a przez to szkodliwego punktu widzenia. Pisze on:
We współczesnej myśli, dobro wspólne rozumiane jest szczególnie jako ochrona praw i obowiązków osoby ludzkiej314.
Pius XII, w obliczu współczesnych totalitaryzmów, niewątpliwie słusznie skontrastował z nimi podstawowe prawa osoby ludzkiej315; ale nie oznacza to, że doktryna katolicka ogranicza się tylko do tego. Poprzez zaciemnianie prawdy w sensie personalistycznym, wchodzimy do gry w szalony indywidualizm, który liberałowie zdołali wprowadzić do Kościoła. Jak podkreślają Karol de Koninck (De la primauté du bien commun contre les personnalistes) i Jan Madiran (Le principe de totalité), nie walczymy szczerze z totalitaryzmem wywyższając prawa jednostki, ale przypominając, że prawdziwe wspólne dobro doczesne nie jest celem samym w sobie, ale jest absolutnie poświęcone, niekoniecznie bezpośrednio, dobru społeczeństwa Bożego tu na ziemi i w niebie! Nie pozwólmy robić z siebie wspólników personalistów w ich dążeniu do sekularyzacji prawa!
Innymi słowy i bardziej konkretnie, zanim państwo zada sobie trud sprawdzenia, czy muzułmanie, wyznawcy Kriszny, czy wyznawcy sekty Moon nie są przypadkiem terroryzowani przez prawo, winno ono (nie mówię o państwach niechrześcijańskich) najpierw wykazać czujność w chronieniu chrześcijańskiej duszy, co jest istotnym elementem wspólnego dobra w państwie, które wciąż jeszcze jest chrześcijańskie. Niektórzy powiedzą, że jest to tylko kwestia położenia nacisku! Nie! To jest kwestia podstawowa: czy wszechogarniająca idea katolickiego społeczeństwa jest doktryną katolicką, tak czy nie?
Zniszczenie publicznego prawa Kościoła
Uważam, że najgorszymi rzeczami wynikającymi z religijnej wolności Soboru Watykańskiego II są następujące konsekwencje: zniszczenie publicznego Prawa Kościoła, kres społecznego panowania naszego Pana Jezusa Chrystusa, i wreszcie, religijny indyferentyzm jednostek. Według Soboru, Kościół może ciągle cieszyć się specjalnym uznaniem w państwie, ale nie ma już naturalnego i przyrodzonego prawa do tego uznania, nawet w kraju zamieszkałym w większości przez katolików: nadszedł kres dla zasady wyznaniowego państwa katolickiego, które dawało szczęście narodom, które pozostawały katolickie. Najbardziej jasnym zastosowaniem [uchwał] Soboru było zlikwidowanie państw katolickich, ich laicyzacja, na mocy zasad Soboru Watykańskiego II, a nawet na prośbę Watykanu. Wszystkie państwa katolickie (Hiszpania, Kolumbia, itd.) zostały zdradzone przez samą Stolicę Apostolską, w związku z postanowieniami Soboru! Rozdział Kościoła od państwa był wychwalany jako „idealny system” przez kard. Casaroliego i Jana Pawła II, w czasach reformy włoskiego konkordatu.
Kościół jest obecnie osłabiony na skutek zasady wspólnego prawa przyznawanego przez państwo wszystkim religiom. Dzięki bezimiennej bezbożności, Kościół znalazł się na tym samym równym poziomie, co herezje, zdrady i bałwochwalstwa. Jego prawa społeczne są przez to radykalnie zmniejszone.
Nic nie pozostało, zarówno w zakresie doktryny, jak i praktyki, z byłego systemu związków społeczeństwa z Kościołem i innymi religiami, który można określić tymi słowami: uznanie prawdziwej religii, możliwa i ograniczona tolerancja dla innych religii. Dlatego, karta praw i obowiązków obywatela Hiszpanii, Fuero de los Espańoles, roztropnie przewidziała w swym szóstym artykule, jeszcze przed ustaleniami Soboru, co następuje:
Wyznawanie i praktykowanie religii katolickiej, która jest religią państwową Hiszpanii, będzie objęte oficjalną ochroną. Nikt nie będzie niepokojony, ani ze względu na swoje religijne przekonania, ani prywatne praktyki swojego kultu. Nie będą dozwolone żadne publiczne ceremonie i demonstracje religijne inne, niż religii państwowej316.
Ta bardzo surowa nietolerancja kultów dysydenckich jest w pełni uzasadniona. Z jednej strony, można zobowiązać do niej państwo w imię jego cura religionis, obowiązku ochrony Kościoła i wiary jego członków. Z drugiej strony, jedność religijna obywateli w prawdziwej wierze jest cennym i niezastąpionym dobrem, które państwo powinno chronić za wszelką cenę, niezależnie od wszystkiego, ze względu na doczesne wspólne dobro narodu katolickiego. Oto jak wyglądał schemat na temat stosunków państwa i Kościoła napisany dla Soboru przez kard. Ottavianiego. Dokument ten odpowiedział na postawione pytanie doktryną katolicką, doktryną w pełni możliwą do zastosowania przez naród katolicki:
Stąd też, tak jak władze cywilne uważają, że mają prawo chronienia moralności społeczeństwa, podobnie, aby ochronić obywateli przed pokusami błędu, i aby utrzymać społeczeństwo w jedności wiary, która jest najwyższym dobrem i źródłem licznych, nawet doczesnych korzyści, władze cywilne mogą same regulować i powstrzymywać publiczne manifestowanie innych wyznań, i ochraniać obywateli przed szerzeniem się fałszywych doktryn, które, według osądu Kościoła, zagrażają ich wiecznemu zbawieniu317.
Zamieszanie, które jest utrzymywane, ujawnia ukrytą apostazję!
Fuero de los Espańoles, jak widzieliśmy, toleruje prywatne praktykowanie błędnych kultów, ale nie pozwala na ich publiczne manifestowanie. To jest całkowicie klasyczne rozróżnienie, którego Dignitatis humanae nie chciała zaakceptować. Sobór zdefiniował wolność religijną jako prawo jednostki w sprawach religijnych, „zarówno prywatne jak i publiczne, w pojedynkę lub w zgromadzeniach.” A soborowy dokument uzasadnił odmowę akceptacji takiego rozróżnienia następująco:
Społeczna natura człowieka faktycznie sama wymaga, aby człowiek wyrażał zewnętrznie wewnętrzne akty religijne, aby w sprawach religijnych stosował zasadę dawania i brania wraz z innymi, aby wyznawał swoją religię w formie rozmowy (DH 3).
Ponad wszelką wątpliwość, religia jest połączeniem aktów nie tylko wewnętrznych dla duszy (oddanie, modlitwa), ale również zewnętrznych (adoracja, poświęcenie), nie tylko prywatnych (modlitwa rodzinna), ale również publicznych (religijne posługi w budynkach kultu – nazwijmy je kościołami – procesje, pielgrzymki, itd.). Nie to stanowi jednak problem. Ważne jest, aby wiedzieć z jaką religią mamy do czynienia: czy jest ona prawdziwa, czy fałszywa! W odniesieniu do religii prawdziwej, ma ona prawo do praktykowania wszystkich wymienionych aktów „z rozsądną wolnością”, jak to określa Leon XIII318, co oznacza, w granicach porządku społecznego, a nie w bezładzie.
Ale akty fałszywych kultów muszą być wszystkie dokładnie rozróżniane. Akty, które są czysto wewnętrzne, ze swojej natury, unikają wszelkiej ludzkiej władzy319. Prywatne akty zewnętrzne, z kolei, mogą być czasami regulowane przez władze państwa katolickiego, jeżeli zakłócają porządek katolicki, np. modlitewne spotkania niekatolików w prywatnych mieszkaniach. Wreszcie, publiczne akty wyznania podlegają prawu, które ma na celu zabranianie, jeśli zajdzie taka potrzeba, jakiegokolwiek rozpowszechniania informacji o fałszywych kultach. Niejasne jest w jaki sposób Sobór mógł zgodzić się na wprowadzenie tego rozróżnienia, skoro już na początku odrzucił rozróżnienie między prawdziwą religią, a fałszywymi religiami, jak również pomiędzy państwem katolickim, wyznaniowym państwem niekatolickim, państwem komunistycznym, państwem pluralistycznym, itd. Kard. Ottaviani, przeciwnie, w swoim schemacie nie omieszkał wprowadzić absolutnie niezastąpionych precyzyjnych terminów. Mówiąc dokładnie, i tutaj można zrozumieć głupotę i bezbożność soborowych schematów, Sobór Watykański II miał zamiar stworzyć prawo, które byłoby dopasowane do wszystkich form i postaci [wyznania], niezależnie od prawdy. O to właśnie prosili masoni. Tutaj mieliśmy właśnie ukrytą apostazję od prawdy, którą jest Nasz Pan Jezus Chrystus!
Kres społecznego panowania naszego Pana Jezusa Chrystusa
Obecnie, gdy państwo nie uznaje już swoich obowiązków wobec jedynej prawdziwej religii prawdziwego Boga, wspólne dobro społeczeństwa nie jest dążeniem do niebiańskiego społeczeństwa błogosławionych. Społeczeństwo Boże na ziemi, to jest Kościół, zostało pozbawione swojego zbawiennego i unikalnego wpływu na życie publiczne! Czy tego chcemy czy nie, życie społeczne jest organizowane obecnie poza prawdą, poza prawem Bożym. Społeczeństwo staje się ateistyczne. Jest to kres społecznego Panowania Naszego Pana Jezusa Chrystusa.
Oto właśnie, czego naprawdę dokonał Sobór Watykański II, gdy biskup De Smedt, przewodniczący schematu na temat wolności religijnej, zapewniał aż trzykrotnie, że: „państwo nie jest kompetentną władzą do rozstrzygania spraw o prawdzie lub fałszu w dziedzinie religijnej”320. Cóż to za monstrualna deklaracja, że nasz Pan nie ma już prawa do królowania, do samodzielnego panowania, do wpływu na wszystkie prawa cywilne poprzez prawa Ewangelii! Ileż to razy Pius XII nie potępił takiego prawnego pozytywizmu321, który domaga się, aby porządek prawny był oddzielony od porządku moralnego w oparciu o to, że rozróżnienie pomiędzy prawdziwą a fałszywą religią nie może być wyrażone w terminach prawnych! Przeczytajcie raz jeszcze Fuero de los Espańoles!
Następne, nieprześcignione bluźnierstwo Soboru mówi, że państwo, uwolnione od obowiązków wobec Boga, powinno gwarantować, że żadna religia „nie będzie ograniczana w swobodnym manifestowaniu szczególnej skuteczności swojej doktryny w organizowaniu społeczeństwa i ożywianiu wszelkiej ludzkiej działalności”322. W ten sposób Sobór Watykański II zaprasza naszego Pana, aby przyszedł, zorganizował i ożywił społeczeństwo do spółki z Lutrem, Mahometem i Buddą! Oto do czego chciał doprowadzić Jan Paweł II w Asyżu! Cóż za antyreligijny i bluźnierczy plan!
Kiedyś unia pomiędzy Kościołem a katolickim państwem miała jako swój owoc katolickie społeczeństwo, doskonałą realizację społecznego panowania naszego Pana Jezusa Chrystusa. Dzisiaj, Kościół Soboru Watykańskiego II jest pożeniony z państwem, które chce, aby było ateistyczne; owocem tego cudzołożnego związku jest pluralistyczne społeczeństwo, religijna wieża Babel, indyferentne państwo, przedmiot wszystkich dążeń masonerii!
Panowanie religijnego indyferentyzmu
Mówi się „Każdemu jego religia”, lub „Religia katolicka jest dobra dla katolików, muzułmańska dla muzułmanów!”. Takie jest motto obywateli obojętnego [religijnie] społeczeństwa. Ale czegóż innego spodziewać się po nich w sytuacji, gdy Kościół Soboru Watykańskiego II naucza ich, że inne religie „nie są pozbawione znaczenia i wartości w tajemnicy zbawienia”323? Jakiego można oczekiwać od nich odmiennego traktowania innych religii, gdy państwo gwarantuje im taką samą wolność? Wolność religijna fatalnie przyczynia się do obojętności jednostek. Pius IX potępiał już w Syllabusie następujące twierdzenie:
*Nieprawdą jest, że wolność społeczna wszystkich wyznań i pełne prawa dla wszystkich do otwartego i publicznego manifestowania ich myśli, łatwiej przyczyniają się do zepsucia moralnego i umysłowego, oraz upowszechniają zarazę indyferentyzmu324.
Oto w czym żyjemy: od czasów deklaracji o wolności religijnej większość katolików jest przekonana, że „ludzie mogą znaleźć drogę do wiecznego zbawienia i otrzymać zbawienie poprzez wyznawanie jakiejkolwiek religii”325. Tutaj znowu realizuje się plan masonerii; udało im się, dzięki soborowi Kościoła katolickiego, „zdobyć wiarygodność dla wielkiego błędu naszych czasów, jakim jest... stawianie wszystkich religii na tym samym poziomie równości”326.
Wszyscy ci soborowi Ojcowie, którzy zagłosowali na Dignitatis humanae i ogłosili religijną wolność wraz z Pawłem VI, czy zdawali oni sobie sprawę, że w rzeczywistości zdetronizowali naszego Pana Jezusa Chrystusa, poprzez zerwanie Mu korony Jego społecznego królowania? Czy pojęli, że pozbawili, w sposób bardzo konkretny, naszego Pana Jezusa Chrystusa, tronu Jego Boskości? Czy zrozumieli, że będąc pogłosem owych odszczepionych narodów, przyczynili się do tych strasznych bluźnierstw rzucanych w stronę Jego tronu: „Nie chcemy, żeby ten królował nad nami”327, „Poza Cezarem nie mamy króla”328?
Ale On, lekceważąc bezładne szemranie, które powstało wśród zgromadzonych niemądrych ludzi, zabrał im swojego Ducha.
Przypisy
- ↑Por. Deklaracja o wolności religijnej Dignitatis humanae, nr 2.
- ↑Wraz z prawem do antyreligijnej propagandy!
- ↑Por. Reginald Garrigou-Lagrange OP De revelatione, Tom II, s. 451, zarzut ósmy (wyd. Ferrari et Gabalda 1921).
- ↑Encyklika Libertas, PIN 207.
- ↑Św. Tomasz, I, II, 19, 6 i ad. 1.
- ↑Por. Dignitatis humanae, nr 2.
- ↑Tamże.
- ↑PIN 149.
- ↑Dotyczy to indyferentyzmu religijnego jednostki.
- ↑Dotyczy to oczywiście, mówiąc ściśle, nakazów prawdziwej religii!
- ↑PIN 215.
- ↑Pius IX. List Dum civilis societas, z 1 lutego 1875 r., skierowany do Karola Perrina.
- ↑Leon XIII, Libertas, PIN 219.
- ↑Lub powiedzmy: stwierdzającego.
- ↑Pius XII, przemówienie Ci riesce do włoskich prawników, z 6 grudnia 1953 r.
- ↑DTC. Tom IX, kol 701, artykuł Liberté.
- ↑Libertas, PIN 221.
- ↑Swój pogląd na temat tych wartości zawarłem w rozdziale XXVI. Nie będę tutaj wracał do tego tematu.
- ↑Dignitatis humanae, nr 4.
- ↑Rozróżnienie wprowadzone przez Piusa XII, dotyczy pobierania organów z ciał zmarłych. Por. przemówienie do specjalistów chirurgii okulistycznej, 14 maja 1956 r.
- ↑Pius XII, Bożonarodzeniowe przemówienie radiowe, 24 grudnia 1941 r. PIN 804.
- ↑Wyjaśnienie to, mimo jego zwięzłości, umożliwia mi uniknięcie konieczności stosowania skomplikowanych terminów: prawo przedmiotowe i podmiotowe, prawo konkretne i abstrakcyjne.
- ↑Por. rozdział XXIV.
- ↑Które rząd może przyznać albo nie, w zależności od osądu roztropności.
- ↑Dignitatis humanae, 2–3.
- ↑Jan PawełII, przemówienie w trakcie audiencji generalnej, 22 października 1986 r.
- ↑Dignitatis humanae, 9.
- ↑Tamże 11, por. Mt 13, 30; Iz 42, 3.
- ↑Mt 13, 29.
- ↑Uwaga wydawcy Angelus Press: św. Paweł powiedział, że Bóg rezerwuje dla siebie karanie złych: „Zemsta jest moja i do mnie należy, powiedział Pan”. Obowiązek karania niegodziwych trudno jest spełniać godnie. I chociaż władze świeckie otrzymały ten obowiązek od Boga (Rz 13, 4), często stosowniej jest karać tylko w wypadkach otwartej niegodziwości.
- ↑Contra epist. Parmeniani, 3, 2; cytowane przez św. Tomasza Catena aurea, w Matthaeum XIII, 29–30.
- ↑Homilia46 o św. Mateuszu, cytowana przez św. Tomasza, loc. cit. Kwestia zabijania heretyków nie ma znaczenia dla naszychobecnych rozważań.
- ↑Dignitatis humanae, 10.
- ↑Kodeks Prawa Kanonicznego z 1917 r., kanon 1351.
- ↑Jest to dobre dla religii katolickiej,a nawet dla doczesnego dobra powszechnego, gdy jest ono oparte nareligijnej jedności mieszkańców.
- ↑Sobór Watykański I, Konstytucja dogmatyczna Dei Filius, Denzinger 1789, 1810;św. Tomasz II; II q2, a9; q4, a2.
- ↑Por. powyżej.
- ↑Por. św. Pius X, encyklika Pascendi, nr 8; Denzinger 2075.
- ↑Por. Sobór Watykański II, Dignitatis humanae, nr 3.
- ↑Por. Sobór Watykański II, Nostra aetate, nr 2.
- ↑O. PiotrReginald Cren OP bezwstydnie przeciwstawia swoją personalistyczną koncepcję objawienia katolickiemu rozumieniu wiary: „Objawienie: dialogpomiędzy boską a ludzką wolnością” – taki tytuł daje w swoim artykule poświęconym wolności aktu wiary (Lumiére et Vie, nr 69, La liberté religieuse, s. 39)
- ↑Rozdział XXVII, część pierwsza.
- ↑Tamże, część druga.
- ↑Dignitatis humanae, 1.
- ↑Tamże 7.
- ↑PIN 39; Denzinger 1690.
- ↑11 kwietnia 1963 r., nr 61 Encykliki.
- ↑Por. zwłaszcza Bożonarodzeniowe przesłanie radiowe w 1942 roku.
- ↑Cytowany przez kard. Ottavianiego, L’Eglise et la Cité, Imp. Polyglotte vaticane 1963, s. 275.
- ↑Patrz pełny teksttego dokumentu w aneksie na końcu książki.
- ↑Libertas, PIN 207.
- ↑Jeżeli wyłączymy władzęKościoła nad wiernymi, która nie ma czysto ludzkiegocharakteru.
- ↑Relatio de reemendatione schematis emendati, 28 maj 1965, dokument 4, SC.
- ↑PiusXII, List z 19 października 1945 roku na Dziewiętnasty Tydzień Włoskich Katolików, AAS. 37, 274; kazanie Convivo compiacimento z 13 listopada 1945 roku, do Trybunału Roty, PIN 1064, 1072.
- ↑Dignitatis humanae, 4.
- ↑Dekret o ekumenizmie, Unitatis redintegratio, nr 3.
- ↑Twierdzenie 79.
- ↑Syllabus, potępione twierdzenie 17.
- ↑Leon XIII, encyklika Humanum Genus przeciwko masonerii, 20 kwietnia 1884 r.
- ↑Łk 19, 14.
- ↑J 19, 15.